
Tworzę tę moją pisaninę na niecodziennych-notatkach już 2 lata. Wspominałam już nie raz, że blog w mniejszym lub większym stopniu przyczynił się do zmian (tylko dobrych) w moim życiu, ale nie przypuszczałam, że wpłynie na moje postrzeganie świata i postrzeganie… siebie.
Te wszystkie dyskusje, które tutaj toczymy, otworzyły mi oczy na bardzo wiele kwestii. Tyle razy dawaliście mi wirtualnego „kopa” na otrzeźwienie i tyle razy wirtualnie mnie motywowaliście, że słowa komentujących autentycznie zaczęły towarzyszyć mi w życiu. Ostatnio siedziałam w kolejce do lekarza. Jak wygląda kolejka do lekarza w Polsce każdy wie- dziesiątki osób mniej lub bardziej cierpliwie siedzących w poczekalni z kartą pacjenta w ręku lub wynikami badań. Niektórzy drepczą, inni spacerują, jeszcze inni wymieniają się mało optymistycznymi poglądami na temat naszej służby zdrowia a jeszcze inni… kłócą się. Początkowo wybrałam opcję grzecznego i cierpliwego oczekiwania na swoją kolej z książką w ręku. I tak, jak przystało na Chomikową grzecznie sobie siedziałam i czytałam.
-Która z pań jest ostatnia?-zadała pytanie Pięknie Wypachniona I Wymalowana Pani W Okresie Menopauzalnym Z Wielką Kopertą Badań W Ręku.
-Ja- odpowiedziała dziewczyna siedząca obok mnie.
-Ale ja byłam na godzinę 12.00, więc teraz ja wchodzę- zakomunikowała.
-Nie, proszę pani, ponieważ ja byłam zapisana na 11.30 i nadal czekam na swoją kolej- broni swojej pozycji dziewczyna.
Patrzę na godzinę. Jest 11.50, więc babsko i tak powinno siedzieć z tyłkiem i czekać choćby 10 minut na swoją kolej. Zresztą w kolejce jestem jeszcze JA-CHOMIKOWA, która została zapisana na 11.45. Nie spieszy mi się. Mogłabym babsko przepuścić, gdyby grzecznie zapytała, czy może, ale grzeczna nie jest. Nie przepuszczę.
-Proszę pani, ja jestem zapisana na 11.45, więc w kolejce jestem jeszcze ja. Poza tym jest dopiero 11.50, więc i tak nie jest to jeszcze pani kolej- WTRĄCAM SIĘ! TAK!- Chomikowa wtrąciła się w nieprzyjemną wymianę zdań.
Zaczynałam być z siebie dumna!
Babsko jednak nie odsunęło się od drzwi. Warowała przy gabinecie niczym cerber nieopodal Styksu.
Po niedługim czasie drzwi od gabinetu otworzyły się i wyszła z niego pacjentka. Babsko łokciem przepchnęło dziewczynę, która powinna teraz wejść i siłą wtarabaniła się do gabinetu lekarza.
Klasa.
Dziewczyna spojrzała się na mnie i bezradnie rozłożyła ręce.
-Widziała pani, przecież nie będę się z nią bić.
-Widziałam. Głupszemu niestety trzeba ustąpić- odpowiedziałam najspokojniej, jak potrafiłam, choć przyznam, że czerwona ze złości.
Po jakiś 15 minutach babsko wyszło od lekarza. No! Chomikowa! Czego cię uczyli na blogu? Walcz o swoje!
-Wie pani co?- podchodzę do Pięknie Wypachnionej i Wymalowanej Pani W Okresie Menopauzalnym Z Wielką Kopertą Badań W Ręku- jest pani po prostu… BEZCZELNA!
-Dokładnie! Wtórowały mi inne pacjentki! Bezczelna!
Z uczuciem triumfu spoczęłam znów na swoim żółtym, plastikowym krzesełeczku i pogrążyłam się w lekturze.
