w rozmowie … ze sobą

2015-11-13 00.24.17Spoglądam na dorastającą córkę znajomych. Na dzieciaki, które czasem towarzyszą mi w podróży autobusem. Na dziewczynę z kursu francuskiego. Na smutnego chłopaka, którego często mijam w drodze do osiedlowego sklepiku… Mają po -naście lat. O czym myślą? Jak bardzo martwią się kolejną klasówką? Ile razy już byli zakochani tak „na zabój”? Ile razy świat im się załamał „na amen”? Tyle chciałabym im powiedzieć. Dodać tyle otuchy. Przekazać tyle ważnych rzeczy. I dodać im ODWAGI.

Co bym powiedziała dziewczynie, którą kiedyś byłam? Że to nie koniec świata. To wszystko, co się ciągle dzieje, to nie koniec świata. Z geografii jedyne, co ci się w życiu przyda to nazwy państw i ich stolice. Cała reszta jest o kant d*** potłuc 😉 Nie martw się więc kolejną jedynką z tego niezwykle „ważnego” przedmiotu 😉 Geografię świata poznasz zdecydowanie lepiej podróżując.
To, że nauczyciel od historii po raz kolejny na forum klasy wytyka ci, że jesteś od niego o głowę wyższa i z zamiłowaniem pisze ci „Z E R O” na kartce ze sprawdzianu nie oznacza, że jesteś kompletnym zerem. Nie płacz tak często przez niego. Za kilka lat zajdziesz wyżej od swojego nauczyciela. Dosłownie i w przenośni 😉
Nie ufaj wszystkim. Pedagogom też nie.
Bądź sobą. Nie próbuj stać się na siłę lepsza, bo zgubisz siebie po drodze.
Będziesz szczuplejsza- to BARDZO DOBRA wiadomość! 🙂

Masz takie piękne włosy, naprawdę. To dlatego koleżanka w namowie z innymi próbowała ci je podpalić. Z zazdrości.
Czerp z tych wakacji w ukochanym ośrodku letniskowym jak najwięcej. Kiedyś go nie będzie a twój kumpel z okazji twoich 30-stych urodzin postawi wszystko na głowie, abyś mogła jeszcze raz wejść na taras twojego ukochanego domku letniskowego. Widzisz? On cię kocha 🙂 Na swój sposób 😉
Nie siedź tyle nad książkami, ale przyłóż się do nauki języków. Z tego wszystkiego, co ci wbijają do głowy, to one ci się najbardziej przydadzą w życiu. Później będziesz wydawać kupę własnych, ciężko zarobionych  pieniędzy na naukę angielskiego i francuskiego…
Nie używaj białego cienia do powiek! Pod żadnym pozorem!
Nie, nie będziesz sama do końca życia 🙂 Przez twoje życie przewinie się więcej facetów, niż się spodziewasz. Niewiele wartych 😛
Te wszystkie smutne licealne lata są po coś. Postaraj się więc zachować dystans.
Doceniaj ludzi.
Pomóż Rodzicielce w ogrodzie. Ona naprawdę odwala kawał ciężkiej roboty.
Kolekcjonuj wszystkie chwile z twoją N. Za kilka lat przy winie będziecie je wszystkie wspominać i się z nich zaśmiewać 🙂
Nie traktuj wszystkiego tak poważnie. Najlepszym lekiem na ten świat jest uśmiech i żart. Uśmiechaj się więc jak najczęściej. Zjednasz sobie tym mnóstwo ludzi.
Nie bój się, Chomikowa, NIE BÓJ. Świat jest o wiele straszniejszy, niż teraz ci się wydaje a ty dasz sobie w nim radę. Zaufaj mi. Zaufaj sobie.
Wiesz… Nie będziesz już pisać pamiętnika… Będziesz pisać bloga 🙂 Dużo zmieni w twoim życiu. Przede wszystkim poznasz prawdziwe oblicze ludzi bliższych i dalszych. To świetna nauka. A te swoje młodzieńcze lata będziesz opisywać ze łzami w oczach.

