dom wariatów

źródło:giphy.com

 

Weekend.
Akurat nad babcią wypadł dyżur Rodzicielki. Ja wiem, że ona źle to znosi i wcale się jej nie dziwię.

W sobotni wieczór schodzę do Rodzicielki i Przyszywanego. Zaglądam do babci. Babcia jak zawsze po lekach wesoło sobie nuci jakąś nieznaną mi melodię pod nosem i mało świadomie patrzy w telewizor.
-Wszystko u ciebie ok, babciu?-Pytam nie oczekując w sumie żadnej odpowiedzi.
-A dobrze, Duża. Taki ładny był dzionek.
No tak- jak zawsze jest/był ładny dzionek. Czytaj dalej „dom wariatów”

absurdy…

źródło:giphy.com

Zostałam doprowadzona do grubej ściany. Gruba ściana ostateczności. Rodzicielka ledwo mnie powstrzymała przed pobiciem jednego faceta. Po prostu złapała mnie za kaptur i zatrzymała w samochodzie, bo byłam gotowa wyjść i co najmniej go pobić.
Jak nigdy w życiu. Bo przecież panuję nad sobą. Tzn.zawsze do tej pory panowałam nad sobą.
Czytaj dalej „absurdy…”

rodzinnie, czyli Chomikowi się w życiu nie układa

źródło:giphy.com

Pożegnałam dziadka. Z całej tej części rodziny od strony ojca, dziadek był chyba jedynym rozsądnym, normalnym i ciepłym człowiekiem. Tak, jak ciotka podczas przemowy na pogrzebie zwróciła uwagę- on dbał o babcię, wspierał ciotkę w jej wariackim choć nie można powiedzieć, że nie inteligentnym świecie i ogarniał ojca, który „chorował” od prawie zawsze. Dzięki niemu ta rodzina w ogóle jakoś istniała.

Przerąbane miał facet. Czytaj dalej „rodzinnie, czyli Chomikowi się w życiu nie układa”

piekę ciasto, czyli JA SIĘ NIE PODDAJĘ

The Boxtrolls no ginger redhead frown GIF
źródło:giphy.com

No dobra. Nadszedł ten moment. Broniłam się przed nim wiele, wiele lat, ale trzeba było stawić czoła wyzwaniu, które już bardzo długi czas chodziło mi po głowie.
UPIEKĘ CIASTO.
SERNIKA przede wszystkim.
Podstawowe zupy ogarniam, drugie dania też uklecę, jakieś ciasto drożdżowe, czy zebrę też ogarniam. Czas podnieść poziom! Jest urlop, jest trochę wolnego czasu. To kiedy, jak nie teraz?!
Czytaj dalej „piekę ciasto, czyli JA SIĘ NIE PODDAJĘ”

Wielkanocne przygody z Rodzicielką

źródło:własne

W kościele bywam raz na rok. W Wielką Sobotę. Jestem gotowa przyjąć na swoje piersi (niewielkie co prawda, ale zawsze 😛 ) falę hejtu. Proszę bardzo. W momencie, kiedy Rodzicielka poczuła, że nie musi już swojemu dziecku tworzyć złudnego poczucia magii Świąt Wielkanocy, ze święconką do kościoła gnam Pędzidłem sama.
-Poczekaj, dziecko-rzecze do mnie Rodzicielka, kiedy zbieram koszyczek ze stołu.-Jadę z tobą.
Podnoszę ze zdziwieniem lewą brew i zerkam na matkę, jak na idiotkę.
-A tobie co? Mało masz roboty w kuchni?-pytam z ironią, bo do kościoła tej kobiecie jeszcze dalej, niż mnie.
-Po twoich zeszłorocznych święconkach, martwię się o ciebie i jadę z tobą.
-Oooo! Wielkie rzeczy! No skąd ja miałam wiedzieć, że święcą tylko do 18.00???
-To trzeba było odwrócić się na pięcie i wrócić do domu a nie zaczepiać księdza i pchać się z nim sam na sam na plebanię, czy gdzieś tam!
Mamusia przeinacza. To NIE TAK było. Doczołgałam się do kościoła jakoś na 19.00. Okej, późno. Teraz już wiem, że w miastach o takiej godzinie to już się pije przy stole z rodziną a nie łazi po kościołach 😛 Wyszłam z tego pustego kościoła a że błąkał się przy wejściu ksiądz, to się zapytałam do której godziny odbywają się te… święconki, czy jak to tam nazywają. I ksiądz mi powiedział, że ZBŁĄKANĄ DUSZYCZKĘ zaprasza na zakrystię. Lekko spanikowałam, ale poszłam za nim, jak to cielę.
Nic mi się nie stało 😉 ale to była najdroższa wizyta w kościele w moim życiu…
Czytaj dalej „Wielkanocne przygody z Rodzicielką”

