kolejna mała emigracja

sienna miller smoking made by me thinking staring
źródło: giphy.com

Kiedy po poprzednim sezonie w Bułgarii, zaczęłam rozglądać się za pracą rezydentki w innym biurze podróży, szybko okazało się, że mogę pracować w każdej firmie, jakiej tylko zechcę. Po ostatniej pracy z Oślicą, nie mogłam się w tej sytuacji odnaleźć. Bo jak to?- wbijano mi do głowy, że na moje miejsce pracy znajdzie się 10 chętnych osób a jeśli chcę cokolwiek osiągnąć, to tylko jako czopek Oślicy, a tu proszę- wyboru miejsc pracy cała talia.
Przewracałam karty książki wymarzonych miejsc do pracy, kombinowałam, zbierałam opinie, aż chwilę przed Bożym Narodzeniem zadzwonił do mnie Szef.
-Witam Pani Chomikowa, z tej strony Szef- przywitał mnie SZEF 😉
-Ojej! Witam pana serdecznie! Jak miło pana słyszeć!- ucieszyłam się ciut nadmiernie…
-O, jaka radość! Jeszcze nikt nigdy tak mnie nie witał przez telefon-odparł chyba nieco onieśmielony.
SZLAG BY! Opanuj emocje, Chomikowa.
-Pani Chomikowa, jak się pani na pewno domyśla dzwonię do pani w sprawie kolejnego sezonu. Nie ukrywam, że zależy nam na dalszej współpracy z panią. Czy byłaby pani zainteresowana kolejnym sezonem z nami? Oczywiście proponuję lepsze warunki.

Oczywiście nie ukrywam, że mogę tak słuchać i słuchać…
-Panie Szefie, bardzo mi miło, że pomyślał pan o mnie, ale proszę mi powiedzieć jaki kierunek wchodziłby w grę?- pytam z lekkim niepokojem, bo w Bułgarii była mowa tylko o Bułgarii.
-Nie ukrywam, że potrzebuję pani w Bułgarii…
-Nie ukrywam, że wolałabym nie wracać w to miejsce…
Głośne westchnienie 😛
-A gdzie by pani chciała wyjechać?
-Wie pan, że zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. To taki magiczny czas… Ludzie marzą… Ja również…-przeciągam ton, jak słodka idiotka. Coraz częściej stosuję metodę na „słodką idiotkę”. Niestety działa…
-No dobrze, pani Chomikowa- to o czym pani marzy? Postaram się zagrać rolę Świętego Mikołaja dla pani- żartuje.
A mnie nie jest do śmiechu. Mam od cholery marzeń. Chcę dom wyremontować. I podróżować. Chcę pomagać ludziom. Marzy mi się pokój na świecie i mądra polityka w tym cholernym kraju. Do tego Pędzidło muszę podratować. Jeszcze jakiś czas temu marzył mi się normalny związek, ale to takie mission impossible. Szybciej wygram w totka na ten cholerny remont domu, niż spotkam normalnego faceta.
To jak będzie z tymi marzeniami…? Da się załatwić? 😛
-Halo, pani Chomikowa! Słyszy mnie pani?
-Rety! Słyszę, słyszę… Panie Szefie. Marzy mi się Portugalia, albo chociaż Grecja. Dałoby radę?
Znów westchnienie.
Może ma astmę?
-Zobaczę, co da się zrobić. Tymczasem przesyłam pani umowę. Proszę się zastanowić.

Pod umową zapytanie: A może manager w Bułgarii?
Szlag!
Nie umiem wydawać poleceń! Jestem beznadziejna w wydawaniu poleceń komuś innemu, niż dzieciom! I psom ewentualnie.
Bez sensu…
Jestem zdecydowana nie wracać do Bułgarii. Czekam na spełnianie marzeń.
-Chomik! Jednak chcę znów wrócić na rezydenturę do Słonecznego Brzegu. Lecisz ze mną?-dzwoni Prawie Idealny.- Wiesz ile osób będzie ze starej ekipy? I Szef z nami będzie Szefował! Fajnie by było znów być razem!- opowiada rozentuzjazmowany.
Serce mi się wyrwało! Już miałam… już!
Ale muszę zbierać doświadczenie.
Przecież chciałam spełniać marzenia.
W przyszłym tygodniu lecę do Grecji.
Mam masę lęków. I to wcale nie chodzi o uchodźców.

po intensywnej nocy

źródło: stylowi.plNa jednych z zajęć językowych poznałam Poetę. Od pierwszego dnia czułam, że jest to ten typ człowieka, z którym na pewno szybko się porozumiem i znajdę wspólny język. Nie wiem… takie rzeczy się po prostu czuje.
Z każdym kolejnym dniem, czułam się w jego towarzystwie swobodniej. Cieszyło mnie, że opowiada mi o sobie coraz więcej i pozwala sobie na coraz zuchwalsze dowcipy, które uwielbiam. Po ostatnim wyjściu do miasta, jasno wyznaczona przez nas granica zaczęła się zacierać. Padło kilka słów, których nie chciałam usłyszeć, i których nie chciałam powiedzieć.
Chemia coraz bardziej zacierała mój i jego zdrowy rozsądek…

Późny wieczór. Odbieram od niego maila z obiecanymi wierszami.  Nie najlepiej znam się na poezji, ale mają to być generalnie humoreski, więc ochoczo otwieram maila z folderem „Moja poezja”.
„Chomik, chciałem zaznaczyć, że po przeczytaniu tych wierszy, będziesz o mnie wiedzieć więcej, niż wiedzą inni. W sumie, to będziesz o mnie wiedzieć wszystko… Ale czuję, że wysyłam to odpowiedniej osobie (…)”
Co takiego osobistego może być w humoreskach?- pomyślałam beztrosko-NIC, Chomikowa, NIC.

