-Matko, nie…-pomyślałam, gdy Matka Polka wręczała mnie i Mojej Blondynie zaproszenie na ślub jej brata. Ani to mój bliski znajomy, ani ten ślub ma szanse powodzenia, więc nie mam motywacji, żeby tam iść. Jechać, bo to 30 km ode mnie…
Pan Młody to taka standardowa wersja Panny Młodej. Zbliża się do 30-stki, więc to już najwyższa pora, żeby wziąć ślub, uwić gniazdko i wychowywać dzieci. Nie wiem, jakim cudem on tego dokonał, ale nawet udało mu się przed ślubem zapewnić sobie status tatusia. Chociaż statusem tatusia mógł już się chwalić wcześniej- gdy tylko rok temu oświadczył się 21-letniej dziewczynie…
Na ślub zabieram po drodze Moją Blondynę.
-Chomik, jest mi zimno i wcale nie wiem po co tam jedziemy-oznajmia wymarznięta Blondynka.
-Jedziemy tam tylko ze względu na Matkę Polkę-przypominam. – I uwierz mi, że gdyby nie ona, to na pewno bym tam nie pojechała. Panna Młoda z brzuchem, który ewidentnie jej uwiera, wszystkie jej imprezy, z których nie wracała prosto do domu i nieszczęśliwy Pan Młody. I wszyscy o wszystkim wiedzą, ale chłopakowi nikt nic nie powie. Życie. Ja ci powiem, że ktoś powinien wyjść przez ten ołtarz i powiedzieć, że się na ten ślub nie zgadza ze względu na przyszłość Pana Młodego.
-No powienien-przyznaje ze smutkiem Moja Blondyna. -Chomik! Na Boga! NIE! Ja cię za dobrze znam!
-Przecież nie wyskoczę na środek kościoła jak idiotka. Jestem głupia, ale nie aż tak. Ale nie licz na to, że spędzę całą mszę w kościele. NIE MA MOWY.
Po drodze zdążyło się już zrobić ciemno. 30 km naprzemienne z gradem, ulewą, porwistym wiatrem, gradem, mżawką i ulewą. Jeszcze tylko brakowało niszczycielskiego huraganu, aby nadać temu dniu baśniowego charakteru…
Do kościółka nawet nie próbujemy się wepchnąć. Cały czas leje deszcz.
-Kur… mać. Jak pizga!
-Chomik! Nie bluźnij pod kościołem- upomina mnie Blondyna.
-My się z Panem Bogiem znamy. On wie, że jak tak nigdy nie na Niego, tylko żeby wyrazić, to co głowa myśli a myśli, że obie zamarzniemy! Co za chory dzień. To jest świetny moment, żeby walnąć sobie „setkę” na rozgrzanie. Blondyna! Dlaczego ty do cholery nie masz prawa jazdy?!
-Wiesz, że ja się na to nie nadaję. Wybacz, Chomiczku, że się teraz nie napijesz, ale jeszcze nadrobimy, obiecuję.
-Szlag by. Idziemy do auta.Na pewno nie będę stać godzinę pod kościołem. KTO BIERZE ŚLUB W PAŹDZIERNIKU?! KTO, SIĘ PYTAM?!
-Ktoś, kto musi, Chomiczku- najspokojniej w świecie tłumaczy mi Blondynka.
W Pędzidle spędziłyśmy prawie godzinę obserwując strażaków w wozie strażackim (teraz żaden ślub nie może się odbyć bez wozów strażackich lub motocyklistów. Czekam na ślub z dziesiątkami radiowozów 😛 😀 ). Tylko sobie ciągle coś nalewali do szklanek. Intuicja mi podpowiada, że to nie była herbata ani kawka na otrzeźwienie 😛
-Dobra, Chomik, idziemy, ale życzenia JA składam, dobrze?
-A czemu tylko ty? A ja to co? Ja im będę życzyć duuuużo szczęścia, bo szczęście na pewno im się w tym popieprzonym małżeństwie przyda.
