i po Rzymie…

źródło:własne

Wróciłam.
W sumie chyba można powiedzieć, że małym cudem, ale jestem 🙂 Nałykałam się Rzymu, całego tego klimatu i spalin miejskich.
Rzym znam z opowieści i z różnych artykułów podróżniczych. Jakoś specjalnie mnie tam nie ciągnęło, bo przerażają mnie tłumy. Stanie w długich kolejkach, przepychanie się z ludźmi, czytanie z mapy (błogosławione mapy google!), ogarnianie metro oraz innego transportu, stresowanie się wszystkim powyższym ewidentnie mnie demotywowało. Zwiedzenie Rzymu było jednak marzeniem Rodzicielki… Czytaj dalej „i po Rzymie…”

polski turysta na wakacjach. Z babcią w tle :P

IMG_7307Ostatnimi tygodniami bardzo wkręciłam się w turystykę. Czytałam, chodziłam na kursy i castingi ( do tej pory wierzyć mi się nie chce, że w Warszawie tak się też nazywa rozmowę kwalifikacyjną 😛 ), poznałam kilka świetnych osób i miałam możliwość wymienienia się spostrzeżeniami oraz doświadczeniami związanymi z podróżowaniem i obserwacją turystów.
Na podstawie tych doświadczeń zebranych z różnych źródeł, z przykrością muszę stwierdzić, że Polak-turysta to generalnie frustrat i idiota. Oczywiście bardzo w tej chwili generalizuję, ale nie da się ukryć, że kiedy rozpoczynamy „urlopowanie”, to jakby automatycznie rozum zostawiamy gdzieś w okolicy klatki schodowej naszego mieszkania. Bo o zakręceniu wody, gazu, domknięciu okien z reguły pamiętamy. I to by było na tyle 😛
Taka prozaiczna kwestia: komu zdarzyło się nie wiedzieć, jak nazywa się hotel, do którego jedzie albo  nie mieć pojęcia jak się nazywa miejscowość, w której ów hotel STOI? 😀 Ba! Czasem ktoś nawet nie wie z jakiego biura podróży wykupił wycieczkę… Chwilami się zastanawiam jakim cudem taki turysta wsiadł na pokład właściwego samolotu. A, przepraszam… przecież ktoś stoi na lotnisku „w bramce” i sprawdza bilety. CHWAŁA! W przeciwnym wypadku jeszcze ktoś by wylądował w jakimś dzikim Wietnamie zamiast w tej magicznej Hiszpanii. Dopiero by mieli pretensje do biura podróży (automatycznie by się takiemu turyście przypomniało jak się nazywa biuro podróży, które miało go w tej Hiszpanii zakwaterować 😛 ) ! Już by reklamacje zaczęli pisać i domagać się zwrotu kosztów wycieczki, bo wsiedli nie w ten samolot!
Pamiętam, jak kilka lat temu poleciałam do Grecji. Leciałam na wakacje sama, więc wolałam wykupić wycieczkę w biurze podróży i nie martwić się o zakwaterowanie oraz transfer z lotniska do hotelu. W pełni uśmiechnięta i rozluźniona po spokojnym locie samolotem (leki na uspokojenie naprawdę potrafią działać CUDA 😛 ) wsiadłam do autokaru, który zawiózł mnie do hotelu. Rezydentka kilka razy powtarzała który hotel jest w jakiej miejscowości. Pod każdym hotelem przypominała jego nazwę. Jakież więc było moje zdziwienie, kiedy jakieś 3 godziny po zameldowaniu się w moim hotelu, byłam świadkiem dzikiej awantury turystów z rezydentką. Zapamiętałam ich bardzo dobrze, bo w autokarze byli dość nieprzyjemni. Cały czas komentowali niewygodne siedzenia i długość trasy z lotniska do hotelu. Co się okazało? Parka pomyliła hotel, w którym miała być zakwaterowana. Wysiedli o jeden hotel za wcześnie. Do kogo mieli pretensje? OCZYWIŚCIE, że do rezydentki (sic!) Bo jak toIMG_2999 mieli czekać 2 godziny na autokar, który specjalnie po nich przyjedzie?! I dlaczego ona NIE SPRAWDZIŁA, gdzie powinni wysiąść?! Szkoda mi było tej dziewczyny bardzo, bo darli się na nią niemiłosiernie. Aż dziw bierze, że jej nie pobili lub chociażby nie nabili na pal…

