telefony, rozstania i oburzenie Chomikowej w Sylwestra

źródło: newscult.com

Pamiętacie Wiecznie Niezadowoloną z Bułgarii? http://niecodzienne-notatki.blog.pl/2015/09/01/ Tak, tak… To właśnie do niej zostałam zaproszona na sylwestra i na małe zwiedzanie jej okolic na Mazurach. Po drodze odebrałam paczkę pod postacią Poligloty i RUSZYŁAM 🙂
Poliglota nie tryskał humorem, jak zawsze bywało. Dzień wcześniej zapytał się mnie łamiącym głosem, czy może ze mną jechać na Mazury, ponieważ rozstał się ze swoją dziewczyną. Tylko wybuchnęłam śmiechem. Tak, tak- cholernie nietaktowne zachowanie… Ale jak miałam zareagować, skoro facet od wielu miesięcy do mnie wydzwania, mówi masę komplementów, pisze dziesiątki smsów a tak naprawdę MA DZIEWCZYNĘ, o której wcześniej oczywiście nie pisnął ani słowa????
A takie Toto niepozorne no.
Bożesz, jak mam nie pić? Jak nie będę pić, to w końcu wyląduję w szpitalu dla obłąkanych.
Tak, czy siak. W Pędzidle wysłuchałam godzinnego wykładu o historii węgierskich nazwisk, teorii Lady Gaga jako Lalka Illuminati (?????), kilku zdań w językach kompletnie mi nieznanych jak litewski, koreański, serbski, rosyjski i węgierski oczywiście (swoją drogą ciekawa jestem, czy mnie obrażał, czy mówił pornograficzne świństewka 😛 ) oraz o budowie komputera.
-Chomikowa, coś niewiele mówisz. Coś się stało?
Hmmm… Równie dobrze mogłabym zacząć szczekać. Efekt byłby taki sam.
-A wiesz… jakoś tak fascynująco opowiadasz, że zdecydowałam się ograniczyć do słuchania.
-Tak? Nie sądziłem, że tak cię to zainteresuje.
Postanowienie na Nowy Rok- NIE KŁAM, CHOMIKOWA!

Po południu szczęśliwie dojechaliśmy na Mazury 🙂 Wiecznie Niezadowolona już była pod wpływem. Chyba wszystkiego pod czego można być wpływem 😛 Jej facet chory z wysoką temperaturą. Pięknie. Nic nie jest naszykowane a ja nie wiem, jak to ogarnę w obcym mieszkaniu i obcej kuchni… Co bardzo dziwne dziewczyna była w stanie przygotować każdy ciepły posiłek. Co prawda z Bożą pomocą i moją 😉 ale i tak byłam pod wrażeniem.
Cała zabawa przebiegała naprawdę przyjemnie. Obśmiałam się za wszystkie czasy, z inną koleżanką obgadałam cały pobyt w Bułgarii i obejrzałam rewelacyjne fajerwerki 🙂 Długo po północy do ciągle załamanego rozstaniem Poligloty zaczęły przychodzić smsy.
Bzzzz… Sms. Odpisał. Nie minęły 2 minuty znów bzzzz. Bzzz… Bzzzzzzzz…. Bzzzzzzzz… Wypijam drinka. Bzzzzz…. Jestem spokojna. Nie będę się odzywać. Bzzzz… Kolejnego. Bzzzzz……. I tak przez cholerne 2 godziny!!! BZZZZZZZZZZZZZZZ.
SZLAG MNIE TRAFIŁ.
Wiecznie Niezadowolona z typowym po wypiciu któregoś z kolei drinka, stoickim spokojem zapaliła papierosa a ja trzaskając tyłkiem i drzwiami od łazienki oddaliłam się na dłuższą chwilę.
Albo mu lutniesz, albo na niego nawrzeszczysz, albo się Chomikowa na tym kiblu uspokoisz. I to trzecie rozwiązanie jest chyba najlepszym, bo każde inne wiąże się z kiepską atmosferą we wspólnym mieszkaniu. Mało tego, ja muszę z tym gościem wrócić do domu. Opanuj się, Chomikowa, opanuj… Nie wszyscy przecież wiedzą, że jak się jest w towarzystwie, to się nie napierdziela smsów przez cholerne 2 godziny. Może właśnie się godzi ze swoją WIELKĄ MIŁOŚCIĄ, która jest tak wielka, że się flirtowało z innymi.
Wracam do pokoju po dłuższej chwili. Względnie opanowana.
-Przepraszam was, że jakoś nie miałem dzisiaj humoru, ale trochę mnie ta sytuacja z moją dziewczyną zdołowała- odpala nagle Poliglota- ale już mi lepiej.
-Ty!-wtrąca Wiecznie Niezadowolona- a co to niby za wielka miłość? Ty nam nigdy o niej nie mówiłeś.
-A bo w sumie byliśmy ze sobą tylko ponad miesiąc.
ILE???? ZAGOTOWAŁAM SIĘ.
-Chłopie, i ty po miesiącu jesteś przekonany, że to miłość twojego życia? Mogłaby zostać matką twoich dzieci?
-Tak, myślę, że mogłaby, ale nie zostanie. Ja wyjeżdżam na 10 miesięcy za granicę. Ona tego nie akceptuje.
Nie odzywaj się, Chomikowa, NIE ODZYWAJ.
-Ale wiesz, ze jakbyś nie chciał wyjeżdżać, to byś nie wyjechał-dość celną uwagę wtrąca Wiecznie Niezadowolona.
-Może i tak…- odpowiada Poliglota i się zawiesza w tym swoim smutku.
-Człowieku! OGARNIJ SIĘ DO CHOLERY!- odpalam, bo już nie mogę w tej surrealistycznej scenie dłużej grać- Ile ty z nią byłeś? MIESIĄC?! I niby taka wielka miłość? BŁAGAM CIĘ!
-Właśnie, Poliglota, ogarnij się, bo Chomikowa zaraz znów trześnie tyłkiem i pójdzie siku.
Wiecznie Niezadowoloną spiorunowałam wzrokiem.
-Ty! Ja mam ci więcej powiedzieć o tej twojej jak to nazywasz wielkiej miłości?! Jakby to była Ta Jedyna, to nie zachowywałbyś się, jak zachowujesz! I dobrze wiesz o czym mówię! Więc ja cię, chłopie BŁAGAM! Ogarnij się! Daj żyć innym! A niby taki inteligentny!
I tak- rzuciłam swoim telefonem o stolik, trzasnęłam tyłkiem i poszłam siku 😛
Po powrocie wszystkie łóżka już były pościelone a światła pogaszone.
Cóż 😛
Kolejne dni na szczęście przebiegły już w bardzo miłej atmosferze. Mimo mrozu udało nam się coś pozwiedzać, Poliglota nawet zaczął się uśmiechać a ja odetchnęłam z ulgą.
Zdążyłam wrócić do domu i dostaję smsa od Poligloty:
Bardzo miło spędziłem ten czas na Mazurach, był mi potrzebny.
-Cieszę się.
-Chomiczku, a mogę spytać jak długo jesteś sama?
-A czy ta informacja coś zmieni w twoim życiu?
-Bo ja się nie mogę nadziwić dlaczego ty jesteś sama. Takie kobiety nie powinny być same.
ZACZYNA SIĘ.
-Czy ty pijesz coś dziś znowu?
-Jestem trzeźwy jak dawno nie byłem, Chomiczku kochany. Z ciekawości się pytałem ile jesteś sama. Mógłbym Ci mówić tyle pięknych rzeczy…
I tak pisał i pisał… aż zasnęłam 😛
Zadzwonił następnego wieczoru.
-Przepraszam cię, Chomikowa za te wczorajsze smsy. To się więcej nie powtórzy.
Litości.
-Chomikowa! A jak tam Poliglota?- dzwoni Wiecznie Niezadowolona.
-Jak dla mnie, to przypadek kliniczny. Leczenie psychiatryczne mocno wskazane.