Po dwóch godzinach pochłaniania wystukanych słów, czuję każdy dotyk, który opisał w dziesiątkach erotyków. Każda kropla potu z zapisanych słów spływa po moich plecach. Mam opuchnięte wargi od wszystkich szaleńczych pocałunków. Moje uda mają ślady wbijanych paznokci. Słyszę każde wyszeptane słowo i czuję każdy opisany dreszcz.

Pochłonęłam wszystkie jego pragnienia… Jestem przesiąknięta każdą jego myślą. Znam jego grzechy i wiem, co sprawiło, że znów zaczął wierzyć. Wzięłam wszystko, co mi dał… Poddałam się.
Boję się poranka po tej wspólnej nocy. Światło dzienne zmienia perspektywę. Nie wiem, jak sobie spojrzymy w oczy…

inne podziękowania dla czytelników ;)

disney ariel mermaid little mermaid shy
źródło: giphy.com

Tworzę tę moją pisaninę na niecodziennych-notatkach już 2 lata. Wspominałam już nie raz, że blog w mniejszym lub większym stopniu przyczynił się do zmian (tylko dobrych) w moim życiu, ale nie przypuszczałam, że wpłynie na moje postrzeganie świata i postrzeganie… siebie.

Te wszystkie dyskusje, które tutaj toczymy, otworzyły mi oczy na bardzo wiele kwestii. Tyle razy dawaliście mi wirtualnego „kopa” na otrzeźwienie i tyle razy wirtualnie mnie motywowaliście, że słowa komentujących autentycznie zaczęły towarzyszyć mi w życiu. Ostatnio siedziałam w kolejce do lekarza. Jak wygląda kolejka do lekarza w Polsce każdy wie- dziesiątki osób mniej lub bardziej cierpliwie siedzących w poczekalni z kartą pacjenta w ręku lub wynikami badań. Niektórzy drepczą, inni spacerują, jeszcze inni wymieniają się mało optymistycznymi poglądami na temat naszej służby zdrowia a jeszcze inni… kłócą się. Początkowo wybrałam opcję grzecznego i cierpliwego oczekiwania na swoją kolej z książką w ręku. I tak, jak przystało na Chomikową grzecznie sobie siedziałam i czytałam.
-Która z pań jest ostatnia?-zadała pytanie Pięknie Wypachniona I Wymalowana Pani W Okresie Menopauzalnym Z Wielką Kopertą Badań W Ręku.
-Ja- odpowiedziała dziewczyna siedząca obok mnie.
-Ale ja byłam na godzinę 12.00, więc teraz ja wchodzę- zakomunikowała.
-Nie, proszę pani, ponieważ ja byłam zapisana na 11.30 i nadal czekam na swoją kolej- broni swojej pozycji dziewczyna.
Patrzę na godzinę. Jest 11.50, więc babsko i tak powinno siedzieć z tyłkiem i czekać choćby 10 minut na swoją kolej. Zresztą w kolejce jestem jeszcze JA-CHOMIKOWA, która została zapisana na 11.45. Nie spieszy mi się. Mogłabym babsko przepuścić, gdyby grzecznie zapytała, czy może, ale grzeczna nie jest. Nie przepuszczę.
-Proszę pani, ja jestem zapisana na 11.45, więc w kolejce jestem jeszcze ja. Poza tym jest dopiero 11.50, więc i tak nie jest to jeszcze pani kolej- WTRĄCAM SIĘ! TAK!- Chomikowa wtrąciła się w nieprzyjemną wymianę zdań.
Zaczynałam być z siebie dumna!
Babsko jednak nie odsunęło się od drzwi. Warowała przy gabinecie niczym cerber nieopodal Styksu.
Po niedługim czasie drzwi od gabinetu otworzyły się i wyszła z niego pacjentka. Babsko łokciem przepchnęło dziewczynę, która powinna teraz wejść i siłą wtarabaniła się do gabinetu lekarza.
Klasa.
Dziewczyna spojrzała się na mnie i bezradnie rozłożyła ręce.
-Widziała pani, przecież nie będę się z nią bić.
-Widziałam. Głupszemu niestety trzeba ustąpić- odpowiedziałam najspokojniej, jak potrafiłam, choć przyznam, że czerwona ze złości.
Po jakiś 15 minutach babsko wyszło od lekarza. No! Chomikowa! Czego cię uczyli na blogu? Walcz o swoje!
-Wie pani co?- podchodzę do Pięknie Wypachnionej i Wymalowanej Pani W Okresie Menopauzalnym Z Wielką Kopertą Badań W Ręku- jest pani po prostu… BEZCZELNA!
-Dokładnie! Wtórowały mi inne pacjentki! Bezczelna!
Z uczuciem triumfu spoczęłam znów na swoim żółtym, plastikowym krzesełeczku 😉 i pogrążyłam się w lekturze.