To, że polski turysta narzeka na jedzenie, to temat oklepany jak koński zadek 😛 Osobiście tylko raz rozmawiałam z turystami, którzy mieli dość monotonnych śniadań i kolacji. Ciekawa jestem, czy kiedykolwiek nocowali w polskim hotelu dłużej, niż 3 noce. Hotele mają po prostu taki standard! Przecież nie będą nam fundować jedzenia, takiego jak w domu, bo to HOTEL a nie DOM z obiadkiem od mamusi… Oczywiście, jeśli wykupimy sobie tygodniowe wakacje w 5-gwiazdkowym hotelu za 6.000 zł od osoby w jednym z Europejskich państw, to możemy kręcić nosem na jedzenie, z którym coś jest nie tak, ale BŁAGAM- wakacje za 2.300 od osoby na pewno nie SONY DSCzagwarantują nam bogatego menu, widoku z tarasu na morze lub ocean, nowiuśkiego wyposażenia w pokojach, codziennej wymiany ręczników, limuzyny, która będzie nas podwozić w dowolne miejsce (pod warunkiem, że będzie to limuzyna o standardzie egipskim, patrz zdjęcie j.w. 😛 )  darmowych drinków (chyba że pędzonych na paliwie 😛 ) oraz erotycznego masażu w all inclusive 😛 Przykro mi- NIE MA TAKIEJ OPCJI 😛
Teraz troszkę na poważnie. Turysta niestety w ogóle nie pamięta o czymś tak istotnym jak ubezpieczenie. Albo nie chce pamiętać. Albo po prostu się nie orientuje. Ubezpieczenie, które otrzymujemy „w pakiecie” z wycieczką obejmuje TYLKO leczenie ambulatoryjne, czyli takie do 24 h ( i to też do określonej w ubezpieczeniu kwoty). Ewentualny pobyt w szpitalu może okazać się wydatkiem, który uniemożliwi nam podróżowanie przez następne… 100 lat. A co z (tfu! tfu!) śmiercią…? Ubezpieczenie nie obejmuje transportu zwłok do kraju. A jest to impreza niestety BARDZO kosztowna. Znajoma opowiadała mi, jak jej kuzyn  wyjechał z rodziną na narty. Jego babcia nie czuła się najlepiej, więc nie chciał jej zostawiać w domu samej. Wykupili sobie wycieczkę w Alpy z dojazdem własnym. Babcia niestety w drodze powrotnej zmarła. Niewiele myśląc (BARDZO NIEWIELE), ale pamiętając o kosztach transportu zwłok do kraju,  wrzucili babcię w samochodowy bagażnik na dachu… Los chciał, że w czasie rodzinnej wizyty w parkingowej toalecie, samochód został przez jakiegoś bezczelnego i cóż… pechowego złodzieja skradziony…
Mogło się zdarzyć, prawda? 😛
Ile w tej opowieści jest prawdy, to NIE WIEM. Biorąc jednak pod uwagę pomysłowość rodaków, spore są szanse na to, że opowieść ma w sobie sporo prawdy 😛 Poza tym na pewno jest to powiastka pouczająca i motywująca do wykupienia dodatkowego ubezpieczenia przed wyjazdem na zagraniczny urlop 😛
Pamiętajmy o ROZSĄDKU wybierając się na wakacje. Nie wydzierajmy się na innych i nie róbmy z siebie idiotów… Zresztą nigdy nie wiadomo, czy gdzieś po drodze nie traficie na Chomikową, która nie akceptując braku kultury i ROZUMU, opisze zaobserwowaną scenkę w niecodziennych-notatkach 😉

A tak swoją drogą… BARDZO wiele bym dała za to, żeby zobaczyć minę złodziei po otworzeniu bagażnika 😛

