Wieczorem dzwoni do mnie rozgoryczona do granic możliwości Rodzicielka:
-Dziecko, co ty tam robisz wieczorem na tej swojej górze? Nawet nie zejdziesz do matki własnej rodzonej zagadać chwilę.
-Mamo, no na pewno nie narzekam na nudę. Aktualnie szukam jakiejś fajnej knajpy w Krakowie na Kazimierzu.
-Złaź no tu natychmiast do mnie i zamień ze mną kilka zdań.- rozkazała
Zlazłam grzecznie. Jak przystało na ułożoną i posłuszną córeczkę 😛
-Jakiej ty knajpy szukasz? Po co?
-No jak to po co? Do Krakowa jadę drugi raz w życiu. Będę miała cały jeden wolny dzień, więc muszę coś ze sobą zrobić.- tłumaczę się jak 15-latka…
-To ty KNAJPY SZUKASZ?! Zwiedzać! Hołoto! Prostaku!
O co tyle krzyku…? Przecież będę zwiedzać…
KNAJPY 😉
Wszystko tak skrzętnie planujesz, czy jest także miejsce na spontaniczne akcje i reakcje?:)
Ależ oczywiście, że spontan też jest ZAPLANOWANY 😉
Jestem chyba małej wiary…zakładam, że zaplanowany jest również jego efekt…zwany skutkiem:):):)
Skutkiem ma być uśmiech, potocznie zwany radochą 😉 Innej opcji nie PLANUJĘ 😉 Już jest w Tobie trochę więcej wiary? 😉
Właśnie na uśmiech stawiałem, ta chwila uczyniła mnie mistykiem jednego doznania;)
Zabierz mnie ze sobą 😛
wydajesz się być tak pozytywna osobą, że biorę bez zastanowienia 🙂
oj, jak Ty tak będziesz jeździć do Krakowa, to kiedyś tam napijemy się, i to nawet z tym Smokiem W. :)))
Baltazar Gąbka z Krainy Deszczowców :P:)
Chyba szybciej pod smokiem 😉 No chyba ze wypijemy już tyle, że i nawet smok będzie skłonny do wspólnych tostów ;D
tak, tak, ze smokiem 🙂
od 10 minut usiłuję zostawić jakim komentarz w swoim stylu, ale jakoś cholera mi nie wychodzi;p
Hołoto! Zwiedzać!
Choćby tournee po kościołach… cały dzień jak nic 🙂
Wawel weekendowy może być trudniejszy, chociaż część na pewno można i warto odwiedzić…
Ale Kazimierz też nie jest złą opcją…
Zeżreć zapiekankę, zaliczyć knajpkę, odpędzić żula i zobaczyć ulicę Kupa 🙂
No i zawsze jest jeszcze opcja z jakąś Wieliczką…
Tylko faktycznie – dla stacjonarnego Chomiczka to może i tournee po Kazimierzu będzie aż za dużo łażenia 🙂
Jest również wersja hardcorowa
Zaliczyć ulicę Kupa, odpędzić zapiekankę, zobaczyć knajpkę i zeżreć żula:D
A dla największych hardkorów…
Zaliczyć Żula, zeżreć Kupa, zobaczyć zapiekankę i odpędzić knajpkę 🙂
Mam wrażenie, Chłopaki, że proponujecie mi sposób zwiedzania dzięki któremu na pewno będę w regionalnej TV 😛
Wieliczkę już zaliczyłam przy poprzedniej wizycie, więc kolejny raz pojdę tam z własnymi dziećmi ;P
Zaliczyć zżarcie kupy zapiekanek w knajpce „Pod odpędzonym żulem”
SokoleOko – deal with it;p
Zawsze można tego żula pod knajpką na ulicy Kupa zobaczyć, zaliczyć i zeżreć na koniec … razem ze wszystkimi świadkami coby się nie wydało.
zaliczyć żula?? Chyba przednim zderzakiem Pędzidła;>
Tak też można 😉 . Gorzej gdy taki żul skryje się w części miasta zamkniętej dla ruchu drogowego.