-No właśnie dlatego, Mój Chomiczku, właśnie dlatego…
-Dobra, może masz rację…
W kolejce do Pary Młodej spotkałyśmy Matkę Polkę.
-Dziewczyny, ta laska na Wieczorze Panieńskim podobno spotkała się ze swoim „byłym”. Ja nie wytrzymam… Muszę wam wszystko opowiedzieć, bo jestem na tabletkach uspokajających.
-Słyszysz Blondyna?! Już ja im złożę życzenia!- krzyczę nerwowo.
-Obiecałaś mi! Ty zamknij chociaż dzisiaj tę buzię.
Ciągle tylko muszę się zamykać. A szef mi mówił, że częściej chciałby znać moją opinię w różnych sprawach. Jakby znał moją opinię, to wyleciałabym z roboty 😛
-Kochani! Życzę wam wszystkiego, co tylko można życzyć w tak wyjątkowym dniu! Szczęścia, dni wypełnionych miłością i cierpliwością oraz spełnienia marzeń oraz…
-A ja tobie, słodziutka życzę jeszcze przynajmniej 6-stki dzieciaszków. Dzieci to SKARB!
Wyrwało mi się. Nic na to nie poradzę.
-CHOMIK!!!- cedzi przez zęby Moja Blondynka, kopiąc mnie przy okazji po kostce.
-Czego mnie kopiesz po moich czystych butach?!
Z kościoła zostaję wypchnięta.
Matka Polka się zaśmiewa a Blondyna karci mnie wzrokiem.
-Tak, WIEM. Dobra. Wystarczy tej szopki. Jedziemy, laska.
-Dziecko, wejdziesz do nas na grilla?-wysyła do mnie wiadomość Rodzicielka.
-Idę. Ale najpierw chcę się napić.
I szlag trafił moją dietę.
Przez lata wypracowałem sobie skuteczną metodę nie chodzenia na śluby. Jak kogoś nie znam, albo znam bardzo słabo, to batalion wojska mnie na taką imprezę nie zaciągnie.
A w październiku może być też piękna pogoda, nie zawsze grad i deszcz porywisty. Chociaż, jak moi rodzice brali ślub w październiku, to podobno też nie było pogodnie…
I bardzo mądrze! uwierz mi, że ominęło mnie wiele ślubów, bo metodę przyjmuję podobną. Teraz tylko poszłam tam ze względu na Matkę Polkę. Inaczej ni cholery! Nie byłoby mnie tam.
A pogoda w październiku. Pewnie, że może być piękna, ale… chyba nie w tym kraju 😉 to znaczy rzadko się to tutaj zdarza 😉
w październiku powiadasz…
A co powiesz na ślub w okresie między Bożym Narodzeniem i Sylwestrem? (w końcu grudzień również zawiera tą szczęśliwą ponoć dla związków literkę, z którą mam kłopoty podobne, jak niektórzy obecnie rządzący w niektórych polskich miastach…;)
Nie – termin nie był niczym wymuszony.
Nie – nawet wmawianie sobie, że zimno to tylko stan umysłu – nie pomogło
W sumie jedyne co pamiętam to fakt, że ówczesny hufcowy (Panna Młoda była swego czasu drużynową mojej siostry, a Piotrek był tam po znajomości) odwalił takie śpiewanie po 1 czytaniu, że niektórzy obecni odruchowo wzrokiem zaczęli szukać Mekki – tak się jakoś melodia i tonacja głosu skojarzyła z tamtym kręgiem kulturowym;)
Co do samego zaś małżeństwa… znam – że tak powiem z dość zbliżonych do danej dziewczyny źródeł – osobę o wiele bardziej rozrywkową (że tak to delikatnie ujmę…) niż ta z wpisu – mąż po ślubie przytrzymał ją na tyle krótko, że się wszystko dziewczynie wyprostowało we właściwą stronę… a przynajmniej takie sprawia wrażenie…
Może historia się powtórzy?
