Kiedy byłam dzieckiem, czy nastolatką, nienawidziłam sprzątać. Łóżko wyglądające, jakby szalało po nim stado dzikich zwierząt, czy szafa, z której w kształcie wodospadu wylewają się ubrania, były w moim pokoju krajobrazem dość powszechnym 😛
To były koszmarne lata dla mojej Rodzicielki, która jeśli chodzi o porządki jest niestety koszmarną pedantką. Prosiła, groziła, błagała, ciuchy na podłogę wyrzucała… Żadne argumenty mniej lub bardziej przyzwoite do mnie nie przemawiały. Po najdalej 4 dniach od generalnych porządków, po moim pokoju wesoło hasał świeżuteńki burdel.
Chomikowa dorastała, poglądy się w niej ugruntowały a i podejście do porządku i ładu zaczęło przybierać nowy, lepszy wymiar. Porządkowanie życia osobistego szło w parze z porządkiem we własnym mieszkaniu. Im bardziej byłam wściekła na któregoś z moich facetów, im bardziej zdołowana ich infantylnym zachowaniem, tym częściej sięgałam po odkurzacz, mop i spray przeciwko kurzowi. Nic tak mnie nie relaksowało, jak sprzątanie. A że rozstań było u mnie sporo, złamań serca również, porządek w mieszkaniu utrzymywał się na poziomie stałym, aż pielęgnowanie czystości weszło mi w krew.
Rodzicielka jednak miała ciągle spore wątpliwości…
Za każdym razem, kiedy kobieta wchodziła na moje ukochane pięterko, zawsze znajdowała coś, co da się doczyścić, uprzątnąć, dopolerować, zamieść, dopieścić.
Rzucić granat.
Dobra, pedantką nie jestem. Nie musi wszystko się świecić jak tyłek pawiana. Nic się nie lepi, nic nie przywiera do podłoża, nic nie śmierdzi, więc Rodzicielki nie rozumiem. Kobieta doprowadziła już do tego, że jak tylko jestem zaproszona do czyjegoś domu, to od razu robię test białej rękawiczki 😛 W żadnym domu nie jest tak sterylnie, jakby tego oczekiwała moja Rodzicielka. Zawsze w łazience znajdzie się kamień, na półkach będzie mniej lub więcej kurzu a w kuchni będą czekać naczynia do zmywania. Kiedy byłam w Budapeszcie, pierwsze na co zwróciłam uwagę po wejściu do łazienki, to kurz na półkach i kamień w brodziku prysznicowym. Cholera jasna!- ocknęłam się. To CHORE! Nie można szukać u ludzi brudu! Nie można skupiać się na tak trywialnych sprawach! Zamiast się cieszyć, że mam dach nad głową, żarcie podstawione pod nos, to ja szukam BRUDU.
Dziękuję, mamusiu za to skrzywienie na psychice 😛
Kilka dni temu, Rodzicielka wczołgała się do mnie na piętro. Ja już zesztywniałam. Wiedziałam, że zaraz znajdzie jakąś pajęczynę czy kłębek kurzu i nasłucham się jaki mam nieporządek.
-Chomiczku, pozwól do mnie na chwilę! Tylko się nie denerwuj!-woła Rodzicielka. A ja już jestem nabuzowana.
Idę i patrzę a moja własna, rodzona Rodzicielka stoi w mojej łazience. Przyszła znaleźć kurz. To jest jak narkotyk. Bez tego nie da się żyć.
-A ty co robisz w mojej łazience? Twoja jest większa, więc sobie tam idź a nie mi tu wynajdujesz brud-atakuję, bo już widzę, że będzie reprymenda.
-Chomiczku, no zobacz… wszędzie tak czysto a tu w kąciku pod kaloryferem tyle kurzu.
Gorąco mi się robi.
-Czy ja naprawdę nie mam czysto?! Czy ja gdzieś mam bałagan?! NIGDZIE nie mają tak czysto, jak JA! A ty przychodzisz i się czepiasz! Gdzie ty masz kurz? No gdzie?!- schylam się i szukam tego cholernego kurzu. NIE WIDZĘ.
-Ale co ty się tak od razu denerwujesz? Nie krzycz na matkę. Tak czyściutko masz po tym remoncie w łazience, to aż wstyd, żeby pod kaloryferem był kurz.
Kładę się na podłodze, bo inaczej tej cholernej WARSTWY kurzu NIE ZOBACZĘ. No jest. Zaraz przy ścianie. Taka ilość, że widać ją tylko na leżąco. Jak ona to zobaczyła ze swojej pozycji??? Może też się specjalnie położyła na kafelkach? NIE SPRZĄTNĘ TEGO. JEST BUNT.
–Idź mi stąd! Jak masz do mnie przychodzić tylko po to, żeby szukać brudu, to w ogóle nie przychodź.
-Nie krzycz na matkę!
-Ja już jestem przez ciebie spaczona! Chodzę po domach i szukam brudu! To nie jest normalne! Ty nie jesteś normalna! To się LECZY!