Kraków…magiczne miasto…oj trzeba się będzie wybrać żeby doładować baterie:)
ale chyba wiosną byłoby przyjemniej 😉
Trzy lata temu mialem okazje zatrzymac sie w Krakowie na kilka godzin wracajac z czerwcowej wyprawy w Tatry. Nie moge zaprzeczyc, ze wiele miejsc jest tu bardzo ladnych, ma swoj niepowtarzalny klimat i bagaz historyczny, ale …. gdybym mial wybierac gdzie jechac, to nie byloby nawet dyskusji, zawsze chcialbym wpasc w „objecia Matki Natury”. Tak na dluzej wtopc sie w te „ramiona”, czuc te cieplo i harmonie jaka nas Natura zawsze otacza – oczywiscie jak nie ma wokol tysiecy turystow 🙂
Są takie miasta, ktore trzeba zobaczyć. Albo chociaż je „liznąć” 😉 Sama zdecydowanie też wolę łono natury 🙂
Ja jestem specyficznym typem turysty miastowego. Jesli juz trzeba cos naprawde liznac, to wspoltowarzysze musza mnie za ten jezyk „ciagac po miescie” … tylko kolana mi sie obijaja o krawezniki. Po takiej ekskursji … jestem caly poobijany 😉
Na tym lonie. … jak to Ty nazwalas, … to moge sie rozprezac i rozprezac… do utraty przytomosci. Tego mi nigdy nie jest za malo 😉
Ech, kiedy ja się w końcu do tego Krakowa wybiorę… A ja mam jutro w planie „zwiedzanie” malutkiego kawałka Kopenhagi w celu znalezienia miejsca na zakupy i obiad ;). Tak się urządziłem, że muszę do niedzieli stać na firmie, do której przyjechałem na załadunek, w domu będę dopiero w poniedziałek :/.
Pewnie wybierzesz , jak będziesz posiadał własne potomstwo- żeby im pokazac kawałek „świata” 😉
To faktycznie żeś się urządził…
A byłaś w Piwnicy pod Baranami? Nie Kazimierz to co prawda, ale nie można tego klimatycznego miejsca będąc w Krakowie pominąć 🙂 .
Nie, nigdy tam nie byłam… Okazało się, że na zwiedzanie zostało mi jakieś 5h, więc ograniczyłam się do zobaczenia Podziemia Starego Rynku 🙂
Zwiedzaj to co, ci sprawia radość, jeśli są to knajpki, to zwiedzaj knajpki. Wszystko zależy od nastroju i chwili. Pozdrawiam
Właśnie! Byleby tylko być zadowolonym z wycieczki 🙂
Oj Chomikowa….
Tam, na Wawelu, gdzie króle leżą, tam gdzie się historia w bólach rodziła. Tam gdzie o wolność naszą walczyli. Gdzie bagnetami się wycinali z uścisku zaborczej hołoty, za każdą piędź ziemi krwawą spłacając daninę. Tam gdzie Kościuszko stał dumnie i wołał „Tu jest Polska!” … tam właśnie ponoć podają najgorsze sikacze i szczerze mówiąc odradzam szukania knajpy w tamtych okolicach* 😀 .
*W sumie nie wiem czy to prawda, ale jakoś wywód musiałem zakończyć 😉
😀
… tam, gdzie Izba Wytrzeźwień notuje największy ruch w Polsce….. Tak, to właśnie tam, Takitam 😀
Ani mi się waż wpisywać w takie statystyki 😛 . To by dopiero biedna rodzicielka miała na Tobie używanie.
Oczywiście, że się nie ważę! Ja już od dawna nie wchodzę na wagę, żeby się nie popłakać… 😛
Kurczę, jakbym tak naprawdę skończyła w Izbie Wytrzeźwień… ale byłby WPIS 😀
Faktycznie, byłoby o czym czytać 🙂 . To jak daleko jesteś w stanie posunąć się dla „nauki” (i sławy) 😀 ?
Masz rację Chomikowa, dorosłej Polce (Polakowi też) nie wypada zwiedzać krakowskich zabytków, powinna to zrobić jeszcze w dzieciństwie…
Trochę Ci zazdroszczę bo też bym się chętnie gdzieś wypuściła ale chwilowo okazji nie ma. W Krakowie już kilka razy byłam a i tak wszystkiego nie zwiedziłam. Zwykle kręcę się w tych samych rejonach. Jeśli coś ciekawego znajdziesz to musisz koniecznie polecić na blogu:)
Jane, miałam mało czasu na zwiedzanie, ale udało mi się zobaczyć Podziemia Starego Miasta 🙂 Polecam! Te wszystkie nowoczesne ekrany, nagłośnienie zrobiły na mnie wrażenie 🙂
Wydaje mi się, że aby wycieczka była zrównoważona, pobyt musi trwac minimum 4 dni.jeden dizen na stare miasto, drugi dzień na krakowski Kazimierz ( i knajpki, bo jeśli knajpki, to tam są odlotowe klimaty ,np „Fabryka Pizzy” przy ul. Józefa na Kazimierzu właśnie, niech was nie zmyli nazwa, mają tam obłędny makaron i…duże poczucie humoru. Np jedno z dań w karci enazywa się „Kurczę blade” :))). W samym Krakowie polecam wam restaurracje: „Mamma Mia” przy ul Karmelickiej, blisko rynku głównego, „Chimerę” przy ul. Św. Anny orz Trattorię po sąsiedzku. Przy Grodzkiej na skrzyżowaniu z Placem Wszystkich Świętych jest rewelacyjne miejsce na energetyczny stop z pycha kawą i domowej roboty czekoladkami ( mnóstow wariacji, pycha! ).
Długo by wymieniać, wpadnijcie do Krakowa.O każdej porze roku jest klimatycznie:))