Na tym świecie nie ma już normalnych facetów. Zostanę sama do starości 😛
——————————————————————————–
Polecam serdecznie aplikację na telefon Audioblog! 🙂 Masa nowych blogów do posłuchania. Recenzje książek, wywiady i emocje!

sukcesy i porażki w minionym roku

12465056_1068912703154051_1739249289_oNo i zleciał. Jakby mu motorek wkręcili w pupsko. Taki był szybki. A nic tej szybkości nie zapowiadało. Wkroczyłam w 2015 rok w sumie można rzec jako bezrobotna. Bez stałej pracy, bez większych perspektyw czy to na męża (gorący romans chociażby), czy to na normalną robotę i z wielkim, przytłaczającym znakiem zapytania. Ale byłam bardzo uparta. Wiedziałam, że coś w końcu musi się udać.
Znów zmieniłam zawód. Biegałam i gubiłam się po tej cholernej stolicy, łaziłam na castingi, kursy i pojechałam w końcu na Bałkany 🙂
Od tego czasu dzieje się w moim życiu sporo. Zupełnie inny świat, normalny pracodawca (cudna odmiana po Oślicy), dziesiątki nowych znajomości. Pierwszy raz w życiu poczucie własnej wartości jest na poziomie zadowalającym 🙂
Rok samych sukcesów można by rzec…
W 2015 roku skończyłam 30 lat. 3, 5, 7 lat temu byłam przekonana, że w tym wieku będę już mężatką i przynajmniej w ciąży. Cóż… Co prawda po Świętach wyglądam, jakbym za kilka miesięcy miała wydać na świat bliźniaki, ale nic z tych rzeczy. I chyba zaczęłam się z tym godzić. Prawdopodobieństwo, że ułożę sobie życie osobiste jest coraz bliższe zeru a tworzenie „związku” na regułach, które ostatnio zrobiły się coraz powszechniejsze jest jednak ponad moje siły.
Może moim przeznaczeniem jest praca na Zanzibarze (nie pogardziłabym 😉 ) i adopcja jakiegoś słodkiego Murzynka z boskimi, kręconymi włoskami? 😉 Kto wie…
Jaki będzie 2016 rok…? Z pewnością wydarzy się wiele. Rok temu w życiu bym nie pomyślała, że kolejnego Sylwestra spędzę ze znajomymi na Mazurach. Gdzie będzie ten 2016/2017? 🙂

O sukcesach i porażkach wyklepała dzisiaj również wpis:
Jaga:http://jagatoja.blogspot.com/2015/12/zostaam-zapytana-czy-nienapisaa-bym-o.html
Arte:http://arte1973.blogspot.com/2015/12/porazki-i-sukcesy-2015-roku.html
SingielMama: http://www.singielmama.eu/2015/12/zobek-praca-dom-kaszel-i-katar-tylko.html#more
Lunka1969: http://poziomkowe-wzgorze.blog.pl/2015/12/30/cos-w-rodzaju-podsumowania-2015-sukcesy-i-porazki/http://
Ava: http://szkodnikowo.uchwycone-chwile.pl/zebuszkowe-przypadki-i-male-podsumowanie-2015/

Zajrzyjcie koniecznie! 🙂
Buziaki dla wszystkich 🙂 Wszystkiego spełnionego i pięknego w Nowym 2016 Roku 🙂 No i oczywiście wielu ciekawych wpisów u Chomikowej życzę 😉

świąteczne cuda u Chomikowej

12465040_1068334789878509_444237660_oProszę… i po Świętach Bożego Narodzenia. Nawet obyło się bez ofiar śmiertelnych, choć przyznam, że niewiele brakowało…

Nie wiem, jakim cudem udało mi się grzecznie wytrzymać do końca Wigilii. Po niepohamowanym wybuchu złości Ciotki, najpierw parsknęłam śmiechem a potem przemyślałam sprawę i jednak odechciało mi się rodzinnego kolędowania. Skąd ta złość? Bo Chomikową chcą zatrudnić dwa biura. Tak być przecież nie może. Najpiękniej jest wtedy, kiedy… nie jest pięknie.