Natchniona ostatnim triumfem 😉 postanowiłam, że trzeba jednak coś w tym swoim życiu zmienić. Nie można ciągle siedzieć cichutko z podkulonym ogonem. Trzeba zacząć wierzyć w swoje siły; zapomnieć choć trochę o kompleksach; przyjmować komplementy z uśmiechem i nie uciekać przed każdym miłym słowem. Wiary, Chomikowa! WIARY w prawdziwość tych słów!
Kilka dni temu spotkałam się z moją grupą z kursu językowego na piwie. I wiecie co?  W życiu bym się nie spodziewała, że usłyszę tyle miłych słów.
-Chomiczku! Nie wyjeżdżaj! Bez ciebie to nie będzie już ten sam kurs!!!- przekrzykiwali się. A ja? Mocno w szoku powinnam zaprzeczyć, zmienić temat, ale pamiętając o tym, że zaraz dostałabym wirtualnego kopniaka na blogu 😉 uśmiechnęłam się szeroko pokazując mój aparat w całej okazałości 😛 i serdecznie podziękowałam za tyle miłych słów.
Ha! ZWYCIĘSTWO! 😉 I chyba podziałało nieźle, bo później na osobności wysłuchałam tyle miłych słów, jak nigdy przez całe swoje życie 😉

Chyba to troszkę Wasza zasługa, co? 😉

Ale! Żebyście mi tutaj nie obrośli w piórka za bardzo! Jeszcze 2, 3 lata temu wierzyłam w prawdziwą miłość. Taką wiecie- z prawdziwym, szczerym uczuciem i innym pierdu, pierdu 😉
Odkąd piszę bloga- już się nad tą miłością BARDZO mocno zastanawiam….

z wizytą u artystów

źródło: pixabay.com
źródło: pixabay.com

Syn Przyszywanego Ojca jest muzykiem. Utalentowanym (wyjątkowo tym razem się nie nabijam 😛 ). Artysta w pełnym tego słowa znaczeniu- po nocach komponuje, w ciągu dnia organizuje koncerty a w weekendy ogarnia grafikę komputerową. Na tym jego życie się kończy. Coś takiego, jak rachunki, pranie, sprzątanie, jedzenie czy terminy umów dla faceta nie istnieją. Oczywiście doprowadza to Przyszywanego Ojca do szału, bo syn doskonale zorganizowanego człowieka jest… kompletnie niezorganizowany 😛 Wszelkie ich spotkania wyglądają tak, że Przyszywany Ojciec daje chłopakowi tylko wskazówki dotyczące uporządkowania domu, remontu silnika w samochodzie, czy podłączenia zmywarki. Nie ma się co dziwić, że ojciec jest rzadkim gościem w domu syna. Kto chciałby słuchać tylko i wyłącznie reprymend dotyczących bałaganu w domu, czy kompletnie zapuszczonego ogrodu…
Jakiś rok temu facet w końcu znalazł sobie dziewczynę, która podjęła się wyzwania ogarnięcia jego życia 🙂 Dziewczyna całkiem rozsądna (w ogóle mojego wzrostu, więc zdobyła u mnie dodatkowego plusa 😉 ), miła, ciepła i niesamowicie zakochana. IDEALNIE.
Niestety również artystka.
Dziewczyna przez ostatni rok zajmowała się remontem domu, ogarnianiem ukochanego artysty oraz całą resztą. Nadszedł długo wyczekiwany czas, kiedy w końcu zostaliśmy zaproszeni na świąteczny obiad. W wizycie pokładałam spore nadzieje, ponieważ chciałabym, żeby relacje syna z ojcem troszkę się poprawiły. Tak sobie myślałam, że skoro chałupą zajęła się w miarę rozsądna kobieta, to Przyszywany Ojciec nie będzie miał się do czego przyczepić i może relacje nabiorą lepszego kształtu…
Przekroczyliśmy próg domu. Faktycznie wygląda zdecydowanie lepiej, niż jeszcze rok temu. Zachwyciłam się drewnianym stołem, który został zrobiony na zamówienie z desek zalegających w piwnicy. Pokochałam cudowną sypialnię, w której stara drezyna służyła za stolik pod telewizor. Wzroku nie mogłam oderwać o ręcznie robionych ceramicznych talerzy. Ale prawdziwie zafascynowały mnie obrazy. Nic nadzwyczajnego- jakieś plamy na tekturze, ale plamy wyglądały naprawdę ciekawie. Każdy mógł je zinterpretować na swój własny sposób. Można było dostrzec w nich balony lub człowieka tęskniącego za swoim domem. Mogła być baletnica albo zakochana para. Mogło być na nich wszystko. Może też dlatego cieszą się sporym powodzeniem.
Przyszywany Ojciec jednak nie podzielał mojego entuzjazmu.
-A ty pod wpływem jakiś narkotyków tworzyłaś te plamy?- nabija się -Ja nie wiedziałem, synu, że wy macie dostęp do jakiś odurzających środków. Byście się ze starym człowiekiem podzielili takimi wynalazkami.
Nie wierzę…
Przyszywany dostał ode mnie pod stołem kopa. Miał być na otrzeźwienie.
-A ty mnie, Chomik do cholery co kopiesz pod stołem?! Źle coś mówię?! Jakbyś zwróciła świąteczną kolację na karton, to efekt byłby taki sam!- i dalej się zaśmiewa z własnego dowcipu.
Twarz schowałam w dłoniach. Dziewczyna uśmiecha się, ale w sumie co ma zrobić. Kulturalna jest, więc pozostaje jej się tylko uśmiechać.
Rodzicielka dla odmiany przygląda się dziełom sztuki z wielkim zainteresowaniem. Widzę, że muszą jej się podobać. Podsuwa swoje interpretacje i zadaje sporo pytań. Jeszcze w niej jest jakaś nadzieja, żeby uratować to spotkanie!
-A jak się tworzy taki… no taki…- Rodzicielka pełna stresu szuka odpowiednich słów, żeby wyrazić tę nowoczesną sztukę 😛 – bo obraz to nie jest… ale żeby stworzyć taką sztukę.
Jezuuuniuuu……………………..
Żenada.
Opcja znikania. Smartphony mają teraz od cholery opcji. Czemu jeszcze nie wymyślono opcji znikania właściciela telefonu?
-To JEST obraz- nieśmiało odpowiada dziewczyna.
-Wiesz co? Jestem zachwycona tym waszym stołem!-przerywam tę kompromitującą konwersację- Naprawdę pięknie komponuje się z tymi drewnianymi półkami!
-Tak, tylko ten stół trzeba jeszcze dopracować. Musicie go wylakierować i jakoś te prześwity między deskami ukryć. Najlepiej, żebyście deski wyszlifowali. Szlifierkę mogę wam pożyczyć. I nie sprzątajcie tego pyłu, tylko zdmuchnijcie go w te szpary i tak zalakierujcie. A te półki zaraz się wam pourywają, bo są za ciężkie. O! Już widzę, że ta jedna odchodzi od ściany! One same w sobie są zarąbiste, ale i tak wam poodpadają. Jakbyście te podpórki zrobili z drewna, to lepiej by wyglądały i lepiej trzymały te półki.
Cisza.
Ta krępująca cisza.
-Ten żyrandol jest niesamowity!- podchodzę do żyrandola, który naprawdę mnie zaciekawia i szczęśliwie znów pozwala zmienić temat.
-Prawda, że fajny?- odpowiada pani domu- Można go formować na każdy kształt a żarówki świecą światłem przypominającym płomień świecy.
-Ale takie żarówki na pewno pochłaniają mnóstwo energii!- wtrąca kto?- Przyszywany oczywiście- No i jest czerwony! Do niczego ten czerwony żyrandol nie pasuje!
-Jezu! Nie wiesz, że teraz jest tak modnie- żeby były akcenty, które do niczego niby nie pasują, ale jednak świetnie komponują się w przestrzeni?! Tak jest właśnie z TYM żyrandolem!- podnoszę głos, bo już nie wytrzymuję.
-Tak?- mocno dziwi się Przyszywany Ojciec- może i modnie… ale w ogóle nie ekonomicznie.
-Dobra, wiecie co? Musimy się już zbierać- napiętą sytuację rozsądnie przerywa Rodzicielka.
-Tak, tak! Już jest późno i faktycznie najlepiej się zebrać- przytakuję i  od razu udaję się po kurtkę.
-Dzięki za zaproszenie! Ciasto pyszne!-chwali Przyszywany.
-A, dziękuję. Pewnie dlatego, bo palca do niego nie przyłożyłam, tylko kupiłam-podsumowała pani domu…………………