Gdybym tylko potrafiła siebie przekonać, że mam rację…

A! I już tak w sumie na sam koniec… Rodzicielka jest niezwykle mądrą i wspaniałą osobą, ale na modzie się nie zna KOMPLETNIE, więc nie zakładaj na siebie tego, co ci podtyka pod nos… 😛
Tylko nie zapominaj o UŚMIECHU! Odwagi, Chomikowa w uśmiechu! 🙂

cechy idealnego faceta

Gdzieś w sieci trafiłam ostatnio na (jak się później okazało bardzo popularny ostatnio) filmik blogerki Olfaktoria. Autorka bez najmniejszego zająknięcia przedstawia w nim 8 cech, które powinien mieć facet jej marzeń. Jeśli ktoś jeszcze nie miał okazji zobaczyć „gwiazdy internetu”, która ostatnio święci triumfy za sprawą tegoż właśnie filmiku, wklejam vloga poniżej:

https://www.youtube.com/watch?v=eRKTtl8iMPE
I co? Kiedy dobrnęłam do końca, z moich ust nie schodził mały, błąkający się uśmieszek 😉 Dlaczego? Bo dziewczyna nie oszukujmy się, ale… powiedziała prawdę. Prawdę, którą my- kobiety boimy się mówić głośno i otwarcie, bo zostaniemy posądzone o materializm i snobizm. Większość kobiet szuka w mężczyznach przynajmniej połowy cech, o których opowiada Olfaktoria czyli Dorota. Ja również. Oczywiście szanse, że istnieje facet, posiadający wszystkie cechy, o których wspomniała autorka są… niewielkie (a jeśli taki istnieje, to ma naokoło siebie setki adoratorek i z pewnością połowie z nich „nie odmawia”) i ocierają się o marzenia o księciu z bajki 😉
Oczywiście, że wolałabym, żeby mój wybranek był ode mnie starszy lub chociaż w moim wieku. Badania pokazują (matko, muszę ograniczyć czytanie pism psychologicznych…), że mężczyźni pozostają infantylni do 40 roku życia. Z pewnością są od tego wyjątki, ale szanse, że akurat ja na taki wyjątek trafię… są wyjątkowo niewielkie 😉 A nie ma nic gorszego, niż związek z dziecinnym facetem, który uwielbia spędzać czas na grach komputerowych i bawią go dowcipy typu „piernę, beknę”…
Facet powinien być ambitny i zorientowany na sukces? Zależy jaki sukces. Dla niektórych facetów sukcesem jest już otrzymanie prawa jazdy… Uważam, że każdy człowiek powinien dążyć do rozwoju osobistego. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że są takie okresy w naszym życiu, kiedy walka o sukces jest bardzo trudna (np. posiadanie małych dzieci), ale przychodzi taki czas, kiedy powinniśmy postawić na siebie. Mężczyzna przede wszystkim. Nie jest tajemnicą fakt, że to jednak kobiety poświęcają więcej czasu utrzymaniu ogniska domowego, więc to właśnie facet ma więcej czasu na rozwój osobisty. To czy mnie to boli, czy nie, jest tematem odrębnym. Facet powinien być ambitny. Sama jako kobieta stawiam sobie wymagania, więc tego samego oczekiwałabym od faceta. I to wcale nie chodzi o to, że mój facet miałby być dyrektorem banku, prezesem dużej firmy, czy głównym koordynatorem Bóg wie czego. Niech on sobie nawet będzie doradcą klienta, czy księgowym, ale niech podnosi swoje kwalifikacje i dąży do choćby awansu.
Mężczyzna musi być przedsiębiorczy i mieć swoją własną firmę. Hola, hola! Posiadanie własnej firmy w naszym kraju jest jak dla mnie bardzo ryzykowne. Żeby się utrzymać na naszym rynku trzeba mieć dużo szczęścia, pieniędzy na start i samozaparcia. Lepiej być dobrym specjalistą i mieć pewność zatrudnienia w innych firmach. A przedsiębiorczością facet zawsze może się wykazać w inny sposób np. odkładając pieniądze na wspólny wymarzony urlop 🙂
