czy ma pani czas, żeby porozmawiać o Bałkanach?

Wbrew pozorom nie dzieje się u mnie na tych Bałkanach zbyt wiele. Nikt się na mnie nie wydziera, nikt nie wydzwania do mnie po nocach, nikt nie zdemolował hotelu i nikt jeszcze nie dostał u mnie zawału serca 😛 I obym nie wypowiedziała tych słów za wcześnie 😛
Żeby nie było, że jednak podczas tych 11 godzin pracy dziennie nic się u mnie nie dzieje… Kilka dni temu, na jedno z moich z codziennych spotkań z urlopowiczami, dotarło małżeństwo. Ona taka sobie „szara myszka” (powiedziała ta „szalona” Chomikowa 😛 ) a on…  On zdobył moje serce już w pierwszej sekundzie. Może nawet wcale nie ten mężczyzna zdobył moje serce. On był po prostu wcieleniem człowieka, którego byłam przekonana, że już zapomniałam…
Sporo wysiłku mnie kosztowało, żebym skupiła się na tym, co mam do przekazania całej grupie. Nie boję się nawiązywać kontaktu wzrokowego, więc mój wzrok często padał na ów mężczyznę. Widziałam jak bardzo mi się przyglądał. Jeszcze nikt tutaj tak mi się nie przyglądał i nikt tak się do mnie nie uśmiechał podczas spotkania. Znam to spojrzenie.  U tego, którego myślałam, że już zapomniałam było takie samo- pewne siebie, rozbrykane. Cudowne.
Po dobrych kilku minutach zerkania w jego szerokie zielone oczy, ledwo się powstrzymałam od uśmiechu. Zaczęło mnie to po prostu bawić 😉 Spojrzałam na jego żonę. Bardzo uważnie mi się przyglądała. Zapewne bardzo dobrze zna swojego męża i wie, że to już jego nie pierwszy raz, kiedy próbuje flirtować z inną kobietą. To samo zachowanie, to samo spojrzenie i gesty. Niesamowite, że spotykamy na swojej drodze ludzi tak bardzo do siebie podobnych a jednak zupełnie innych.

-Proszę państwa, z mojej strony to już wszystko. Czy mają państwo może jakieś pytania? Mogę w czymś pomóc?- zadaję standardowe pytania.
-Jakbym miał jakieś wątpliwości, to oczywiście mogę do pani zadzwonić?- z niezwykłą pewnością siebie pyta Zielonooki. Swoją drogą „uwielbiam” to pytanie. Setkom turystów wydaje się, że w ciągu całego dnia spotkałam się tylko z nimi i tylko z nimi będę miała kontakt. A ja mam takich spotkań codziennie około 7-15…
-Jeśli będzie pan bardzo potrzebować mojej pomocy, to oczywiście. Zapraszam jednak na mój dyżur, podczas którego chętnie państwu pomogę.- odpowiadam zdaje mi się, że dość profesjonalnie.
 Jak widać nie za bardzo…
Wieczorem dzwoni telefon.
Niech to szlag.
-Witam panią, pani Chomikowa. Widzieliśmy się dzisiaj przed południem w hotelu. Wiem, że mówiła pani, że w razie ewentualnych pytań, powinienem przyjść na pani dyżur, ale…- tu zawiesił głos. Jak na początku był bardzo pewny siebie, tak teraz…
-A w czym mogę panu pomóc?- nie chcę się wdawać w głupią rozmowę. Po co mi to? Mimo tego, że serce bije mi mocniej, rozsądek mówi, że szkoda czasu na coś, co tylko obudzi wspomnienia.
-Czy nie miałaby pani wolnego wieczoru, żebyśmy mogli porozmawiać? O Bałkanach rzecz jasna.- wróciła mu jego pewność siebie.
-Rzecz jasna, że o Bałkanach. Bo o czym innym moglibyśmy porozmawiać, prawda?- staję się zadziorna i złośliwa.
-Na pewno znaleźlibyśmy wiele wspólnych tematów.- Zielonooki się nie poddaje.
-A czy pańska małżonka również będzie uczestniczyć w tym spotkaniu?- pytania zdawałoby się podbramkowe. Zezłościłam się jego pewnością siebie, która… i tak mnie pociąga. To troszkę jak walka sama ze sobą…
-Małżonka  gdzieś sobie chodzi na spacery, więc wieczór mielibyśmy dla siebie. Co pani na to?
-Przepraszam pana, ale ja dzisiaj wieczorem pracuję. Poza tym małżonce na pewno będzie miło, kiedy pan jej będzie towarzyszyć podczas spacerów.
Jakie to szczęście, że jestem zawalona robotą. Nawet jakbym bardzo chciała, to nie dałabym rady. Mam wymówkę, Jak to dobrze, że mam wymówkę…

Jak myślicie- złoży na mnie wyimaginowaną skargę?
😛

Chomikowa niby randkuje…?

