na blogu mam gościa :)

Przyznać muszę, że kilkakrotnie pracowałyśmy z  gospodynią tego bloga nad wspólnym projektem i gdy  po raz pierwszy zerknęłam w jej oczy …nie musiałam nawet specjalnie się wysilać i  pytać kto i dlaczego nadał autorce „Niecodziennych notatek” taką uroczą ksywkę. Chomiś pasuje do niej jak ulał 🙂

Ale wpadłam tu w konkretnym celu. Chciałabym  napisać  troszkę o frustracji, troszkę o przykrych, życiowych niespodziankach, o  idealiźmie i o tym, dlaczego tak trudno zejść z udeptanej ścieżki i opuścić własną strefę komfortu. A to wszystko a propos niedawno opublikowanego tekstu   z tego bloga pt  ” Urządziliśmy cyrk”.

Szpitalne przygody i najróżniejsze związane z pobytem bliskich mi osób w szpitalu  trudne uczucia  oswajałam długo ,  całymi latami. Dziś wspomnę dwie historie związane z leczeniem, bardzo starą i zupełnie świeżą, sprzed kilku dosłownie tygodni.

W epoce przedkomórkowej, w późnych latach 80 często odwiedzałam w miejscowym szpitalu oddział ortopedii, na której leżał mój kuzyn po wypadku motocyklowym. Przechodził skomplikowaną operację  leczenia nogi , polegającą na zabiegowym wkręceniu specjalnej śruby, spajającej kończynę.

Na oddziale leżała także  pewna znana wtedy siatkarka reprezentacji ogólnopolskiej. Częstą przypadłością siatkarek były kontuzje łękotki.

Uwielbiałam odwiedziny na tym oddziale gdzie leżała jedna ofiara zbyt intensywnego meczu w eliminacjach do Mistrzostw Europy. Wrocławianka, bardzo pogodna z natury, ciągle  tworzyła jakieś malowidła na gipsie świeżo zoperowanych kończyn młodych pacjentów, którzy dzielili z nią los na oddziale. Bardzo często brylowała na korytarzu, oparta na dwóch kulach opowiadała dowcipy i składała autografy na gipsowych pancerzykach innych pacjentów gdy ci odkryli, że mają do czynienia z popularną gwiazdą sportową.

Pewnego popołudnia dopadła ją wyjątkowa głupawka. Wspominała jakiś wyjazd integracyjny w górach i od słowa do słowa, postanowiła zademonstrować  siedzącym na wózkach pacjentom, z którymi wygłupiała się codziennie, taniec o nazwie „krzesany”.

W pewnym momencie przesadziła, usłyszeliśmy : ” O, ku….” i żartownisia usiadła z bólu na pobliskim krzesełku, zerkając na swoją świeżo zoperowaną nogę. Okazało się , że popuszczały jej szwy i gdy  jej znajomi rozjechali się do sal na obiadek, ona ponownie wjechała na salę operacyjną, wieziona na wózku przez pukającego się w czoło ortopedę.

– I po co pani były te wygłupy? -kręcił głową lekarz.

– Aby milej i szybciej upłynął nam czas- wyjaśniła pechowa pacjentka.

I scenka  druga, całkiem współczesna.

Pewna dalsza znajoma,  nałogowa palaczka, mieszkająca w tej samej miejscowości  co ja, usłyszała o  zabiegu antynikotynowym o wysokiej skuteczności, przeprowadzanym w gabinecie medycyny tybetańskiej w Krakowie.

Znajoma miała problem ponieważ paliła sporo, a potrzebowała pilnie gotówki na spłatę kredytu w banku, pewnego dnia zdeterminowana zapytała, czy mogę ją podwieźć w okolice gabinetu i pożyczyć pieniądze na zabieg?

Jak tu odmówić tak szlachetnym zamiarom? Powiedziałam, OK. Bo przecież rzucając palenie można w ciągu roku zaoszczędzić na tydzień całkiem sensownych wczasów, o walorach zdrowotnych decyzji zmilczę bo jest oczywista:)

Znajoma dała sobie ponakłuwać uszko specjalnym  zestawem, w trzech punktach małżowiny widniały jej wbite ustrojstwa, które rzekomo miały hamować  głód nikotynowy. Wszystko co należało do pacjenta to regularne masowanie miejsc z wbitymi  igiełkami specjalnym magnesem, otrzymanym w zestawie zawsze w chwili napadu głodu nikotynowego.

Pan doktor prosił by nosić igiełki do 3 tygodni, uważać przy myciu głowy by ich nie wypłukać, nie żałować masaży nawet kilka razy dziennie. Kazał się także zameldować po 3 tygodniach  do kontroli  i uprzedził, że czasem potrzebna jest druga iniekcja antynikotynowych igieł , bo nałóg jest silniejszy.

Po tygodniu spotkałam znajomą i widziałam, że przechodzi wyraźny kryzys. Na pytanie o skuteczność zabiegu odpowiedziała wymijająco. Przyciśnięta do muru wyznała, że z  dziennej dawki 8 papierosów  pozostał jej 1 .Ale traktuje go jak ostatnią deskę ratunku i czeka by zapalić jak na przysłowiowe zbawienie.

Po kolejnych 2 tygodniach zwróciła mi  pożyczone  jej pieniądze i w zasadzie w tym momencie domyśliłam się, że kuracja okazała się nietrafiona. Miało być przecież  inaczej!

Na pytanie, czy podwieźć ją na kolejny zabieg wszczepienia igiełek antynikotynowych odpowiedziała rozbrajająco: Gdybym miała człowieka, któremu naprawdę zależałoby na moim zdrowiu, może prędzej zmotywowałabym się  do osiągnięcia sukcesu? Boję się zmarnować kolejnych pieniędzy – przyznała. Bo płacić i nie móc zapalić to prawdziwa katorga…

Chomiczku, Twoja Rodzicielka musi tkwić w głębokim nałogu nikotynowym. To właśnie on szepce jej  codziennie do ucha: ” To bez sensu, i tak nie zmobilizujesz  się”.

Dla wielu palaczy palenie to odprężający rytuał i rozwiązanie krępującej sytuacji co zrobić z rękami w szerszym gronie  mniej znanych ludzi.

Tak już jesteśmy skonstruowani, że lubimy nasze niektóre nałogi i są one silniejsze od każdej motywacji. Pójście na skróty  wymagałoby  opuszczenia odwiecznej strefy komfortu, co rodzi często niepokój i niezadowolenie. Tak sobie myślę, Chomiczku, że Twoja rodzicielka  nie przeanalizowała do końca twojej sytuacji w związku z przyjściem na oddział gdy jej na nim nie było. Myślę, że na pewno nie chciała cię narażać na słowa krytyki.

