życie z Instagrama-mu?

Prawie wszyscy mają teraz konto na Insta. Już nawet nie fb (bo tam trzeba coś od czasu do czasu przeczytać), tylko teraz tylko Insta. Jedzenie musi być Insta, pościel musi być Insta, torba Insta, ogród Insta. Ba! Nawet klozet musi być teraz Insta.

Insta. Nie „z Instagramu”, bo odmiana tego wyrazu stwarza już problem. Ale INSTAGRAMOWALNE. Wszystko musi być teraz instagramowalne. Salony fryzjerskie, restauracje (koniecznie z pięknymi elementami decoru no i oczywiście JEDZENIA). Hotele podobno teraz też się wybiera pod kątem jego atrakcyjności w robieniu selfie. W sieci można znaleźć rankingi dotyczące miejsc z wysokim poziomem atrakcyjności na Instagramie. Czy jak gdzieś jechać na urlop, to tylko tam, gdzie można zrobić fotę glamour? Biedna nasza Polska cała… A może nawet to i lepiej, bo nikt nikomu pod efekciarskim domem nie robi setek tysięcy selfie. Ja bym zwariowała. Po kilku latach zaczęłabym strzelać. I pewnie każdy sąd by mnie uniewinnił 😛
W sieci można też znaleźć porady jak to zrobić, aby jakieś wnętrze było fotogeniczne i idealnie nadawało się na Insta. Podobno musi mieć intrygującą tapetę, motywujący cytat i zawierać elementy wyposażenia w odpowiednich kolorach. A na ławie (DREWNIANEJ!) obowiązkowo musi stać bukiet róż i butelka z szampanem.
Nietanim of course.
Bo życie na Insta tanie NIE JEST.
Skoro coś jest efektowne, atrakcyjne i ładniusie to na pewno tanie nie jest. Kto prowadzi te konta na Instagramie się pytam? Chyba wynudzone żony milionerów lub ich dzieci. Przykre jest, że to niestety oni dyktują trendy. Bo przecież mało kogo na takie życie z kawusią w ręku, płaskim brzuchem i skórzaną kierownicą na której widnieje ręka z ekstra-modnym zegarkiem stać.
Dlatego ja konta na INSTA posiadać nie zamierzam. Nie dość, że nie mam na to czasu, to na pewno nie mam na to PIENIĘDZY 😀 Mam kilka koleżanek, które uwielbiają wrzucać zdjęcia (robione oczywiście przez nieszczęśliwych mężów/partnerów) na Instagram. Ile one się NAKOMBINUJĄ! Ile ujęć wykonają! Ile min nastrzelają! Zastanawiam się jak wyglądają ich domy, skoro tyle czasu poświęcają na to, aby być piękną i wzbudzać zachwyt. Bo o to przecież chodzi- o wzbudzanie zachwytu.
Ile ci ludzie muszą mieć kompleksów…
Dlatego ja Insta mieć nie będę. Ani nie jestem bogata, ani nie mam czasu, ani chęci, ani mega- kompleksów 😉

Amen 😉


10 odpowiedzi na “życie z Instagrama-mu?”

  1. A może by tak zrobić konkurencję na Insta i wrzucać zdjęcia anty-glamour. Ja np. mam w tej chwili fotel zawalony ubraniami stojący na dywanie z czasów PRL-u, idealnie by się wkomponował w nowy trend. W sumie całe mieszkanie by pasowało! 😉

  2. A skąd ta nazwa w ogóle pochodzi, od „instant gratification”?
    Nie wiem, nie pamiętam, czy już tu kiedy komentowałam, bo czytać, to już od wieków… Jakby co, to pozdrawiam.

    1. Nie komentowałaś 🙂 Miło Cię widzieć 🙂
      Nie mam pojęcia skąd się wzięła nazwa. Nigdy nie ciągnęło mnie do odkrywania historii tej aplikacji 😉
      Pozdrawiam gorąco! 🙂

  3. A ja nie mam Face’a , Insta też nie.
    Na GG nie zaglądałem od wieków, na NK raz na rok, no może raz na dwa.
    Wieki temu zlikwidowałem konta na Linkedinn, Twittwer’ze , Gruponie i GoldenLine.
    I co? Ponoć nie żyję. Przynajmniej dla niektórych, ale za to mam trochę czasu dla rodziny. Chociaż tak naprawdę strasznie mi tego czasu brakuje, strach pomyśleć co by się działo, jakbym jeszcze miał ten czas tracić na wirtualne życie.

    PS. A dla przyjaciół i tych, z którymi chcę się dzielić swoją prywatnością, mam maila. Whatsup’a, Viber’a.
    Da się żyć 🙂

  4. O matko, ale wtopa…

    Mam konto na Instagramie.

    Może jednak przed ostatecznym obciachem uratuje mnie fakt, ze wrzucam tam przede wszystkim zdjęcia z moich podróży, krajobrazy i takie team. Niestety, selfiki też są. Ale tylko kilka (wstydzi się okropnie).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.