File:GinaMarie confused.gif
źródło: glee.wikia.com

Oj, ilu ludzi wierzyło w to, że moje życie nabierze kolorów na tych Bałkanach… 😛 Nabiera kolorów, nabiera… Purpurowych na twarzy najwięcej 😛
Patrząc na tutejszych mężczyzn, ręce opadają mi jeszcze niżej, niż w Polsce. Tutejsze „ciacho” to facet typu „polski dres”. Im bardziej przypomina Pudziana i im więcej ma tutauży, tym ma większe branie. Oczywiście obowiązkowo musi być łysy.
Mój typ. Ewidentnie…

Póki co turystów nie ma za dużo. W hotelu, który stał się moim domem (jakby ktoś się pytał, to w oknach mam kraty. Każdy ma podobno to, na co sobie zasłużył …) na ten moment są tylko Niemcy. A tak się Chomikowa całe życie broniłaś przed nauką języka niemieckiego… Ech.
I tak przyplątał się do mnie rozwodnik dość dobrze znający język angielski. Miły, kulturalny, uśmiechnięty. I nawet wysoki! 😀
Nie rozpędzajcie się tylko za bardzo 😛

-Chomikowa, taka miła z Ciebie dama (do damy to mi cholernie daleko, ale komplement uroczy 😉 ), więc jakbyś tylko miała wolną chwilę, to kupiłem szampana i zapraszam cię na kolację. Co ty na to? Wiem, że bardzo dużo pracujesz, ale będzie mi bardzo miło, jeśli znajdziesz dla mnie czas.

No wszystko super… Tylko że mój Romeo ma 77 lat.
A poza tym ja STRASZNIE DUŻO pracuję. Absolutnie nie jestem w stanie znaleźć choćby godziny na kolację.
ABSOLUTNIE 😛

Czarno to widzę. CZARNO 😀 😛

it’s time to go

IMG_20150513_154045Ostatnie dni w Polsce.
Pamiętam, kiedy ponad rok temu wściekła na całe swoje życie, na brak chęci i przede wszystkim siły do podejmowania jakichkolwiek działań, trafiłam w sklepie na podkoszulkę z napisem „Someday I’ll fly away„. Stanęłam w przymierzalni i się popłakałam. Tak bardzo wszystko było nie tak, jak powinno. I tak bardzo chciałam, żeby w moim życiu pojawił się jakiś impuls, który pozwoli mi zadziałać, uciec i coś zrobić. Bardzo wierzyłam, że nadejdzie dzień, kiedy się uda. Ta podkoszulka miała być moją motywacją i nadzieją.
Leci ze mną 🙂
Przygotowania do wyjazdu rozpoczęły się już kilka tygodni temu, ale tak naprawdę ten tydzień kopie mnie po tyłku. Najbardziej bałam się powiedzieć dziadkom, że wyjeżdżam. Dla nich wyjazd jakikolwiek i gdziekolwiek to „niebezpieczna zachcianka”. Życie powinno się spędzać z rodziną. I Sierściem (kotem). W domu rzecz jasna. Czułam, że babcia wpadnie w rozpacz a dziadek niebezpiecznie się nadnie i nie odezwie się ani do mnie ani do Rodzicielki przez wiele miesięcy…
-Dziadki! Dostałam pracę, o którą się starałam- informuję ich dość ostrożnie.
-O, no to dobrze, Wnusiu. To gdzie będziesz pracować?- pyta babcia.
Biorę głęboki wdech. 1,2,3,4…
-Bałkany, babciu- poszło. Ufff. To teraz szybko uciec i nie słuchać tego, co mnie czeka…
-A! No to pięknie! Tam jest podobno bardzo ładnie!- ekscytuje się babcia a ja oczom własnym nie wierzę. Gdzie łzy, rozpacz, wyrzuty?
I tak mijały tygodnie. Czasem tylko dziadek zadał mi jakieś nieprzytomne pytanie:
-To gdzie ty, Malutka będziesz tą stewardessą?
-Na jak długo jedziesz na te wakacje? Na 2 tygodnie?
-A jak cię tam gdzieś sprzedadzą?
Cierpliwie odpowiadałam na pytania, tłumaczyłam i wydawało mi się, że jakoś sytuację ogarnęłam.
Ostatnie dni przed wylotem to już jazda bez trzymanki. Jestem na ekstremalnej huśtawce emocjonalnej. Ekscytacja miesza mi się z głębokim lękiem. Najbliżsi mi nie pomagają. Moje dziewczyny żegnają mnie ze łzami w oczach. Rodzicielka widzę, że plącze się chaotycznie po domu bez jasnego celu. Moja N. cały czas mi wmawia, że ja tam zostanę i ona tego nie zniesie. Przyszywany Ojciec zabrania mi wracać do Polski. A ja zaczynam już tęsknić nawet za dzieciakami moich dziewczyn 😛
Wczoraj dziadek zadzwonił do Rodzicielki.
-I jak się teraz z tym czujesz?
-Ale z czym, tato?
-Z tym, że pozwoliłaś, aby twoje jedyne dziecko wyjechało do pracy w burdelu.

