w drodze powrotnej z imprezy, czyli przed przeznaczeniem nie uciekniesz ;)

 drunk wink flirting lucille ball i love lucy GIF
źródło: giphy.com

W weekend odbierałam Rodzicielkę i Przyszywanego z imprezy. Nawet miło mnie zaskoczyli, bo żadne z nich nie potrzebowało mojej pomocy przy wchodzeniu do Pędzidła 😛 Można? Można 😉
Najspokojniej w świecie pokonywałam trasę do mojego domku, kiedy nagle zauważyłam na części mojego pasa ruchu COŚ. Coś się nagle poruszyło a mnie mało co serce nie stanęło.
Dałam po hamulcach i powoli zbliżałam się do niezidentyfikowanego beżowego czegoś. Z niepokojem podjechałam do ubranej na beżowo kobiety, która z ogromnym wysiłkiem próbuje zwlec swoje ciało a to z ulicy a to z torów tramwajowych…
Nie wierzę.
Awaryjne.
Otwieram drzwi. Czytaj dalej „w drodze powrotnej z imprezy, czyli przed przeznaczeniem nie uciekniesz ;)”

wspaniałomyślna koleżanka

The Daily Show with Trevor Noah awkward why really ugh
żródło: giphy.com

Już w tamtym roku zauważyłam, że w tej pracy najważniejsza jest świetna zabawa i pieniądze. Pod pojęciem zabawy rozumiemy imprezowanie, wydawanie pieniędzy, randkowanie z kim popadnie i „bzykanie”.
Historii „miłosnych” wysłuchałam już tu tyle, że mnie mdli. I nawet nie wiem od czego mnie mdli bardziej, od tego mojego udawanego zainteresowania, czy od głupoty tych ludzi.
Czytaj dalej „wspaniałomyślna koleżanka”

bo Czesi nago pływają… :P

Będąc z wizytą w jednym z moich ulubionych hoteli, zawołała mnie do siebie szefowa recepcjonistek.
-Pani Chomikowa, pani zajmuje się czeskim rynkiem, prawda?
-Ja czeskim? Broń Boże! Mój kolega jest od czeskiego rynku, a co się stało?
-Bo nam Czesi pływają nago w basenie i turyści się skarżą…
😀 😀 😀 Nago pływają 😀 Jakie to szczęście, że to nie MÓJ problem.
-Niech pani dzwoni do Patryka. Jego turyści, to niech się z nimi buja- oznajmiam  i spokojnie odchodzę na swoje stanowisko.

Po niecałej minucie niespodziewanie podeszła do mnie 5-osobowa grupa młodych wesołych chłopaków.
-Pani Chomikowa? – zagaja nieśmiało jeden z nich wypchnięty naprzód przez kolegów 😛
-Pewnie, że ja. O co chodzi?
-Bo my byśmy chcieli zapytać… itd. Itd. Itd.
Generalnie grupka chłopaków była typowym przykładem młodzieży wypuszczonej na wakacje- wesoła, głośna i z bardzo luźnym podejściem do życia i do wakacji 😉
-Chłopaki, podobno ktoś na basenie pływał nago. Mam nadzieję, że was takie rzeczy nie będą dotyczyć, prawda?- zadaję pytanie troszkę jak mamuśka, bo coś zaczęła mi się czujność przy nich włączać.
-Naprawdę?! NAGO?- zdziwili się (coś za bardzo 😛 ) chórem 😛
-Naprawdę, naprawdę…
-Pani Chomikowa!- nagle woła mnie znów recepcjonistka-To oni pływali nago, to ONI- i paluchem wskazuje na kogo? OCZYWIŚCIE, że na moją wesołą gromadkę…
Siet.
W sumie to śmiać mi się chce… 😀 Chłopcy są tak weseli i tak nieudolnie mnie zagadują, że nawet nie chce mi się ich straszyć policją i innymi takimi…
-No! Chłopaki! To w miarę mi tu przyzwoicie się zachowujcie, w porządku? Bo nie chcę w nocy odebrać telefonu z recepcji z prośbą, żebym do was przyjechała, dobrze?
-Oj, Pani Chomikowa! Oczywiście! Słowo harcerza!
To git.
Tylko, czy oni w ogóle wiedzą o co kaman z tymi harcerzami… 😛

Właśnie do mnie moja wesoła gromadka dzwoniła i zaprosiła do miasta na imprezę 😀
————————————————————-
Zapraszam do wysłuchania w aplikacji Audio-blog nowego nagrania 🙂

spokojny Chomiczek … :)

