i po Rzymie…

źródło:własne

Wróciłam.
W sumie chyba można powiedzieć, że małym cudem, ale jestem 🙂 Nałykałam się Rzymu, całego tego klimatu i spalin miejskich.
Rzym znam z opowieści i z różnych artykułów podróżniczych. Jakoś specjalnie mnie tam nie ciągnęło, bo przerażają mnie tłumy. Stanie w długich kolejkach, przepychanie się z ludźmi, czytanie z mapy (błogosławione mapy google!), ogarnianie metro oraz innego transportu, stresowanie się wszystkim powyższym ewidentnie mnie demotywowało. Zwiedzenie Rzymu było jednak marzeniem Rodzicielki…-Dobrze, mamo. Polecę z tobą do Rzymu.
-Ale naprawdę POLECISZ?-Zapytała się mnie niewierząc czy to prawda, czy nie…
-Tak, polecę. W końcu tam mnie jeszcze nie było. Mama od razu się rozchmurzyła.
Poszukiwanie w miarę rozsądnego lotu oraz hotelu rozpoczęłam w kwietniu, czyli 2 miesiące przed planowanym wylotem. Po tygodniu poszukiwań udało mi się upolować jakąś promocję w hotelu Aphrodite w centrum Rzymu (vis a vis wejścia do stacji metra Termini, co się później okazało, że lepszej lokalizacji nie mogłam wybrać) oraz kupić bilet lotniczy Ryanair (wylot z Warszawy-Modlin). Kilka tygodni przed wylotem otrzymałam od booking.pl informacje o możliwości zakupu biletów wstępu do Muzeów Watykańskich, Bazyliki Św.Piotra, Forum Romanum, Palatynu oraz Koloseum za 72EUR od osoby bez kolejki. Coś mi mówiło, że jest to dobry pomysł.
BYŁ. Chyba najlepszy z możliwych.
Kolejki z setkami, ba! Tysiącem turystów są WSZĘDZIE. Nigdy w życiu nie widziałam takich tłumów. NIGDY, a widziałam już tysiące turystów.
Kolejka do Watykanu ciągnęła się na jakieś 400 metrów. Dam sobie rękę uciąć, że stałabym w niej przynajmniej 1,5h a ból stóp uniemożliwiłby mi dalsze zwiedzanie. W kolejce do wejścia bez kolejki (tak, tak…) stałyśmy jakieś 15 minut, więc naprawdę był to dobry czas.
Pierwszy opieprz od ochroniarza zebrałam w punkcie kasowania biletów. Bo w pośpiechu próbowałam wejść na…bilet od metra. Bo one prawie niczym się nie różnią! Machałam tym biletem przed czytnikiem i nic się nie działo a czas leciał. Kolejka za mną zaczęła się niecierpliwić…
-Halo! Proszę pana!- Wołam kogoś z obsługi-nie mogę wejść! Czy mógłby pan…
Podchodzi do mnie bardzo zniecierpliwiony pan i prawie wyrywa mi z ręki bilet.
-Woman! This is METRO TICKET!
O Boże, Boże… Panika. Nerwowo przerzucam torebusię w poszukiwaniu normalnego biletu.
-Faster, WOMAN!
O Boże, Boże… Portfel, woda, parasolka, chusteczki, telefon, notesik, perfumy, nawilzane chusteczki…MAM!
Wchodzę.
Ufff.
To, co najbardziej nas interesuje to Sala Sobieskiego oraz Kaplica Sykstyńska. Chciałabym w szybkim tempie przebiec wszystkie sale po drodze, ale… nie jest to możliwe. Idę z tłumem. To nawet nie jest szybki krok. Ja się wlekę za tłumem. Wiem… Ludzie przyszli zwiedzać a nie biec. Ja chcę przebiec. Ale się nie da. Idę więc spokojnym krokiem za tłumem i oglądam wszystko po drodze. Owszem- jest pięknie. Nie ma możliwości, żeby dowiedzieć się, choćby połowy ważnych rzeczy. Nie ma się na to siły ani czasu. Po 3h chodzenia zaczynają mnie boleć stopy. Kulka (Rodzicielka) stara się dzielnie iść za mną. Robi setki zdjęć i się zachwyca. I drepcze.
-Dobrze, dziecko, że ty jesteś taka wysoka, to mi nie zginiesz.
Są plusy 😛
Po ponad 3h spacerowania docieramy w końcu do Kaplicy Sykstyńskiej. Jestem OCZAROWANA. Trzymam głowę w górze i nieruchomieję.
-Woman! Don’t block the line!-Syczy do mnie ochroniarz i pcha w sam środek kaplicy, gdzie tłoczy się jakieś 300 osób.
Boże, Boże. No już. Ja już nic nie block. Ja chcę tylko popatrzeć.
-Attention!-Rozlega się z głośników.-Silence! Silence, please!
Ktoś mnie popycha, ktoś mnie trąca, ochroniarz cały czas syczy, żeby nie block the line.
-Silence!
No identycznie jak w Ahmedzie….