Nooo… To zanim ja dotrę do tej pracy w „burdelu” najpierw muszę znaleźć samolot, w który mam się przesiąść gdzieś w głębokiej Europie… A biorąc pod uwagę to, że nie jestem w stanie znaleźć wyjścia z Dworca Centralnego w Warszawie, to nie wiem jakim cudem z moim panicznym lękiem do samolotów i latania znajdę w ciągu 30 minut na obcym lotnisku samolot, w który mam się przesiąść… 😛

Następny wpis, jak się ogarnę na miejscu 😉

—————————-
W zakładce „Zrecenzowane przez Chomikową” możecie znaleźć recenzję debiutanckiej książki Dominiki Słowik pt. „Atlas: Doppelganger”.

dwa razy do tej samej rzeki się NIE WCHODZI, czyli ucz się na błędach

źródło:pixabay.com
źródło:pixabay.com

Kilka miesięcy temu pisałam o facecie, któremu raptem po dobrych 6 latach przypomniało się o moim istnieniu http://niecodzienne-notatki.blog.pl/2014/07/17/po-tylu-latach/ Przypominacz okazał się dość upartą postacią i nie dawał mi spokoju przez dobre kilka miesięcy. Bo przecież „my musimy się spotkać” i „skoro przez tyle lat trzymam twoje zdjęcia, to znaczy, że przez te lata nie mogłem o tobie zapomnieć”. Nie, no bajka. Już wybieram suknię ślubną i szykuję listę gości weselnych 😛 Niech no tylko Rodzicielkę o wszystkim poinformuję. Z pewnością podskoczy z radości i z miejsca da mi błogosławieństwo 😛
Przez grzeczność i swoją własną głupotę nie pogoniłam go na koniec świata. Co więcej, spędzając kilka dni w jego mieście, zaproponowałam spotkanie. Był niezwykle zaskoczony propozycją (jak to? Przecież chyba do tego dążył?), ale wyraził ogromną chęć spotkania.
No i niech to szlag.
Już po kilku minutach przypomniałam sobie, z jakiego powodu byłam tym człowiekiem tak mocno zachwycona. Już pomijam fakt, że spełniał moje wszelkie wymagania odnośnie prezencji 😛 Ponadto rozmowa z nim to prawdziwa intelektualna uczta. Ogólnie rzecz biorąc nie za bardzo miałam się do czego przyczepić, choć BARDZO chciałam 😛 No dobra, nie posiada „motoru” 😛 Ale myślę, że biorąc pod uwagę masę innych jego zalet, jednak potrafiłabym się bez tego obyć 😉

Przypominacz po spotkaniu odprowadził mnie do Pędzidła i podziękował za poświęcony mu czas.
-Chomiczku, wiem że jutro wyjeżdżasz, ale jakbyś miała czas, to bardzo chętnie bym się jeszcze jutro z tobą zobaczył, choćby na kilka minut. Gdybyś podjechała pod moją pracę, to postaram się urwać się na godzinkę i jeszcze z tobą pogadać.- zagadał do mnie i spojrzał na mnie tym swoim maślanym wzrokiem.
-Dobrze, Przypominacz. Jak znajdę tylko chwilę, to postaram się podjechać.

I znalazłam czas. Wpakowałam się w moje kochane Pędzidło i podjechałam. Głupia Chomikowa. A co sobie obiecałaś? Czym się kierujesz w życiu? Niby ROZSĄDKIEM 😀 Pfffff 😀
Podobno nie był w stanie urwać się z pracy choćby na minutę.
Nie był też już w stanie odpisać mi na smsa, w którym mu napisałam, że bardzo mi przykro, ale muszę już jechać. Generalnie nie był w stanie już później w ogóle się do mnie odezwać i choćby przeprosić. Generalnie zrobił ze mną to samo, co 6 lat temu. Generalnie ZNIKNĄŁ bez słowa. Chyba znów przestraszył się tego, że z „kimś może być tak miło i dobrze”. Nawet zaskoczona nie jestem. Odrobinę wściekła 😛 ale chyba tylko na siebie. 

Jeśli jeszcze KIEDYKOLWIEK w życiu najdzie mnie choćby najmniejsza ochota zamoczenia najmniejszego palucha od stopy w tej samej rzece, to swoje kroki skieruję do barku 😛

—————————————————
Zapraszam do posłuchania bloga w aplikacji Audio-blog 🙂

blog ma MOC!

źródło:Internet
źródło:Internet

Za chwilę minie rok od dnia, w którym założyłam niecodzienne-notatki. Motywowana przez moją N. i Rodzicielkę, zarejestrowałam się na platformie blog.pl. Wiedziałam, że moja pisanina ma być z przymrużeniem oka; że ma być jakąś tam moją małą formą walki z szeroko pojętą niesprawiedliwością, i że ma wyśmiać nasze poważne i sztywne podejście do dnia codziennego. Natomiast w ogóle nie przeszło mi przez myśl, ilu poznam ludzi; na jaką ilość maili będę odpisywać; ile wyleję łez wzruszenia; jak często będę wybuchać śmiechem; ile godzin spędzę nad klepaniem w klawiaturę komputera oraz… jakie tak naprawdę blog ma MOŻLIWOŚCI.
Spotykając się z innymi blogerami nasłuchałam się tysięcy opowieści o tym, jak blog zniszczył ich znajomości i przyjaźnie. O tym jak posypały się związki, bo czyjaś „połówka” nie mogła zrozumieć jeszcze innej miłości poza nią samą. Jak widać miłość jest bardzo egoistyczna… Ktoś dzięki blogowaniu zebrał pieniądze dla chorej córki. Jeszcze ktoś inny znalazł miłość swojego życia (oby jednak miłość znów nie okazała się być miłością samolubną 😛 ). Ktoś znalazł wymarzoną pracę. Masa blogerów wydaje swoje książki. O wszystkim. Ha! Niektórzy blogerzy pozują w swoich pokręconych ciuchach na „ściankach” 😛 Legendy głoszą, że dostają za to nawet pieniądze! 😀 To jest dopiero LIFE 😀