źródło: pixabay.com
źródło: pixabay.com

Dziwnie wkroczyłam w ten Nowy 2015 Rok. Jak na rozentuzjazmowaną, spanikowaną, roztańczoną, zabieganą, tudzież przerażoną (jaką zwykła być w Sylwestra) Chomikową, przywitałam ten rok nad wyraz spokojnie. Jeśli nie rzec OLEWCZO 😛
W gronie najbliższych znajomych i ich dzieciarni zorientowałam się, że „godzinę zero” przedyskutowałam z moją bardzo dobrą znajomą, o której pisałam już tutaj: „cudnie, że nie tylko ja trafiam w pudło „. Pan Domu w panice pobiegł po szampana a druga znajoma do toalety. Dzieciarnia też się rozpierzchła i tak jakoś… Przegadałam to… Rozejrzałam się po pokoju, spojrzałam na wybuchowe niebo, pomyślałam o Ruskich, którzy takie klimaty fundują Ukraińcom od kilku eleganckich miesięcy i… odetchnęłam z nieskrywaną ULGĄ dziękując Temu Tam na górze, że jestem, gdzie jestem i z kim jestem.

Szybko zerknęłam na miniony rok i niezaprzeczalnie stwierdziłam, że 2014 rok kompletnie przeorganizował moje dość nudne i przewidywalne życie. Już styczeń, w którym za pracowniczym biurkiem szeptem przez telefon kończyłam znajomość, która w sumie nie powinna się nigdy zacząć a już na pewno nie kończyć, wskazywał na to, że sporo może się wydarzyć. Później wypadek samochodowy, który udowodnił mi, że chomiki mają na bank więcej żyć, niż jedno (i wolałabym nie odkrywać, ile tak naprawdę 😛 ). Koniec lata to bardzo nieeleganckie wypowiedzenie w pracy, która doprowadzała mnie do szału i próbowała oduczyć używania resztek szarych komórek. Koniec lata to również jakieś randki internetowe, które nie wprowadziły w moje życie niczego oprócz załamania i utraty wiary w ród męski 😛 Ale przekonały mnie też, że bycie samej ze sobą może przynosić wiele korzyści emocjonalnych oraz wbrew pozorom materialnych 🙂 Grudzień natomiast to miesiąc, który utwierdził mnie w przekonaniu, że z rodziną wychodzi się dobrze tylko na zdjęciach (albo nawet i nie, bo niestety zdarza się, że podły charakter idzie w parze z podłym wyglądem)- publiczne insynuacje pisane pod pseudonimem a dotyczące moich rzekomych romansów i hipokryzji są najzwyczajniej w świecie żenujące i proste. Bloga NIE ZAMKNĘ i będę z całą premedytacją pisać nadal. To mnie tylko motywuje do zamieszczania kolejnych wpisów 🙂 A sobie nie mam nic do zarzucenia. Ze słów na literę „P” tylko przeklinam. Nie palę, nie piję i nie PUSZCZAM SIĘ. I pewnie sama nie wiem ile przy tym wszystkim tracę 😉
Gdzieś między tym wszystkim osiągnęłam maksymalną równowagę emocjonalną. Ze spokojem odrzucam oferty pracy za 1600 zł na rękę (wbrew pozorom oferty pracy otrzymywałam) i ze spokojem wstaję rano z łóżka. Nie pamiętam, kiedy ostatnio płakałam i nie pamiętam, kiedy ostatnio z prawdziwą złością rzucałam w przestrzeń słowa powszechnie uważane za wulgarne 😉 Obudziłam w sobie głęboko skrywane pokłady dobroci (po wymianie korespondencji z niepełnosprawnym Marcinem, o którym wspominałam tutaj: „coś się ze mną dzieje”  moja N. zaczęła się o mnie martwić mówiąc, że jest przerażona tym, że przez tą swoją dobroć mogę wyjść za niego za mąż 😛 ). Na szczęście ani zdrowego rozsądku nie straciłam, ani wiary w MIŁOŚĆ 😉 I rozwijam moją drugą życiową pasję, jaką jest prowadzenie bloga… 🙂

W Nowy Rok wkroczyłam z poczuciem wolności i wiary w Życie. Nic mnie nie blokuje, nic mnie nie doprowadza do szału. Mogę sobie pozwolić prawie na wszystko. Mogę w każdej chwili się spakować i polecieć do Pekinu czy Anchorage i mogę wrócić z niczym, bo MOGĘ. Mogę wyjechać na długie wakacje. Mogę z obłędem szukać miłości swojego życia, ale mogę też czerpać przyjemność z bycia samą. Mogę wszystko. Jestem po prostu WOLNA.

I szczęśliwa 🙂 i będę. Choćbym miała to szczęście wydrapywać świeżo pomalowanymi paznokciami ze ścian.
Ha.