-Jak ja bym miała chodzić ze wszystkim do lekarza, to…
-Tak, to by cię zamknęli w psychiatryku.
Ciekawe, czy tam mają czysto. Jakbym poszła do niej w odwiedziny, to na bank bym to obczaiła 😛
Łoooojjjjoooo 😀 😀 😀 Ja się pedantyzmu oduczyłam przy córce,no nie ma opcji żeby było czysto…nie ma 😀 Wkurza mnie to ale muszę poczekać aż zacznie randkować? O siet…No i szacun dla Rodzicielki 😉
Zapomniałm dodać – infantylne zachowania u facetów – TO SIĘ POWINNO LECZYĆ !!! Dobra czyli muszę jutro umyć okna 😀 😉
Tak Tati,jutro myjesz okna i podłogi,od razu będzie lepiej 😉 Może i Córcia pokocha sprzątanie,choć jednak rozsądek mi mowi,ze trzeba poczekać na te randki 😉
Borze szumiący! Czyli czeka mnie pobojowisko pod Grunwaldem w domu, dopóki Szkodniki nie zaczną randkować?! Buuuu…. Nie jestem pedantyczna, ale mały porządeczek od czasu do czasu by się przydał.
Chomiczku, jak do mnie przyjedziesz to proszę bez białych rękawiczek!
Dla tych,ktòrzy mają dzieci,jestem bardziej wyrozumiała 😉 i walczę z moim skrzywieniem,walczę! Zresztą przy Twoich Szkodnikach na pewno zapomnialabym o Bożym świecie 🙂
🙂
Synuś mój (od 2 dni lat 27), gdy rezydował w domu rodzinnym miał nieopisany burdel w pokoju. Naprawdę nie do wytrzymania. A ja spod Panny jestem (porządnicka, perfekcyjna do wyrzygu, skrupulatna itd). Choć sobie obiecywałam, że nigdy więcej to raz na tydzień wpadałam tam, by chociaż nie dopuścić do zalęgnięcia się robactwa. Ale… ale od dwóch lat Synuś mieszka z OMC Synową. I to Synuś sprząta, robi draki o bałagan i porozrzucane rzeczy. No naprawdę jestem pod wrażeniem ;-))))
Czyli jednak nadal działa fenomen randek,tylko tym razem udanych 😉
Raczej zadziałał fenomen „na swoim” czy „u siebie”. Póki z OMC Synową tylko randkowali to jakoś szału sprzątania nie było. Co najwyżej zebranie brudnych naczyń.
Oj, znam fenomen „u siebie” 😀 Faktycznie często działa 🙂 (choć też nie zawsze…)
Test białej rękawiczki…
Teraz już nikt z czytających bloga nie zaprosi Cię do siebie 😀
Tylko pamiętaj – choćby facet miał nie wiadomo jaki burdel u siebie – nie skreślaj go!
Jak już znajdzie kobietę, to automagicznie będzie miał czysto 😀
Hahaha. Patrz-Ava się nie boi 😉 Może tylko troszeczkę 😉
Jak patrzę na przypadek mojego kumpla,to widzę,że z każdą kolejną kobietą,burdel w Jego mieszkaniu jest coraz większy ;P
Przy moim futrzanym kocie nawet by mi przez myśl nie przeszło aby Cię ugościć u mnie. Już widzę jak chodzisz z odkurzaczem i polujesz na futro unoszące się w powietrzu 😀
A poważnie takie lekkie skrzywienie potrafutrudniacspasujesz zycie , ale jak będziesz miała dzieci to spasujesz . Dzieciarnia już Cię postawi do pionu w tym temacie :-D.
Pozdrawiam
Wbrew pozorom wcale mnie w tych obcych domach nie ciągnie do sprzątania (lenistwo? 😉 ) Ruda, masz rację… jak bym posiadała potomstwo, to na pewno bałagan nie robiłby na mnie wrażenia… I aż się tego boję 😀
Wyznanie dnia – jestem flądrą. Mam w głębokim poważaniu, czy mam posprzątane, czy nie…
Co ciekawe- jestem córką kobiety, u której w dowolnym momencie dnia i nocy można jeść ciastko tortowe z podłogi bez użycia rąk :)))tłumaczę więc sobie, że moje olewanctwo w tej kwestii jest po prostu zdrową reakcją na wychowanie domowe :)))
Natomiast jest prawdą, że kilka lat temu bardziej się starałam. Od kiedy jestem chora -sprzątam tylko wtedy, kiedy muszę, albo kiedy mi zaczyna przeszkadzać bałagan. Najpierw najnormalniej nie miałam siły na sprzątanie, potem, jak się podleczyłam, dotarło do mnie, że w każdej chwili może mi się pogorszyć… I włączył mi się egoizm 🙂 Staram się robić to, co mnie ciekawi, co mi sprawia przyjemność 🙂 Na zapas. Żeby potem nie było mi żal, że przepieprzyłam przy szmacie kawał życia.
A ja jestem córką kobiety, która nie sprzątała…jeśli chciałaś napić się herbaty należało umyć sobie szklankę.