Chomikowa jak do tej pory blogiem życia nikomu nie uratowała, książki nie wydała (broń Boże!) i miłości samolubnej nie znalazła 😉 Ba! Zdążyła się już nawet skłócić z rodziną! Jak się bowiem okazało niecodzienne-notatki dość poczytnym blogiem są 😛 Człowiek niby nie ma jakiejś oszałamiającej liczby odsłon, ponadto stara się być anonimowy a tu proszę, taka NIESPODZIANKA 😛 I to jakie osobistości bloga czytają! Kto by się spodziewał! Takich fanów mieć! Pamiętacie Oślicę z mojej byłej pracy?- OTÓŻ TO! Podobno nawet trochę się w pracy ogarnęła i pracownicy nie życzą jej już długotrwałej choroby uniemożliwiającej codzienne stawianie się w pracy 😛 Teraz życzą jej jedynie zmiany miejsca pracy 😛
Cóż… zasługi przypisuję sobie 😛 😀 Całować w pierścień nie trzeba, dziękować również 😀 😛
Ja się tylko boję, że woda sodowa może mi do tej Chomikowej głowy uderzyć…
😛

Dzisiaj ruszył nowy projekt kilku blogerek, które bardzo sobie cenię: na temat blogowania wpis dodały dzisiaj również inne autorki: Arte1973, Avatea i Lunka1969.
http://arte1973.blogspot.com/2015/04/blogowacisko-po-co-to-wszystko.html?zx=6f5d0727998d9273
http://szkodnikowo.uchwycone-chwile.pl/dziennik-okretowy-co-gdzie-kiedy-dlaczego/
http://poziomkowe-wzgorze.blog.pl/2015/04/30/blogowe-wyzwanie-na-kwiecien-dlaczego-bloguje/

Zerknijcie jaką rewolucję w życiu zafundował im ich osobisty blog 🙂

tańczący z Chomikową ;)

Uwielbiam tańczyć 🙂 To jest mój sposób na odzyskanie uśmiechu i energii. Gdybym nie miała powyżej 180 cm wzrostu, to zapewne poszłabym w taniec zawodowy albo na pewno poświęciłabym bardzo dużo czasu tańcu towarzyskiemu. A że niestety jest jak jest… W podstawówce, kiedy chodziłam na lekcje tańca towarzyskiego, to z powodu niechęci chłopaków do udziału w w/w zajęciach, instruktor zawsze mnie wybierał na partnera dla którejś z koleżanek.
No jasne.
Nie ma co się dziwić, że kiedy tylko mam okazję, to wychodzę z dziewczynami do knajpy, żeby potańczyć. Pokołysać się, pokręcić tyłkiem, poczuć rytm i odpłynąć… 🙂 Prawdopodobieństwo, że cały wieczór przetańczymy tylko w swoim- kobiecym gronie jest… znikome. Jakiś osobnik płci przeciwnej mniej lub bardziej odważnie w końcu się przyczłapie 🙂 I w sumie SUPER 🙂 Uwielbiam patrzeć jak gdzieś zerka z końca sali w moją stronę, potem niby nigdy-nic zbliża się do mnie, bacznie obserwuje czy dużo jest ode mnie niższy lub czy jest w jego mniemaniu prawdziwym maczo i jednak głowę ma odrobinę wyżej od mojej 😉  Później z reguły bardzo nieśmiało proszą do tańca LUB!- co też się zdarza- szarpią za rękę i PORYWAJĄ (dosłownie!) na środek parkietu. Okej, okej! Byleby to wszystko było właśnie… w RYTMIE 😛
Te setki godzin spędzonych na parkietach wszelakich, dały mi możliwość posegregowania kilku najbardziej charakterystycznych partnerów tańca i ich zaszufladkowania 😉 Jakie to u mnie typowe 😛