Te śpiewy na mszach ślubnych też uwielbiam 😀
Może i coś się zmieni, ale jakoś wątpię, bo na ten moment to Pan Młody jest trzymany krótko i ma awantury nawet za odwiedziny u siostry… Zobaczymy.
Podobnie jak Hegemon unikam ślubów ludzi, których słabo znam czy lubię. A co do weselisk z cyklu „dziecko w drodze, trzeba się pobrać”, to już w ogóle śmierdzi mi to hipokryzją i kpiną z instytucji małżeństwa… owszem, czasem takie małżeństwa się rzeczywiście udają, ale…
Ale raczej są nieszczęśliwe 😉
Jak można grilla w październiku,to i ślub też;)
Ejjjj Wredotka z Ciebie 😀 ;*
A z tą dietą toś pojechała…
Ten grill był z prawdziwej miłości… do jedzenia 😉
Jestem bardzo wredna czasem, bardzo 🙂
Dieta koniecZnie bo ledwo spodnie zapinam 🙁
To sobie kup nowe spodnie 😉 Odchudzanie na zimę nie jest dobrym pomysłem.To nie Grecja żeby warzywa i owoce były świeże.Pakujesz w siebie chemię,a potem się zaczniesz wkurwiać że i tak nie chudniesz.Nawet moje prosiaczki nie chcą już jeść sałaty…Lepiej postaw na kołowrotek 😀
Może Twoje Prosiaczki nie są wegetarianami?:)
Nie lubią tablicy Mendelejewa 😉 Chomiś może jarmuż wpierdzielać 😀
Cholera…chyba powinnam napisać ogłoszenie – przyjmę siano w każdej ilości 😀
Ależ ja się z Tobą zgadzam w 100% 🙂 Ale ja jestem taką typową babą, która 2 miesiące będzie męczyć się dietami i innymi bzdurami tylko po to, żeby po tych 2 miesiącach kupić nowe spodnie 😛
Ale! Będzie to dla mnie straszna porażka.
Z tą sałatą też się zgadzam… Powinnam postawić na ćwiczenia. Nawet próbuję zaakceptować Chodakowską, ale baby nienawidzę… To znaczy Jej ćwiczeń 😛 I to jest tragedia teatralna, która nie ma dobrego rozwiązania 😀
Wesele w październiku ze względu na Matkę Polkę, ale kojarzenie jej z rozrywką to już przesada.
Serdeczności.
Na weselu jak wszyscy popiją, to zapomną o nieszczęściu Młodej Pary i moze nawet być wesoło 😉
Smutno jakoś. A może jednak im się ułoży? Może?
Pozostaje trzymać kciuki za ro wariactwo 😉
byłam kiedyś na podobnym ślubie, gdzie młodzi byli w podobnej „konstelacji”. publiczne uczestniczenie w tajemnicy poliszynela było ponad moje siły. nigdy więcej.
Rozwala mnie taka grupowa tajemnica poliszynela…
Spoko, spoko… jeszcze może coś z tego będzie – dziecko to taka rewolucja… że ja pier**** 😀
Może 21-letnie dziewczę dorośnie i się uspokoi – nie takie cuda świat widywał 🙂
Zresztą – chłop przecież sam tak wybrał… już nie ma co na siłę go „uszczęśliwiać” i wpadać niczym Shrek z okrzykiem „nie zgadzam się”.
Młodej parze wszystkiego dobrego!
A tak właściwie co Matce Polce wpadło do łba, żeby na ślub jej brata zabierać swoje koleżanki?
Może i dorośnie 🙂
Wierzysz w cuda? Serio? 😉
Matka Polka? Bo my czasem jak rodzina 😉
Po wczorajszym meczu – wierzę 😀
A tak poważnie – znam kilka dziewczyn, które zmieniły się po urodzeniu dziecka.
Włącznie z takimi, które bardzo lubiły się bawić…
Już nie wspominając ile z tych opowieści o pannie młodej rzeczywiście są prawdą – bo z tym różnie bywa.