-Don’t take PHOTO!- Znów z głośników.
-RILI? Ja wiem, że bez lampy, ale W OGÓLE?
-NO PHOTO!
No dobrze! Już chowam ten telefon! Nic nie PHOTO! NIC A NIC!
Tylko Rodzicielka trochę z ukrycia photo 🙂
Popychają mnie inni turyści, nie widzę wszystkiego, co bym chciała…
-Attention! Silence!
Nie wierzę. Mam dość! Czuję się osaczona i zdominowana. Nikt głośno nie rozmawia. Wszyscy jeśli już się porozumiewają, to szeptem. Ale jest nas około 300 osób, więc szept słychać dość wyraźnie. Ale to szept! Nie popadajmy w przesadę…
Ostatni rzut okiem na dzieła Michała Anioła i ruszamy do wyjścia.
Przy wyjściu dopadam do jakiegoś murka. Naprawdę bolą mnie nogi. Kulka idzie do toalety.
-Dziecko, zobacz co znalazłam w toalecie-dopada do mnie po 3 minutach spokojnego siedzenia.
No znalazła. Iphona.
-I co ja mam z tym zrobić?-Rozkładam bezradnie ręce.-Po co to mi to dajesz?
-No trzeba znaleźć właściciela! Znasz język, to szukaj.
-Pogięło cię? Nie mogłaś tego zostawić tam, gdzie znalazłaś?
-Jeszcze ktoś by ukradł…….
I teraz taka święta w tym świętym miejscu się zrobiła…
Biorę telefon i szukam kogoś, komu mogę ten telefon powierzyć. Trzeba być uczciwym i dobrym człowiekiem. Po co utrudniać komuś życie..
Oddaję telefon w punkcie rzeczy znalezionych.
Lecimy do Bazyliki Św.Piotra. W kolejce stoi chyba z 1000 osób. Zajmują całą długość placu.
W kolejce bez kolejki stoimy jakieś 10 minut.
-Dziecko, jak to dobrze, że my mamy te bilety…
Raz udało mi się coś rozsądnie ogarnąć.
Bazylika jest… przepiękna. Rozglądam się i jestem pod wrażeniem. Oglądam dzieła, o których uczyłam się na historii i na łacinie. Wierzyć mi się nie chce. Przy grobie Jana Pawła II troszkę się wzruszam. Nie sądziłam, że tu będę. Nigdy jakoś o tym nie myślałam a teraz jestem…
Z Bazyliki Św.Piotra ledwo wychodzę. Pięty wbiły mi się w mózg i muszę usiąść. Siadam na schodach wyjściowych. Od razu dochodzi do mnie ochrona.
ZNOWU?!
-Madame, you can’t stay here.
NIE MOGĘ?!
-Sorry, really sorry, but I’m dying-odpowiadam już podłamana.
-You don’t feel well?
NO.
No.
No.
Muszę usiąść na chwilę
-Ok, you can stay here.
-THANK YOU.
Można? Można.
W drodze do metra wchodzimy do jakiegoś taniego bistro. Taniego, bo pizza z trzema składnikami kosztuje 10 EUR a spaghetti 9 EUR.
RILI?
Nikt mi nie wmówi, że podróżując da się tanio zjeść. Jeśli chcesz zwiedzać miejsca, które… no trzeba zwiedzić, to NIE DA SIĘ jeść tanio. Mogłabym szukać miejsca, gdzie będzie jeszcze taniej, ale na bank zastałby mnie późny wieczór a na to siły już nie miałam ani ja, ani Rodzicielka.
Jakimś cudem (google maps) doczłapałyśmy się do metro (bilet na 100 minut 1,50EUR) i o 18.00 byłyśmy w hotelu. Jak to szczęście, że hotel mam zaraz przy stacji metra…