Mam dziwne wrażenie, że szybciej ulegną poprawie moje stosunki seksualne, niż ich stosunki rodzinne 😛

rozbrykanych zajączków!

12903862_1120278991350755_828053330_oKochani!
Nie róbcie sobie jaj, tylko odpocznijcie w te Święta. Nacieszcie się sobą, swoją rodziną i przyjaciółmi. Wiem, doskonale wiem, że Święta z rodziną dla niektórych są powodem do sięgania po kieliszek alkoholu lub prochy na uspokojenie 😛 ale rodzinę ma się tylko jedną.
Nie olewajcie się w śmigusa-dyngusa, tylko polejcie na szczęście wodą.
Niech Wam nie odbije palma, tylko miejcie radochę z zajączkiem i wszystkimi bliskimi 🙂
Wesołych Świąt dla Was! 🙂

Moje Święta są w tym roku inne… 30 lat były poprawne, normalne. W końcu coś musiało się zmienić. Życzę sobie, aby chociaż były spokojne i pozwoliły mi się przygotowywać na kolejny wylot z kraju.
Powrót późną jesienią.

taki idealny. W sam raz dla Chomikowej!

sad-674807_960_720
źródło: pixabay.com

Już prawie 2 lata prowadzę tego bloga. Prawie 24 miesiące daję wyraz swojemu rozczarowaniu w poszukiwaniach Idealnego. Samotnie przedzieram się przez to życie prawie z takim samym samozaparciem, jak postać grana przez Leo DiCaprio w „Zjawie” 😛 Rozpaczam, szlocham, narzekam na brak faceta, który posiadałby cechy godne Idealnego a jak już się taki pojawi na horyzoncie i to bez bagażu w postaci rodziny czy narzeczonej (!), to Chomikowej serce nie pyka 😛
Będę wyć. Dajcie mi chusteczki, albo wino chociaż 😛
O Rozsądnym już wspominałam… http://niecodzienne-notatki.blog.pl/2016/01/27/wstyd-i-wyzwanie-w-budapeszcie/ .W Bułgarii dawał mi do zrozumienia, że chciałby, żeby coś z tego było. Zawsze miły, kulturalny, pomocny, ambitny. Taki prehistoryczny gentleman. I na każde moje skinienie paluszkiem. Czekaj, czekaj Chomikowa! Jakie ty zawsze cechy wymieniasz, kiedy ktoś się ciebie pyta o ideał faceta? Miły, kulturalny, pomocny, ambitny? Taaaaa. Nawet wysoki jest! Niech mnie ktoś uszczypnie!
No to o co chodzi, że… nie wychodzi..?
-Chomikowa! To jak na spowiedzi! O co ci chodzi, że ten Rozsądny to jednak nie to?-zdenerwowana pyta się mnie Moja N.
-Nie wiem! Zabij mnie! Nie wiem! Może to ten jego żabi uśmiech?
-Co?-wybucha śmiechem- ale ty głupiutka jesteś! Przecież nie jest z nim aż tak źle! Lepiej wymyśl mi coś innego, bo inaczej cię skrzywdzę!
-Jejuuu- kombinuję pełna wyrzutów sumienia-Chemii brak! No nie ma chemii!
-Chomik! Cholera jasna! Za stara jesteś na chemię! Facet ma wszystko, czego mogłabyś potrzebować i wygląda na takiego, który na pewno by cię nie zostawił z byle powodu i nie poszedł w tango z młodszą, czy jakąkolwiek inną.
-WIEM! Nie krzycz na mnie, bo i tak mam wystarczająco dużo wyrzutów sumienia z tego powodu! Nie wiem! Może dlatego, że jest zbyt kulturalny?! Widzę, że przy każdym moim „fuck” sztywnieje a ja często rzucam „fuck”! Mam faceta narażać na śmiertelne zesztywnienie?
-Dobra, czyli nie czujesz się przy nim swobodnie, tak?
-No w sumie tak. I za rzadko się przy nim śmieję. Ja tak bardzo lubię się śmiać…. N, rozumiesz mnie…?-pytam już kompletnie podłamana.
-W takim razie, teraz już cię rozumiem i rozgrzeszam. Nie smuć się.