Facet musi zarabiać więcej, niż kobieta. Z pewnością więcej, niż ja, bo inaczej może z głodu nie umrzemy, ale o jakichkolwiek życiowych przyjemnościach moglibyśmy zapomnieć 😛 Nie wspominając o swobodnej decyzji posiadania potomka… Był taki okres w moim życiu, kiedy zarabiałam więcej od mojego ówczesnego partnera. Czułam się z tym FATALNIE. Gdzieś mi nawet przemknęło przez myśl, że jestem z nieudacznikiem. Może za mocno się zagalopowałam, ale jakby przyjrzeć się bliżej zakresowi słowa „nieudacznik”, to chyba niestety coś w tym było. Poza tym badania wykazują (znów te badania), że mężczyźni lubią zarabiać więcej, niż kobiety. Nie tak dawno znajoma mi opowiadała, jak jej były już mąż robił jej wyrzuty, ponieważ kilka razy przyniosła do domu więcej pieniędzy, niż on. Właśnie. A jeśli tak mu to przeszkadzało, to mógł się mocno postarać, żeby jednak przynosić więcej pieniędzy (iść do dodatkowej pracy na przykład).
Musi być kulturalny. Błagam. O takich oczywistych kwestiach nawet nie ma się co rozpisywać. Szkoda mi świeżo umalowanych na czerwono paznokci 😉
Facet musi być mądrzejszy ode mnie. Bingo. No niestety, ale BINGO. Inteligentny facet mi imponuje. Zmusza mnie do rozwijania się, do poszerzania swojej wiedzy. Jakbym miała w domu faceta, który tępo spogląda w komputer lub telewizor a jego wiedza ogranicza się do wiedzy o wynikach meczów wszelakich, to no cóż… Umarłabym.
Powinien być męski. Autorka co prawda kasuje facetów z brodami, ale ja nie mam nic przeciwko (chyba że byłaby to broda a la Mikołaj). Już wspominałam o tym, że wolę faceta „drwala”, niż metroseksualnego, który przed wyjściem z domu spędza przed lustrem więcej czasu ode mnie. To ja mam być ozdobą faceta a nie on moją. I oczywiście musi mieć masę zachowań typowych dla faceta: na przykład nie panikuje na widok pająka, tylko go LIKWIDUJE. Zepsute drzwiczki od szafki naprawia a nie prosi o pomoc tatę no i na pewno nie ucieka, kiedy jego dziewczynę napastuje jakiś typ…
Mężczyzna musi akceptować i wspierać. To chyba bardzo ważne… Skoro chce ze mną być, to chyba jest to naturalne, że mnie akceptuje, prawda? To samo zresztą działa w drugą stronę… Nikogo nie zmienimy na siłę a próbując to zrobić, tylko doprowadzimy tą drugą osobę do depresji. Chyba że ta druga połówka jest zakompleksiona i bardzo lubi tylko przytakiwać. To gratuluję. Chociaż w sumie… to ich sposób bycia i życia. Jeśli daje im to jakieś poczucie bezpieczeństwa na przykład, to proszę bardzo. Choć nie powiem, że nie jest mi takich osób autentycznie szkoda…

Tak może troszkę na podsumowanie… Pamiętacie Wiecznie Niezadowoloną? Zapytałam się jej, czemu nie zostawi swojego faceta, skoro ciągle sypia z innymi.
-Wiesz Chomikowa… On ma stabilną sytuację finansową. Nie powiem, że mało zarabia. Do tego jest inteligentny, kulturalny i towarzyski. Tylko w łóżku mało męski.

Rodzicielka a media społecznościowe

Ogólnie wiemy, że Internet jest wykorzystywany w obecnych czasach do… wszystkiego. Szukamy informacji, rozrywki i kontaktu ONLINE. Gdzie? W mediach społecznościowych.
Moja Rodzicielka również szuka kontaktu. ONLINE.