Drugą połowę Świąt spędziłam w rozjazdach. Nocleg u Przyszywanej Cioci w Zakopanem. Pomimo tego, że Zakopane jest już tylko symbolem kiczu, nadal uwielbiam to miasteczko i za każdym razem odnajduję w nim nowy detal, w którym się zakochuję. Nic nie jest w stanie popsuć mi choćby godziny w górskim kurorcie.
-Dziecko, jakim cudem ty tam dajesz radę z Przyszywaną Ciocią?- pyta Rodzicielka.
-Mamoooo, stara panna z drugą starą panną zawsze się dogada.

JAKIM CUDEM ON MA DZIEWCZYNĘ?????
Znów dzwoni do mnie Poliglota. Dobra, przyznaję. Facet od wielu miesięcy mnie „próbuje” a ja ciągle nie jestem przekonana. Za każdym razem, kiedy mimo wszystko decyduję się dać mu szansę, on doprowadza mnie czymś do szału… Niedawno spędziliśmy wspólnie wieczór. Nie czułam, że to randka, póki nie usłyszałam iście rozgrzewającego,  erotycznego komplementu…
Wracając do jego telefonu.
-Chomiczku… mam złamane serce.
Jejku, JAK TO? Że JA? Jak mogłam coś złamać, kiedy nawet tego nie dotknęłam???
-Ej, jak to złamane? Co ty opowiadasz?- pytam bardzo ostrożnie, bo cały czas nie wiem o co może chodzić.
-Moja dziewczyna nie daje znaku życia już 3 dni.
WTF????????????

Na szczęście w tym całym worze „cudów” znalazł się jeden prawdziwy. Jedyny facet w tym domu się wzruszył. Na widok prezentu 😉

zbliżają się Święta Bożego Narodzenia

image
źródło: Internet

Jest taki piękny czas… jeden z najpiękniejszych w roku. Pełen magii, cudów, nadziei, uśmiechów i oczekiwań… I ja tak właśnie też oczekuję. Jak co roku naiwnie na CUD. Biegam, sprzątam, kupuję prezenty, w uśmiechu ubieram najpiękniejszą choinkę, słucham kolęd, zakładam ozdoby na okno, zapalam najpiękniejsze świąteczne świece, z radością i zapałem opowiadam dzieciom o Świętym Mikołaju i po cichu liczę na CUD. Jak co roku…
Tak mało nam cudów…
Po północy wychodzę z jakiejś tzw. Wigilii. Mnóstwo ludzi, mnóstwo uśmiechów, litry alkoholu, kilogramy jedzenia i żadnego opłatka… Wychodzę na środek ulicy. Z nieba leci drobny deszcz. Nie mam parasola, zaraz spłynie mi cały makijaż, który kilka godzin temu robiłam z takim namaszczeniem. Nie wiem po co. I tak nie ukryję nim tego, czego nie powinno być widać. Na przystanku chłopak tuli swoją dziewczynę. Przez ulicę przebiega wychudzony bezpański pies. A mnie smutek paraliżuje. Staję nieruchomo na przejściu dla pieszych i nie mogę złapać oddechu… Prawdziwie boli każda próba.
Tak mało nam cudów przed Bożym Narodzeniem…
-Halo! Proszę pani! Niech pani nie stoi na środku przejścia! Halo!- krzyczy taksówkarz.
Siadam na najbliższym murku. Wraca mi oddech, lecą tysiące nikomu niepotrzebnych łez.

Odłożyć Dzień Narodzenia na inny czas. Lepszy czas.
Co roku na inny czas.

Niech każdy poczuje ciepło drugiego człowieka.
Żadne dziecko niech nie traci życia.
Niech w żadnym miejscu na świecie nie leje się krew. Niczyja.
Niech żadne zwierzę nie cierpi z powodu człowieka.
Niech nikt nie zna głodu.
Niech każda matka tuli swoje dziecko.
Ani jedna bomba niech nie niszczy domu.
Niech nikt nie opuszcza gabinetu lekarza z wyrokiem śmierci w ręku.
Niech każdy mąż usiądzie koło swojej kobiety.
Z żadnej broni niech nie wyleci ani jeden pocisk.
Niech każdy zbłąkany znajdzie swój dom.

Na tym najsmutniejszym świecie… Niech w końcu zdarzy się CUD.
Choćby na te kilka dni.