—————————————————
Zapraszam na fb 🙂

włamali się…

źródło: własne
źródło: własne

To miało być w miarę spokojne grudniowe popołudnie. Rodzicielka z Przyszywanym Ojcem w szpitalu na zabiegu a ja walcząca w kuchni z niesprawiedliwym podziałem obowiązków w kuchni 😛 Już miałam sięgać po kawał karczku, z którego miało powstać coś zjadliwego, gdy na ratunek zadzwonił mi Smarcik (telefon dla jasności 😉 ). Rodzicielka. Jakże by inaczej…
-Słuchaj, dziecko…
Bardzo nie lubię tego tonu głosu. Słyszałam go dwa razy w życiu. Raz, gdy mi powiedziała, że zmarła prababcia a drugi, gdy dziadek był bardzo ciężko chory i nikt nie dawał mu szansy na choćby 2 dni życia.
Troszkę sztywnieję, bo przecież są w szpitalu na poważnym zabiegu.
-No dawaj, matka….
-Włamali się do Pani Babci. I ja nic nie wiem więcej. Policji jeszcze nie ma, ale ona jest tam sama. Dziecko, zrób coś może z tym wszystkim, bo mnie łeb już nie pracuje…
Pani Babcia to mama Przyszywanego Ojca. Bardzo ją lubię. Pełna energii i ciekawa postać. Nie to, co moje „rodzone” babcie… Spinam się i jadę do kobieciny, bo akurat tego dnia NIKT nie był w stanie do niej podjechać i zająć się całą sytuacją. Po drodze myślę sobie, jakie to cholernie niesprawiedliwe, że okradają samotną starszą panią, która każdy grosz, który jej zostaje, to oddaje wnukom lub dzieciom, a sama żyje… nazwijmy to jak należy w miejscach publicznie dostępnych nazywać- „SKROMNIE.”
Na miejsce docieram błyskawicznie. Otwieram drzwi wejściowe i jestem załamana. Biorę głęboki wdech jak przed zanurzeniem się na głębokość co najmniej 15 metrów głębokiej krystalicznej wody. Tylko, że to nie moja magiczna Turcja, czy choćby Grecja… W przedpokój należałoby tylko rzucić granat. On by zrobił największy porządek. Pokój dzienny nie wygląda lepiej. Z szafek jest wyrzucone prawie wszystko. Kanapa stoi otwarta. Lampa przewrócona, krzesła jakby je pijany mąż w szale rzucał o podłogę. Sypialnia to jak miejsce zabaw 3-latka. Wszystkie drobiazgi ze skrzyni z materiałami do szycia leżą w artystycznym nieładzie. Z szafki nocnej powypadały wszystkie leki. Pościel gdzieś między szafką a łóżkiem. Telewizor… Jak to telewizor? Radio…????
-Pani Babciu- czy cokolwiek ukradli? Coś zginęło? Przecież jest telewizor, jest radio…
-No właśnie nie. Mam wszystko. Nawet pieniądze, które miałam odłożone na rachunki leżą w szafie nieruszone.
UFFF!!!
Lawiruję między tym cholernym nieładem i udaję się do kuchni. To jedyne miejsce, gdzie chyba nikt nie wszedł. Siadam odrobinę zrezygnowana na krzesełku i zbieram myśli. Najważniejsze, że nic nie zginęło, nikomu nic się nie stało. Teraz tylko muszę ogarnąć poddenerwowaną Panią Babcię i poczekać na Policję. Herbata. Zrobimy gorącą herbatę. Ona jest dobra na takie chwile.
Wysyłam smsa do znajomego policjanta i pytam, ile czasu możemy czekać na przyjazd Policji. Muszę mieć jakiś plan i pomyśleć jak ten wieczór wziąć w swoje ręce.
Chomikowa, zależy ile było dzisiaj włamań w tym rejonie. Ale na pewno ze 2 godziny będziesz czekać.” Co ja mam tu zrobić przez te 2 godziny? Chyba tylko rozpalić ognisko na środku pokoju, bo nie widzę innej możliwości. A na to wszystko Pani Babcia chodzi i krzyczy. Nie, nie- nie krzyczy na mnie czy na całą sytuację, ona po prostu bardzo głośno mówi. Tak ma 🙂 Generalnie mnie to bawi, ale nie tego wieczoru. Kobiecina wykonuje bardzo dużo nie zsynchronizowanych ruchów i próbuje za wszelką cenę wydedukować jak ci ludzie dostali się do jej mieszkania, bo drzwi są nienaruszone. Okna też. Tylko jedno z tyłu bloku jest otwarte. Tamtędy wyszłi, ale jak weszli…? I czemu NICZEGO nie zabrali??? Nie widzę żadnych śladów, niczego… Ja do tego nie dojdę. Zresztą jakie to ma teraz znaczenie?
