Przez ostatni miesiąc żyłam w nerwach. Lekko podłamana decyzją lekarzy o niezbędnej ingerencji chirurgicznej dogadzałam kobiecie, jak mogłam. Mając w pamięci poprzedni najzwyklejszy zabieg rozbijania kamieni nerkowych, który zakończył się dla Rodzicielki wizytą jedną nogą w drugim (tym podobno lepszym) świecie, przed ostatnią operacją obie ostro panikowałyśmy. Innego rozsądnego wyjścia nie było. Poszła pod nóż…
Po nieprzespanej nocy, z bólem głowy, masą zakupów wszelakich i duszą na ramieniu pognałam Pędzidłem do szpitala. Oczywiście plan zabiegów się pozmieniał, więc Rodzicielka już przebudzona leżała u siebie na sali. Obraz nędzy i rozpaczy. Ale ten obraz na szczęście przytomnie do mnie mówił i domagał się wody. Zorganizowałam słomkę i Rodzicielkę napoiłam. Po główce pogłaskałam, piżamkę zmieniłam, o zmianę opatrunku poprosiłam („Ja chyba dzisiaj oszaleję! Wszyscy coś tylko chcą ode mnie i teraz mam jeszcze mamusi opatrunek zmienić a dopiero co z sali operacyjnej wróciła!”- usłyszałam od pielęgniarki), ugryzłam się w język i z uczuciem ulgi pognałam do pracy i na kurs językowy.
Pod wieczór z wywieszonym jęzorem znów przybyłam na oddział. Po drodze zrobiłam szybkie zakupy, co by Rodzicielce dostarczyć WSZYSTKO, czego może potrzebować. Żeby tylko szybko odzyskała siły i wróciła do domku i do kotka- Trytka. Dopadam do jej sali i moim oczom ukazuje się… puste łóżko. Ani matki, ani Przyszywanego Ojca, który miał przy niej pełnić wartę. Dopadam do łazienki. Pusta. Korytarz pusty. Dzwonię do Przyszywanego Ojca.
-Mogę wiedzieć, GDZIE WY JESTEŚCIE?- pytam zdenerwowana.
-No jak to gdzie? Przecież twoja matka musiała zapalić papierosa. Zaraz będziemy.
Szlag mnie trafił najjaśniejszy. To ja biegam, zamartwiam się, łzy ukradkiem wycieram a ta kilka godzin po narkozie WYMIOTŁA 7 pięter niżej ZAPALIĆ. Oczywiście. Przecież ona jest w stanie wyjść z grobu, żeby tylko ZAPALIĆ. To, że wylądowała na oddziale chirurgicznym, NIC jej nie dało do myślenia, że czas najwyższy z tym nałogiem skończyć. Papieros rządzi jej życiem. Siadam wściekła na korytarzu. Nagle słyszę jakieś poruszenie wśród pielęgniarek. Krzyczą, biegają i… kogoś szukają.
-To pani! Pani jest córką pacjentki, której szukamy!- dopadają do mnie 4 pielęgniarki- Gdzie jest pani matka?!
-Mama… poszła na spacer z ojcem- kłamię. Przecież nie powiem, że poszła zapalić, bo mnie rozniosą.
-Pani jest normalna?! Jak to poszła na spacer?! I pani pozwoliła własnej matce wyjść z oddziału po NARKOZIE? Pani chyba nie jest normalna! Co pani sobie wyobraża- że gdzie jesteście? Na wakacjach? To jest szpital! A my bierzemy odpowiedzialność za zdrowie pacjentów!-krzyczą do mnie na zmianę. Krzyczą i się nawzajem nakręcają.
Zebrałam opieprz, jak NIGDY w życiu i to opieprz za własną matkę. Mam ochotę zniknąć.
Dzwonię znów do Przyszywanego Ojca.
-Gdzie wy jesteście?! Właśnie zebrałam taki opieprz, że was nie ma, że już mi się wszystkiego odechciało!
-O! Wielkie rzeczy! I ty nie wydzwaniaj do mnie z nerwami, bo nie będziemy w ogóle rozmawiać!- krzyczy na mnie dla odmiany Przyszywany Ojciec. Człowiek, który z byle powodu potrafi rozpętać awanturę.