Tego życzę sobie i Wam, Kochani.

rzucić komplementem jak mięsem

reaction excited awww the nanny fran drescher
źródło: giphy.com

Po co mówimy komplementy i komu? Po to, żeby dowartościować rozmówcę; żeby sprawić mu przyjemność; żeby mieć z tego jakieś profity (np.ślepo komplementując szefa/szefową lub próbując kogoś zaciągnąć do łóżka 😉 )
I wszystko super, tylko że komplementowanie nie jest wcale taką prostą sprawą, jak mogłoby się wydawać. Bo trzeba umieć to robić a jeśli komplementujemy do tego osobę w miarę rozsądną i inteligentną, to tym bardziej nad miłym słowem musimy się choć chwilę zastanowić.
Trzymajmy się kilku zasad:
1. Nie strzelamy komplementami, jak z karabinu maszynowego.
Kiedy coś naprawdę doceniamy? Wtedy, kiedy nie mamy tego na co dzień. Tyczy się to również komplementów.
Pamiętam, jak byłam kiedyś na randce z jednym panem. Znaliśmy się tydzień a to była nasza pierwsza randka. W ciągu dwóch godzin spotkania usłyszałam, że: jestem piękna, inteligentna, dowcipna, mądra, miła, cudnie roześmiana, wartościowa, urocza i coś tam jeszcze. Wybaczcie, ale przy „mądra” byłam już mocno podirytowana. Bo co ten człowiek może o mnie wiedzieć po tych kilku wspólnie spędzonych godzinach? Może co najwyżej stwierdzić, że ładnie wyglądam i tego komplementu na początek bym się trzymała 😛
Z tą częstotliwością można niestety przegiąć w drugą stronę i też trzeba na to uważać… Kilka lat temu byłam w związku, na którym bardzo mi zależało. Starałam się być „naj”, ale ciągle nie mogłam „zasłużyć” na dobre słowo. Kiedy po kilku miesiącach w końcu usłyszałam, że wyglądam bardzo ładnie, to usiadłam i się popłakałam. Już ładnie nie wyglądałam 😛
2. Unikać banalnych komplementów.
Przede wszystkim należy do nich „jesteś ładna”. Nie tak dawno znajomy ubiegał się o bliższy kontakt z Chomikową. Gadaliśmy przez telefon, smsowaliśmy. I te smsy właśnie mnie dobiły. Zbyt często czytałam komplementy dotyczące mojej urody, a że chciałam dać chłopakowi szansę napisałam: „uroda jest cholernie ulotna. Nie jesteś głupim facetem, więc wiesz o takich rzeczach”. Co otrzymałam w odpowiedzi? „I właśnie dlatego, bo jest ulotna, to trzeba ją doceniać!” Ręce mi opadły… Dobra, ja rozumiem- może nie mam innych zalet, ale nawet jeśli tylko chciał mnie zaciągnąć do łóżka, to mógłby się odrobinę wysilić i choćby KŁAMAĆ 😉
Gdzieś na jakimś blogu kiedyś czytałam, że dziewczyna ma znajomego, który każdej dziewczynie mówi, że jest mądra 😀 Nawet, jak nie jest 😀 Cwaniak! Ale właśnie takie cwaniaki z reguły dostają, czego chcą…
3. Starajmy się, aby komplement był prawdziwy.
Jestem bardzo wyczulona na komplementy. Wiem, może nie jest to zdrowe i świadczy o posiadaniu wielu kompleksów, ale zawsze staram się „wybadać” po co ten komplement został wypowiedziany i czy aby na pewno w dobrej wierze. Jeśli więc ktoś mi po kilku godzinach znajomości powie, że jestem mądra, to wiem już na kogo trafiłam 😉 Do łóżka łatwo się nie dam zaciągnąć 😛 A za wszelkie inne usługi wystawię fakturę 😛
4. Panie nie mogą zapominać o komplementowaniu panów.
Wbrew pozorom, mężczyźni UWIELBIAJĄ słyszeć komplementy a ja uwielbiam im je mówić. Niewiele jest ciekawszych widoków od tych, kiedy facet po usłyszanym komplemencie rośnie przynajmniej o 5 cm 😉 i ten zbłąkany, pełen satysfakcji uśmieszek na twarzy… BOSKIE 😀
„To niesamowite, że tak dobrze sobie radzisz z wymianą kół w samochodzie”. „Rury, złącza, gratowniki i inne pierdolniki?- podziwiam cię za wiedzę w tym zakresie”. Dziewczyny, naprawdę polecam 🙂 I to nie tylko na początku znajomości z naszym wspaniałym mężczyzną. O tych komplementach nie możemy zapomnieć nawet po wielu latach związku.

W Bułgarii usłyszałam komplement, który myślę, że zapadł mi w pamięci na wiele lat: „Wiesz, Chomikowa, jesteś taka zmęczona i zła a ciągle się uśmiechasz. Aż mnie się zachciewa mimo wszystko uśmiechnąć”. Niby nic, a takie PRAWDZIWE i MIŁE.
Takich komplementów się trzymajmy 🙂
Słowami niecenzuralnymi rzucałam w samochodzie 😛

mam dziecko

źródło: Internet

Wybrałam się z Rodzicielką na zakupy.  Wiecie, prezenty i takie tam. Łazimy po centrum handlowym w poszukiwaniu natchnienia. To nie takie, tamto za drogie, tamto zbyt pospolite. Nie wiem kto wymyślił prezenty pod choinkę…