———————————————
Postanowienia? Tylko realne 😉
Jedno- usunąć cholerną ósemkę, którą boję się ruszyć od ponad 6 lat 😛

dialog z obcokrajowcem

źródło: memy.pl
źródło: memy.pl

Z moimi dziewczynami z byłej już pracy wyszłam do knajpy. O godzinie późnowieczornej przysiadł się do mnie mężczyzna. Jeden z tych „podejrzanych”, których omijam szerokim łukiem, a którzy lgną do mnie jak muchy do… wiadomo czego 😉 Wzrost najwyżej 160 cm, biała koszulka z postawionym kołnierzykiem, włoski na żelu a twarz ani grama nie wyrażająca inteligencji no i oczywiście ciemna karnacja skóry. Tym razem jednak nie byłam w stanie zidentyfikować skąd Toto pochodzi, bo na pewno nie Indie, nie Turcja, Tunezja… Jakieś Włochy? Bułgaria…? Nieistotne.
Siada na kanapie obok mnie i wydaje z siebie jeden wielki… BEŁKOT. A zaznaczam, że nie był kompletnie nietrzeźwy. Widać było, że na pewno coś wypił, ale mętnego wzroku jeszcze nie miał 😉
Z tego bełkotu nie rozumiem kompletnie NIC. Absolutnie nie jestem w stanie stwierdzić w jakim języku do mnie mówi. Na pewno nie był to polski, czy choćby angielski. Bełkot ciągnie się i ciągnie, gestykulacja tylko ubarwia sytuację a ja…? A ja wybucham śmiechem 😀 Facet ma tak śmieszny wyraz twarzy i tak uroczo bełkocze, że ledwo łapię oddech podczas ataku śmiechu.
Do gry wkracza moja koleżanka. Próbuje nawiązać z nim kontakt, jakoś go zrozumieć i nagle gdzieś wyłapuję jego „Is her name Agnieszka?”
-No, my name is Chomikowa.-
wtrącam się, bo o mnie mowa.
-Nice to meet you Agnieszka.- 
i bierze mnie za rękę, którą z całym swoim romantyzmem i gracją całuje.- Ja jestem Francesco.
Nie wiem czemu ta Agnieszka i Francesco mnie bawi, ale znów zaczynam się nieprzyzwoicie śmiać. Dialog przejmuje w takim razie znajoma i widzę, że bardzo mocno się skupia, żeby cokolwiek zrozumieć.
Agnieszka jest… tu pada kilka bełkotów…
-No, she is Chomikowa and yes- she is pretty.
Tu się ocknęłam, bo o mojej wątpliwej urodzie nie lubię jak się rozmawia.
-Ok, Im not pretty and don’t talk about it, please. Where you come from?
-Agnieszka!
-Im not Agnieszka!- już zaczęło mnie to irytować. Bo jak już nieudolnie podrywa, to niech chociaż imię spamięta. A że mnie bawi całym swoim jestestwem, to jeszcze go nie wyrzuciłam z kanapy.
-Ok, ok. I come z…- i wskazuje palcem na dół.
Świetnie… ale że jak? Z parteru? Bo knajpa jest piętrowa a my zasiadamy na górze właśnie.
– Italy? Croatia? Belarus?- ale on chyba mnie nie słucha, albo nie rozumie. Przestaje mieć to dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Poza tym facet zręcznie zmienia temat:
-Agnieszka, in which język chcesz rozmawiać?
-Ku*** mać. CHOMIKOWA!- zirytowałam się. Imię nie jest skomplikowane, da się je pokojarzyć.
-K***???- i patrzy na mnie szeroko otwartymi oczami. Chyba natychmiast wytrzeźwiał 😛 A poza tym słownictwo języka polskiego jednak nie jest dla niego kompletną abstrakcją.
-NO! NO! She’s not k*** she’s Chomikowa. – próbuje mnie ratować koleżanka. Jakby mi zresztą na ten moment zależało na jakimkolwiek ratunku 😛
-Oh! Ok! Chomikowa!
Pojął. A jednak. Ze też najpierw trzeba było rzucić mięsem…
-Chomikowa in which język chcesz talking?
-It doesn’t matter. We can speak English.
-Ale dla mnie matter, bo nie znam Polish and English very well.
I ja już nie mogę. Pokładam się na stoliku i szukam chusteczki, żeby łzy śmiechu sobie powycierać 😀
I po makijażu. Niech to szlag. Jestem zasmarkana i spłakana jak po rozstaniu 😀
Dialog w międzyczasie przejmuje koleżanka, która chyba wyznaczyła sobie za cel życia ogarnięcie tego człowieka. Nawet słyszę, że udaje im się wymieć ze 3 zdania, więc ja udaję, że jestem wpatrzona w innych ludzi i sączę piwo.
I nagle:
-Chomikowa! Do you hear me?
-Yes.
-Chomikowa, do you give me your phone number?
-No.
-No?- nie rozumiem zdziwienia malującego się wyraźnie na jego twarzy.
-NO.
-NIE PAMIĘTASZ???

I dziękuję. Już nie jest „matter”, czy robi sobie ze mnie jaja, czy wręcz przeciwnie i po prostu majaczy. Dialog rozbawił mnie do takiego stopnia, że wybucham znów niepohamowanym śmiechem i muszę oddalić się od stolika 😀

—————————————
A na audio-blog kolejne nagranie o rozmowach seksualnych Chomikowej 🙂