Jeszcze za czasów słynnej naszej-klasy wpoiłam Rodzicielce najważniejszą zasadę „od profilu własnej córki trzymaj się z daleka”. Inne zasady zdawały się być zbyt skomplikowane, żeby je tłumaczyć kobiecie, która…  spójrzmy prawdzie w  oczy- nastolatką już nie jest… Lub po prostu jeszcze nie istniały.
Dopiero od czasów słynnego „fejsa” zaczęły pojawiać się problemy. Bo Rodzicielka od czasów mojej nieobecności w ojczyźnie, fejsa pokochała całym sercem. Tylko, że bez wzajemności.
Posiadając konta na profilach społecznościowych powinniśmy podporządkować się pewnym zasadom (niekoniecznie pisanym), które tam TEŻ obowiązują.

1.Przede wszystkim pamiętajmy, że nie jesteśmy tam ANONIMOWI.
2. Jeśli w realnym życiu nie utrzymujemy z kimś bliskich lub serdecznych kontaktów, to taka sama relacja występuje na portalu społecznościowym.
3. Kiedy kogoś nie znamy a nie jest on/ona osobą publiczną, to nie szturgajmy na wszystkie strony jego profilu i nie zostawiajmy tam zbyt wielu śladów po sobie…
4. Nie wrzucajmy zdjęć osób, które wcześniej nie wyraziły zgody na ich publikację!
5. Jak ktoś jest znajomym córki/syna lub kogokolwiek innego z naszych znajomych czy rodziny, to nie znaczy, że możemy swobodnie poruszać się po jego profilu! Nie wiemy jakie ich łączą relacje!*
5. Jeśli ktoś jest „online” to nie oznacza to, że akurat może prowadzić godzinną rozmowę na czacie lub gdziekolwiek indziej 😛

Moja Rodzicielka o niektórych z tych zasad zdaje się nie wiedzieć… lub nie pamiętać. Na jedno wychodzi 😛 Coś jej się nie podoba?- daje temu wyraz. Coś jej się podoba?- tym bardziej wszyscy się o tym dowiedzą. „Lajkuje” co popadnie i gdzie popadnie. Słoniki, kotki, żabki, dowcipy, filmiki, wydarzenia, o których nie ma zielonego pojęcia „ale przecież tam jest wstawiony taki ładny obrazek”, udostępnia reklamy produktów, o których istnieniu nie ma pojęcia „bo mi się samo kliknęło i nie wiedziałam jak usunąć” a jako zdjęcie profilowe ustawia sobie Minionka…

Zęby zaciskałam i tłumaczyłam sobie, że „w tym wieku to już tak jest, i że matkę własną trzeba kochać taką jaką jest, bo innej się nie ma;) „.
Do czasu, jak mi nie zaczęła szaleć po profilu MOJEGO znajomego, który wolałabym, żeby pozostał DALEKIM znajomym. Jakim cudem doszła do tego profilu, nie wiem do tej pory. Zapewne ona sama też nie. Natomiast znajomy, który ma być przypominam DALEKIM znajomym, przypomniał sobie o moim istnieniu NATYCHMIAST.
-Chomikowa! Co u ciebie? Widziałem, że twoja mama lubi u mnie bywać (…) to może i my w końcu się spotkamy na jakieś piwko, hm?- zagaduje.
-Musisz jej to wybaczyć… Jeszcze nie przyswoiła, że jak się kogoś nie zna, to nie włazi się do niego z buciorami… A ja przepraszam cię bardzo, ale jeszcze nie wróciłam z Bułgarii- kłamię. Czasem mi się zdarza…-Ale jak tylko wrócę, to postaram się dać ci znać-brnę w kłamstwo dalej.
-Spoko, nie ma problemu! Tylko się odezwij, bo naprawdę dawno cię nie widziałem i boję się, że zapomnę jak wyglądasz.
Taaa… już się rozpędziłam.
-MAMOOO!!!!! Cholera jasna! Co ja ci mówiłam o fejsie? NO CO?! Czemu zlajkowałaś filmy tego Kamila? Znasz go w ogóle? Wiesz kto to jest?! Dzięki twoim poczynaniom mam gościa znów na głowie!- opierniczam własną Rodzicielkę jak małe dziecko. Może się w końcu czegoś nauczy 😛
– Podobało mi się. Nie krzycz na matkę- odpowiada ze stoickim spokojem a mnie szlag trafia.
-A czy ty widziałaś, żebym ja kiedykolwiek polubiła coś u kogoś, kogo nie znam lub coś na stronie Czarnego Jak Lis? Jak nie chcę mieć kontaktów, to się nie ujawniam! Ja ci to konto w końcu usunę!
-A skąd ja miałam wiedzieć, że ten Kamil to jakiś twój cichy wielbiciel?- kontynuuje nadal ze stoickim spokojem a we mnie aż się krew buzuje.
-Wcale nie taki cichy! A poza tym nie wiesz, czy to nie seryjny morderca na przykład!- używam argumentów ostatecznych 😛
-Fb jest dla wszystkich.
-Ale nie dla ciebie.