źródło:własne Panteon

Kolejny dzień to wycieczka autobusem do Panteonu, Ołtarzu Ojczyzny, Forum Romanum oraz Koloseum. Na szczęście wszystko jest w bardzo niedużej odległości i wszędzie z mniejszym lub większym trafem prowadzi nas google maps 😉
Znów ratuje nas bilet z opcją „bez kolejki”. Staram się dzielnie podchodzić do zwiedzania, ale irytują mnie tłumy. Próbujemy sobie zrobić zdjęcia, ale naokoło nas ciągle są tłumy. Trudno czasem znaleźć naszą twarz na zdjęciu. Wśród turystów dominują buzie azjatyckie. Rodzicielka nazywa ich Pchełkami. Plączą się WSZĘDZIE. Trzeba ich odpychać, żeby nie wchodzili w kadr.
Jestem zmęczona…
Koloseum troszkę mnie rozczarowuje. Mam wrażenie, że na historii mnie oszukali 😛 Inaczej to sobie wyobrażalam. Zmęczenie i dziesiątki języków naokoło mnie nie pozwalają mi się przyjrzeć temu miejscu. Chodzę i robię innym ludziom zdjęcia. Niech nie mają samych selfie…
Wieczorem docieramy metrem tam, gdzie chciałam najbardziej- do Fontanny di Trevi. Tam chcę mieć ładne zdjęcie i tam chcę się rozkoszować Rzymem i Włochami.
Doczłapujemy się na miejsce i…chce mi się PŁAKAĆ. Nawet nie możemy się dogrzebać do samej fontanny. TŁUMY. TŁUMY. Jestem autentycznie wściekła.
-Masz mamo ten swój RZYM! Nawet zdjęcia porządnego nie ma

źródło:własne
Fontanna di Trevi

my w tym mieście! Do której mam tu siedzieć, żeby dało radę zrobić zdjęcie? Do północy?