Co pomaga niektórym palaczom rzucić nałóg? Czasem nie warto wspierać palących i prosto z mostu powiedzieć im: „Śmierdzisz bo…palisz”.

Niektórzy jednak poczuliby się dotknięci taką bezpośredniością i  relacje z nimi wymagają dużego taktu i empatii. Dlatego  trzeba wypośrodkować wtrącanie się w nie swoje sprawy.

Czy wkurzyłabym się na matkę gdyby zapaliła dzień po operacji? Tak, zdecydowanie tak więc rozumiem  intencję tego wpisu:) Chomiczku, a może tu potrzeba tatrzańskiej lawiny cierpliwości?

Każdemu z was, który przekonuje bliskich do dobrych zmian życzę mnóstwa konsekwencji, a może sami zechcecie być dla nich przykładem lub inspiracją?

Zapraszam abyście zerknęli pod adres mojego bloga: http://poziomkowe-wzgorze.blog.pl oraz na Instagram .Może znajdziecie tam historie przypominające wam w pewnych detalach wasze własne problemy, wpadki, radości, niepowodzenia  i inspiracje ?

Chomiczku, raz jeszcze życzę POTROJENIA liczby fanów 🙂

Ps. Ratunkuuuu, ja chcę WIOOOOOOOOOOSNY 🙁

Lunka 1969
http://poziomkowe-wzgorze.blog.pl

Na moim blogu przeczytacie najnowszy,  gościnny post Chomikowej.

Niecodzienne notatki zagoszczą na Poziomkowym Wzgórzu. Zapraszam!

———————————————————–
Lunce bardzo dziękuję za odwiedziny 🙂 A was uspokajam, że jutro pojawi się u mnie nowy wpis, typowo Chomikowy 😉
Ściskam gorąco! 🙂

taki idealny. W sam raz dla Chomikowej!

sad-674807_960_720
źródło: pixabay.com

Już prawie 2 lata prowadzę tego bloga. Prawie 24 miesiące daję wyraz swojemu rozczarowaniu w poszukiwaniach Idealnego. Samotnie przedzieram się przez to życie prawie z takim samym samozaparciem, jak postać grana przez Leo DiCaprio w „Zjawie” 😛 Rozpaczam, szlocham, narzekam na brak faceta, który posiadałby cechy godne Idealnego a jak już się taki pojawi na horyzoncie i to bez bagażu w postaci rodziny czy narzeczonej (!), to Chomikowej serce nie pyka 😛
Będę wyć. Dajcie mi chusteczki, albo wino chociaż 😛
O Rozsądnym już wspominałam… http://niecodzienne-notatki.blog.pl/2016/01/27/wstyd-i-wyzwanie-w-budapeszcie/ .W Bułgarii dawał mi do zrozumienia, że chciałby, żeby coś z tego było. Zawsze miły, kulturalny, pomocny, ambitny. Taki prehistoryczny gentleman. I na każde moje skinienie paluszkiem. Czekaj, czekaj Chomikowa! Jakie ty zawsze cechy wymieniasz, kiedy ktoś się ciebie pyta o ideał faceta? Miły, kulturalny, pomocny, ambitny? Taaaaa. Nawet wysoki jest! Niech mnie ktoś uszczypnie!
No to o co chodzi, że… nie wychodzi..?
-Chomikowa! To jak na spowiedzi! O co ci chodzi, że ten Rozsądny to jednak nie to?-zdenerwowana pyta się mnie Moja N.
-Nie wiem! Zabij mnie! Nie wiem! Może to ten jego żabi uśmiech?
-Co?-wybucha śmiechem- ale ty głupiutka jesteś! Przecież nie jest z nim aż tak źle! Lepiej wymyśl mi coś innego, bo inaczej cię skrzywdzę!
-Jejuuu- kombinuję pełna wyrzutów sumienia-Chemii brak! No nie ma chemii!
-Chomik! Cholera jasna! Za stara jesteś na chemię! Facet ma wszystko, czego mogłabyś potrzebować i wygląda na takiego, który na pewno by cię nie zostawił z byle powodu i nie poszedł w tango z młodszą, czy jakąkolwiek inną.
-WIEM! Nie krzycz na mnie, bo i tak mam wystarczająco dużo wyrzutów sumienia z tego powodu! Nie wiem! Może dlatego, że jest zbyt kulturalny?! Widzę, że przy każdym moim „fuck” sztywnieje a ja często rzucam „fuck”! Mam faceta narażać na śmiertelne zesztywnienie?
-Dobra, czyli nie czujesz się przy nim swobodnie, tak?
-No w sumie tak. I za rzadko się przy nim śmieję. Ja tak bardzo lubię się śmiać…. N, rozumiesz mnie…?-pytam już kompletnie podłamana.
-W takim razie, teraz już cię rozumiem i rozgrzeszam. Nie smuć się.

Kiedy ja i tak się smucę… Wczoraj rozmawialiśmy przez skype’a. Znów miły, szarmancki, pomocny, z tysiącem planów na siebie.
-Chomiczku, wiesz, że zawsze możesz do mnie przylecieć? Pamiętam, że Anglia to nie jest dla ciebie wymarzone miejsce, ale znalazłabyś tu na pewno pracę. Ja bym ci pomógł. A jak nie tak, to przyjedź po prostu w odwiedziny. Jesteś zawsze u mnie mile widziana.

SZLAG!!!!!
A tak go lubię…
Głupi Chomik… Dowcipów sobie życzy i chemii.
Takie rzeczy już nie w tym wieku! 😛

———————————————————————-
A aplikacja audio-blog już ściągnięta? Blogi wysłuchane? No, ja myślę 😉

nie daj się krzywdzić!