Nagle na środku centrum handlowego dostrzegamy uroczą świąteczną chatkę przygotowaną specjalnie dla dzieci- zabawkowe postacie z bajek „lepią” ciasteczka, „ubierają” choinkę, „wałkują” ciasto i „karmią” zwierzaki. Chatka była naprawdę śliczna i spełniała swoją rolę, bo dzieciaków w środku była cała masa.
-Dziecko! Jakie to cudne! I ten miś, co robi ciasto!- zachwycona krzyczy do mnie Rodzicielka.
Nie zdążyłam dobrze mu się przyjrzeć a Rodzicielka już była koło misia i pełna radości przyglądała mu się, jak „pracuje”. Westchnęłam głęboko i stanęłam obok kilkorga rodziców, którzy przyglądali się swoim uradowanym pociechom. Zaraz koło mnie stał troszkę starszy pan, który robił zdjęcia swojemu wnuczkowi. Chcąc nie chcąc przyglądałam się małemu dzieciakowi, który zajadając loda pozuje dziadkowi do zdjęcia. Uśmiechnęłam się do dziadka, na co ten zaczął szukać wzrokiem mojej „pociechy”. W chwili, gdy zauważył, że moja pociecha ma ponad 50 lat, popatrzył na mnie pytającym wzrokiem. Tylko znów się głupio uśmiechnęłam i wzruszyłam ramionami.
-Mamusiu, ja cię błagam, czy możemy już iść?- pytam 50-letniej kobiety, która pełna radości robi zdjęcia misiom.
Niestety nie otrzymuję odpowiedzi. Radość jest zbyt wielka, żeby usłyszeć jakiekolwiek pytanie…
-Widzi pani-zagaduje dziadek obok- coś mój wnuczek jest bardziej zainteresowany lodem, niż tą całą szopką. Nawet się nie uśmiechnie do zdjęcia.
-Widzi pan, a moja MAMUSIA ma zabawę na całego- odpowiadam i odciągam Rodzicielkę tym razem od zabawkowej choinki. Pan patrzy na mnie zdumiony jeszcze bardziej, niż na początku. Uśmiecham się do niego szeroko, jak tylko można udawać, że wszystko jest jak najbardziej w porządku 😛
-Życzę panu miłych zakupów i częściej uśmiechniętego wnuczka. Może za jakieś 50 lat będzie miał z tego więcej radości- mówię do dziadka i puszczam mu oko.

-MAMO! Czy ty mi zawsze musisz wstydu narobić?
-Ale o co ci chodzi? To już nie można misiowi zdjęcia porobić? Przecież jest boski! Poza tym cały czas się zastanawiam czy nie kupić sobie tej bluzy z Minionkami. Tylko pewnie na mnie rozmiaru nie będzie… A ty byś nie chciała?
-NIE, mamo.

A ja się zaczynałam martwić, że nie mam w wieku 30 lat jeszcze swojego własnego dziecka. A mam- mieszka piętro niżej i mówię do niego „mamo”.

„wybitne” zdolności Chomikowej


Walczę z kompleksami. Dwoma największymi. Pierwszy to kompleks wyższości (jasna sprawa) a drugi to umiejętności językowych a raczej ich brak. Z moim wzrostem nic się nie da zrobić, więc już się z tym pogodziłam. Natomiast jeśli chodzi o umiejętności językowe, to staram się z moimi kompleksami walczyć, bo uważam że nieznajomość choćby jednego języka obcego w dzisiejszych czasach, to wstyd a znajomość tylko jednego o niczym wielkim również nie świadczy. Teraz powinno się znać znakomicie angielski, bardzo dobrze niemiecki i dobrze jakiś inny język ( w modzie jest szwedzki, węgierski, fiński, norweski czy inny typu „szybciej żyły sobie powygryzam, niż się tego nauczę”). Takie realia niestety. I co mają począć takie biedne żuczki, jak ja na przykład, kiedy nauka języków idzie im BARDZO opornie…? Angielskiego uczę się już jakieś 15 lat i nadal nie mogę zrozumieć wszystkiego, co mówi do mnie rodowity londyńczyk… Francuski znam na poziomie „tak, tak… prawie panią rozumiem, ale tak naprawdę, to nie mówię po francusku”. I co z tego, że się staram i że chcę? Może jakbym mieszkała na stałe w jakimś obcojęzycznym kraju, to bym to ogarnęła, ale tak… Boli mnie to, BARDZO. Chciałabym bez większego problemu przyswajać obce słówka i zwroty. Chciałabym mieć po prostu TALENT do nauki języków obcych. Albo na litość boską JAKIKOLWIEK inny talent. A tu dupa.
Talentu muzycznego u mnie brak. Może i jakieś poczucie rytmu mam i pogibam się na dyskotece, ale nic poza tym. Nauka gry na pianinie skończyła się spazmatycznym płaczem przy próbie zaliczenia u pani profesor kolędy. Rysować, malować czy czegokolwiek innego plastycznego również nie jestem w stanie wykonać i to wiedziałam już od momentu, kiedy  w wieku 8 lat narysowałam Rodzicielce Gacka i Wacka a tę ogarnął taki śmiech, że aż zrzuciła talerz ze stołu. Wybitym sportowcem również nie zostałam. Pamiętam, jak w wieku 13 lat na koloniach nie byłam w stanie wejść na konia. Musieli mnie podsadzać. Rodzicielka do tej pory przy trafieniu na zdjęcie przedstawiające konia, zalewa się łzami niepohamowanej radochy. O jakimś talencie konstrukcyjnym też mogę zapomnieć. Złożenie głupiej szafki pod zlew stanowi dla mnie wyzwanie na cały dzień. A instrukcja obsługi mówi jasno i wyraźnie „czas składania- 30 minut” (dla Chomikowej 30 minut każdego dnia przez kolejny miesiąc). I tak żyję na tym świecie jak ostatnia sierota.
Wczoraj zadzwonił do mnie znajomy. Nienawidzę go. Nienawidzę go dlatego, bo nauka języków to dla niego pikuś. Doskonale zna język węgierski (!!!!) i angielski. Ostatnio wspominał, że podczas 5 miesięcznego pobytu w Serbii nauczył się tego języka na poziomie swobodnie-komunikatywnym. NIENAWIDZĘ GO.
-Co tam u ciebie, Chomikowa? Co ty w ogóle porabiasz po tej Bułgarii?- pyta znajomy, którego NIENAWIDZĘ 😛
-Nic specjalnego. Łażę na kursy językowe, trochę pracuję.
-A po co ci kursy? Przecież znasz angielski, prawda?- po czym zaczyna do mnie mówić w tymże języku i to z bardzo dobrym akcentem. Ja się zawstydzam kompletnie i wolę się nie pogrążać, więc odrobinkę zmieniam temat.
-Zazdroszczę ci tego, że tak łatwo ci idzie nauka języków. Nawet nie wiesz jak bardzo.
-Eee tam łatwo. Trzeba tylko trochę chęci i każdy się nauczy.
Pieprzy bzdury i już mnie drażni.
-No wiesz, ja tam mam sporo chęci i jakoś podczas mojego pobytu w Bułgarii jestem w stanie wyrecytować może ze 4 zwroty w tymże języku i kilkanaście słówek. WSZYSTKO. Brawa możesz zacząć bić później. To chodzi o jakieś predyspozycje albo inaczej zwany talent.
-Chomikowa, ale co to za drugi język, którego tak namiętnie się uczysz?
Z lękiem odpowiadam, że francuski…
-J’aime bien parler avec toi- mówi do mnie z pięknym francuskim akcentem.
……………………
Dobił mnie. Dobił mnie KOMPLETNIE. Do oczu zaczęły mi napływać łzy i nie wiedziałam, jak mam z nim rozmawiać. Jestem kompletną idiotką. Niczego nie potrafię tak naprawdę dobrze. Jestem chodzącym beztalenciem. Nawet nie potrafię kota narysować. NIC. Jakoś się wymiguję udaje mi się zakończyć naszą komiczną konwersację. Przy okazji zalewam się łzami.
Jak na złość akurat Rodzicielka przyszła do mnie po głęboko schowanego Grześka.
-Jezu, Dziecko! Co się stało? Dlaczego płaczesz?
-Bo jestem chodzącym beztalenciem! I nawet nie próbuj zaprzeczać! Tyle lat się uczę języków i NIC a potem dzwoni taki jeden do ciebie i się okazuje, że zapierdziela przynajmniej 4 językami „ot tak” i właśnie dzięki temu dostał zajebistą pracę w Hiszpanii. A ja co?- NICO.
-Dziecko, co ty gadasz? Jest wiele rzeczy, które świetnie robisz!
-NIBY JAKIE??? OŚWIEĆ MNIE!
-Jejuuu, no wiesz… -zamyśla się niebezpiecznie- na przykład trawę pięknie kosisz! Na całym osiedlu nikt tak pięknie nie ma skoszonej trawy, jak my.
Uszom własnym nie wierzę.
-I pięknie odśnieżasz! Zawsze mamy cudnie odśnieżone podwórko i podjazd.
-Świetnie! Jeszcze mi powiedz, matka, żebym się rozwijała w tym kierunku!
-No wiesz… myślę, że sąsiedzi byliby zachwyceni.