W oczekiwaniu na Rodzicielkę przez cały czas słuchałam krzyków pielęgniarek, które tylko nakręcały się faktem, że nie ma jednej pacjentki. „Trzeba takich ludzi natychmiast wypisywać ze szpitala! Ja już idę do lekarza, żeby z tym porządek zrobił! I córeczka pozwoliła, żeby mamusia sobie poszła na spacer i to po narkozie!”.
Jeszcze 2 zdania i dostanę szału. Na szczęście na korytarzu pojawia się Rodzicielka i Przyszywany Ojciec.
–A ciebie już kompletnie pogięło?! Nie możesz przeżyć jednego dnia bez papierosa?! Ja tu z actimelkami, termosikami, przerażona od kilku tygodni a ty masz wszystko w swoich 4 literach! GRATULUJĘ. Teraz idźcie wysłuchiwać od pielęgniarek kolejnych awantur, bo ja mam dość- oznajmiam wściekła i czerwona ze złości. Czuję, że głowa zaraz mi pęknie i kolejną noc będę miała „z głowy”.
W sali chorych oczywiście do Rodzicielki dopadają 2 pielęgniarki i lekarz. Przyszywany Ojciec traci cierpliwość i zaczyna dogadywać w typowy dla niego sposób i podnosi na kogo głos? Na mnie oczywiście. Do awantury dołączają się pacjentki, które po operacjach domagają się ciszy i spokoju.
CYRK.
A mamusia co? Z głupkowatym uśmiechem położyła się do łóżka, nie wydobywając z siebie ani jednego słowa w trakcie awantury. Wychodzę na korytarz, bo boję się, że ją pobiję.
-Pani Chomikowa- zaczepia mnie lekarz-czy pani zdaje sobie sprawę z tego, że mamie nie wolno palić? Ani teraz, ani najlepiej w ogóle?
Zaraz się chyba popłaczę.
-Panie doktorze- odpowiadam ze łzami w oczach- państwo są tutaj z moją matką drugą dobę, ja z jej nałogiem walczę odkąd skończyłam 8 lat. Właśnie z takim skutkiem.
Ze szpitala wychodzę wściekła i załamana. Cyrk, po prostu cyrk. Moja własna rodzina urządziła cyrk.
Z nieba padał marznący deszcz. Maszerując do Pędzidła, tracę kontrolę nad własnymi nogami. Upadam. Na kolana. To znak. Znak, żebym się zaczęła modlić i to nie o zdrowie. O rozum dla własnej matki.
Kocham Twoją Rodzicielkę,kocham 😀 A jak Ci nie pasuje,to możemy dokonać wymiany 😉 Na rzucanie palenia są świetne tabletki na D… 😉 Ale Mama musi chcieć rzucić,bo bez tego ni chu chu 😀 Zdrówka dla Niej i cierpliwości dla Ciebie ;*
Matka jest tylko jedna, więc trzeba taką kochać 😉 Znasz ten dowcip?
Dzieci w szkole mają za zadanie ułożyć opowiadanie ze zdaniem „Matka jest tylko jedna”. Następnego dnia pani sprawdza, co dzieci wymyśliły. Są wypowiedzi, że matka jest najwspanialsza, bo ma się tylko jedną mamę. Ktoś napisał, że pomimo tego, że mama jest jedna, to kocha wszystkie swoje dzieci tak samo mocno itp. Jaś natomiast napisał: Podczas imprezy, mama poprosiła siostrę, żeby przyniosła z lodówki dwie flaszki. Siostra poszła do lodówki. Otwiera drzwiczki i krzyczy do mamy
-Matka! Jest tylko jedna!”
Co do rzucenia palenia… Rodzicielka nie chce słyszeć o żadnej metodzie, bo nie ma zamiaru rzucać nałogu.