meryl streep frustrated annoyed facepalm august osage county
źródło: giphy.com

Wiecie co? Ja już się nie dziwię, że mężczyźni ranią kobiety; że robią z nimi co chcą i obracają nimi w każdą możliwą stronę. Oczywiście trochę uogólniam, bo sama znam kobiety, które to samo robią mężczyznom, ale przyczyna w obu przypadkach jest taka sama- BO POZWALAJĄ SOBĄ PONIEWIERAĆ.
Na pewno pamiętacie Blondynę i Zaślepionego (dla tych, którzy zaglądają tu po raz pierwszy- przypomnienie historia miłosna cz.1 oraz historia miłosna cz.2 ). Moja znajoma odkąd tylko pamiętam CIERPI, bo mężczyźni ją krzywdzą. Najpierw straciła 5 lat swojego życia dla faceta, dla którego była ewidentnie tylko „z doskoku”, i który znajomość z Blondyną skończył, kiedy poinformował ją o ślubie. Z inną kobietą rzecz jasna. A zawsze była na jego kiwnięcie palcem. On po tygodniu ciszy telefonował, że chce się spotkać, ona w podskokach leciała na spotkanie. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że NIC z tego nie będzie, a ona twardo i ślepo tkwiła w swoim przekonaniu, że może jednak.
Teraz dla odmiany Blondyna cierpi z powodu Zaślepionego. Facet kilka dni temu jasno i rzeczowo ją poinformował, że nic z tej ich relacji nie będzie (dobra- na mój gust, to oni jednak pasują do siebie- jedno pokręcone, drugie z problemami psychicznymi 😛 ). Nie przeszkodziło mu to jednak w tym, aby nadal łazić naokoło niej, pomagać w wyborze mieszkania i oferować swoją pomoc w remoncie. Co na to Blondyna?- Słodko przyklasnęła. I tak chodzą wspólnie do inżyniera budowy i wspólnie omawiają rozkład kabli elektrycznych oraz przyłączy sanitarnych w JEJ przyszłym mieszkaniu. Ja bym była to jeszcze w stanie zrozumieć, gdyby oboje ustalili, że łączy ich przyjaźń (bzdura) i tkwiąc w tej przyjaźni oboje spoczną w grobach koło siebie 😛 ale NIE! Blondyna CIERPI! Cierpi, bo jest skołowana i nie wie po co on ciągle jest w jej życiu. Może jednak się nie zdecydował i jednak ją pokocha?
Z pewnością.
Wiecie co? Może ja ją nawet trochę rozumiem, bo sama byłam taka naiwna i głupiutka. Byłam na każde skinienie faceta. Robiłam, co chciał i jak chciał. Jego jeden telefon a ja gotowa w podskokach. On wyjeżdża na wakacje sam? Nie ma problemu- przecież to facet, więc na pewno potrzebuje czasu dla siebie. Nie odzywa się tydzień? Na pewno nie ma czasu, przecież jest taki zapracowany. W ciągu roku nie usłyszałam, że mnie kocha? Muszę mu dać czas, na pewno w końcu mnie pokocha. A potem tygodnie wylanych łez, bo on jednak NIE KOCHA.
Aż nie mogę czytać, jak bardzo głupiutka byłam 😛
I nie ma się, co dziwić, że kobiety tak często cierpią przez facetów. Cierpią, bo najzwyczajniej w świecie sobie na to pozwalają. Te wszystkie w/w znajomości powinny zostać ukrócone tak szybko, jak tylko się da. Ja z przeszłości i Blondyna teraz powinna powiedzieć „Starczy. Już nie będziesz mną kołował. Nie dzwoń, nie pisz. Dla ciebie NIE ISTNIEJĘ”. Jednak takie słowa nie padły. Przez to dajemy sobą kołować, poniewierać.
Tylko i wyłącznie na własne życzenie.
Widziałam się z Moją N.
-Wiesz co, Chomikowa? Ja też taka głupia kiedyś byłam. Zresztą sama wiesz. I ja w sumie myślałam, że z takich rzeczy się wyrasta, że życiowe doświadczenie pokazuje, że nie ma co czekać miesiącami, latami aż facet nas pokocha. Jednak widzę, że takich naiwnych kobietek  jest cała masa. Marnują lata na coś, co nie nadejdzie. Dają się krzywdzić i cierpią, ale jak sama powiedziałaś- tylko na własne życzenie.

——————————————————
Zapraszam na fb! Tam jest weselej 😉

kobieto! bez sukcesu jesteś nikim

żródło: pixabay.com
żródło: pixabay.com

Otwieram którąś z kolei gazetę. Jakiś magazyn lifestylowy z masą pięknych zdjęć, portretów ludzi sukcesu, porad, felietonów i artykułów. Przede wszystkim motywujących. Do czego? Do rozpoczęcia ścieżki sukcesu rzecz jasna. „Mierz wysoko”, „Góry przenoś po kawałku”, „Otwórz drogę do sukcesu”, „Pokonaj strach przed niepowodzeniem” i inne pierdu, pierdu. Zamknęłam gazetę zużywając przy tym większej energii, niż było trzeba i rzuciłam nią w kąt sypialni.
Szlag by to! Nie dość, że mam być wysportowana i szczupła, z nieskazitelną cerą, modnym makijażem (koniecznie muszę oczywiście opanować sztukę konturowania), czerwoną szpilką na nodze, prowadzić zdrowy styl życia, to jeszcze mam odnieść zawodowy SUKCES. Gdybym do tego wszystkiego miała męża i dziecko, to byłabym kobietą IDEALNĄ- taką z którą przeprowadza się wywiady, robi profesjonalną sesję fotograficzną i wrzuca na okładkę. Jako wzór dla innych kobiet, które jeszcze tego wszystkiego nie osiągnęły.
Chomikowa będąca oazą spokoju się wkurzyła. Bo że niby nie ma rzeczy niemożliwych? Można WSZYSTKO? BZDURA! Nie wiem, co się musi dziać w głowach tych wszystkich matek, które próbują osiągnąć wszystko to, o czym od wielu sezonów trąbią magazyny i telewizja. Nie masz co zrobić z dzieckiem i to jest twoja wymówka przed pójściem na siłownię lub aerobik? Ależ możesz wziąć dziecko ze sobą! I spróbuj ćwiczyć z tymi drącymi się dzieciakami! Nie masz czasu na kosmetyczkę? Drogerie oferują domowe SPA- razem z dzieckiem możesz się mazać w tych kremikach i razem z nim nakładać sobie maseczki na twoją twarz. W międzyczasie zmienisz mu pieluchę. Można?- Można! Krzyczą magazyny.
A co, jeśli najzwyczajniej w świecie mi się NIE CHCE?! Szefowa doprowadziła mnie do szału, mąż wrócił z pracy bez humoru a dzieciakowi trzeci tydzień leci z nosa zielona maź. Może mi się NIE CHCIEĆ?! Nie mam do tego do cholery prawa???? Prasa i telewizja mówią, że NIE MAM. Do tego teraz doszedł obowiązkowy sukces zawodowy. I to nawet nie chodzi o to, żeby awansować. Trzeba otworzyć własną firmę i ciężką pracą doprowadzić do jej wielkiego rozwoju i wielkich pieniędzy.
Brawo.
Szkoda tylko, że żaden magazyn nie powie skąd wziąć na ten sukces PIENIĄDZE. A! Przepraszam- można dostać dofinansowanie ze środków UE. Pewnie, że można, ale tylko na innowacyjne podejście do sprawy. Cóż… Przedszkola, ani warsztatu samochodowego w takim razie nie otworzę. Chyba że będę samochody naprawiać nago a na zapleczu kierowcom wykonywać erotyczny masaż. To by dopiero była INNOWACJA. Już widzę te kolejki 😛 To może muszę na ten własny biznes zarobić? Tylko kto opłaci bieżące rachunki…? I kto mi ten cholerny dom wyremontuje? Bo jeszcze 10 lat i albo podczas wytężonych ćwiczeń fizycznych (przecież muszę mieć piękną figurę)  wyląduję razem z moją podłogą u Rodzicielki, albo dach spadnie na mój łeb. Nijak to moje życie nie idzie w parze z sukcesem zawodowym 🙁
Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest znalezienie sobie bogatego, naiwnego chłopa, który spełni moją zachciankę o sukcesie zawodowym. Albo chociaż wyremontuje mi dom 😛
Czarno to widzę. Obawiam się, że pozostanę odpadem społecznym. Nie dość, że bez pięknej figury, beż męża i dziecka, to jeszcze jako szary pracownik własnego szefa. Całe szczęście, że chociaż mój obecny szef jest cholernie przystojny 😛