Kiedy ja i tak się smucę… Wczoraj rozmawialiśmy przez skype’a. Znów miły, szarmancki, pomocny, z tysiącem planów na siebie.
-Chomiczku, wiesz, że zawsze możesz do mnie przylecieć? Pamiętam, że Anglia to nie jest dla ciebie wymarzone miejsce, ale znalazłabyś tu na pewno pracę. Ja bym ci pomógł. A jak nie tak, to przyjedź po prostu w odwiedziny. Jesteś zawsze u mnie mile widziana.

SZLAG!!!!!
A tak go lubię…
Głupi Chomik… Dowcipów sobie życzy i chemii.
Takie rzeczy już nie w tym wieku! 😛

———————————————————————-
A aplikacja audio-blog już ściągnięta? Blogi wysłuchane? No, ja myślę 😉

nie daj się krzywdzić!

meryl streep frustrated annoyed facepalm august osage county
źródło: giphy.com

Wiecie co? Ja już się nie dziwię, że mężczyźni ranią kobiety; że robią z nimi co chcą i obracają nimi w każdą możliwą stronę. Oczywiście trochę uogólniam, bo sama znam kobiety, które to samo robią mężczyznom, ale przyczyna w obu przypadkach jest taka sama- BO POZWALAJĄ SOBĄ PONIEWIERAĆ.
Na pewno pamiętacie Blondynę i Zaślepionego (dla tych, którzy zaglądają tu po raz pierwszy- przypomnienie historia miłosna cz.1 oraz historia miłosna cz.2 ). Moja znajoma odkąd tylko pamiętam CIERPI, bo mężczyźni ją krzywdzą. Najpierw straciła 5 lat swojego życia dla faceta, dla którego była ewidentnie tylko „z doskoku”, i który znajomość z Blondyną skończył, kiedy poinformował ją o ślubie. Z inną kobietą rzecz jasna. A zawsze była na jego kiwnięcie palcem. On po tygodniu ciszy telefonował, że chce się spotkać, ona w podskokach leciała na spotkanie. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że NIC z tego nie będzie, a ona twardo i ślepo tkwiła w swoim przekonaniu, że może jednak.
Teraz dla odmiany Blondyna cierpi z powodu Zaślepionego. Facet kilka dni temu jasno i rzeczowo ją poinformował, że nic z tej ich relacji nie będzie (dobra- na mój gust, to oni jednak pasują do siebie- jedno pokręcone, drugie z problemami psychicznymi 😛 ). Nie przeszkodziło mu to jednak w tym, aby nadal łazić naokoło niej, pomagać w wyborze mieszkania i oferować swoją pomoc w remoncie. Co na to Blondyna?- Słodko przyklasnęła. I tak chodzą wspólnie do inżyniera budowy i wspólnie omawiają rozkład kabli elektrycznych oraz przyłączy sanitarnych w JEJ przyszłym mieszkaniu. Ja bym była to jeszcze w stanie zrozumieć, gdyby oboje ustalili, że łączy ich przyjaźń (bzdura) i tkwiąc w tej przyjaźni oboje spoczną w grobach koło siebie 😛 ale NIE! Blondyna CIERPI! Cierpi, bo jest skołowana i nie wie po co on ciągle jest w jej życiu. Może jednak się nie zdecydował i jednak ją pokocha?
Z pewnością.
Wiecie co? Może ja ją nawet trochę rozumiem, bo sama byłam taka naiwna i głupiutka. Byłam na każde skinienie faceta. Robiłam, co chciał i jak chciał. Jego jeden telefon a ja gotowa w podskokach. On wyjeżdża na wakacje sam? Nie ma problemu- przecież to facet, więc na pewno potrzebuje czasu dla siebie. Nie odzywa się tydzień? Na pewno nie ma czasu, przecież jest taki zapracowany. W ciągu roku nie usłyszałam, że mnie kocha? Muszę mu dać czas, na pewno w końcu mnie pokocha. A potem tygodnie wylanych łez, bo on jednak NIE KOCHA.
Aż nie mogę czytać, jak bardzo głupiutka byłam 😛
I nie ma się, co dziwić, że kobiety tak często cierpią przez facetów. Cierpią, bo najzwyczajniej w świecie sobie na to pozwalają. Te wszystkie w/w znajomości powinny zostać ukrócone tak szybko, jak tylko się da. Ja z przeszłości i Blondyna teraz powinna powiedzieć „Starczy. Już nie będziesz mną kołował. Nie dzwoń, nie pisz. Dla ciebie NIE ISTNIEJĘ”. Jednak takie słowa nie padły. Przez to dajemy sobą kołować, poniewierać.
Tylko i wyłącznie na własne życzenie.
Widziałam się z Moją N.
-Wiesz co, Chomikowa? Ja też taka głupia kiedyś byłam. Zresztą sama wiesz. I ja w sumie myślałam, że z takich rzeczy się wyrasta, że życiowe doświadczenie pokazuje, że nie ma co czekać miesiącami, latami aż facet nas pokocha. Jednak widzę, że takich naiwnych kobietek  jest cała masa. Marnują lata na coś, co nie nadejdzie. Dają się krzywdzić i cierpią, ale jak sama powiedziałaś- tylko na własne życzenie.