Hahahahahahaha 😀 😀 😀 Matka!Jest tylko jedna 😀 😀 😀 Wybacz,że Twoim kosztem…ale ubawiłam się…Do łez…Zaczął się dopiero trzeci miesiąc tego roku a ja mam już dość…A co do rzucania palenia – doskonale rozumię Twoją Rodzicielkę.Palnie to nie tylko nałóg ale też choroba ale co tam,kasa w budżecie państwa się się zgadza?Zgadza…
Ależ tu o to chodzi, żeby człowiek się ubawił 🙂 Ten blog został stworzony po to, żeby się smiać 🙂
Na Twoim miejscu bym te pielęgniareczki spytał, o czym to plotkowały, że nie zauważyły wcześniej braku pacjentki… a może to był jakiś serial??
Tak czy siak – wspaniała opieka…
Własnie dlatego się na mnie darły- bo przeoczyły Jej wyjście z oddziału.
Jak Ty to wytrzymałaś z tymi pielęgniarkami. Przecież to ewidentnie ich wina, że z sali i oddziału sobie pacjentka wyszła i nikt tego nie zauważył. To im się powinien ochrzan należeć. Poza tym Twoja Rodzicielka to dorosła kobieta. Sama za siebie odpowiada. Nie jest ubezwłasnowolniona więc jeśli ktoś ma coś jej do powiedzenia to powinien mówić do niej a nie do Ciebie.
Wiem, że ich wina i dlatego się na mnie darły. Ale rację miały- matka powinna z tyłkiem po operacji siedzieć na oddziale. Po narkozie się mdleje, rzyga itp. Lepiej, żeby te wszystkie „cuda” zdarzyły się na miejscu… A że ja zebrałam opierd*** cóż- napatoczyłam się pod rękę, to padło na mnie… Choć zdaje mi się, że za dużo oberwałam :/
Istotnie, ich wina?
Zastanówcie się – to szpital, czy więzienie? Nie pomieszały się wam zawody? Od kiedy pielęgniarki są od PILNOWANIA? Jedyne co jest pewne, to fakt, że Rodzicielka zachowała się po prostu skandalicznie, że o Przyszywanym nie wspomnę..
Biednaś Ty Chomikowo, z tym wszystkim…..
A uważasz, że dzieci są od pilnowania rodziców (oczywiście w przypadku obie strony dorosłe) ? Jak można wymagać od członka rodziny, który nie ma obowiązku być na miejscu w żadnym momencie, żeby pilnował innego członka rodziny i jeszcze mieć pretensję, że ta osoba wyszła? Te panie z tym darciem się to chyba kompletnie wszystko pomyliły. Miały szczęście, że na kulturalną Chomikową trafiły bo jakby mnie ktoś próbował zjebać za coś co NIE JEST MOIM OBOWIĄZKIEM ANI NAWET POWINNOŚCIĄ to chyba zamiast cyrku to by awantura na pół korytarza była.
A co do Rodzicielki pytanie czy była poinformowana o tym, że nie wolno jej opuszczać sali i jakie mogą być tego konsekwencje? Swego czasu pamiętam, że ja po narkozie też chciałam iść do domu i to właśnie pielęgniarka w dodatku miła i kulturalna zatrzymała mnie i wytłumaczyła co może się wydarzyć. Bynajmniej nie jak strażnik więzienny ale jak profesjonalista, który wie o rzeczach, z których ja, osoba pierwszy raz będąca w szpitalu nie mam pojęcia.
Pielęgniarka z tego co wiem,to musi zareagować,kiedy pacjent opuszcza oddział. Jakby pacjent uciekł ze szpitala a pielęgniarki nie widziałyby jak się oddala,to miałyby przerąbane. Nie jedna za taki klimat dostała naganę lub została zwolniona z roboty… Nie mnie oceniać,czy to dobrze czy nie.