urządziliśmy cyrk

facepalm-gifs

Przez ostatni miesiąc żyłam w nerwach. Lekko podłamana decyzją lekarzy o niezbędnej ingerencji chirurgicznej dogadzałam kobiecie, jak mogłam. Mając w pamięci poprzedni najzwyklejszy zabieg rozbijania kamieni nerkowych, który zakończył się dla Rodzicielki wizytą jedną nogą w drugim (tym podobno lepszym) świecie, przed ostatnią operacją obie ostro panikowałyśmy. Innego rozsądnego wyjścia nie było. Poszła pod nóż…
Po nieprzespanej nocy, z bólem głowy, masą zakupów wszelakich i duszą na ramieniu pognałam Pędzidłem do szpitala. Oczywiście plan zabiegów się pozmieniał, więc Rodzicielka już przebudzona leżała u siebie na sali. Obraz nędzy i rozpaczy. Ale ten obraz na szczęście przytomnie do mnie mówił i domagał się wody. Zorganizowałam słomkę i Rodzicielkę napoiłam. Po główce pogłaskałam, piżamkę zmieniłam, o zmianę opatrunku poprosiłam („Ja chyba dzisiaj oszaleję! Wszyscy coś tylko chcą ode mnie i teraz mam jeszcze mamusi opatrunek zmienić a dopiero co z sali operacyjnej wróciła!”- usłyszałam od pielęgniarki), ugryzłam się w język i z uczuciem ulgi pognałam do pracy i na kurs językowy.
Pod wieczór z wywieszonym jęzorem znów przybyłam na oddział. Po drodze zrobiłam szybkie zakupy, co by Rodzicielce dostarczyć WSZYSTKO, czego może potrzebować. Żeby tylko szybko odzyskała siły i wróciła do domku i do kotka- Trytka. Dopadam do jej sali i moim oczom ukazuje się… puste łóżko. Ani matki, ani Przyszywanego Ojca, który miał przy niej pełnić wartę. Dopadam do łazienki. Pusta. Korytarz pusty. Dzwonię do Przyszywanego Ojca.
-Mogę wiedzieć, GDZIE WY JESTEŚCIE?- pytam zdenerwowana.
-No jak to gdzie? Przecież twoja matka musiała zapalić papierosa. Zaraz będziemy.
Szlag mnie trafił najjaśniejszy. To ja biegam, zamartwiam się, łzy ukradkiem wycieram a ta kilka godzin po narkozie WYMIOTŁA 7 pięter niżej ZAPALIĆ. Oczywiście. Przecież ona jest w stanie wyjść z grobu, żeby tylko ZAPALIĆ. To, że wylądowała na oddziale chirurgicznym, NIC jej nie dało do myślenia, że czas najwyższy z tym nałogiem skończyć. Papieros rządzi jej życiem. Siadam wściekła na korytarzu. Nagle słyszę jakieś poruszenie wśród pielęgniarek. Krzyczą, biegają i… kogoś szukają.
-To pani! Pani jest córką pacjentki, której szukamy!- dopadają do mnie 4 pielęgniarki- Gdzie jest pani matka?!
-Mama… poszła na spacer z ojcem- kłamię. Przecież nie powiem, że poszła zapalić, bo mnie rozniosą.
-Pani jest normalna?! Jak to poszła na spacer?! I pani pozwoliła własnej matce wyjść z oddziału po NARKOZIE? Pani chyba nie jest normalna! Co pani sobie wyobraża- że gdzie jesteście? Na wakacjach? To jest szpital! A my bierzemy odpowiedzialność za zdrowie pacjentów!-krzyczą do mnie na zmianę. Krzyczą i się nawzajem nakręcają.
Zebrałam opieprz, jak NIGDY w życiu i to opieprz za własną matkę. Mam ochotę zniknąć.
Dzwonię znów do Przyszywanego Ojca.
-Gdzie wy jesteście?! Właśnie zebrałam taki opieprz, że was nie ma, że już mi się wszystkiego odechciało!
-O! Wielkie rzeczy! I ty nie wydzwaniaj do mnie z nerwami, bo nie będziemy w ogóle rozmawiać!- krzyczy na mnie dla odmiany Przyszywany Ojciec. Człowiek, który z byle powodu potrafi rozpętać awanturę.
W oczekiwaniu na Rodzicielkę przez cały czas słuchałam krzyków pielęgniarek, które tylko nakręcały się faktem, że nie ma jednej pacjentki. „Trzeba takich ludzi natychmiast wypisywać ze szpitala! Ja już idę do lekarza, żeby z tym porządek zrobił! I córeczka pozwoliła, żeby mamusia sobie poszła na spacer i to po narkozie!”.
Jeszcze 2 zdania i dostanę szału. Na szczęście na korytarzu pojawia się Rodzicielka  i Przyszywany Ojciec.
A ciebie już kompletnie pogięło?! Nie możesz przeżyć jednego dnia bez papierosa?! Ja tu z actimelkami, termosikami, przerażona od kilku tygodni a ty masz wszystko w swoich 4 literach! GRATULUJĘ. Teraz idźcie wysłuchiwać od pielęgniarek kolejnych awantur, bo ja mam dość- oznajmiam wściekła i czerwona ze złości. Czuję, że głowa zaraz mi pęknie i kolejną noc będę miała „z głowy”.