——————————————————
Zapraszam na fb! Tam jest weselej 😉

kobieto! bez sukcesu jesteś nikim

żródło: pixabay.com
żródło: pixabay.com

Otwieram którąś z kolei gazetę. Jakiś magazyn lifestylowy z masą pięknych zdjęć, portretów ludzi sukcesu, porad, felietonów i artykułów. Przede wszystkim motywujących. Do czego? Do rozpoczęcia ścieżki sukcesu rzecz jasna. „Mierz wysoko”, „Góry przenoś po kawałku”, „Otwórz drogę do sukcesu”, „Pokonaj strach przed niepowodzeniem” i inne pierdu, pierdu. Zamknęłam gazetę zużywając przy tym większej energii, niż było trzeba i rzuciłam nią w kąt sypialni.
Szlag by to! Nie dość, że mam być wysportowana i szczupła, z nieskazitelną cerą, modnym makijażem (koniecznie muszę oczywiście opanować sztukę konturowania), czerwoną szpilką na nodze, prowadzić zdrowy styl życia, to jeszcze mam odnieść zawodowy SUKCES. Gdybym do tego wszystkiego miała męża i dziecko, to byłabym kobietą IDEALNĄ- taką z którą przeprowadza się wywiady, robi profesjonalną sesję fotograficzną i wrzuca na okładkę. Jako wzór dla innych kobiet, które jeszcze tego wszystkiego nie osiągnęły.
Chomikowa będąca oazą spokoju się wkurzyła. Bo że niby nie ma rzeczy niemożliwych? Można WSZYSTKO? BZDURA! Nie wiem, co się musi dziać w głowach tych wszystkich matek, które próbują osiągnąć wszystko to, o czym od wielu sezonów trąbią magazyny i telewizja. Nie masz co zrobić z dzieckiem i to jest twoja wymówka przed pójściem na siłownię lub aerobik? Ależ możesz wziąć dziecko ze sobą! I spróbuj ćwiczyć z tymi drącymi się dzieciakami! Nie masz czasu na kosmetyczkę? Drogerie oferują domowe SPA- razem z dzieckiem możesz się mazać w tych kremikach i razem z nim nakładać sobie maseczki na twoją twarz. W międzyczasie zmienisz mu pieluchę. Można?- Można! Krzyczą magazyny.
A co, jeśli najzwyczajniej w świecie mi się NIE CHCE?! Szefowa doprowadziła mnie do szału, mąż wrócił z pracy bez humoru a dzieciakowi trzeci tydzień leci z nosa zielona maź. Może mi się NIE CHCIEĆ?! Nie mam do tego do cholery prawa???? Prasa i telewizja mówią, że NIE MAM. Do tego teraz doszedł obowiązkowy sukces zawodowy. I to nawet nie chodzi o to, żeby awansować. Trzeba otworzyć własną firmę i ciężką pracą doprowadzić do jej wielkiego rozwoju i wielkich pieniędzy.
Brawo.
Szkoda tylko, że żaden magazyn nie powie skąd wziąć na ten sukces PIENIĄDZE. A! Przepraszam- można dostać dofinansowanie ze środków UE. Pewnie, że można, ale tylko na innowacyjne podejście do sprawy. Cóż… Przedszkola, ani warsztatu samochodowego w takim razie nie otworzę. Chyba że będę samochody naprawiać nago a na zapleczu kierowcom wykonywać erotyczny masaż. To by dopiero była INNOWACJA. Już widzę te kolejki 😛 To może muszę na ten własny biznes zarobić? Tylko kto opłaci bieżące rachunki…? I kto mi ten cholerny dom wyremontuje? Bo jeszcze 10 lat i albo podczas wytężonych ćwiczeń fizycznych (przecież muszę mieć piękną figurę)  wyląduję razem z moją podłogą u Rodzicielki, albo dach spadnie na mój łeb. Nijak to moje życie nie idzie w parze z sukcesem zawodowym 🙁
Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest znalezienie sobie bogatego, naiwnego chłopa, który spełni moją zachciankę o sukcesie zawodowym. Albo chociaż wyremontuje mi dom 😛
Czarno to widzę. Obawiam się, że pozostanę odpadem społecznym. Nie dość, że bez pięknej figury, beż męża i dziecka, to jeszcze jako szary pracownik własnego szefa. Całe szczęście, że chociaż mój obecny szef jest cholernie przystojny 😛