Natchniona ostatnim triumfem postanowiłam, że trzeba jednak coś w tym swoim życiu zmienić. Nie można ciągle siedzieć cichutko z podkulonym ogonem. Trzeba zacząć wierzyć w swoje siły; zapomnieć choć trochę o kompleksach; przyjmować komplementy z uśmiechem i nie uciekać przed każdym miłym słowem. Wiary, Chomikowa! WIARY w prawdziwość tych słów!
Kilka dni temu spotkałam się z moją grupą z kursu językowego na piwie. I wiecie co? W życiu bym się nie spodziewała, że usłyszę tyle miłych słów.
-Chomiczku! Nie wyjeżdżaj! Bez ciebie to nie będzie już ten sam kurs!!!- przekrzykiwali się. A ja? Mocno w szoku powinnam zaprzeczyć, zmienić temat, ale pamiętając o tym, że zaraz dostałabym wirtualnego kopniaka na blogu uśmiechnęłam się szeroko pokazując mój aparat w całej okazałości
i serdecznie podziękowałam za tyle miłych słów.
Ha! ZWYCIĘSTWO! I chyba podziałało nieźle, bo później na osobności wysłuchałam tyle miłych słów, jak nigdy przez całe swoje życie
Chyba to troszkę Wasza zasługa, co?
Ale! Żebyście mi tutaj nie obrośli w piórka za bardzo! Jeszcze 2, 3 lata temu wierzyłam w prawdziwą miłość. Taką wiecie- z prawdziwym, szczerym uczuciem i innym pierdu, pierdu
Odkąd piszę bloga- już się nad tą miłością BARDZO mocno zastanawiam….
Nooo proszę :))))
Wprawdzie nie moja to zasługa, jednak dumna jestem z Ciebie niesłychanie <3
Net ma ciemną stronę – nieskończone morze hejterstwa, ale ma też i absolutnie jasną – łatwo tu spotkać ludzi, którzy myśląc i czując podobnie jak Ty – są niesamowitą grupą wsparcia
Znam to z doświadczenia – tyle, że ja swoją grupę wsparcia spotkałam na czacie. Do tego momentu nie uważałam siebie ani za specjalnie inteligentną, ani za dowcipną, nie umiałam reagować na komplementy ani walczyć o swoje racje… Dzięki nim uwierzyłam w siebie :). Coś Ci to przypomina ? 
Cały czas się zastanawiam czemu u mnie tak mało hejtu. Zapewne trochę by mnie zdołowali
:*
Właśnie-aż dziw bierze, że jednak w necie można znaleźć tyle fajnych osób
Ja tam obrastam w piórka, a co
A, że przestajesz wierzyć w tzw. „prawdziwą miłość”, czyli taką z bajek Disneya, to może i dobrze dla Ciebie…?
A obrośnij sobie
tylko nie odleć za daleko 

Disney? Zawsze czułam, ze to bajki
Tak się zastanawiasz nad tą miłością i chyba bardzo chcesz w nią uwierzyć skoro tak bezczelnie prosisz nas o kolejnego wirtualnego kopa. Prawdziwa miłość istnieje, tylko nigdy nie jest taka jaką my chcielibyśmy ją widzieć
Ej! żebyście mi się tutaj nie rozbujali z tymi kopniakami! ;P
A, idź Ty już z tą miłością!
Nie mogę
Bez miłości ani rusz ! 
dobra, dobra- poczekam aż będziesz kilka lat po ślubie
Wtedy to już wgl ani rusz, gps na palcu i te sprawy :p
Prawie zaczęłam Ci współczuć ;P
Myślę podobnie. Blogi nauczyły i mnie odwagi wypowiadania się i wyrażania jasno swego zdania. Poza tym to forma terapii, człowiek nabiera pewności siebie. I wypada się cieszyć, że hejterów nie ma.
Pozdrawiam.