W sali chorych oczywiście do Rodzicielki dopadają 2 pielęgniarki i lekarz. Przyszywany Ojciec traci cierpliwość i zaczyna dogadywać w typowy dla niego sposób i podnosi na kogo głos? Na mnie oczywiście. Do awantury dołączają się pacjentki, które po operacjach domagają się ciszy i spokoju.
CYRK.
A mamusia co? Z głupkowatym uśmiechem położyła się do łóżka, nie wydobywając z siebie ani jednego słowa w trakcie awantury. Wychodzę na korytarz, bo boję się, że ją pobiję.
-Pani Chomikowa- zaczepia mnie lekarz-czy pani zdaje sobie sprawę z tego, że mamie nie wolno palić? Ani teraz, ani najlepiej w ogóle?
Zaraz się chyba popłaczę.
-Panie doktorze- odpowiadam ze łzami w oczach- państwo są tutaj z moją matką drugą dobę, ja z jej nałogiem walczę odkąd skończyłam 8 lat. Właśnie z takim skutkiem.

Ze szpitala wychodzę wściekła i załamana. Cyrk, po prostu cyrk. Moja własna rodzina urządziła cyrk.
Z nieba padał marznący deszcz. Maszerując do Pędzidła, tracę kontrolę nad własnymi nogami. Upadam. Na kolana. To znak. Znak, żebym się zaczęła modlić i to nie o zdrowie. O rozum dla własnej matki.

kobiety muszą znać prawdę

beyonce laughing gif
źródło: giphy.com

Każda kobieta chce być kochana. Miłością wielką, namiętną, do końca życia. I SZCZERĄ.
BANAŁ.
Chcemy wierzyć w te ogromne męskie miłości, w te bajki, które nam opowiadają mężczyźni już na drugiej randce, po to tylko, żeby nas zaciągnąć do łóżka. Tak bardzo przywykłyśmy do tych bajek, że kiedy któryś z nich chce być  z nami szczery i nie snuje opowieści o wielkiej miłości, która rozjaśniła im życiową drogę, niczym księżyc w pełni oświetlający zagubionym drogę w ciemnym lesie codzienności 😛 to nie potrafimy się w tym odnaleźć.
Zadzwonił do mnie zza wielkiej wody Prawie Idealny. Babiarz okrutny. Mistrz w swoim fachu. Krążą legendy, że kiedyś była taka, która mu nie uległa.
Miała na imię Chomikowa 😀
Mimo wszystko UWIELBIAM GO. Uwielbiam słuchać jego opowieści o nowych podbojach miłosnych, bawią mnie jego zdjęcia, które mi wysyła z kolejną „tą jedyną” (co oni mają z tym wysyłaniem mi zdjęć z laskami???) i o nowych tekstach, którymi podrywa kolejne ofiary na jedną noc. Ale w tych wszystkich jego podrywach nigdy nie usłyszałam, żeby którejkolwiek powiedział, że ją kocha lub coś z tych rzeczy. I chyba żadna go do tej pory się go o to nie pytała, albo może nie była tak zdziwiona odpowiedzią. Aż do wczoraj….
-Chomik! No słuchaj! Leżę sobie wczoraj po całkiem niezłym seksie z jedną panną i ona raptem się mnie pyta, czy ja jestem w niej zakochany.
Wybucham śmiechem 😀 Matko, jakie to typowe 😀
-Baby to mają wyczucie chwili, prawda?- pytam, kiedy już mogę złapać oddech- A ty oczywiście wyjmujesz z majtek pierścionek zaręczynowy i opowiadasz o miłości aż po grób?- ironizuję.
-Taaa. Trochę mnie znasz- odpowiada bardzo ubawiony- ale ty, Chomikowa słuchaj, bo dalszy ciąg jest lepszy. Mówię, że oczywiście nie jestem zakochany a ta cała w szoku! Mówi, że to NIEMOŻLIWE, żebym jej nie kochał! Czujesz?!
-Uuu, kochany! To wyrwałeś chyba niezłą pannę, którą każdy adorował słowami „kocham cię”. Albo jest taka boska, że faktycznie się w niej zakochiwali.
-Chomikowa, czy ja kiedyś spotykałem się z jakąś panną wybrakowaną? Zresztą słuchaj dalej! Ona się mnie pyta, czy ja w ogóle kiedykolwiek kochałem jakąś kobietę. No to ja znów mówię, że „nieeeeee”. Przecież nie będę jej wciskał kitów. A ta ma oczy już szerokie jak nasze pięciozłotówki, po czym mi mówi, że ja w takim razie jestem gejem. GEJEM! CZUJESZ?! JA!!!
Ja się znów pokładam ze śmiechu. Jego życie towarzyskie nadaje się na książkę, o czym zresztą go poinformowałam 😀
-Chomikowa, to nie wszystko- kontynuuje wesoły Prawie Idealny- ona mi normalnie wmawiała, że ja MUSZĘ być gejem, skoro jej nie kocham, aż się zacząłem denerwować!
-Ty?! Przecież ty jesteś oazą spokoju!
-Właśnie! Ale jak się nie denerwować, kiedy ona tak się nakręciła, że to wszystko zaczęło się robić NIESMACZNE? Ja gejem!
-I co zrobiłeś?
-Kurde… opuściłem jej domostwo, bo kompletnie się zniesmaczyłem. Odechciało mi się kobiet na jakieś 2 tygodnie.
-Chłopaku, ty za długo w tych Stanach siedzisz. Kiedy lecisz dalej?
-Właśnie! To był gwóźdź do trumny. Decyzja podjęta. Za tydzień lecę albo do Meksyku, albo na Kubę. Będę pił, to co się pije i będę palił, to co się tam pali.
-I będziesz uprawiał seks z pięknymi kobietami.
-Będę!
-I będziesz mi wysyłał kolejne zdjęcia z twojego pięknego życia.
-Będę!
-Spadaj.