My jako rodzice oszczędziliśmy Dzieckowi już radości wdychania substancji smolistych. Rzuciliśmy. Ja przytyłam 20 kg i teraz walczę z podniesionym cukrem – ale lepsze to niż perspektywa raka krtani (paląc chorowałam dwa razy w roku chorowałam na zapalenie krtani) Jak sama nie zechce to jej nie zmusisz…. Wiem coś o tym a sam paliłam półtorej – dwie paczki dziennie. Nasza kuchnia wielkości garderoby ociekała nikotyną bo tylko tam paliliśmy ale i tak śmierdziało w mieszkaniu wszystko. Powiedz rodzicielce, że świat świetnie pachnie i świetnie smakuje. Kubki smakowe są przytłumione przez nikotynę więc tego nie czuje. Kiedy ja po operacji i narkozie nie miałam siły iść do kibelka a lekarka zapytała czy palę – zgodnie z prawdą odparłam, że nie 🙂 a ta odrzekła że szkoda bo palaczki szybciej wstają po narkozie – idą se zapalić 🙂
Jago! Moja Ty MISTRZYNI!!!! No i co? Można? MOŻNA. Dokładnie- lepszy podniesiony cukier, niż rak krtani. Teraz niech to ktoś mojej matce wytłumaczy… 🙁
Acha!!! I pamiętaj , że bić mamusi nie wypada chociaż nieraz mam ochotę mojej przyłożyć bo starsza i materii papierosów głupsza
No widzisz? Widzisz? Nic tylko lutnąć takiej… :/
No cóż… jestem rok po poważnej operacji i jestem nałogowcem (tytoniowym, żeby nie było innych pomysłów) od 39 lat. Kto nałogowcem nie jest nie ogarnie jak to trudne powstrzymać głód nikotynowy. Szczególnie po jedzeniu, po stresie i po … narkozie, bo organizm dokładnie przepłukany, ale mózg nie. Po operacji byłam w kiepskim stanie długo, bo zadziałało prawo Murphiego (jak coś ma nie pójść jak trzeba …itd) i zwyczajnie nie byłam w stanie wstać. 48 godzin po operacji nie wolno mi było jeść i pić, ale i tak nie to było największym cierpieniem. Nie przesadzam: cierpieniem.
Nawiasem mówiąc ciekawe, że w wariatkowie (szpital psychiatryczny) palarnie są, bo jest pełna świadomość, że brak papierosa wywołuje dodatkowy stres, bo organizmowi brakuje składnika.
Jak dobrze, że mam to za sobą – baaaaa!! Wręcz puchnę z dumy 🙂
O, Ciebie też się ima Prawo Murphiego? Masakra.
Zante, ja cholera wiem, że jest ciężko, WIEM. Ja sobie nie wyobrażam dwóch dni bez czegoś słodkiego, serio. Ale jak Ci lekarze mówią, że grozi Ci rak krtani, to nic Ci to nie mówi…? I masz tylko jedno dziecko, które ma tylko Ciebie, więc dobrze by było jeszcze trochę pożyć, prawda…? I ja wiem, że wcale nie jest powiedziane, że ten rak ma się pojawić na 100%, ale po co zwiększać ryzyko?????
Chomikowa, tylko się na mnie nie złość, bo to tylko moje zdanie, a nie udowadnianie czegokolwiek innym.
Używanie argumentu „zrób to dla mnie, bo mam tylko Ciebie” jest poniżej pasa i nieuczciwe po części. To jest (wbrew pozorom) bardzo podobne do szantażu matki wobec dorosłego dziecka, które chce się wyprowadzić, a matka mu mówi, że tego nie przeżyje, a potem znęca się kontrolowaniem życia dorosłego człowieka. Każdy ma jedno swoje życie i powinien mieć prawo robić z nim, co chce. Mówię tylko i wyłącznie o sytuacji, gdy dziecko jest dorosłym, samodzielnym człowiekiem. Drugi (wiem, drastyczny) przykład to prawo każdego człowieka do tego, by nie podtrzymywać go uporczywie przy życiu: jeśli matka /ojciec tego sobie życzą, to sprzeciw dorosłych dzieci jest moralnym przestępstwem.
Daję hardcorowe przykłady, by powiedzieć, że jeśli mama nie podejmie decyzji o rzuceniu palenia sama i dla siebie, to to jest Jej sprawa.