Prawda?
Kto by się spodziewał! 
Kurs życia dla Chomikowej – Lekcja 2
Temat:
Jak nie pozwolić niepożądanej osobie wepchnąć się do kolejki
1) Stajemy na najkrótszej trasie łączącej punkty A i B (punkt A – miejsce obecnego pobytu niepożądanej w kolejce osoby (nazwijmy ją X), punkt B – miejsce docelowe tej osoby)
2) Wykonujemy „przypadkowy” obrót. Dzięki wykorzystaniu wyższego, niż przeciętne, zawieszenia, możemy uzyskać efekt znany wszem i wobec pod nazwą „machnięcie łokciem tuż przed cudzą twarzą”
3) Zgodnie z przepisami ruchu drogowego – jeśli w trakcie wykonywania takiego obrotu X, w wyniku swojego ruchu, nadzieje się na łokieć – jest to tylko i wyłącznie wina danej osoby, że nie uważała – w końcu osoba wykonująca obrót (znana dalej jako Ch.) stała w miejscu (wykorzystujemy tutaj tą samą zasadę, co w przypadku, gdy samochód wjeżdża w tył drugiego – brak zachowania bezpiecznej odległości)
Uzyskane w ten sposób zaprzestanie ruchu osoby X daje nam wystarczająco dużo czasu, by samodzielnie zająć upatrzone miejsce i/lub umożliwić zajęcie tego miejsca upoważnionej do tego osoby
Jutro Lekcja 3 – czy w każdym cywilizowanym kraju można znaleźć FR
Phoenix! Namawiasz mnie do przemocy! Utajonej, ale jednak
Do tego etapu rozwoju mam nadzieję, że nie dojdę 
Jakie to szczęście z tym FR!!!!
JA?? DO PRZEMOCY??
Pytanie – jeśli przez nieuwagę wpadniesz na przykład na klamkę – czy to znaczy, że to drzwi użyły przeciwko Tobie przemocy?? ;D
Przez nieuwagę

Phoenix,c z asem inaczej się nie da!
Raz na trzymasmowej drodze pewien histeryczny kierowca BMW trzykrotnie zmienił pas ruchu, hamujac prawie na mojej masce.Gdy Poprosilam aby uchylil okno i zapytalam, z czym ma problem, odparowal:”ty głupia p… zdo, przez ciebie nie zdazylem na pomarańczowym”. Opuscilam ręce, po co idiocie tłumaczyć, ze za kilkabascie metrów mial kolejne swiatla, wlasnie zmienily sie na pomarancziwe, i tak by nie zdążył. Na mysl o tym facecie dygotalam do konca dnia z bezsilnej wściekłości I powiedz, czy ja mam takie szczęście, czy większość kierowców BMW w naszym kraju, co mocno oodjreslam, bo to obserwacja tylko z rodzimego podeorka, a zatem czy prawie wszyscy mlodzi kierowcy beemek to bezmozgi?
Jakieś tam ździebełko udziału w zachwianiu wiary w bajkową miłość pewnie mam. I, mimo wszystko, przykro mi. Bo wychodzi na to, że sama chodzę po ziemi aż dudni i nie umiem się powstrzymać widząc, gdy inni leciutko stąpają.
Ale, że umiesz tak naturalnie przyjmować komplementy to zazdraszczam jak-nie-wiem-co.
P.S.
Pani w kolejce trzeba było rzucić coś bardziej, dla niej, odkrywczego, bo, że jest bezczelna to doskonale wie i bardzo to pielęgnuje ;-))))
Powiem Ci, że akurat Twój „przypadek” jest dla mnie zrozumiały i nie wyrył mi wielkiej rysy na psychice, więc się nie martw, że to Ty dołożyłaś swoje ziarenko
To tylko pierwszy spory krok w terapii 
To, że raz mi się udało wysłuchać komplementów, nie znaczy że teraz tak będzie za każdym razem
P.S. Nie jestem mocna w ubliżaniu ludziom
: D 
Najpierw P.S.P.S. ;-))) No ja, po prawdzie też nie. Co innego co w danym momencie mam na końcu języka… gdybym wypowiedziała dostałabym etykietkę międzywojennego furmana.