1. Maczo
Ten typ ma to do siebie, że najpierw przez dłuższy czas obserwuje rybki w akwarium. Nie jedną wyłowi wzrokiem, puści do niej oczko lub zalotnie się do niej uśmiechnie. Ale nie! Nie myślcie sobie, że to właśnie ta jedna stanie się jego zdobyczą do końca wieczoru! On tak będzie „podpuszczał” kilka rybek, aż natchniony odpowiednią ilością alkoholu podpłynie do jednej z nich. On z reguły nie prosi do tańca. On bez pytania bierze, to co do niego „należy”. Jeśli nie dostanie w gębę od faceta, któremu wyrwał partnerkę z rąk, to taniec z wybranką będzie pełen namiętności i pewności siebie. Najczęściej nie będzie mieć trudności ze złapaniem rytmu, nie podepcze partnerce stóp ani nie uderzy jej łokciem w twarz (choć niestety nie jest to regułą, bo zdarzają się też Maczo, którzy mają po prostu zbyt mocno wywindowane poczucie pewności siebie na parkiecie). Jeśli partnerka nie wykaże zbyt dużego zainteresowania osobnikiem Maczo, to ten w dość szybkim tempie wyłowi sobie następną „ofiarę” z akwarium.
2. Wesołek
Osobiście bardzo lubię ten typ 🙂 Pomimo braku poczucia rytmu i znajomości kroków jakiegokolwiek tańca, wszystko nadrabia poczuciem humoru i urokiem osobistym 😉 Jego nogi żyją swoim życiem, jego tułów żyje swoim a partnerka albo się podda żartobliwym ruchom partnera, albo ich wspólny taniec będzie tańcem dwóch zupełnie innych bajek 😉 W Wesołkach bardzo lubię dystans, jaki mają do swoich podlegających dyskusji umiejętności tańca 😉 Wygłupiają się, żartują. Niektórzy na ucho swojej partnerce przyznają, że tańczyć kompletnie nie potrafią, ale starają się nadrobić braki uśmiechem. Śmiać się uwielbiam z sytuacji przeróżnych, więc kilka tanecznych ruchów z Wesołkami jest gwarancją dobrej zabawy 🙂
3. Treser
Oj, takiego chyba nie lubię najbardziej… Jedyne, w czym trzeba mu przyznać rację, to w tym, że poczucie rytmu ma na pewno. I pewność siebie. Myślę, ze nawet więcej tego drugiego, niż samego poczucia rytmu… Do knajpy przyszedł po to, żeby się popisać swoją umiejętnością tańca. Może nawet i grzecznie a nawet szarmancko poprosi kobietę do tańca, ale tych jego dobrych manier to by było na tyle. Popisuje się i wymachuje moimi rękoma i nogami tak, że boję się, że za chwilę zrobi ze mnie kawałek koszuli, którą prawie każdy pijak-tancerz wymachuje nad głową. A ja bardzo nie lubię tracić gruntu pod nogami. Poza tym ciągle musztruje: „Chomikowa, połóż mi tę nogę na biodrze, no wyżej! Przechyl się! No nie bój się! Przecież cię trzymam! Teraz będzie obrót. Dobrze! Wyżej tę rękę! Więcej seksu! Pięknie! Musimy się spocić, żeby to był taniec! Nie oddalaj się! Chomikowa! ” Nie, ja się nie oddalam a tylko uciekam. Bo to ma być zabawa i przyjemność a nie tresura jak na siłowni z trenerem 😛
4. Uwodziciel
Taki ma chyba największe „branie”. Bo skubanego ciężko rozszyfrować a radzi sobie na parkiecie całkiem nieźle. Zresztą nie tylko na parkiecie 😉
Nogi i biodra nawet całkiem nieźle pracują (jeśli nie rzec „aż za dobrze” 😉 ). Sam taniec przybiera postać czysto erotyczną i w sumie taki ma być- ma być grą wstępną. Ciąg dalszy w toalecie lub hotelu. W sumie która mu się oprze?- Facet ma poczucie rytmu, po drodze prawi masę komplementów. To wszystko to gra. Gra, której on dzisiaj wieczorem nie może przegrać.
5. Napalony
Tak naprawdę różni się niewiele od Uwodziciela. Uwodziciel jednak ma jakieś wyczucie, jest cierpliwy a jego gra jest opanowana do perfekcji. U Napalonego tego nie ma. On nie ma czasu, on nie ma cierpliwości. On chce JUŻ, TERAZ i NATYCHMIAST. Nie zwraca uwagi na kroki, nie zwraca uwagi na muzykę, Najważniejszym jest „zaliczenie” partnerki lub chociażby dogłębna penetracja migdałków. Łapska będzie wpychał pod bluzkę lub spódniczkę. Ciałem będzie napierał na partnerkę. OSACZY ją. Jeśli gdzieś po drodze nie dostanie w gębę, to może i nawet dobrnie do finału…
6. Nieszczęście
Już wiecie, że mam na ten typ uczulenie. Jeśli więc pierwsze wspólne kroki na parkiecie rozpoczynają się słowami „Poprowadzisz?” to już wiem, że będzie FATALNIE. Każda jego noga żyje swoim życiem- jedna tańczy rock&rolla, druga goni za melodią z „Titanica” . Tułów ma tak sztywny, jak mój dziadek, kiedy chodził w gipsie z powodu złamanego kręgosłupa. Po drodze usłyszę tysiąc komplementów na temat moich umiejętności tańca. Wypyta się mnie o wszystko. Będzie przy tym tak sztywny i zestresowany, jak 12- latek przed pierwszym pocałunkiem.
Tragedia.
7. Nawalony-ledwo przytomny
Znacie to… Chwiejny krok… nieskoordynowane ruchy, mętny wzrok. Aż przykre 😉 A do tego jeszcze próbuje tańczyć 😀 Ba! On jeszcze próbuje poderwać jakieś dziewczę! Nie dość, że poderwanie tyłka od krzesełka kiepsko mu idzie, to cała reszta jest z góry skazana na porażkę.
Jeden raz w życiu próbowałam nawet z takim zatańczyć (nie pytajcie mnie dlaczego…). Usnął mi na ramieniu….
8. Mix
Niektóre typy mogą występować w jednej postaci. Zdarza się, choć nieczęsto. Jak na moje oko, to zmiksować  się nie da tylko Nieszczęścia. A może jeszcze zbyt mało w życiu widziałam? 😉