Tak sobie myślę o tych wszystkich biednych, wykorzystanych (na własne życzenie) dziewczynkach, które dziwią się i płaczą, kiedy okazuje się, że facet, z którymi spędziły jedną lub dwie noce jedyne plany jakie ma na przyszłość, to te jak „wyrwać” kolejną pannę. Czy one naprawdę nie potrafią wyczuć, że ten konkretny podryw jest podrywem tylko na raz…? Czy może są tak naiwne i liczą, że „akurat może mnie się uda”? Kiedy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że jednak nic z tego nie będzie, trzeba się upewnić pytaniem „czy mnie kochasz?” Najlepiej zaraz po seksie 😀

wesołe jest życie singielki

źródło: Twój Styl
źródło: Twój Styl

-Chomik! Ale ty masz dobrze! Ja ci naprawdę zazdroszczę! Podejmujesz decyzję i DZIAŁASZ! Nikt nie jest na tobie uwieszony, nic cię nie blokuje! TY,CHOMIK MOŻESZ WSZYSTKO!
-Nie, no pewnie, że mogę… jeśli tylko do „wszystkiego” mam warunki- odpowiedziałam znajomej, gdy ta wykrzyczała mi do słuchawki telefonu same zalety mojego stanu „cywilnego”.
Z tych zalet bycia singlem/singielką korzystałam przez pierwsze 2 miesiące od rozstania prawie do utraty tchu: jedno wyjście z koleżankami; drugie wyjście z innymi koleżankami; zakupy sukienek, spódniczek, butów, torebek, toreb, apaszek, sweterków, bluzeczek, koszulek, pończoch, bielizny, kolczyków, bransoletek (i innych takich 😉 ) bez ciągłego, pełnego bólu, wyrzutu i jakże zbędnego „Znowu?” Mogłam flirtować z kim chciałam, uprawiać seks z kim chciałam i żyć jak chciałam. Ha!
Tylko, że dość szybko okazało się, że to „wszystko, co teraz mogę” wymaga
a) osoby towarzyszącej
b) dodatkowych kosztów
Nagle okazało się, że „sparowani” znajomi, z którymi przyjaźniłam się jeszcze za czasów bycia związku, dla mnie samotnej znajomymi nie chcą być. Już nie pasowałam do tego idealnego, parzystego obrazka.
Koleżanki, z którymi się przyjaźniłam a które miały jakiegoś partnera nie miały czasu, żeby poświęcić mi chwilę przynajmniej raz w tygodniu na normalne (ku tworzeniu więzi społecznych! ) spotkania. Musiałam się nauczyć chodzić sama na basen, siłownię, zakupy, spacery, nawet na kawę. Jeszcze tylko nie ogarnęłam samodzielnych wyjść do kina czy teatru. I chyba to już mnie przerasta.
Podróżowanie? Dobra-żeby zmniejszyć koszty transportu, jestem w stanie zostawić moje Pędzidło (choć z WIELKIM bólem serca) i podróżować autobusem, czy pociągiem, ale na co mi to, kiedy nocleg dla jednej osoby to cena taka sama, jak dla dwóch osób (albo tylko o jakieś 25% mniejsza). I naprawdę nie chcę słyszeć o możliwościach nocowania w hostelach z całkiem mi obcymi innymi ludźmi! Nie będę wieczorami świecić tyłkiem przed ludźmi, których imię poznałam kilka minut wcześniej a i tak już go nie pamiętam.
Ciągle słyszę o jakiś udogodnieniach i obniżkach cen dla: rodzin, matek z dziećmi, młodych małżeństw. A czemu do cholery nie ma obniżek dla singli? Czemu przed wejściem do restauracji nie ma informacji „single mile widziani”? Jak to się stało, że stoliki w knajpach, czy restauracjach dla jednej osoby to rzadkość? Dlaczego nigdy nie widziałam kredytów z „promocją specjalnie dla singli”? Czemu w transporcie publicznym są tańsze bilety grupowe lub rodzinne a nigdy nie ma tańszych biletów dla osób podróżujących samotnie? No CZEMU DO CHOLERY?
Świat nie jest stworzony dla wyrzutków społeczeństwa, jakimi są osoby samotne. Udajemy, że ich nie ma.
Tak samo, jak z chorobą weneryczną.

rola kobiety a sposób na podryw

źródło:pixabay.com
źródło:pixabay.com

Rodzicielka zaczyna się coraz bardziej niepokoić. Jak jeszcze 2 lata temu słyszałam, że mam duuużo czasu na to, żeby się kimś związać, i żebym się takimi bzdurami nie zamartwiała , „bo na pewno ktoś się nawinie” i w ogóle „jest masa ważniejszych spraw w życiu”, tak od kilku miesięcy dostrzegam w oku matki własnej obawę.
Nie lubię, kiedy Rodzicielka ma obawy, bo granica między obawą a zatruciem mi życia jest ledwo dostrzegalna. Będzie mnie zamęczać, dawać złote rady, póki nie zmięknie mi serce i nie ulegnę…
Od ostatniego pojękiwania, że mogłabym sobie kogoś znaleźć, czekałam tylko na jakiś mały wybuszek niezadowolenia, że NIC z tym NIE ROBIĘ. No i się doczekałam. Kilka dni temu ni stąd ni zowąd pada długo wykluwająca się myśl:
-Dziecko! A ty nie możesz iść gdzieś do jakiejś galerii i rzucić pod nogi jakiegoś faceta książki?- Że niby tak przypadkiem i coś?
Wolę jednak nie reagować. Udam, że nie słyszałam, bo zaraz będę musiała jej tłumaczyć, że życie to NIE KOMEDIA ROMANTYCZNA, a nie mam na to ani siły, ani ochoty.
-Nie udawaj, że mnie nie słyszysz! Matka do ciebie mówi! Idź gdzieś i rzuć jakieś książki pod nogi jakiegoś faceta! Tak się robi!
-Ciebie już kompletnie pogięło?! KTO tak robi? Chyba te siksy, co zrobieniem loda chcą zarobić na nową sukienkę! OGARNIJ SIĘ.
-O, widzisz! Taką ładną sukienkę ostatnio widziałam dla ciebie… – nie daję matce swojej własnej dokończyć zdania, które bezmyślnie zaraz wypłynie z jej ust i paraliżuję ją wzrokiem.- No dobra, wcale nie była taka ładna… Ale co ci szkodzi spróbować? A może kogoś poznasz?
-MATKA! Jak ty to sobie wyobrażasz, że tak niby przechodzę i rzucam niby przypadkiem mu jakieś gazety pod nogi?
-Nie gazety, tylko KSIĄŻKI! Żeby wiedział, żeś OCZYTANA i chodzisz do księgarni!
-Kiedy ja ostatnio już NIE CHODZĘ, bo mnie dołują ceny książek i się tylko tam wkurzam.
-Dziecko, nie wymyślaj.
-Nie, ciebie już kompletnie pogięło- odpowiadam tonem kompletnie załamanym i zrezygnowanym.- Nie uważasz, że to troszkę trąca DESPERACJĄ?!
-Może troszkę, ale nie jesteś zdesperowana?
-Wiesz co? SPADAJ.
Zamykam dyskusję, trzaskam tyłkiem i udaję się do siebie.
Dni mijały a my do tematu na szczęście nie wracałyśmy. Wczoraj wybrałam się na basen. Zrelaksowana, zadowolona z życia i z faktu, że kilkanaście kalorii z mojego tyłka poszło precz, płacąc w recepcji za parking tak mi się poplątały paluszki, że portfel wypadł mi z rąk a z niego wszystkie monety…
W recepcji stało 3 panów. Jak myślicie? Ktokolwiek pomógł mi te pieniądze zbierać?
Dobra odpowiedź.
O sytuacji oczywiście z niesamowitą satysfakcją opowiadam Rodzicielce. Z posępną miną wysłuchała opowieści, na co do kuchni wbiegł Przyszywany Ojciec, który z radością małego dzieciaka podsumował podsłuchaną rozmowę:
-Pewnie, że nikt nie pomógł! Ty, Chomik głupia jesteś! To baby są od sprzątania a nie chłopy!
Dobrze mieć pod jednym dachem chociaż jednego chłopa. Poszerza perspektywę 😛