A w Polsce obowiązuje takie prawo? To raz.A dwa – noszę w portfelu podpisane oświadczenie woli o oddaniu wszystkiego co się przyda do ratowania życia innym.I pisze tam,że rodzina winna uszanować moją wolę ale tak naprawdę to właśnie oni mają ostatnie słowo.Bezsensu…A to chyba normalne,że Chomiś martwi się o Rodzicielkę.I nie dziwię się Jej,że nie daje Rodzicielce spokoju,bo po prostu Ją kocha.A kto kocha,to się troszczy 😉 Zresztą to wszystko jest chore – to co szkodzi jest dozwolone,a to co pomaga min. chorym na raka jest zakazane…Chore…
No Zante, poleciałaś po całości… ;P
W jakimś tam stopniu się z Tobą zgadzam, ale… ale po to jest rodzina, żeby próbować wpłynąć na decyzję kogoś bliskiego. Jakby mąż/dziecko/matka stała z bronią palną przy skroni, to też powinno dać się spokój, bo to jej/jego decyzja…?
Chomiku, ale nie mówimy o nałogowym strzelaniu sobie w łeb, prawda?
Uzależnienie od tytoniu jest o tyle specyficzne, że nikotyna występuje naturalnie w organizmie. W mózgu są jej receptory. Gdy poprzez palenie papierosów zwiększa sie jej ilość zwiększa sie ilośc receptorów nikotynowych. I one wszystkie „domagają się ” swego. Z czasem układ nerwowy przyzwyczaja się do „dostaw”. A te dostawy wywołują uczucie przyjemności. No i poprawiają funkcjonowanie układu nerwowego oraz panowania nad stresem.
Problem w paleniu to nie nikotyna, a wszystkie inne świństwa w papierosie. Może więc zamiast „strzelać” do mamy zaproponuj Jej e-papierosa. Jak sama z sobą ;-))) pogada i się zmobilizuje to na pewno dojdzie do tego, że ilość prawdziwych fajek może ograniczyć (na początek) do 5-8 sztuk dziennie. Pozostałe na nawyk, odruch oraz głód nikotynowy. Ten może zaspokoić e-papierosem. Jeśli będzie naprawdę sama chciała uwolnić się od nołogu to systematycznie będzie zmniejszać ilość prawdziwych papierosów, a korzystac będzie z e-papierosa.
Się wymądrzam z doświadczenia.
Pewnie, że nie mówimy o nałogowym, ale ja tak sobie na swój mały móżdżek porównuję nałóg papierosowy do choroby, która prowadzi do śmierci… Tak jak depresja, która może prowadzić do samobójstwa. Może troszkę pokrętne porównanie, ale do mnie przemawia 😉
Zante, domyślam się jak może wyglądać nałóg i wiem jak cholernie ciężko jest go rzucić. Ale jak ma się w perspektywie raka krtani, to no litości… 🙁
Mama kiedyś próbowała e-papierosów. Podobno strasznie się od nich dusiła, więc wróciła po 2 tygodniach do normalnych papierosów przy których czuje się świetnie, tylko kaszle niemiłosiernie jak gruźliczka.
Chomikowa – rak nie wybiera…Co ma być to będzie i bardziej odpowiedzialne są geny niż czyniki zewnętrzne.Teraz możesz mnie pożreć…Od seksu oralnego też można dostać raka krtani,także wiesz…lepiej ciągnąć fajkę 😀 😉 Wybacz – musiałam ale mam kryzys…
Chomiku, każdy palacz powie na takie diktum to samo: raka krtani dostają także ci, co nigdy nie palili. Oraz często myślą: zabiorę sobie przyjemność i może raka krtani uniknę, bo wcześniej umrę na raka np skóry czy jajnika. Zresztą tak myślą nie tylko nałogowcy (jacykolwiek), bo to w sumie prawda.
A e-papierosy nie muszą dusić, bo to jest kwestia i jakości samego urządzenia i liquidów, których się używa. Chociaż sa naogowcy, jak mój T., mąż znaczy, którzy próbowali e-palenia, ale im się szybko znudziło. Mnie przekonało, że może to nie to samo co zwykły papieros (więc też je palę), ale w wielu sytuacjach życiowych mogę sie nim poratować (np na imprezie, w restauracji, w galerii handlowej, w kinie, w samolocie) i nie cierpieć głodu nikotyny.