A z komplementami zawsze jest ten pierwszy raz. Zobacz! Jesteś tyle ode mnie młodsza, a swój pierwszy raz miałaś przede mną ;-)))
Hahaha. Faktycznie masz rację… ale jeśli masz rację, to Twój przypadek, Zante jest KLINICZNY i nie wiem, czy nie nadaje się na psychoanalizę…
Poszukiwałam dzisiaj psychologa dla jednego dzieciaka. Ten sam zajmuje się takimi przypadkami, jak Twój, więc co myślisz?
Masz wyczucie. Wybieram się w poniedziałek ;-))))
O!
i bardzo dobrze! Pierwszy krok juź za Tobą 
Chomiś jestem z Ciebie dumna i tak trzymaj
Jak blog jest dobry,to myślę że korzyści są obopólne 
Tak się cieszę, że niektórzy też troszkę „pokorzystają”
Bardzo ciekawy blog:) I interesujący wpis, z którym się zgadzam w 100%. Trzeba walczyć o swoje! Ja zawsze byłam nieśmiała, wycofana, ale od pewnego momentu zaczęłam dostrzegać, że czasami warto być osobą bardziej pyskatą;) Pozdrawiam
Witam
chyba że mnie pognie przy menopauzie 

Oj! Pyskatą chyba nigdy nie będę
Ale nieśmiałość warto pokonać- wiem coś na ten temat, uwierz mi
Jestem normalnie z Ciebie dumna Chomikowa. I tak lekko powiedziałaś tej kobiecie. Ja rozumiem, że menopauza to poważny problem i trudna do zniesienia psychicznie rzecz dla kobiety ale to jeszcze nie uprawnia do prostactwa a ta kobieta zachowała się w wyjątkowo prymitywny sposób.
Pewnie ostracyzm kolejkowy nie bardzo ją ruszył ale Ty przełamałaś swoje bariery i to jest najbardziej pozytywne w całej sytuacji:)
Sama byłam w szoku! Ale pomyślałam sobie, że na blogu na pewno byście mnie skarcili, że nic nie powiedziałam


Duma mnie rozpiera
POLECAM
Ostatnio też się staram i postanowiłam być „ekscentryczna” czyli jak zrobię z siebie głupka to robię to z uśmiechem i jakby nic się nie stało
Ogólnie to mam wrażenie, że się w nim wścieknę. Po jakim czasie się przyzwyczaiłaś do swojego?
Teraz właśnie uczę się domagać swoich praw – wczoraj założyli mi aparat na zęby a dziś już zadzwoniłam, że mnie uwiera
Oooo! Jane z aparatem!
Najgorsze były pierwsze 3 dni. Potem pobolewały mnie zęby i dziąsła przy gryzieniu przez jakieś 3-4 tyg. a teraz już spoko
Tylko w nocy nadal się ślinię 
Nie gmeraj za bardzo językiem przy tym aparacie lingwalnym, bo tak sobie pokaleczysz język, że nie będziesz mogła slowa powiedzieć…
Proszę jakie zmiany u Ciebie
Zakochałaś się? 
Język już mam zjechany. Mam dwa opatrunki, dostałam instrukcję jak zabezpieczać łuki jak nie jem, przykaz picia przez rurkę i jakąś maść do języka. Z mówieniem szału nie ma i tak bo seplenię jak 5 letni chłopiec. Jedzenie ogólnie wydaje mi się mission impossible
Za to chociaż wyglądam o kilka poziomów lepiej niż wcześniej 
Co do zakochania to niestety jak zwykle nieszczęśliwie. Kolejna mission impossible
O rety! Współczuję tego języka… Maść??? A mogę wiedzieć jak masz zabezpieczać łuki kiedy nie jesz?
ale jesteś pewna, że nieszczęśliwie?