I stąd właśnie bierze się jedno pokolenie, które wiecznie sprząta a drugie, które nie sprząta…ha, ha, ha..jedno skrzywione i drugie puknięte.
Jak co drugie pokolenie??? Uogólniasz, czy pijesz do kogoś???? 😛
Do nikogo nie piję. Podsumowałam sama siebie…ja z tych pukniętych:-D Ciągle sprzątam:-D
Nie da się ukryć,że z tych pukniętych ;P
Ale wiesz co madamme? Mimo jakiegoś mojego zamiłowania porządku,muszę Ci przyznać rację-jest zdecydowanie więcej ważniejszych spraw na świecie,oprócz sprzątania i posiadania ładu w domu.
Chomiś,bo dom jest do mieszkania a nie do sprzątania 😀
Co racja,to racja!
Bo to jest tak, że trzeba mieć porządek. Albo w domu, albo w życiu, albo w głowie, albo w czym tam jeszcze kto chce. Są tacy, co potrafią łączyć kilka opcji :). Ja nie bardzo potrafię, choć kurczę – zawsze mam czyste szklanki :)))) No i w sumie zreflektowałam się, że mimo wszystko sprzątam. Tyle, ze nie tak dokładnie, jak powinnam.
A co do historyjek o sprzątaniu – mój pierwszy sukces pedagogiczny zaliczyłam w wieku ok 17 lat, gdy do 3 nad ranem szykowałyśmy żarcie na imieniny ojca i po zakończeniu pracy w kuchni mama wzięła szczotę ryżowa planując jeszcze przed spaniem wyszorować do białości schody do piwnicy. Schody były w sumie czyste, tyle że z nielakierowanego drewna, więc zostawały na nich ślady po chodzeniu, ale też schowane za drzwiami i nikt tam nie wchodził. Wyperswadowałam jej to. Musiała być naprawdę bardzo zmęczona, bo mnie posłuchała :)) A ja zrozumiałam, że można żyć bez sprzątania 😉
Znowu piąteczka:) Moja matula dokładnie taka sama jest. Z tą tylko różnicą, że ja poza fazę łóżka po huraganie nigdy nie wyszłam. U mnie naprawdę jest wiele do sprzątania. Dlatego jak ktoś ma przyjść to opracowałam technikę ogarniania rynku by wyglądało, że jest pudełeczko. Ja u ludzi nie zaglądam w kąty i pod meble więc jakoś nie przychodzi mi do głowy, że goście mogą to robić u mnie a nawet jeśli to i tak nic nie powiedzą bo będą się wstydzili przyznać 😉 Niestety do narzekania matuli musiałam przywyknąć. Już nawet nie walczę z etykietką brudasa, którą mi przypięła w swoim mózgu. No po prostu jestem bałaganiarą i dobrze mi z tym 😉
Aaa… czyli matula też z tych pukniętych 😉 Pozostaje pogrążyć się we wspólnym smutku… 😛
Nie pamiętam, czy w moim rodzinnym domu było czysto, ale pamiętam awantury urządzane przez mamę, że nie sprzątamy. Obiecałem sobie, że w moim domu nikt nie będzie pieklił się o sprzątanie. Słowa dotrzymuję, zbyt czysto nie jest, ale też nie ma bałaganu. I jestem spod znaku panny, więc horoskop nie zawsze działa 🙂
I bardzo dobrze 🙂 Póki nic się nie klei i nie przywiera do powierzchni,to nie jest źle 😉
Moj tata zawsze mowil ze dom jest po to zeby w nim mieszkac a nie ciagle sprzatac. I to nastawienie jest tez moim nastawieniem. Nic na sile. A ze przesada w kazda strone nie jest dobra to staram sie nie doprowadzac do mega balaganu z wyjatkiem w szafie
Czyli w szafie dzieje się wszystko?;)
Z Twojego tekstu wyłuskałam tylko to, co dla mnie jest światełkiem w tunelu. A mianowicie ciągle jesteśmy (z moją córką) na etapie wodospadu z szafy, choć przyznaję, że może faktycznie z roku na rok mniejszym. Jest więc nadzieja. Oczywiście daleko mi do Twojej mamy, bo uważam, że dom to nie muzeum ani nie więzienie, ale fajnie by było, gdyby wodospad z szafy zniknął całkowicie. 🙂 🙂
To chyba Aniu Twoje Jajo musi zacząć chodzić na nieudane randki… 😉
hmm… właśnie odkryłaś perpetuum mobile… Twoja Rodzicielka trafia do pokoju bez klamek – nie może tam posprzątać (wiadomo – środki czystości mogą być niebezpieczne dla zdrowia pacjenta), więc Rodzicielka dostaje coraz większego szału, co powoduje wydłużenie czasu pobytu w takim pokoju, co powoduje wzrost wściekłości spowodowany jakimś drobnym kurzem…
Ale gdzie etap sprzątania? Muszą Ją wypuszczać na sprzątanie 😛
hmm… najpierw należałoby wysterylizować inne pomieszczenie…;)