Ostrzegam, że poklepania po plecykach nie potrzebuję 😛

bajki… nie dla wszystkich?

źródło: Internet

Niedawno potrzebowałam kupić bajki dla dzieci. Takie na DVD, do puszczenia dziecku na 1,5 h, żeby dziecko „zniknęło” 😉 Nie szukajcie zbyt daleko przyczyn, bo są prostsze, niż może się wydawać 😛 Potrzebowałam i już 😛 Bajka miała być coś w stylu „Czerwonego Kapturka”, „Calineczki”, czy czegoś podobnego. Obstawiałam raczej Andersena, choć nie pogardziłabym innym autorem.
Najtańszym i najszybszym źródłem dostępu do bajek na DVD jest ryneczek. Od wieków stoi tam dwóch panów, którzy sprzedają „przeterminowane” gazety i płyty DVD z tychże gazet.
-Przepraszam, czy ma pan może jakieś bajeczki?- pytam i uśmiecham się przyjaźnie, bo dzień mam wyjątkowo przyjemny a i pan wydaje się być bardzo przyjemny 😉
-Ależ oczywiście! Zaraz coś tutaj dla pani znajdziemy. Niech pani sobie tutaj poszuka czegoś dla siebie- i wyjmuje spod „lady” sporych rozmiarów torbę.
Cała uradowana wkładam w torbę prawie że całą głowę i rozpoczynam poszukiwania. Biorę do ręki pierwszą, drugą, piątą płytę i… aż zaniemówiłam. Owszem, trzymałam w rękach „Czerwonego Kapturka” i „Królewnę Śnieżkę”, ale na pewno nie była to wersja dla 7-letniego dzieciaka.  To była wersja dla mnie 😛
-Panie! Ja chciałam BAJKI DLA DZIECI a nie dla dorosłych!- mówię i w rezygnacji rozkładam ręce pełne filmów erotycznych 😀
-A, to takich to nie mam-pan mi odpowiada i wyrywa płyty z rąk, po czym szybkim i sprawnym ruchem chowa torbę z powrotem pod „ladę”.
-Ktoś to w ogóle w dobie Internetu jeszcze kupuje?- pytam z czystej ciekawości.
-A czasem kupują. Nie wszyscy mają przecież komputer w sypialni.
No racja.
Bajkę dla dzieci puszczę jednak online 😛