Po niecałych dwóch godzinach przyjeżdża Policja. Zaskoczyli mnie 😉 Spodziewałam się ich bardzo późnym wieczorem 😉
Pani Babcia to nie jest moja rodzina, więc ukrywam się w kuchni i udaję, że mnie nie ma 😉 Jednak kobieta tak energicznie zaczyna wszystko opowiadać, że dla Policji, która jej nie zna, staje się ona kobietą do co najmniej obowiązkowej pacyfikacji 😉 Wyłaniam się z mojego schronu 🙂
-Ja panów przepraszam, ale babcia tak po prostu ma. Ona po prostu głośno mówi i na pewno nie robi tego celowo a już na pewno, aby panów obrazić. – i strzelam na obronę Pani Babci i mojej uśmiech numer sześć. No, chłopaki… nie zawiedźcie mnie. Dajcie z siebie wszystko a ja będę najmilszą „poszkodowaną”, z jaką tylko mieliście do czynienia.
Panowie od razu jaśnieją i biorą się za robotę. W ciągu niecałych 5 minut łażenia po mieszkaniu i świeceniu latarką po oknach, pokazują mi niewidoczne dla mnie ślady włamania. Jestem naprawdę pod wrażeniem a poza tym chcę, aby zajęli się tą sprawą, bo nie chciałabym, aby Pani Babcia czuła się zagrożona i nie daj Boże nie chciała z nami zamieszkać ze strachu 😉 czas zrobić z siebie słodką idiotkę.
-Panowie, jesteście NIEPRAWDOPODOBNI. Jestem pod wrażeniem waszej pracy. No ale to przecież lata praktyki, prawda?- i znów szeroki uśmiech.
To niesamowite jak mężczyźni łapią komplementy, jak im się buzie rozjaśniają 🙂
-Wie pani, to przecież nasza praca. Robimy to codziennie. Najważniejsze, żeby to robić dobrze.
-Matko kochana! I to jeszcze panowie z powołaniem! Że też ja takich stróżów prawa nie widuję codziennie na ulicy. No ale co panowie z tym zrobią? Bo że tamci zostaną złapani, to na to nie liczę, ale niech tu chociaż jakiś radiowóz podjeżdża ze 3 razy dziennie, bo babcia sama i tyle tu ludzi na tym osiedlu mieszka…
Dorobiłam im tyle piórek, że jak nic pofruną do radiowozu.
-Oj, proszę pani- zgłosimy potrzebę i czterech dziennie patroli. A babcia niech pozakłada jakieś sygnały ostrzegawcze w mieszkaniu (ale to że jak? Żółte lampki bożonarodzeniowe wystarczą?). Bo tym razem włamywacze się wystraszyli, ale co by było, gdyby babcia nie wróciła z zakupów tak wcześnie? A tak chociaż jakiś dźwięk przy wejściu do mieszkania ich wystraszy.
-Kurczę, panowie naprawdę są niesamowici. Bardzo dziękuję za szybką interwencję i pomoc. – i znów uśmiech numer sześć. Matko, już szerzej się nie umiem uśmiechać. To wszystko, na co mnie stać.
Żegnamy się przyjaźnie. To chociaż mniej więcej wiem na czym stoję.
Spustoszenie po tornadzie ogarniam w 2 godziny. Dobrze, że to małe mieszkanie i niewiele mebli. W innym wypadku musiałabym się tam przeprowadzić 😉 Pani Babcia jest taką odważną kobietą, że ze spokojną głową zostaje na noc sama a mnie wygania do szpitala do Przyszywanego Ojca.
Niesamowita jest 🙂
A co do Policji, to muszę stanąć w ich obronie. To są normalni ludzie, jak my wszyscy. Każdy z nich popełnia jakiś błąd, jak każdy z nas w swojej pracy. Ale oni naprawdę wiedzą, co robią. Działają wedle określonych procedur ( czy my nie pracujemy wedle określonych zasad i reguł w swoich zakładach?) i starają się robić to dobrze. Przecież oni też chcą pracować. Jeśli będą ciągle partaczyć swoją pracę, to ktoś wejdzie na ich miejsce, bo wbrew temu, co słyszmy w mediach- chętnych do pracy w Policji nie brakuje.
Tak czy siak Chomikowa jest pod wrażeniem. Może nie ogromnym, ale jest 🙂