urządziliśmy cyrk

facepalm-gifs

Przez ostatni miesiąc żyłam w nerwach. Lekko podłamana decyzją lekarzy o niezbędnej ingerencji chirurgicznej dogadzałam kobiecie, jak mogłam. Mając w pamięci poprzedni najzwyklejszy zabieg rozbijania kamieni nerkowych, który zakończył się dla Rodzicielki wizytą jedną nogą w drugim (tym podobno lepszym) świecie, przed ostatnią operacją obie ostro panikowałyśmy. Innego rozsądnego wyjścia nie było. Poszła pod nóż…
Po nieprzespanej nocy, z bólem głowy, masą zakupów wszelakich i duszą na ramieniu pognałam Pędzidłem do szpitala. Oczywiście plan zabiegów się pozmieniał, więc Rodzicielka już przebudzona leżała u siebie na sali. Obraz nędzy i rozpaczy. Ale ten obraz na szczęście przytomnie do mnie mówił i domagał się wody. Zorganizowałam słomkę i Rodzicielkę napoiłam. Po główce pogłaskałam, piżamkę zmieniłam, o zmianę opatrunku poprosiłam („Ja chyba dzisiaj oszaleję! Wszyscy coś tylko chcą ode mnie i teraz mam jeszcze mamusi opatrunek zmienić a dopiero co z sali operacyjnej wróciła!”- usłyszałam od pielęgniarki), ugryzłam się w język i z uczuciem ulgi pognałam do pracy i na kurs językowy.
Pod wieczór z wywieszonym jęzorem znów przybyłam na oddział. Po drodze zrobiłam szybkie zakupy, co by Rodzicielce dostarczyć WSZYSTKO, czego może potrzebować. Żeby tylko szybko odzyskała siły i wróciła do domku i do kotka- Trytka. Dopadam do jej sali i moim oczom ukazuje się… puste łóżko. Ani matki, ani Przyszywanego Ojca, który miał przy niej pełnić wartę. Dopadam do łazienki. Pusta. Korytarz pusty. Dzwonię do Przyszywanego Ojca.
-Mogę wiedzieć, GDZIE WY JESTEŚCIE?- pytam zdenerwowana.
-No jak to gdzie? Przecież twoja matka musiała zapalić papierosa. Zaraz będziemy.
Szlag mnie trafił najjaśniejszy. To ja biegam, zamartwiam się, łzy ukradkiem wycieram a ta kilka godzin po narkozie WYMIOTŁA 7 pięter niżej ZAPALIĆ. Oczywiście. Przecież ona jest w stanie wyjść z grobu, żeby tylko ZAPALIĆ. To, że wylądowała na oddziale chirurgicznym, NIC jej nie dało do myślenia, że czas najwyższy z tym nałogiem skończyć. Papieros rządzi jej życiem. Siadam wściekła na korytarzu. Nagle słyszę jakieś poruszenie wśród pielęgniarek. Krzyczą, biegają i… kogoś szukają.
-To pani! Pani jest córką pacjentki, której szukamy!- dopadają do mnie 4 pielęgniarki- Gdzie jest pani matka?!
-Mama… poszła na spacer z ojcem- kłamię. Przecież nie powiem, że poszła zapalić, bo mnie rozniosą.
-Pani jest normalna?! Jak to poszła na spacer?! I pani pozwoliła własnej matce wyjść z oddziału po NARKOZIE? Pani chyba nie jest normalna! Co pani sobie wyobraża- że gdzie jesteście? Na wakacjach? To jest szpital! A my bierzemy odpowiedzialność za zdrowie pacjentów!-krzyczą do mnie na zmianę. Krzyczą i się nawzajem nakręcają.
Zebrałam opieprz, jak NIGDY w życiu i to opieprz za własną matkę. Mam ochotę zniknąć.
Dzwonię znów do Przyszywanego Ojca.
-Gdzie wy jesteście?! Właśnie zebrałam taki opieprz, że was nie ma, że już mi się wszystkiego odechciało!
-O! Wielkie rzeczy! I ty nie wydzwaniaj do mnie z nerwami, bo nie będziemy w ogóle rozmawiać!- krzyczy na mnie dla odmiany Przyszywany Ojciec. Człowiek, który z byle powodu potrafi rozpętać awanturę.
W oczekiwaniu na Rodzicielkę przez cały czas słuchałam krzyków pielęgniarek, które tylko nakręcały się faktem, że nie ma jednej pacjentki. „Trzeba takich ludzi natychmiast wypisywać ze szpitala! Ja już idę do lekarza, żeby z tym porządek zrobił! I córeczka pozwoliła, żeby mamusia sobie poszła na spacer i to po narkozie!”.
Jeszcze 2 zdania i dostanę szału. Na szczęście na korytarzu pojawia się Rodzicielka  i Przyszywany Ojciec.
A ciebie już kompletnie pogięło?! Nie możesz przeżyć jednego dnia bez papierosa?! Ja tu z actimelkami, termosikami, przerażona od kilku tygodni a ty masz wszystko w swoich 4 literach! GRATULUJĘ. Teraz idźcie wysłuchiwać od pielęgniarek kolejnych awantur, bo ja mam dość- oznajmiam wściekła i czerwona ze złości. Czuję, że głowa zaraz mi pęknie i kolejną noc będę miała „z głowy”.

W sali chorych oczywiście do Rodzicielki dopadają 2 pielęgniarki i lekarz. Przyszywany Ojciec traci cierpliwość i zaczyna dogadywać w typowy dla niego sposób i podnosi na kogo głos? Na mnie oczywiście. Do awantury dołączają się pacjentki, które po operacjach domagają się ciszy i spokoju.
CYRK.
A mamusia co? Z głupkowatym uśmiechem położyła się do łóżka, nie wydobywając z siebie ani jednego słowa w trakcie awantury. Wychodzę na korytarz, bo boję się, że ją pobiję.
-Pani Chomikowa- zaczepia mnie lekarz-czy pani zdaje sobie sprawę z tego, że mamie nie wolno palić? Ani teraz, ani najlepiej w ogóle?
Zaraz się chyba popłaczę.
-Panie doktorze- odpowiadam ze łzami w oczach- państwo są tutaj z moją matką drugą dobę, ja z jej nałogiem walczę odkąd skończyłam 8 lat. Właśnie z takim skutkiem.