Jeśli mama ma kaszel palacza, to po ograniczeniu zwykłych fajek (do kilku) i uzupełnieniu sobie tego e-papierosem pozbędzie sie kaszlu w ciągu pierwszego tygodnia!! Przy czym najpierw (2-3 doba) będzie mieć wrażenie, że to kaszel Ją zabije – oczyszczają się oskrzela.
Te argumenty to tylko nałogowy palacz może wymyślić 😀 😀 😀 jak weźmiemy rachunek prawdopodobieństwa i zerkniemy w statystyki,to palacz na te „raki” ma większe szanse niestety.
Z e-papierosami kombinacji było sporo. Dostawała wszystko, co miało być najlepsze (Przyszywany Ojciec handluje e-papierosami) ale nic Jej nie pasowało. Prośby,żeby robiła jak piszesz nie przemawiały, bo „się duszę” i nic z tego nie było. Argumenty,że wydaje połowę pensji na papierosy też nie. W sumie nic nie działa i to się chyba nie zmieni. Ta kobieta paliła nawet jak była w ciąży,więc o czym tu rozmawiać.
No w tym momencie muszę się poddać, bo wygląda na to, że Twoja mama jest z grupy tych, którzy po prostu rzeczywiście nie chcą rzucić/ograniczyć fajek. Do tej grupy należy T., mąż znaczy. Na pytania/prośby, by chociaż ograniczył (listą chorób, jakie ma, bym Ci blog zablokowała) stwierdził: w dupie to mam, bo ja lubię palić. I wiesz co? Wbrew pozorom On psychicznie lepiej na tym wychodzi niż ja. Bo ja mam narastające wyrzuty sumienia, że palę, od lat trenuję różne sztuczki (bez powodzenia, rzecz jasna), by sobie z nałogiem poradzić, ciągle jestem na siebie wściekła, że znów spaliłam ileś tam fajek i sama sobie słowa nie dotrzymałam itd, itp.
Czyli fizycznie szkodzi nam obojgu tak samo, ale ja jestem większym psychicznym niewolnikiem palenia.
Hmmm… ale skoro gdzieś się w głowie pijawiła myśl,żeby to ograniczyć to może spróbować poradzić się specjalisty,który pomoże w walce a nałogiem? Bo dla Twojego T.i mojej Rodzicielki nie widzę ratunku…
Specjalisty, który zapisze reklamowany, drogi lek oraz zaleci pracę nad silna wolą? Dziękuję, przerabiałam.
Bardziej myślałam o jakiejś psychoterapii, albo leczeniu uzależnienia. Tak jak leczą alkoholików nawet 😉
Znaczy AP czyli Anonimowych Palaczy? ;-))) Takich specjalistów, z tego co wiem, zwyczajnie nie ma. Są hipnotyzerzy, jakieś leczenie rezonansem i czymś takim. Terapia uzależnień nie obejmuje palaczy, a w każdym razie nic o tym nie wiem. Nawet nie próbuję sobie wyobrażać jak byłaby kosztowna.
O! Takie AP! 😀
Zante… leczą z tak dziwacznych uzależnień jak nimfomania, hazard to nie leczą z uzależnień od fajek???? Ale tak na serio-psycholog nie jest w stanie pomóc? Nawet raz w tygodniu. Wizyta 50-80zł… hmmm… to i tak wychodzi mniej,niż to,co przepala np.moja matka 😉
@tati – tego się właśnie obawiałam, że to, co powiedziałam może zostać zrozumiane tak wprost, tzn że dzieci nie mają prawa martwić się o rodziców i mają się nie wtrącać. To absolutnie nie tak i nie o to mi chodziło. Czułam, że zle to formułuję. Jasne, że Chomik się o mamę martwi i na pewno ma powody, bo fajki to jest naprawdę świństwo. Podobnie jak martwią się dzieci (także dorosłe), gdy rodzice nadużywają alkoholu albo są po prostu alkoholikami. Tylko „nie dawanie spokoju” czy szantażowanie (np emocjonalne) jeszcze nikogo, z żadnego nałogu nie wyprowadziło. Każdy niewolnik musi ze swojej niewoli musi uwolnić się sam, a wbrew pozorom presja najbliższych wcale nie pomaga. Często wręcz przeciwnie.