Jak myślicie?- na który typ trafiałam najczęściej? BINGO! Napaleni i Nieszczęścia do mnie lgną jak muchy do… MIODU 😛
A marzy mi się choć raz w życiu zatańczyć tak z pełną namiętnością, nie uciekając stopami przed stopami napastnika, nie ściągając niczyich łapsk w mojego tyłka. Poczuć się, jak prawdziwa kobieta na parkiecie. Ech…..

o klubie GoGo i o tym, jak straciłam miłość swojego życia

Jessica Day, New Girl, crying Inconsolably gif
źródło: emotiongifs.com/

Pod którymś z niedawnych postów ktoś mi zarzucił, że mam abstrakcyjne wymagania odnośnie mojego Przyszłego Potencjalnego oraz że nie ma we mnie empatii podczas oceny zachowania mężczyzn.
Matko kochana i wszyscy święci! Zmartwiłam się niezmiernie, ponieważ zaczęłam sobie uzmysławiać, że skoro moje poprzednie związki się rozpadały przez moje wymysły i brak empatii, to jestem najdelikatniej mówiąc suką straszną… 🙁 Mogę mieć pretensję o to, że dobiegając w tempie już błyskawicznym do 30-stki, nie mam jedynego, ukochanego i najwspanialszego mężczyzny pod słońcem (taaa 😛 ) tylko sama do siebie…
Próbując ratować swoją reputację i pisząc gdzieś tutaj jakieś zdanie o zerwaniu znajomości z człowiekiem, który oznajmił mi, że idzie do klubu GoGo z kolegą, pogrążyłam się jeszcze bardziej. Okazało się bowiem, że nie rozumiem męskiej potrzeby dosięgania estetycznych wartości tkwiących w pięknym kobiecym ciele…

Boże… Cóż za ignorantka ze mnie!
Zaczynam mieć coraz więcej kompleksów z tego powodu 🙁

Zasięgnęłam opinii kilku znajomych płci męskiej- tak z czystej ciekawości jak oni widzą chodzenie do klubów GoGo w celach doświadczania wartości ESTETYCZNYCH. Pomyślałam, że może jeśli pozbieram opinie mężczyzn z różnych środowisk, miast, z różnych grup społecznych, to jednak większość powie mi, że chodzenie do tego rodzaju klubów nie jest niczym ekscytującym, i że wolą tego typu występy SWOICH partnerek/ żon czy innych tam postaci 😉 Po kilku rozmowach i dyskusjach okazało się jednak, że jest to ich zdaniem całkiem przyjemna forma spędzenia wolnego wieczoru z kolegami….

Taaaaaaak…………

Czytałam i słuchałam tych wszystkich opinii z lekko rozdziawioną buzią. Gdzieś mi się neurony plątały po tym moim Chomikowym móżdżku i szukały celu… I jak mi raptem coś pierdyknęło pod sufitem! Jak mi w głowie zaszumiało! Jak mi w uszach zadudniło! W oczach pojaśniało! Bo coś sobie uzmysłowiłam! Coś BARDZO WAŻNEGO!
Przecież ja te kilka lat temu… STRACIŁAM MIŁOŚĆ SWOJEGO ŻYCIA!

Wpadłam w popłoch. Myśli zebrać nie mogłam, bo serce mi waliło, jak oszalałe (z MIŁOŚCI oczywiście), stanąć na nogach porządnie nie mogłam, bo z tych emocji całe mi się trzęsły! Nie mogąc opanować tych wszystkich uczuć, usiadłam w sypialni i wybuchnęłam płaczem…

Co ty, Chomikowa najlepszego zrobiłaś…? Kilka miesięcy (bardzo „kilka”) związku a ty rzuciłaś fochem na wiadomość, że twój ukochany pójdzie na panienki do klubu GoGo… Nic go nie chciałaś zrozumieć, kiedy ci mówił, że to nic nowego, że on tak chodzi od zawsze i to dla niego to samo, co oglądanie filmów erotycznych. Po co, Chomikowa wchodziłaś z nim w dyskusję, że filmy erotyczne to coś zupełnie innego a oglądanie na żywo roznegliżowanych babek to coś też zupełnie innego? I skąd ci się w ogóle wziął wymysł, że skoro twój ukochany już po kilku miesiącach znajomości czuje potrzebę łażenia po tego typu klubach, to po 10 latach wspólnego pożycia po prostu będzie chodził na dziwki? NO SKĄD?! Głupi ty Chomiczek, głupi 🙁 Trzasnęłaś tyłkiem rozgniewana i w pełnym fochu jego mieszkanie opuściłaś, ani myśląc oczywiście o jakimkolwiek powrocie.
Boże… a on przecież później tygodniami próbował pokazać jak bardzo mnie KOCHA, bo do mnie wydzwaniał i pisał na gg, że skoro tak nam się świetnie układało w łóżku, to moglibyśmy się spotykać tylko na jakieś szybkie numerki, bo związku to raczej z MOJĄ osobowością nie stworzymy. A ja co?- nic! Ślepo ograniczona swoimi zasadami…