Czekamy do 23.00. Zrobiło się troszkę luźniej. W międzyczasie chłopak oświadcza się dziewczynie. Tłum klaszcze a ja po prostu nie wierzę. Znów ?
Dziewczyna nawet nie miała szans powiedzieć „nie” 😉
W hotelu jesteśmy około północy.
W głowie mam same obrazy. Nie mogę zasnąć ze zmęczenia i od nadmiaru wrażeń. Aplikacja Kulki pokazuje, że w ciągu jednego dnia robimy od 17 do 20 km na nogach.
Kolejny dzień staramy się spędzić spokojniej. Nogi dalej mnie trochę bolą po wczorajszym dniu. Aby zaoszczędzić na transporcie, decydujemy się przejść więcej jednak na pieszo. Udało nam się dotrzeć do spokojniejszej dzielnicy, gdzie nie ma tłumów a ładne włoskie uliczki. Robimy kilka ładnych zdjęć, mija kilka godzin i ani ja, ani Rodzicielka już nie mamy siły chodzić. Mama ma pęcherze, ale stara się nie marudzić. Ja marudzę. Błądzimy miedzy uliczkami. Robimy kółka i wyjść z tego obłędu nie możemy. Jest mi gorąco i jestem głodna i chcę już być w POLSCE.
Na wieczór zamykają nam centrum Rzymu. Nic nie jeździ, bo jacyś szaleńcy urządzili sobie MARATON.
Jak można w sobotę wieczór zamknąć centrum Rzymu?! Milion turystów a oni ZAMYKAJĄ centrum!
-Ty i ten twój Rzym!-Wykrzykuję co kilka minut do Rodzicielki.
Milczy dzielnie, ale widzę, że też już ledwo żyje. Północ- docieramy w końcu do hotelu. Zaczepia mnie jakiś facet próbując zagadać. Coś mówi po angielsku i przeplata go słowem „bella”.
-Cholera jasna! Już mi spierd***! Już mi stąd!-Krzyczy do faceta i macha na niego swoją torbą nie kto inny, jak Rodzicielka.
Facet szuka w moich oczach ratunku a ja wybucham śmiechem.
Dziękuję ci, mamo.
Właśnie dlatego będę sama do końca życia.
Ostatniego dnia po check-oucie z hotelu, zdecydowałam się zabrać dokumenty, które trzymałam cały czas w sejfie, na ostatnie 3h ze sobą. Rodzicielka chciała przed wylotem zobaczyć jeden z parków miejskich. Uznałam, że wolę mieć portfel z dokumentami przy sobie a nie w luggage roomie. Ledwo żywe poczłapałyśmy do metro. Wyciągnęłam ze swojej torby portfelik Rodzicielki, wrzuciłam monety do maszyny, wyciągnęłam bilety i chowając portfelik z powrotem do torebki zauważyłam, że… NIE MAM swojego portfela.
Zrobiło mi się gorąco. Obok mnie kołuje się jakaś dziewczyna i jak gdyby nigdy nic, odchodzi w stronę wyjścia. Mam dziwne przeczucie, że brak portfela jest spowodowany jej działaniem.
-Mamo, nie mam portfela.
-Jak to nie masz? Rozejrzyj się. Patrz wszędzie na podłogę.
Nie ma.
NIE MA.
NIE MA.
-Mamo, ja tam miałam dowód osobisty i kartę do bankomatu. I prawo jazdy.
-Jesteś pewna? Przeciez trzymałaś je w drugim portfelu,
-Nie wiem, już nic nie wiem. Ale na pewno miałam kartę do bankomatu. Natychmiast loguję się na stronę banku i blokuję wszelkie transakcje kartą.
-Mamo, muszę sprawdzić ten drugi portfel, który został w walizce. Mamo, jeśli zapieprzyli mi dowód, to nie wiem jak wrócę do kraju. Mamy wylot za niecałe 6h! Ja nic nie zdążę zrobić w tym czasie!
-A co trzeba zrobić? Dziecko?
-Zastępczy dowód wyda mi ambasada, ale ona takie rzeczy robi przynajmniej 24h! Ja nie mam 24h!
W skupieniu wracamy do hotelu. Lekko przerażona otwieram walizkę z drugim portfelem. Może jest, może jest…
Pusty…
Rozklejam się…
Recepcjonistka proponuje, żebym obejrzała pokój, w którym byłyśmy. To bez sensu. Wszystko zabrałam a pokój już był sprzątany i nic nie znaleziono. Muszę działać. Wiem, co robić. już to przerabiałam z turystami w Bułgarii. Muszę iść natychmiast na Policję. Policja przede wszystkim. Muszę mieć raport z policji.
Recepcjonistka tłumaczy mi, gdzie jest posterunek. Dość pokrętnie. Podobno jest w metrze, ale… Ale GDZIE?
Rodzicielka musi iść ze mną, bo jest jedyną osobą, która może potwierdzić moją tożsamość. Współczuję jej. Jest upał a my nie mamy czasu, więc prawie biegnę na ten cholerny posterunek. Kulka stara się dzielnie iść za mną.
Po wskazówkach 5 osób docieram na posterunek.
Przede mną kolejka okradzionych turystów. Nie wierzę… Nie zdążę na samolot. Nie ma takiej mocy. W kolejce siedzi też Polka. Koledze ukradli telefon. Czeka na raport już 2h…
Policjantowi tłumaczę, że nie mam dokumentów a za 4 h mam wylot do kraju. MUSI mnie ogarnąć poza kolejką. MUSI.
Staram się dodzwonić do linii lotniczych. Dupa. Do ambasady nawet nie próbuję dzwonić.
Okradzeni turyści na szczęście rozumieją powagę mojej sytuacji i pozwalają spisać raport poza kolejnością. Po 50 minutach wybiegam z posterunku. Na lotnisku jestem zgodnie z planem.
Muszą mnie przepuścić. Muszą. Takie rzeczy się przecież zdarzają. Przecież nie jestem pierwszą okradzioną z dokumentów… Turyści gubią dokumenty, padają łupem złodziei. To się zdarza. No zdarza!
Dopadam do punktu Ryanair. Gdzieś dzwonią. Ten ktoś mówi, żeby mnie puścić.
Puścili.
Weszłam do samolotu.
Doleciałam do Polski.
Kocham mój dom.
KOCHAM.