Ze szpitala wychodzę wściekła i załamana. Cyrk, po prostu cyrk. Moja własna rodzina urządziła cyrk.
Z nieba padał marznący deszcz. Maszerując do Pędzidła, tracę kontrolę nad własnymi nogami. Upadam. Na kolana. To znak. Znak, żebym się zaczęła modlić i to nie o zdrowie. O rozum dla własnej matki.

kobiety muszą znać prawdę

beyonce laughing gif
źródło: giphy.com

Każda kobieta chce być kochana. Miłością wielką, namiętną, do końca życia. I SZCZERĄ.
BANAŁ.
Chcemy wierzyć w te ogromne męskie miłości, w te bajki, które nam opowiadają mężczyźni już na drugiej randce, po to tylko, żeby nas zaciągnąć do łóżka. Tak bardzo przywykłyśmy do tych bajek, że kiedy któryś z nich chce być  z nami szczery i nie snuje opowieści o wielkiej miłości, która rozjaśniła im życiową drogę, niczym księżyc w pełni oświetlający zagubionym drogę w ciemnym lesie codzienności 😛 to nie potrafimy się w tym odnaleźć.
Zadzwonił do mnie zza wielkiej wody Prawie Idealny. Babiarz okrutny. Mistrz w swoim fachu. Krążą legendy, że kiedyś była taka, która mu nie uległa.
Miała na imię Chomikowa 😀
Mimo wszystko UWIELBIAM GO. Uwielbiam słuchać jego opowieści o nowych podbojach miłosnych, bawią mnie jego zdjęcia, które mi wysyła z kolejną „tą jedyną” (co oni mają z tym wysyłaniem mi zdjęć z laskami???) i o nowych tekstach, którymi podrywa kolejne ofiary na jedną noc. Ale w tych wszystkich jego podrywach nigdy nie usłyszałam, żeby którejkolwiek powiedział, że ją kocha lub coś z tych rzeczy. I chyba żadna go do tej pory się go o to nie pytała, albo może nie była tak zdziwiona odpowiedzią. Aż do wczoraj….
-Chomik! No słuchaj! Leżę sobie wczoraj po całkiem niezłym seksie z jedną panną i ona raptem się mnie pyta, czy ja jestem w niej zakochany.
Wybucham śmiechem 😀 Matko, jakie to typowe 😀
-Baby to mają wyczucie chwili, prawda?- pytam, kiedy już mogę złapać oddech- A ty oczywiście wyjmujesz z majtek pierścionek zaręczynowy i opowiadasz o miłości aż po grób?- ironizuję.
-Taaa. Trochę mnie znasz- odpowiada bardzo ubawiony- ale ty, Chomikowa słuchaj, bo dalszy ciąg jest lepszy. Mówię, że oczywiście nie jestem zakochany a ta cała w szoku! Mówi, że to NIEMOŻLIWE, żebym jej nie kochał! Czujesz?!
-Uuu, kochany! To wyrwałeś chyba niezłą pannę, którą każdy adorował słowami „kocham cię”. Albo jest taka boska, że faktycznie się w niej zakochiwali.
-Chomikowa, czy ja kiedyś spotykałem się z jakąś panną wybrakowaną? Zresztą słuchaj dalej! Ona się mnie pyta, czy ja w ogóle kiedykolwiek kochałem jakąś kobietę. No to ja znów mówię, że „nieeeeee”. Przecież nie będę jej wciskał kitów. A ta ma oczy już szerokie jak nasze pięciozłotówki, po czym mi mówi, że ja w takim razie jestem gejem. GEJEM! CZUJESZ?! JA!!!
Ja się znów pokładam ze śmiechu. Jego życie towarzyskie nadaje się na książkę, o czym zresztą go poinformowałam 😀
-Chomikowa, to nie wszystko- kontynuuje wesoły Prawie Idealny- ona mi normalnie wmawiała, że ja MUSZĘ być gejem, skoro jej nie kocham, aż się zacząłem denerwować!
-Ty?! Przecież ty jesteś oazą spokoju!
-Właśnie! Ale jak się nie denerwować, kiedy ona tak się nakręciła, że to wszystko zaczęło się robić NIESMACZNE? Ja gejem!
-I co zrobiłeś?
-Kurde… opuściłem jej domostwo, bo kompletnie się zniesmaczyłem. Odechciało mi się kobiet na jakieś 2 tygodnie.
-Chłopaku, ty za długo w tych Stanach siedzisz. Kiedy lecisz dalej?
-Właśnie! To był gwóźdź do trumny. Decyzja podjęta. Za tydzień lecę albo do Meksyku, albo na Kubę. Będę pił, to co się pije i będę palił, to co się tam pali.
-I będziesz uprawiał seks z pięknymi kobietami.
-Będę!
-I będziesz mi wysyłał kolejne zdjęcia z twojego pięknego życia.
-Będę!
-Spadaj.

Tak sobie myślę o tych wszystkich biednych, wykorzystanych (na własne życzenie) dziewczynkach, które dziwią się i płaczą, kiedy okazuje się, że facet, z którymi spędziły jedną lub dwie noce jedyne plany jakie ma na przyszłość, to te jak „wyrwać” kolejną pannę. Czy one naprawdę nie potrafią wyczuć, że ten konkretny podryw jest podrywem tylko na raz…? Czy może są tak naiwne i liczą, że „akurat może mnie się uda”? Kiedy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że jednak nic z tego nie będzie, trzeba się upewnić pytaniem „czy mnie kochasz?” Najlepiej zaraz po seksie 😀