Co ja mam teraz zrobić? Przecież ją tę miłość odzyskać muszę ino w mig! Tylko czy po tylu latach, to on jeszcze będzie chciał ze mną rozmawiać…? Jak ja mam go skłonić do rozmowy? Wiem, że nadal życia sobie nie ułożył i się nie ożenił (jedyny „były” wyjątkowo 😛 )… To takie przykre, że inne kobiety nie mogły zrozumieć jego potrzeb dosięgania wartości estetycznych… Ale ja już zmądrzałam! Już wiem, co straciłam!
Wszystko dzięki szczerym rozmowom z kolegami…

kolejny przykład faceta-nieszczęścia

 

źródło: własne
źródło: własne

Jakiś czas temu pisałam, że na jednej z imprez poznałam całkiem sympatycznego chłopaka, który wzbudził we mnie wiele pozytywnych uczuć http://niecodzienne-notatki.blog.pl/2015/02/08/chomikowa-ze-wzrostem-na-swieta/  Z racji, że już na pierwszy rzut oka miał wadę, której niestety nie da się przeskoczyć (raczej on nie dałby rady przeskoczyć 😉 ) podsunęłam mu prawie, że pod nos moją koleżankę, która zdawała się pasować do niego IDEALNIE prawie pod każdym względem. Gołąbeczki radośnie przegadały przy stoliku ponad 5 godzin a ja tylko czekałam aż facet weźmie od znajomej numer telefonu i w roli świadka  będę na zdjęciach uwieczniać przed ołtarzem ich „i żyli długo i szczęśliwie” 😛 Nic bardziej mylnego…
Obserwując pana Prawie Idealnego, widziałam że wyciąganie numeru telefonu od dziewczyny, z którą spędza się całą noc przy stoliku, może być zadaniem wykraczającym poza standardy zachowań tegoż dżentelmena… Już zaczynałam się godzić w duchu z porażką Chomikowej- swatki, kiedy jednak zauważyłam, że Prawie Idealny wyciąga telefon i zapisuje numer telefonu Justyny*  Ha! I już oczami duszy swojej widzę ich pięknych przed ołtarzem i planuję zbiórkę pieniędzy na podróż poślubną 😛 Nad ranem decydujemy się z dziewczynami opuścić lokal i powędrować do SWOICH (podkreślam- SWOICH łóżek 😉 ) Prawie Idealny odprowadza nas do taksówki, po czym… PRZYTULA na pożegnanie Justynę. PRZYTULA?! To pies pogrzebany. Dobrze znam typ panów PRZYTULACZY porandkowych. To wyjątkowo ciężkie przypadki. Są nieśmiali, z reguły „z problemami”, nieszczęśliwi, nieporadni i w ogóle „przepraszam, że żyję”. Takie totalne przeciwieństwo faceta z prawdziwego zdarzenia 😕  Nie, ja wcale nie mówię, że on miał zaciągnąć znajomą do pierwszej lepszej bramy na „szybką zabawę” ani też nie musiał się na nią rzucać z ustami dokonując przeglądu migdałków 😛 ale… no błagam.
-Justyna, widziałam, że Prawie Idealny wziął od ciebie numer telefonu, tak? To chyba dobrze, tak?- zarzucam dziewczynę lawiną pytań, bo w sumie ciekawość mnie zżera jak ona to widzi…
-Niby wziął, ale Chomikowa… Widziałaś?! On mnie PRZYTULIŁ! Już chyba bym wolała, żeby w szale namiętności mnie pocałował, ale nie przytulał…
Ech… Chyba nie ja jedna mam taką a nie inną opinię o „przytulaczach”.
-Ale to źle?- robię z siebie niedomyślną, bo bardzo mnie ciekawi opinia innych o tym sposobie pożegnania.
-Wiesz… to od razu mi pokazuje, ze typ jest cholernie nieśmiały i może być ciężko… A ja za stara jestem na podchody- Justyna na chwilę milknie w zamyśleniu- Chomikowa! On ma 32 lata a nie 14, że mnie przytula…
WŁAŚNIE!
Dobra, ale nie stawiajmy jeszcze krzyżyka na nieśmiałych facetach. Może weźmie w tygodniu coś mocniejszego i zbierze się na odwagę, żeby do Justyny zadzwonić…

Nie zadzwonił.
Jakoś zaskoczona nie byłam… Justyna też nie 😛

Po tygodniu udałyśmy się kolejny raz do naszej ulubionej knajpy. Prawie Idealny też tam był… Nawet nabrał w sobie tyle śmiałości, żeby do nas podejść i przywitać się z Justyną. Tyle że Justyna była już tak rozczarowana brakiem kontaktu, że nie miała zbyt dużej ochoty na jakiekolwiek dialogi z Prawie Idealnym. Wcale się jej nie dziwię. Też bym nie miała 😛
Złoszczę się. Przez takich facetów ten damsko-męski świat wygląda jak wygląda  😡