Nieszczęśliwie?
Dostałam taki wosk do przyklejania na łuki. Ona też mi obkleiła całość. Oczywiście najpierw wytarło się w tym miejscu, które kaleczy. Powiem Ci, że ani słowa nie przesadziłaś w opisie swojej męki z aparatem. Wściec się można.
Czy jestem pewna… myślę, że chyba tak, chociaż czasami sama nie wiem o co właściwie chodzi.
Ale ten wosk masz kłaść na całe łuki???? Fatalnie jest na początku, potem się ptzywyczaisz
u mnie juz po 2 miesiącach były niesamowite poprawy 

Jak nie wiadomo o co chodzi, to pewnie chodzi o seks
Powiedziała, że najlepiej na całe a na noc koniecznie na całe, ale mnie wkurza na całych więc będę kładła tylko tam gdzie mi przeszkadza.
No właśnie o seks też nie chodzi niestety
O Boże! Ile z tym obsrywania!
O seks też nie? To moze czas zmienić obiekt zainteresowania?
To jeszcze się pochwal ile schudłaś ?
Nie wiem dokładnie ile ale z 5-6kg co przy moim wzroście stanowi dość dużo.
Co do obiektu zainteresowań… u mnie zawsze jest z tym problem bo strasznie się fiksuję…
Ale Ty laska musisz być…

Widzę, że tu naprawdę trzeba otworzyć jakieś kółko porad wzajemnych, bo każdy ma jakieś problemy, które można wypracować
Jestem w wieku mocno wg mnie zaawansowanym, ale zawsze grzecznie czekam w kolejce. I mnie też się zdarzyło, że przyszła po nie pani może ciut ode mnie starsza, usiadła nie pytając kto jest ostatni. Jedną osobę przepuściła i potem próbowała wejść. Wytłumaczyłam grzecznie, że teraz wchodzę ja, na co ona, że „pierwszy raz mnie na oczy widzi i ja przyszłam co dopiero”.
Powiedziałam, że ja wiem za kim byłam i wchodzę, nawet jak ona wejdzie.
Powiedziałam to dość ostrym tonem i trochę głośniej niż powinnam, więc pani doktor usłyszała rozmowę i jak poprzedniczka wychodziła, to powiedziała głośno, że wchodzi pani P. czyli ja. W gabinecie powiedziała mi, że ona ją już z tego zna i tylko przez nią są tu sprzeczki. Takich ludzi się już nie wychowa. Trzeba zdecydowanie powiedzieć, że teraz moja kolej i wejść razem z nią do gabinetu, zwłaszcza jeżeli ma się ustaloną godzinę. Lekarz jeśli przyjmuje wg godzin, to ma spis. Tak chodzę do ortopedy. Niektórzy staruszkowie przychodzą 45 min. wcześniej i jak jest opóźnienie, to próbują wejść, ale zawsze jest reakcja reszty i wszystko wraca do normy. Pozdrawiam – ja może trochę nie tak jak reszta, ale z dobrego serca.
O, widzisz! Faktycznie- lekarz ma zawsze spis, więc wie kto na jaką jest godzinę. Będę w przyszłości bardziej wyszczekana
Ha, ha
Jest moc w blogowaniu. Mnie też czytelnicy pozwolili uwierzyć, bez nich nie byłoby moich książek. Nigdy nie przypuszczałam, że może być w tym taka siła.