listy do rodziców, czyli najpiękniej jest razem…

źródło:pixabay.com
źródło:pixabay.com

W sobotę rano przybiegła do mnie Rodzicielka.
-Słuchaj! Przyszywany Ojciec jest gorszy od małego bachora!
Nie zaprzeczam ani odrobinkę 😛 i czekam na ciąg dalszy historii.
-Słuchaj! Ty wiesz co on zrobił?! Właśnie przegrzebał całą moją szafę w poszukiwaniu prezentów pod choinkę! I pyta się mnie czy taki śliczniusi prezencik z ozdobnym krawatem to dla niego. CZUJESZ, Dziecko? NO CZUJESZ?! On robi to samo, co ty, kiedy miałaś 6 lat!
Żeby to pierwszy raz… Co roku jest to samo. Matka chowa dla niego prezenty po całym domu a on i tak je wygrzebuje spod ziemi 😛
Czytaj dalej „listy do rodziców, czyli najpiękniej jest razem…”

z wizytą u artystów

źródło: pixabay.com
źródło: pixabay.com

Syn Przyszywanego Ojca jest muzykiem. Utalentowanym (wyjątkowo tym razem się nie nabijam 😛 ). Artysta w pełnym tego słowa znaczeniu- po nocach komponuje, w ciągu dnia organizuje koncerty a w weekendy ogarnia grafikę komputerową. Na tym jego życie się kończy. Coś takiego, jak rachunki, pranie, sprzątanie, jedzenie czy terminy umów dla faceta nie istnieją. Oczywiście doprowadza to Przyszywanego Ojca do szału, bo syn doskonale zorganizowanego człowieka jest… kompletnie niezorganizowany 😛 Wszelkie ich spotkania wyglądają tak, że Przyszywany Ojciec daje chłopakowi tylko wskazówki dotyczące uporządkowania domu, remontu silnika w samochodzie, czy podłączenia zmywarki. Nie ma się co dziwić, że ojciec jest rzadkim gościem w domu syna. Kto chciałby słuchać tylko i wyłącznie reprymend dotyczących bałaganu w domu, czy kompletnie zapuszczonego ogrodu…
Jakiś rok temu facet w końcu znalazł sobie dziewczynę, która podjęła się wyzwania ogarnięcia jego życia 🙂 Dziewczyna całkiem rozsądna (w ogóle mojego wzrostu, więc zdobyła u mnie dodatkowego plusa 😉 ), miła, ciepła i niesamowicie zakochana. IDEALNIE.
Niestety również artystka.
Dziewczyna przez ostatni rok zajmowała się remontem domu, ogarnianiem ukochanego artysty oraz całą resztą. Nadszedł długo wyczekiwany czas, kiedy w końcu zostaliśmy zaproszeni na świąteczny obiad. W wizycie pokładałam spore nadzieje, ponieważ chciałabym, żeby relacje syna z ojcem troszkę się poprawiły. Tak sobie myślałam, że skoro chałupą zajęła się w miarę rozsądna kobieta, to Przyszywany Ojciec nie będzie miał się do czego przyczepić i może relacje nabiorą lepszego kształtu…
Przekroczyliśmy próg domu. Faktycznie wygląda zdecydowanie lepiej, niż jeszcze rok temu. Zachwyciłam się drewnianym stołem, który został zrobiony na zamówienie z desek zalegających w piwnicy. Pokochałam cudowną sypialnię, w której stara drezyna służyła za stolik pod telewizor. Wzroku nie mogłam oderwać o ręcznie robionych ceramicznych talerzy. Ale prawdziwie zafascynowały mnie obrazy. Nic nadzwyczajnego- jakieś plamy na tekturze, ale plamy wyglądały naprawdę ciekawie. Każdy mógł je zinterpretować na swój własny sposób. Można było dostrzec w nich balony lub człowieka tęskniącego za swoim domem. Mogła być baletnica albo zakochana para. Mogło być na nich wszystko. Może też dlatego cieszą się sporym powodzeniem.