A co do moich przykładów jest tak, że zarówno oświadczenie o braku zgody do uporczywe utrzymywanie przy życiu jak i zgoda na pobranie organów są w Polsce umownie honorowane czyli człowiek, zgodnie z prawem, sam o sobie nie może decydować. W pierwszej kwestii nadrzędne jest prawo lekarza, który składał przysięgę Hipokratesa. On, w swojej moralności rozsądza czy postąpić zgodnie z tym, czego chce pacjent czy zgodnie z przysięgą: ratować życie, choćby skazując pacjenta na przedłużanie jego cierpień. Gdy rodzina nie wyraża zgody na odłączenie aparatury podtrzymującej życie, żaden lekarz tego nie zrobi. Czyli w praktyce wola człowieka umierającego jest brana pod uwagę dopiero jako trzecia z rzędu. W drugiej kwestii dokładnie tak jak mówisz i tak ostatnie zdanie należy do rodziny i oświadczenie woli o przekazaniu narządów do przeszczepu jest podrzędne.
Zgadzam się z Tobą.Każdy nałogowiec musi sam chcieć pożeganać się ze swoim nałogiem,koniec kropka.Wiadomo,że Ci co się kochają to się troszczą o siebie nawzajem.Wiadomo również,że szantaż emocjonalny to przemoc,jakby nie było i nieważne kto go stosuje i w jakim celu.Ale ruszyło mnie to co napisałaś dlatego,ponieważ w Polsce chory człowiek to człowiek obdarty z godności i jeszcze nie ma prawa decydować o swoim losie…
@tati – Ano zgadza się, że człowiek w Polsce nie ma zbyt wielu praw. I jakby sie nie wściekać na dzisiejsze rządy, to brak podstawowych, humanitarnych praw to nie zasługa teraz rządzących, bo poprzedni rząd także nic w tej materii nie zrobił, pomimo szeroko zakrojonych akcji.
Temat zgłębiłam niedawno pisząc takie oświadczenia (oba), by mieć je zawsze przy sobie. Okazuje się, że np w Niemczech lekarzowi nawet nie przyszłoby do głowy uporczywie podtrzymować życie jeśli pacjent wcześniej wyraził sprzeciw. Jego obowiązkiem jest uśmierzać ból wszelkimi znanymi metodami. I tyle.
U nas, co jakiś czas pojawiają się informacje, że umęczonego człowieka reanimuje sie po kilkakroć i nawet, gdy rodzina się sprzeciwa (prosząc: dajmy jej/jemu spokojnie umrzeć) lekarz używa argumentu, że to sprzeczne zJEGO SUMIENIEM i przysięgą Hipokratesa. I po ptakach. Pan i władca życia i smierci. Ja się nawet nie upieram przy prawie do eutanazji (chociaż w moim poczuciu powinno takie być), ale prawo do spokojnej, bezbolesnej śmierci w sytuacji, gdy medycyna wyczerpała możliwości na godne życie, powinno być zagawarantowane konstytucyjnie. Nie mówię o pomocy w zejściu, ale o umożliwienie naturalnego odejścia.
Ojjjjjjjjjj Zante…Wiem,że nasza służba zdrowia to wieloletnie zaniedbania…A jak słyszę tekst – sprzeczne z moim sumieniem to kur*a…Ale łapówkę brać to już nie jest sprzeczne…Temat rzeka,w dodatku mało przyjemny i zdecydowanie nie przed snem 😉 Także spokojnej nocy życzę 🙂
U nas „sumienie” (zawsze w domysle katolickie) to wręcz oręż i argument – rzemień we wszelkich dyskusjach.
Chomik, a może zmienisz płeć?
Wysoka jesteś, wprawę w zbieraniu opierniczu już jak widzę masz… 😀
Tylko jakie by Ci tu imię dać… jakieś pomysły?