 

 

25 odpowiedzi na “i po Rzymie…”

    1. Po tym wszystkim zastanawiam się dla kogo jest Rzym. Jest chyba dla kogoś, kto BARDZO o tym marzy, dla fanatyków Włoch. Bo w innym wypadku nie wiem jak dużą trzeba mieć cierpliwość, żeby ten klimat ogarnąć.

    2. Polecam listopad. Turystów dużo mniej, ceny niższe a pogoda wciąż piękna i do zwiedzania idealna (20 st a nie 35 jak latem). Nawet Roma Pass nie potrzeba bo kolejek prawie nie ma.

  1. Dwa lata temu wybrałam się ze znajomymi na objazdówkę po północnych Włoszech, którą sfinalizowaliśmy kilkudniowym pobytem w Rzymie. Oczywiście zabytki są jedyne w swoim rodzaju, ale tłum i upał odbierają im wiele uroku. Też wróciłam wykończona. Zastanawiam się, jak Włosi żyją tam na co dzień, w końcu to stolica, ludzie chodzą do pracy, a tam wiecznie tłumy rozkojarzonych turystów na każdym kroku… ja bym chyba wyemigrowała. ;-P

    Ale historia z portfelem to jakaś masakra. Naprawdę strasznie współczuję! Dobrze, że zachowałaś trzeźwość umysłu i ogarnęłaś wszystko – policję, blokadę kont… Nie zazdroszczę takiego finału urlopu. 🙁

    1. Często rozglądałam się po oknach budynków w poszukiwaniu mieszkańców. W samym centrum chyba nie mieszka za dużo ludzi. Ale na pewno mieszkają… I kierowcy! Ja się wcale nie dziwię, że oni nie przestrzegają zasad ruchu drogowego, bo turyści też tego nie robią. Ja bym po 5 latach życia tam dla rozrywki i z czystą satysfakcją potrącała pieszych ;P

  2. Jak widać praca w Bułgarii się przydała… Dobrze że mi się Rzym nie marzy. I cholera nie o takich przygodach myślałam ? Kulka? Serio? ?

  3. A mi się Rzym podobał i tyle.
    Zabiorę tam kiedyś Najlepsze Dziecko Teściowej, a kto wie, może i moje własne się załapią, w końcu zasługują na to.

    A co do Azjatów …
    Na przełomie stycznia i lutego zwiedzałem (a raczej zwiedzaliśmy) Wietnam i Kambodże,
    Trudno, naprawdę trudno było zrobić zdjęcie żeby Azjata (Japończyk, cholerny Japończyk) w kadr nie właził

    1. Ależ oczywiście, że Rzym ma prawo się podobać, nie przeczę 🙂 Mnie tylko ilość ludzi dobijała.
      Wietnam i Kambodża? Proszę, proszę 🙂 Rozróżniasz Japończyka od Wietnamczyka? 😀 Ja bym chyba miała problem 🙂

  4. Japończyka, od Wietnamczyka
    Chińczyka od Koreańczyka
    Ci się wydaje
    Są zupełnie różni.
    Z resztą z moim dzieckiem chodzi do klasy jeden Wietnamczyk, hmm nawet po polsku mówią tak jak my Tak

    1. Hahaha. Toż to jak Polak 😉
      Ja mam problem… Dla mnie każdy Azjata zresztą wygląda prawie tak samo 😉 Często się zastanawiam czy taki Europejczyk dla nich też nie wygląda tak samo 😉