Z racji, że to ja poznałam dżentelmena, i że razem przegadaliśmy dłuższy czas, to uzurpuję sobie prawo do szczerego dialogu z Prawie Idealnym. Może zbawię świat od rozczarowań 😉
-Możesz mi powiedzieć, czemu nie zadzwoniłeś do Justyny, skoro wziąłeś do niej numer telefonu?
-A ona chciała, żebym zadzwonił?-patrzy mi w oczy szczerze zdziwiony i pytaniem i tym że ona czekała na telefon.
Wierzyć mi się nie chce!  Moja anielska cierpliwość właśnie znajduje swoje granice.
-I to właśnie dlatego dała ci telefon? Bo nie chciała, żebyś dzwonił, TAK?- zaczynam podnosić głos, ale jeszcze nad sobą panuję 😛
-Wiesz Chomikowa… to nie jest takie proste… A może dała, bo nie miała innego wyjścia? Może wcale nie jest zainteresowana…?
Nieszczęście. Kompletnie nieszczęście jak w mordę strzelił! Zagotowałam się i już przestałam nad sobą panować:
-I właśnie DLATEGO przesiedziała z tobą 5 godzin przy stoliku zaśmiewając się co 10 minut??? Człowieku, co ty mi w ogóle opowiadasz?! Ile ty masz lat?! Bądź FACETEM! FA-CE-TEM! Których nota bene coraz mniej na tym świecie…
-Bo ja nie byłem przekonany, że ona by chciała…
-To teraz ja ci nie dam gwarancji, że nadal by chciała.
Trzasnęłam tyłkiem i poszłam do baru.
Gołąbeczki przesiedziały kolejną noc przy stoliku. Przy pożegnaniu schemat się powtórzył a nam ręce opadły.
To typ niereformowalny. Postawiłam na nim krzyżyk. Justyna również.
Zadzwonił do niej po… 5 dniach. Znacie standard telefonu do kobiety? – maksymalnie 3 dni, chyba że żona rodzi 😛 ewentualnie tsunami zalewa Polskę. Wtedy wykonanie telefonu może się opóźnić o JEDEN dzień 😉
-Cześć Justyna- chwila krępującej ciszy…- pamiętasz mnie…?
-Tak, choć przyznaję, że jak przez mgłę- typowa złośliwość kobiety 😛
-Będziecie jutro w knajpie?
-Nie, ponieważ Chomikowa wyjeżdża na szkolenie do Warszawy.- prawdę powiedziała przecież!
-Acha. To przepraszam. Cześć.
Justyna jest naprawdę porządną dziewczyną. Następnego dnia przemyślała sprawę i uznała, że może była zbyt ostra (?!) w tej rozmowie i wysłała mu smsa z pytaniem jak mija dzień.
Nie odpisał.
URAŻONY? WYSTRASZONY?
LITOŚCI. Wiecie co? Taki typ osobowości jak dla mnie nadaje się na ciężką pracę z psychologiem. Jednak dobrze mi moja intuicja podpowiadała, że gość może mieć jednak inne wady oprócz tej „najmniejszej” 😉 Panowie… My- kobiety poszukujemy w mężczyźnie OPARCIA, zdecydowania. Chcemy czuć się przy Was bezpieczne (piękne, pożądane i kochane również 😉 ) Naprawdę nie chcemy kogoś, przy kim to my będziemy musiały bronić swojego gniazda przed innymi drapieżnikami… Takim zachowaniem dajecie nam do zrozumienia, że w razie niebezpieczeństwa zwiejecie szybciej, niż my pomyślimy o spakowaniu walizki 😛

Po dwóch tygodniach znów odwiedziłyśmy naszą ulubiona knajpę (pytając zawczasu Justynę, czy w razie spotkania z Panem Idealnym będzie w stanie to znieść). Nieszczęście siedziało samo przy stoliku. Od razu dopadło w zachwycie do Justyny i zaciągnęło do stolika. Przewracam w zrezygnowaniu oczami i nawet nie chcę na to patrzeć.
-I co, Chomikowa… znów nawaliłem, prawda?- zagaduje mnie późnym wieczorem.
-Jak się o to pytasz, to chyba wiesz, że tak.
-Bo wiesz… Justyna to naprawdę wartościowa dziewczyna. Nie chciałbym zrobić czegoś nie tak…
-Na ten moment robisz wszystko nie tak.
-Ale czemu mnie atakujesz?
No zagotowałam się.
-Ja CIEBIE?! Cholera jasna! Bądź facetem do cholery! Ja i tak się zastanawiam jakim cudem ta dziewczyna chce jeszcze z tobą gadać! Chyba dlatego, ze jak sam powiedziałeś, jest wartościowa i może próbuje w tobie odnaleźć coś, czego szuka od dłuższego czasu? NIE WIEM. Ale jeśli nie chcesz jej stracić, to idź do przodu! Bo w tym tempie to do emerytury będziecie się plątać!
A ja się roztyję i na pewno nie zmieszczę w sukienkę na wasz ślub 😛 Nie- tego na szczęście nie powiedziałam 😉
Kątem oka widziałam, jak Prawie Idealny porwał Justynę w namiętnym pocałunku.
Odwróciłam wzrok, jak onieśmielone dziewczę 😉 😀

Ale chyba i tak nic z tego nie będzie…
Za dużo nieszczęścia w tym nieszczęściu 😛

———————————————————
Zapraszam na fb 🙂
* Imię zmienione

Przypominam o tym, jak wygląda dodawanie komentarzy na blogu… Zanim spróbujesz mnie obrazić lub co gorsza moją rodzinę, to zerknij na wcześniejszy post.