kobieta trudna do kochania

http://www.reactiongifs.com/wp-content/uploads/2012/10/snow-white-do-not-want.gif
źródło: reactiongifs.com

Związek Wiecznie Niezadowolonej i jej faceta dostarcza mi całą masę emocji. Jeszcze nie znałam osobiście faceta a już znałam całą burzliwą historię ich związku, ich wspólne fantazje seksualne oraz poznałam imiona większości facetów, z którymi ów ukochany został zdradzony…
Nadszedł długo wyczekiwany dzień, kiedy w końcu poznałam Rogacza. Okazał się miłym, uśmiechniętym i utalentowanym artystycznie człowiekiem. Szczerze go polubiłam. Co więcej! Nawet trochę współczułam, bo jeśli facet pozwala sobie na to, żeby dziewczyna systematycznie go zdradzała a wcale sobie z tym nie radzi (środki nasenne w szufladzie), zasługuje już tylko na współczucie…
Z biegiem czasu Wiecznie Niezadowolona informowała mnie o swoich związkowych kłopotach. A to o tym, jak przeczytał jej wiadomości na fb, w których znajoma umawia się na spotkanie z dawno niewidzianym kolegą; a to o próbach rozstania, które doprowadzało chłopaka do rozpaczy; a to o decyzji Wiecznie Niezadowolonej wyjazdu do UK w celach zarobkowych, która skutkowała cichymi dniami i rozpaczą Rogacza. Chłopak po tych wszystkich opowieściach jawił się jako naprawdę sympatyczny i miły, ale niestety z zaburzonym poczuciem własnej wartości lub innym emocjonalnym problemem…
Ostatnio dostałam wiadomość od Wiecznie Niezadowolonej.
-Chomik, ja mam kur*** mać dość tego wszystkiego. Czuję, że mam depresję.
Znajoma ma skłonności do przesady jeszcze większe, niż ja tutaj, więc tę jej depresję dzielę przez 10 😛 Ona po prostu szuka zrozumienia…
-No co się znowu dzieje? Rogacz znów ma jazdy?
-Ej, no Chomik! On musi zrozumieć, że ja normalnej pracy w tej mojej dziurze nie znajdę a jak mam być kelnerką, to wolę być kelnerką w UK. Posiedzę tam pół roku i wrócę. Niech nie sieje paniki i nie rozpacza.
-Ale wiesz, czemu on rozpacza- bo sobie tam znów kogoś znajdziesz.
-O matko! Sam dzisiaj poszedł na spotkanie z jakąś tam koleżanką. Niech idzie!
-O! Czyli mówisz, że jest szansa, że będziesz mogła wylecieć bez żadnego bagażu?- troszkę żartuję, żeby rozładować chorą atmosferę, która już nie po raz pierwszy mnie męczy.
-Właśnie! Ja już mam dość tego uwiązania! Ja ci, Chomik cholera jasna zazdroszczę! Robisz, co chcesz i na nikogo nie musisz się oglądać.
-Jakieś plusy może i są… Ale to ty mi powiedz po jaką cholerę ty z nim jesteś?
-Mówiłam ci, że facet dobrze zarabia. Z głodu nigdy razem nie umrzemy. No i po miesiącu rozstania ja zaczynam za nim tęsknić. Już to przerabialiśmy nie jeden raz,
No masz ci.
-Dobra, Chomik. Czas się zwijać z domu. Idę na basen. Nie chcę go dzisiaj widzieć po tym jego spotkaniu z tą lafiryndą.
Nie chce mi się dziewczynie znów tłumaczyć, że ich związek jest toksyczny a sama ma do niego pretensję o coś, co mu funduje od lat. To jest CHORE, ale ja nie jestem od tego, żeby jej to wszystko znów naświetlać.

Mijały godziny. Przed północą dostaję wiadomość:
-CHOMIK! Cholera jasna! Error! Error! Error! Rogacz przeczytał naszą ostatnią wiadomość na fb! ERROR do kur*** nędzy! Wybiegł z flaszką z domu! On się teraz powiesi. Na bank.
Zbladłam. Na nic mój makijaż i pięknie podkreślone oko. W ciągu minuty wyglądałam jak WIDMO. Mimo świadomości, że dziewczyna kocha przesadzać, ja pamiętałam, że chłopak ma skłonności do depresji i rozpaczy, a ten zestaw w obecnej sytuacji nie wróży NIC dobrego. W panice wybieram numer Wiecznie Niezadowolonej.

Co ty opowiadasz?! Jak to przeczytał naszą wiadomość?!
-No normalnie przeczytał. Jak zwykle- oznajmia najzwyczajniej w świecie, tak jak o przygotowaniu herbaty do śniadania…
-To ty jesteś z tym gościem 10 lat, wiesz, że ci grzebie w fb i NIE KASUJESZ wiadomości?!- krzyczę zrozpaczona- I co teraz? Myślisz, że ja będę teraz miała faceta na sumieniu?!
-Wybacz, Chomik… zapomniałam tym razem skasować.
-ZAPOMNIAŁAŚ?! Dziewczyno! Ty kiedyś zginiesz! I co ty robisz w domu?! Idź go szukać!
-Nigdzie nie idę. Jak jest głupi, niech się wiesza- oznajmia ze stoickim spokojem.
-Nie rób sobie jaj! Ja mam do was prawie 300km! Z moim Pędzidłem będę u was najwcześniej za 3h! Musisz iść go szukać! I ja mam dość waszego związku! Wykończycie mnie!
-Spoko, Chomik. W końcu przyjdzie. On nawet nie ma gdzie iść.
-Ale może się zapić i zasnąć gdzieś nad jeziorem! Zima jest i zamarznie! Ty myślisz, że co? – Że pierwsze wiadomości, które jutro przeczytam na Onecie będą dotyczyć zwłok twojego faceta?! Idź go szukać!
-Nigdzie nie idę.
Jestem załamana…
-Będziemy go mieć na sumieniu! I dlaczego ty z nim jesteś do cholery?! Ja bym nie wytrzymała z kimś, kto mi ciągle grzebie na fb!
Powiedziała 30-letnia singielka! 😛
-Ja też nie wytrzymuję. Dlatego pieprzę to, czy się powiesi, czy nie.
-Matko kochana… Ale to chociaż daj mi znać, jak wróci do domu, dobrze? Nie chcę mieć nikogo na sumieniu…
-Eee, na sumieniu… Ale mogę ci zagwarantować, że jedną z jego ulubionych koleżanek na pewno już nie jesteś, cieszysz się?-pyta się z charakterystyczną ironią- Oczywiście, jak tylko się pojawi, to ci napiszę co i jak.