niespodzianka w saunie

Zarejestruj, No Nude Opalania, Informacji, Beach
źródło:pixabay.com

Sauna w moim centrum sportu nie jest koedukacyjna, więc troszkę się zdziwiłam, kiedy zbliżając się do pomieszczenia, usłyszałam wydobywające się z niego męskie głosy. Mężczyzn się nie boję, więc mimo wszystko, dzielnym krokiem weszłam do środka.
-Nie będzie pani przeszkadzać, że są tutaj panowie?- pyta się mnie dziewczyna, która najprawdopodobniej korzystała z uroków sauny z dwoma kolegami.
-Nie, absolutnie-odpowiadam zgodnie z prawdą, bo towarzystwo jest wesołe, więc i mnie może jakoś te 15 minut zleci w dobrym humorze.
-Ale wie pani, my tutaj nago sobie siedzimy-zagaduje wesoło jeden z panów.
Rzucam na nich okiem i widzę, że przecież wszystko jest okej. To znaczy golizny BRAK 😛 więc nie budzi się we mnie instynkt samozachowawczy.
-A spoko, ale nie liczcie na to, że ja się rozbiorę- odpowiadam i boję się, co może nastąpić.
Tu nastąpił jęk rozczarowania a ja siadam z tyłkiem na ławeczce.
I faktycznie- towarzystwo jest wesołe. Gadamy sobie o pierdołach, opowiadamy dowcipy. Prawie jak przy ognisku 😀 😉 Po niecałych 10 minutach dziewczyna z jednym chłopakiem opuszcza saunę. Ja się modlę, żebym wytrzymała jeszcze 5 minut i wdaję się w rozmowę z trzecim facetem. I o dziwo nawet dobrze nam się rozmawia. Chłopak też wydaje się być całkiem spoko. Rozmowny, dowcipny, otwarty. Otwarty…
-Wiesz co? Ja pójdę jeszcze pod szybki prysznic, ale za chwilę tu wrócę, ok? – pyta się mnie, jakby o pozwolenie???
Chłopak wstaje a ja widzę pozostawione przez niego… majtki i okulary do pływania. Świetnie. Bajecznie.  Pozostaje mieć tylko nadzieję, że ten ręcznik, którym jest okręcony naokoło talii pozostanie na swoim miejscu…
Nic bardziej mylnego. Ręcznik pozostał w jego rękach….
Wlazł do sauny taki, jak go Pan Bóg stworzył a że sauna jest naprawdę niewielka a ja siedziałam przy drzwiach, tak facet wchodząc do środka, machał mi swoim… penisem przed samymi oczami. Matko kochana! Przed samymi oczami! W odległości tak bliskiej, że aż zez mi się zrobił!
No dlaczego JA?! Dlaczego ja nie mogę przeżyć choćby jednego tygodnia bez jakiś dziwnych zdarzeń w moim życiu! Jestem sama z nagim facetem w pomieszczeniu 3×3 metry! I co ja mam teraz zrobić z tym gościem?! Jak mam z nim prowadzić dalej dialog?! Na czym mam skupić wzrok??????
Facet rozsiadł się na ławeczce jak pan i władca. Pełna swoboda, pełen rozkrok i luz.
-Chomikowa, bądź tolerancyjna. No bądź! Nagość to nie koniec świata. Już widziałaś nagich facetów, więc nie masz być czym zaskoczona. Bądź TOLERANCYJNA do cholery!- myślę sobie, a raczej wmawiam.
-A ty nie lubisz się rozbierać? Nie lubisz poczuć takiej wolności?- zagaduje Pan Swobodny.
-Ja???? Ja tam wolność czuję jak jestem w lesie i to ubrana, więc niekoniecznie- odpowiadam zażenowana.
-A ja bardzo lubię iść do sauny bez ubrania. Często sobie tutaj przychodzę, zdejmuję kąpielówki i korzystam z życia. Tobie też proponuję, to naprawdę działa. Musisz koniecznie spróbować.
-Muszę? Dzisiaj????
-Pewnie, czemu nie?
Pewnie. Oczywiście… Na co on liczy?- że ja się rozbiorę i wskoczę na niego? Taka fantazja seksualna sprzed lat? Może teraz się w końcu UDA? Czemu to ma służyć?!
-BO CIĘ NIE ZNAM- palnęłam, jak nierozgarnięta.
A jeszcze 3 minuty temu było tak miło… Szlag by to!
-No, ale nie mów mi, że ci to przeszkadza? Raz mi się zdarzyło, że siedziałem tak z jakimiś dziewczynkami tutaj, które przyszły się ogrzać. Ty wiesz, że one nie wyszły od razu? Posiedziały nawet z 5 minut.
DZIEWCZYNKAMI?! Nie, to nie jest zdecydowanie NORMALNE. To jest cholernie podejrzane. Nagi gość w damskiej saunie, który mi mówi o dziewczynkach.
-Dobra, jak dla mnie to już wystarczy- informuję Pana Swobodnego i zbieram swoje zabawki- do zobaczenia.
-Ojej! Naprawdę już musisz iść? Posiedź jeszcze!
Nigdzie nie będę siedzieć. Postanowione.
-Do zobaczenia (oby nigdy więcej).
-Do zobaczenia! Musi być do zobaczenia!