Ooo 😀 Już nie gadaj, że tylko mężczyźni ciągle zbierają 😀
Chomik…? 😉
A tam od razu płeć zmieniać 😀 Chomiś ja już Ci dawno mówiłam – zmień orientację 😉
Poważnie to „przemyśliwuję” 😉
To ja chcę być Twoją kobietą 😀 😀 😀
Śmieszne,że lista kobiet,które chciałyby ze mną być jest zdecydowanie dłuższa,niż mężczyzn 😀 to daje do myślenia 😀 Jesteś Tati na pierwszym miejacu tej listy 😀
No normalnie czuję się zaszczycona 😀 Cholera,chyba nie zasnę dzisiaj 😉
To pijemy WINKO 🙂
No to zdrówko mój Chomisiu 😀 😀 😀
ZDRÓWKO! 😀
No jak widać na załączonym obrazku – nie tylko.
Ale z obserwacji mojego otoczenia wynika, że jednak to faceci mają bardziej okazałą kolekcję zebranych opierniczów 🙂
Zresztą – zlituj się nad kobietami. Zobacz jak ciężko znaleźć sensownego faceta 😀
A Chomik… nie wiem czy takie imię przejdzie…
Ale skoro przeszło Żyraf… 😀
Hahaha. No dobrze-chyba jednak faceci częściej zbierają opiernicz 😉
Żyraf? Do mnie też pasuje 😛
O matko… Widzę, że pociąg do papierosa Twojej Rodzicielki jest większy niż pociąg do zdrowia. Kurcze, niech ona odpuści te papierosy chociaż trochę…
Właśnie, chociaż trochę 🙁
Norma europejska – ktoś musi zebrać po łbie i niekoniecznie ten, kto nabroił…
Rodzicielce życzę zdrowia, a Tobie jeszcze go więcej :)))))) plus tonę cierpliwości 🙂
Ech… nie dziękujemy,żeby nie zapeszyć 😉
Ha, ha 🙂 Nieźle, choć domyślam się, że do śmiechu Ci nie było. Ale Rodzicielka niezła agentka. 🙂
Niezła, niezła… a ostatnio coraz bardziej uparta. To chyba na starość 😛
Z rodzicielkami nie jest łatwo, wiem coś o tym. Dlatego z moją matką do lekarzy jeździ siostra, ja nie dałbym rady psychicznie…
Mam dziwne wrażenie, że moja Rodzicielka coraz bardziej zaczyna przypominac Twoją…
Nie mam siostry do cholery 🙁 Pożyczysz mi swoją?
Mam 3 siostry, więc jedną mogę Ci pożyczyć 🙂
Biorę w ciemno!!!
Rozumiem twoją sytuację bo nikt nie lubi obrywać w czyimś imieniu, to nie należy do przyjemności. Oj, mamie przydałoby się solidne pranie mózgu! Nie dość, że podtruwa cię przez tyle lat to jeszcze wykazuje się w dniu operacji kompletnym brakiem zdrowego rozsądku. Oj, czeka cię długa walka, skoro jest to silniejsze od niej.Kto wie, może gdyby nie te papierosy obyłoby się nawet i bez operacji? Przecież to istna , toksyczna tablica Mendelejewa, również nie obojętna dla wdychających wokół palacza powietrze…
właśnie! kto wie… może gdyby nie papierosy, to obyłoby się i bez operacji. Ale jeszcze się nie poddałam. Toczę z tą kobietą walkę. Może się uda…
A powiedz mi gdzie nie ma albo w czym nie ma tablicy Mendelejewa???
Tati……. Skoro wszędzie wszystko szkodzi, to po co dokładać sobie coś, co szkodzi jeszcze bardziej?
Bo się lubi ???
No to przystańmy na tym,że się lubi,pomimo tego że jest trucizną 😉
Bywa że trucizna smakuje najlepiej…
Oj,Tati! To od razu może sobie strzel kulkę w łeb? Nie umartwiamy się i nie tłumaczymy siebie samych z głupot! 😉 rzekłam 😉
Jestem masochistką 😀
jeśli sprawia Ci to przyjemność… ;P