Wrócił w nocy. Kompletnie nietrzeźwy. Coś podobno mamrał, że nienawidzi kobiet.
Trudno. Widocznie nie jesteśmy stworzone do kochania 😛 Ja już się z tym pogodziłam 😛

w gości, to ja się nie nadaję…

12698773_1092643100781011_1202741473_oKiedy byłam dzieckiem, czy nastolatką, nienawidziłam sprzątać. Łóżko wyglądające, jakby szalało po nim stado dzikich zwierząt, czy szafa, z której w kształcie wodospadu wylewają się ubrania, były w moim pokoju krajobrazem dość powszechnym 😛
To były koszmarne lata dla mojej Rodzicielki, która jeśli chodzi o porządki jest niestety koszmarną pedantką.  Prosiła, groziła, błagała, ciuchy na podłogę wyrzucała… Żadne argumenty mniej lub bardziej przyzwoite do mnie nie przemawiały. Po najdalej 4 dniach od generalnych porządków, po moim pokoju wesoło hasał świeżuteńki burdel.
Chomikowa dorastała, poglądy się w niej ugruntowały a i podejście do porządku i ładu zaczęło przybierać nowy, lepszy wymiar. Porządkowanie życia osobistego szło w parze z porządkiem we własnym mieszkaniu. Im bardziej byłam wściekła na któregoś z moich facetów, im bardziej zdołowana ich infantylnym zachowaniem, tym częściej sięgałam po odkurzacz, mop i spray przeciwko kurzowi. Nic tak mnie nie relaksowało, jak sprzątanie. A że rozstań było u mnie sporo, złamań serca również, porządek w mieszkaniu  utrzymywał się na poziomie stałym, aż pielęgnowanie czystości weszło mi w krew.
Rodzicielka jednak miała ciągle spore wątpliwości…
Za każdym razem, kiedy kobieta wchodziła na moje ukochane pięterko, zawsze znajdowała coś, co da się doczyścić, uprzątnąć, dopolerować, zamieść, dopieścić.
Rzucić granat.
Dobra, pedantką nie jestem. Nie musi wszystko się świecić jak tyłek pawiana. Nic się nie lepi, nic nie przywiera do podłoża, nic nie śmierdzi, więc Rodzicielki nie rozumiem. Kobieta doprowadziła już do tego, że jak tylko jestem zaproszona do czyjegoś domu, to od razu robię test białej rękawiczki 😛 W żadnym domu nie jest tak sterylnie, jakby tego oczekiwała moja Rodzicielka. Zawsze w łazience znajdzie się kamień, na półkach będzie mniej lub więcej kurzu a w kuchni będą czekać naczynia do zmywania. Kiedy byłam w Budapeszcie, pierwsze na co zwróciłam uwagę po wejściu do łazienki, to kurz na półkach i kamień w brodziku prysznicowym. Cholera jasna!- ocknęłam się. To CHORE! Nie można szukać u ludzi brudu! Nie można skupiać się na tak trywialnych sprawach! Zamiast się cieszyć, że mam dach nad głową, żarcie podstawione pod nos, to ja szukam BRUDU.
Dziękuję, mamusiu za to skrzywienie na psychice 😛
Kilka dni temu, Rodzicielka wczołgała się do mnie na piętro. Ja już zesztywniałam. Wiedziałam, że zaraz znajdzie jakąś pajęczynę czy kłębek kurzu i nasłucham się jaki mam nieporządek.
-Chomiczku, pozwól do mnie na chwilę! Tylko się nie denerwuj!-woła Rodzicielka. A ja już jestem nabuzowana.
Idę i patrzę a moja własna, rodzona Rodzicielka stoi w mojej łazience. Przyszła znaleźć kurz. To jest jak narkotyk. Bez tego nie da się żyć.
-A ty co robisz w mojej łazience? Twoja jest większa, więc sobie tam idź a nie mi tu wynajdujesz brud-atakuję, bo już widzę, że będzie reprymenda.
-Chomiczku, no zobacz… wszędzie tak czysto a tu w kąciku pod kaloryferem tyle kurzu.
Gorąco mi się robi.
-Czy ja naprawdę nie mam czysto?! Czy ja gdzieś mam bałagan?! NIGDZIE nie mają tak czysto, jak JA! A ty przychodzisz i się czepiasz! Gdzie ty masz kurz? No gdzie?!- schylam się i szukam tego cholernego kurzu. NIE WIDZĘ.
-Ale co ty się tak od razu denerwujesz? Nie krzycz na matkę. Tak czyściutko masz po tym remoncie w łazience, to aż wstyd, żeby pod kaloryferem był kurz.
Kładę się na podłodze, bo inaczej tej cholernej WARSTWY kurzu NIE ZOBACZĘ. No jest. Zaraz przy ścianie. Taka ilość, że widać ją tylko na leżąco. Jak ona to zobaczyła ze swojej pozycji??? Może też się specjalnie położyła na kafelkach? NIE SPRZĄTNĘ TEGO. JEST BUNT.
Idź mi stąd! Jak masz do mnie przychodzić tylko po to, żeby szukać brudu, to w ogóle nie przychodź.
-Nie krzycz na matkę!
-Ja już jestem przez ciebie spaczona! Chodzę po domach i szukam brudu! To nie jest normalne! Ty nie jesteś normalna! To się LECZY!
-Jak ja bym miała chodzić ze wszystkim do lekarza, to…
-Tak, to by cię zamknęli w psychiatryku.
Ciekawe, czy tam mają czysto. Jakbym poszła do niej w odwiedziny, to na bank bym to obczaiła 😛