Przyszywany Ojciec jednak nie podzielał mojego entuzjazmu.
-A ty pod wpływem jakiś narkotyków tworzyłaś te plamy?- nabija się -Ja nie wiedziałem, synu, że wy macie dostęp do jakiś odurzających środków. Byście się ze starym człowiekiem podzielili takimi wynalazkami.
Nie wierzę…
Przyszywany dostał ode mnie pod stołem kopa. Miał być na otrzeźwienie.
-A ty mnie, Chomik do cholery co kopiesz pod stołem?! Źle coś mówię?! Jakbyś zwróciła świąteczną kolację na karton, to efekt byłby taki sam!- i dalej się zaśmiewa z własnego dowcipu.
Twarz schowałam w dłoniach. Dziewczyna uśmiecha się, ale w sumie co ma zrobić. Kulturalna jest, więc pozostaje jej się tylko uśmiechać.
Rodzicielka dla odmiany przygląda się dziełom sztuki z wielkim zainteresowaniem. Widzę, że muszą jej się podobać. Podsuwa swoje interpretacje i zadaje sporo pytań. Jeszcze w niej jest jakaś nadzieja, żeby uratować to spotkanie!
-A jak się tworzy taki… no taki…- Rodzicielka pełna stresu szuka odpowiednich słów, żeby wyrazić tę nowoczesną sztukę 😛 – bo obraz to nie jest… ale żeby stworzyć taką sztukę.
Jezuuuniuuu……………………..
Żenada.
Opcja znikania. Smartphony mają teraz od cholery opcji. Czemu jeszcze nie wymyślono opcji znikania właściciela telefonu?
-To JEST obraz- nieśmiało odpowiada dziewczyna.
-Wiesz co? Jestem zachwycona tym waszym stołem!-przerywam tę kompromitującą konwersację- Naprawdę pięknie komponuje się z tymi drewnianymi półkami!
-Tak, tylko ten stół trzeba jeszcze dopracować. Musicie go wylakierować i jakoś te prześwity między deskami ukryć. Najlepiej, żebyście deski wyszlifowali. Szlifierkę mogę wam pożyczyć. I nie sprzątajcie tego pyłu, tylko zdmuchnijcie go w te szpary i tak zalakierujcie. A te półki zaraz się wam pourywają, bo są za ciężkie. O! Już widzę, że ta jedna odchodzi od ściany! One same w sobie są zarąbiste, ale i tak wam poodpadają. Jakbyście te podpórki zrobili z drewna, to lepiej by wyglądały i lepiej trzymały te półki.
Cisza.
Ta krępująca cisza.
-Ten żyrandol jest niesamowity!- podchodzę do żyrandola, który naprawdę mnie zaciekawia i szczęśliwie znów pozwala zmienić temat.
-Prawda, że fajny?- odpowiada pani domu- Można go formować na każdy kształt a żarówki świecą światłem przypominającym płomień świecy.
-Ale takie żarówki na pewno pochłaniają mnóstwo energii!- wtrąca kto?- Przyszywany oczywiście- No i jest czerwony! Do niczego ten czerwony żyrandol nie pasuje!
-Jezu! Nie wiesz, że teraz jest tak modnie- żeby były akcenty, które do niczego niby nie pasują, ale jednak świetnie komponują się w przestrzeni?! Tak jest właśnie z TYM żyrandolem!- podnoszę głos, bo już nie wytrzymuję.
-Tak?- mocno dziwi się Przyszywany Ojciec- może i modnie… ale w ogóle nie ekonomicznie.
-Dobra, wiecie co? Musimy się już zbierać- napiętą sytuację rozsądnie przerywa Rodzicielka.
-Tak, tak! Już jest późno i faktycznie najlepiej się zebrać- przytakuję i  od razu udaję się po kurtkę.
-Dzięki za zaproszenie! Ciasto pyszne!-chwali Przyszywany.
-A, dziękuję. Pewnie dlatego, bo palca do niego nie przyłożyłam, tylko kupiłam-podsumowała pani domu…………………

Mam dziwne wrażenie, że szybciej ulegną poprawie moje stosunki seksualne, niż ich stosunki rodzinne 😛