* Jakby ktoś miał wątpliwości, to wpis zaznaczam, że jest z przymrużeniem oka 😉
———————————————————————–
Zapraszam na fb oczywiście 😉
I do posłuchania blogów w aplikacji telefonicznej Audio-blog 🙂

wściekła, rozgoryczona nowa Chomikowa

źródło: sharegif.com

Nie pisałam? Nie prosiłam? Nie denerwowałam się? Nie ostrzegałam? OSTRZEGAŁAM przecież. I wczoraj właśnie zostałam doprowadzona do OSTATECZNOŚCI. Szlag mnie trafił najjaśniejszy. Klawiaturą pieprznęłam o biurko, rzuciłam całą piękną wiązankę słów powszechnie uważanych za obraźliwe i poszłam umyć podłogę. Tę samą, którą myłam już przedwczoraj. Musiałam się uspokoić i odreagować. Oczywiście po drodze opróżniłam lodówkę 😛 Na szczęście miałam tam tylko galaretkę i jakieś dwa zagubione plasterki wędliny 😛
Od niedawna zaczęłam dostawać maile od jakiegoś mężczyzny. Chyba próbował „zagadać” lub nawet „poderwać” autorkę tego bloga, ale szło mu to wyjątkowo nieudolnie. Ilość maili była całkiem spora i nie nadążałam nawet z odpisaniem na każdego z nich. Oczywiście ów mężczyzna (nazwijmy go Panem Nieudolnym, bo nie dość, że podryw mu nie wychodził, to jeszcze dał się złapać) nie wspomniał nic o narzeczonej, żonie czy choćby dziewczynie. Mail od żony w takim razie odrobinkę mnie zaskoczył. Ale tylko odrobinkę. W tym roku to już standard, że piszą do mnie maile kobiety doszłe, niedoszłe, zaszłe, przeszłe czy obecne facetów, z którymi mam jakoś tam do czynienia. Dzień jak co dzień. 
Bez sensu. Taka gra jest kompletnie niewarta świeczki. KOMPLETNIE. Bo ja nie mam w ogóle nic a nic na swoim sumieniu. Sumienie leciusie bez żadnego bagażu. Uznałam, więc w swojej furii, że jak już mam zbierać od tych wszystkich kobiet, to chociaż muszę mieć za co. A i przy okazji może coś będę z tego mieć.
Trudno.
Jeśli ten świat nie wygląda tak, jak wpajała mi przez lata mojego dzieciństwa własna Rodzicielka, to ja muszę się nauczyć funkcjonować w tym cholernym świecie, takim jakim jest. Najwyższa pora.
Voilà, nowa ja.
Poznałam faceta. Podobał mi się od dłuższego czasu. Zdziwieni, prawda? No podobał, podobał! Całkiem inteligentny, wysoki, w miarę dowcipny, z pracą. Ha! Chyba nawet jakieś auto ma! Czego chcieć więcej? Normalnie BIORĘ. Tylko że z tego co wiem, to ma żonę czy kogoś tam………. Nihil novi. 
Jutro idziemy na randkę.
To kiedy mi powie o małżonce? Jutro? Chyba nie… Na drugiej randce? Powątpiewam… Może wtedy, kiedy wylądujemy w łóżku…? Wtedy to byłoby mu głupio… Jakby do tego seks był całkiem niezły, to dopiero byłoby wstyd się przyznać… Hmmm. Nie wiem, no nie wiem.
To kiedy?
Kto da więcej? No KTO?