  5. Padłam… nie żebym się nabijała, ale zawsze zastanawiałam się czy ja jakaś nienormalna jestem czy ludzie wokół mnie tak uduchowieni i dlatego zachwycają się wiecznym miastem w sezonie letnim. Syf, brud, hałas i dzikie tłumy turystów złodziei uchodźców obcokrajowców i innej zbieraniny No sorry,,,, Taki klimat:) mam to szczęście że oglądam Rzym niejako od zaplecza bo szwagier rzymianin wsadzał w autko i wiózł na zwiedzanie. I odradzam każdemu w sezonie turystycznym ale i tak każdy się tam pcha patrząc na mnie jak na kretynkę .
    PS a jak Ci się podobał styl jazdy kierowców w Rzymie ?? Pisałam o tym na blogu 🙂

    1. W rodzinie rzymianin to super sprawa! ? ma kto oprowadzać i wie kiedy ?
      Co do kierowców… jeżdzą fatalnie ale ja się im nie dziwię. Z taką ilością rozkojarzonych turystów nie da się jeździć normalnie.

  6. Ty Chomikowa, jak zaczęłam czytać o Koloseum to od razu zaczęłam się zastanawiać czy to nie Twoja rodzicielka przypadkiem nie wzięła tej cegłówki stamtąd (czytałam o tym parę dni temu). Ale na szczęście przypomniało mi się że to jakiś facet.

    A propo dokumentów, jeśli nie masz prawa jazdy i dowodu osobistego to MUSISZ iść do banku swojego i zgłosić to, by mogli przekazać innym bankom tą informację i dać ją do BIK. Niestety samo zgłoszenie w urzędzie i na policji nie wyeliminuje wzięcia pożyczki na Ciebie (te instytucje nie są powiązane i nie współpracują z bankami) A nie wiesz czy dowód nie trafi do jakiś ludzi, którzy polskie chwilówki biorą.
    Zrób to szybciej niż później, bo niestety później ty będziesz musiała w sądzie udowadniać że pożyczki nie są Twoje. Uwierz mi takie są realia 🙂 Nie raz nie dwa pomagamy ludziom w takiej sytuacji.
    Taka mała rada od koleżanki ze Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu.

    1. Hahaha. Aż dziw bierze, że to nie moja matka ? co do dowodu to zastrzeglam w banku. Co prawda dopiero następnego dnia ale zastrzegłam…

  7. Tłumy i złodzieje odstraszają mnie od Rzymu (i Włoch). Nie mam nikogo wśród znajomych, kto by nie wrócił stamtąd okradziony. A pojechać i stresować się, że zaraz mnie oskubią, to ja dziękuję. Wolę wsiąść na rower i pomknąć po Kociewiu. 🙂

  8. Hmm… czyli odwiedziny Rzymu na początku kwietnia to był dobry pomysł 🙂
    Wrażenia miałem podobne – Koloseum też mnie nie zachwyciło, przez Watykańskie korytarze z masą głów tylko przeleciałem, zdjęcia w miejscach „no photo” robiłem z partyzanta, żarcie było drogie…
    No ale nie było gorąco i nie było aż takich tłumów…
    No i mnie nie okradli…
    Także ja mam wspomnienia dość miłe – choć mieszkać w Rzymie to raczej bym nie chciał.

    To co? Teraz kolej na wycieczkę w Twoje wymarzone miejsce? 🙂

    1. Jak tan stałam w tym Koloseum to się właśnie zastanawiałam jakim cudem Ty tam byłes na operze (opera to była, tak?). Stałeś???
      Kwiecień to chyba dobry czas, ale własnie opady deszczu są bardzo prawdopodobne.
      Następny wypad? Oby w ogóle cokolwiek się udało, bo ten samochód w końcu zmieniam ?

      1. Nie, nie… Opera to w Veronie – też tam mają taką arenę 🙂
        Swoją drogą – gdybym miał gdzieś we Włoszech zamieszkać, to póki co najbardziej mi Verona pasowała.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.