To chyba nie było normalne, prawda? Nie jest też normalne to, że mnie ciągle spotykają dziwne sytuacje.
A może jestem NIETOLERANCYJNA????

znam ten scenariusz…

game of thrones got drunk drinking drink
źródło: giphy.com

Wiecie co jest najgorsze w życiu 30-letniej singielki?- weekendy. W tygodniu mam sporo zajęć: praca, kursy etc. Nie mam za bardzo (jak każdy z nas) czasu na pierdoły. Gorzej, kiedy przychodzi weekend. Prace domowe poodrabiane, mieszkanie wysprzątane, babcia odwiedzona, książki wyczytane, basen zaliczony, moje dziewczyny na randkach i co…? Robi się godzina 20.00 i co…?  I tak któryś z kolei weekend. Oszalałam. Jeszcze jeden nic nie wnoszący w moje życie wieczór i wyprowadzą mnie z chałupy obwiązaną w kaftan bezpieczeństwa. Dlatego też m.in. tak, jak wspominałam w jednym z ostatnich wpisów, http://niecodzienne-notatki.blog.pl/2015/10/30/wsciekla-rozgoryczona-nowa-chomikowa/ wybrałam się na randkę z facetem, który podobał mi się od dłuższego czasu. Co prawda istniało bardzo duże prawdopodobieństwo, że jest w jakimś związku, ale poziom desperacji zbliżał się do poziomu „uwaga! Niebezpieczeństwo!” i nie powstrzymał przed wyjściem z domu.
Romeo przybył punktualnie, wsadził w swój samochód i zabrał do bardzo przyjemnej knajpki na końcu miasta. Nasze rozmowy były ucztą intelektualną. O sprawach dla mnie niepojętych opowiadał z tak doskonale dobranym słownictwem, że mogłabym słuchać jego opowieści nawet o powstaniu Wszechświata. Trochę żartował, opowiadał o pracy, o planach dalekich i bliższych a ja ostrożnie, w zachwycie przechylałam głowę. Nie byłabym sobą, gdybym nie szukała czegoś, do czego mogłabym się „przyczepić”, znaleźć jakiś punkt, który pozwoliłby mi powiedzieć „znów nie ten”. I niczego takiego nie znalazłam. Nawet cholerna sałatka była pyszna! Sałatka! Takie zielone coś!
Szlag by to.
Było prawie idealnie.
Bardzo tego potrzebowałam, bardzo.
A dlaczego „prawie’? Bo raptem po 2 godzinach tak cudnego spotkania powiedział, że czas się zbierać.
???!!!! Matko kochana! Nie jest wystarczająco cudnie?! Coś ze mną nie tak? No dobrze, może nie jestem najpiękniejszą kobietą na tej ziemi i nie najinteligentniejszą, ale przecież…!
Coś jest NIE TAK. Resztki rozumu podpowiadają mi CO, ale ja nie chcę o tym wiedzieć.
W panice dokończyłam kawę, porwałam torebkę i rozczarowana poczłapałam do drzwi wyjściowych.
-Chomikowa, sporo o sobie ci opowiedziałem, ale może chciałabyś wiedzieć o mnie coś jeszcze? Nie ma jakiegoś pytania, które chciałabyś mi zadać?-pyta w samochodzie.
No jasne.
Wszystko jasne jak słońce.
Panika.
Tysiąc myśli na sekundę…
-Wiesz… Nie, nie chcę wiedzieć niczego więcej.
Brawo Chomikowa.
Gromkie brawa za odwagę…

2 dni później dostaję smsa: „Kiedy się zobaczymy?
Cała ja chcę pobiec na spotkanie jak na skrzydłach. Nawet w tej chwili. Wystarczy, że założę moją ulubioną sukienkę i buty. Rzęsy pociągnę tuszem a spód nadgarstka spryskam ulubionymi perfumami. Będę gotowa w 15 minut. Daj mi tylko 15 minut.
Zwlekam z odpowiedzią. Liczę na to, że wydarzy się cud i to on za mnie odpisze prawidłową odpowiedź.
-„Jestem wolna w sobotę”
-„W takim razie sobota. Po drodze jeszcze zadzwonię”.

W sobotę dokładnie wybieram garderobę. Najlepsza bielizna, ulubiona sukienka, delikatna biżuteria, najdroższe kosmetyki. Każdy detal jest dopasowany idealnie. Tylko ja idealna nie jestem. Jak zwykle…
Nie wiem kiedy wziął mnie za rękę. Na środku Starego Miasta całował.
Fatalny moment. Wybrałam jeden z najgorszych:
-Masz żonę, prawda?- pytam i nawet na niego nie patrzę. Chyba za bardzo boję się odpowiedzi…
– Nie będę cię oszukiwał. Mam partnerkę od wielu lat i 9-letniego syna.
SYNA????
Nie może być gorzej. To znaczy może. Przecież mógł mi powiedzieć, że ma narzeczonego.
-Syna?! Dlaczego nie masz fotelika w samochodzie????
-Bo syn jeździ tylko z moją partnerką i tam jest fotelik. Chomikowa- patrzy mi w oczy- czy to coś zmienia?
Matko kochana… To WSZYSTKO zmienia. Co prawda świat nie przestanie się kręcić, ale w dzisiejszym wieczorze to zmienia WSZYSTKO.
-Tak, Romeo… niestety zmienia. Znam scenariusz, jaki by powstał do tego filmu. Choćbym bardzo chciała w nim zagrać, to nie mogę.

Ktoś się jakiś czas temu mnie pytał o randkę, na którą szykowałam się… o wiele za długo.
-Nie, nic z tego nie będzie. On ma rodzinę.
-Noż, cholera jasna… To może chociaż seks?
-No jak seks? Jak idę z kimś do łóżka, to coś muszę do faceta czuć a jak czuję i idę z nim do łóżka, to w niedługim czasie się zakocham a jak się zakocham w zajętym facecie, to…
-Tak, tak… to wiem. A gdyby jednak on cię pokochał?
-Pokochał. Chyba zamroczył. Na pewno jeszcze by mi dawał nadzieję, ze rodzinę dla mnie zostawi. Nawet by mówił, że z partnerką nic go już od dawna nie łączy a ja po roku spotkałabym go na mieście z ciężarną ukochaną. Przecież nic go z nią nie łączy.
Znam doskonale ten scenariusz.

Kolejny weekend za mną…