A w miłość wierz. Ja będę Cię utwierdzać w przekonaniu. Jest taka prawdziwa najprawdziwsza, tylko czasami trzeba poczekać. A potem jak się zakochasz tak naprawdę, to zobaczysz, jak pięknie…
Aniu, ja pamiętam jak super jest się zakochać, pamiętam
Tylko potem okazywało się, że ta miłośc to takie wielkie „g”
I tutaj miałam wiele przykładów, że jednak to jest wielkie „g”
Ale jeśli bierzesz na siebie tę motywację, to ja bardzo chętnie się jej poddam 
W blogowaniu jest siła, w czytelnikach moc
Ja blogowałam przez 3 lata, z powodów osobistych musiałam opuścić blogosferę, ale niedawno wróciłam z nowym blogiem, ponieważ bez pisania nie da się żyć 
Gratuluję dwóch lat i życzę kolejnych wielu lat spędzonych w blogosferze !
Jest, jest!
Cięzko by mi było urwać blogowanie…
Moja babcia wciąż mi powtarzała: miłość i sraczka, przychodzi znienacka…
Więc, wiesz Chomikowa… Nie spodziewaj się
Hahaha, mnie tak dziadek powtarzał
Wiem, że coś przyjdzie, wiem. Ba! Nawet jestem tego pewna! Ale nie mam pewności, czy to będzie miłość…
Pewnie, że dobrze jest walczyć o swoje, być pewnym własnej wartości, być asertywnym itd itp. To wszystko prawda i wszystko fajnie ale jeśli się ma inny charakter to nie ma co na silę się zmieniać. Bo nie będziesz się z tym dobrze czuła
Można jedynie starać się poprawić swoje zachowanie na zasadzie czegoś co chyba łatwiej akceptujemy czyli wzajemności
Jak ktoś zachowuje się niemiło w stosunku do Ciebie to odwzajemniamy.
U mnie działa …i dużo łatwiej się stosuje:)
To dwa lata już? Ech.. to i na tym blogu tylko…a przecież czytałem też…no nie ważne… Ależ ten czas leci
To Ty też z tych „strasznie” kulturalnych? STRASZNE

Dziwnie się człowiek czuje, kiedy raptem ma zawalczyć o swoje, ale znam wiele osób, które bardzo się zmieniły i stały się właśnie „pyskate”, zadziorne. I widzę, że lepiej im w życiu. Wszyscy dookoła nich skaczą, obchodzą się z nimi delikatnie. Bajka, nieprawdaż…?
Czytałeś, czytałeś… Sama się dziwię jak ten czas szybko leci.
Terapia przynosi efekty i to jest najważniejsze :-D. Oby tak dalej :).
A może z tą prawdziwą miłością jest jak z Yeti? Podobno istnieje, ale nikt go nie widział :-P.
Szykuję się powoli do wyjazdu, wiosna w Szwecji już w rozkwicie ;-).
Wiesz jakie mam siniaki na tyłku od tego waszego ciągłego kopniakowania?
SUPER 
Widzę, że wszędzie w tym roku wiosna przyszła bardzo wcześnie
No ja też się powoli szykuję. Wylot mam za 2 tyg.
A czymże jest prawdziwa miłość? Szwecja…zazdraszczam
Prawdziwa miłość jest miłością, cytuję, „z prawdziwym, szczerym uczuciem i innym pierdu, pierdu” :-D. Ale w zasadzie brak chyba na to definicji ;-).
Nie „zazdraszczaj” za bardzo, bo zbyt wielu możliwości poznania Szwecji od strony mniej zawodowej nie mam ;-).
Uwielbiam Cię Maryjan
Prawdziwa miłość to ta,która nie jest oparta na kłamstwie
No wiem wiem,że nie za bardzo masz możliwość poznania Szwecji ale widoki piękne i co zobaczysz to Twoje 
Chomik, nigdy nie wolno zwątpic w miłość, czasem tylko,odrobinke trzeba przymknac oko i podjąć ryzyko
Pewnie, że trzeba podjąc ryzyko, trzeba… Ja wiem, że ryzyko na bank bym podjęła, ale rozsądek cały czas by mi mówił, że miłość przez duże M to to nie jest…