Szlag by to WSZYSTKO.
Ferrero- Rocher zeżarłam i nie mam już czym ukoić moich nerwów.

sekrety szczęścia

źródlo: Internet
źródlo: Internet

Kilka dni temu spotkałam się z Moją Blondyną. Dziewczyna jest nauczycielką i spędza w swojej pracy… dużo za dużo. Pracuje od 8-13 godzin na dobę nie zapominając oczywiście o „wolnych weekendach”. Jest zabiegana, zmęczona, oczywiście samotna a jej jedyną radością są zajęcia zumby. Na nic innego nie ma ani czasu, ani siły. Dobra, ale nie o fantastycznej (jak to się niektórym wydaje) pracy nauczycieli miało być 🙂 Moja Blondyna na spotkaniu ze mną pokazała mi zdjęcie ślicznego jesiennego drzewa, które zrobiła po zajęciach zumby.
-Chomiczku, zobacz jakie piękne, prawda?
Spoglądam na fotkę i szczerze przyznaję jej rację. Drzewko pełne koloru pomarańczowego. Tylko gdzieniegdzie jakby od niechcenia pociągnięte żółtą farbą.  Naprawdę urocze. Jak zresztą nasza jesień 🙂
– I wiesz, Chomiczku… ja sobie tak stałam pod tym drzewkiem jak kompletna blondynka (nie ubliżając nikomu oczywiście i samej sobie)- uradowana opowiada- ale mnie to drzewo zachwyciło. Tak sobie stałam, patrzyłam, zachwycałam się i byłam po prostu szczęśliwa… Dlaczego, Chomiczku jesteśmy w życiu tak rzadko szczęśliwi?
-Wiesz co…? Mam wrażenie, że tylko na własne życzenie…

Bo co czyni nas szczęśliwym?
Podwyżka?
Chyba nie za bardzo… No może chwilowo.
Awans?
Wydaje mi się, że jw.
Wygrana na loterii?
Na pewno rozwiązałaby kilka problemów, ale czy uczyniłaby nas szczęśliwym?
Nie odkryję dzisiaj Ameryki mówiąc, że już dawno zbadano, że ilość cyferek na koncie bankowym wcale nie czyni nas szczęśliwym. Ile sław, celebrytów, bogatych i popularnych ludzi wpadało w depresję i popełniało samobójstwa? Właśnie.

Eksperci, którzy badają poziom szczęścia (swoją drogą ciekawe, czy sami są szczęśliwi 😉 ) twierdzą, że wyższe zarobki nie podnoszą poziomu szczęśliwości. Podobno nawet ludzie z wyższymi zarobkami częściej się martwią, częściej im tych pieniędzy brakuje (nie dziwi mnie to) oraz częściej się denerwują. Obserwując nawet we własnej rodzinie tych, których zarobki wcale nie są takie małe, nie sposób mi się z tą opinią nie zgodzić. Ci sami eksperci twierdzą też, że poziomu szczęścia nie podnosi posiadanie dzieci (jak są to „wyjątkowe” dzieci, to też trudno się nie zgodzić 😛 ), zwierząt, czy posiadanie w ogóle.
No szlag by…
To co to jest?
Jak dla mnie, to Ferrero Rocher 🙂 Pozwólcie mi jeść 3 dziennie i nie zapłaczę do końca moich dni! Oczywiście bez opcji tycia.
Nie da się? Siet… 🙁
A może, gdyby usiąść na spokojnie pod tym pięknym jesiennym drzewem, zmówić modlitwę do kogo lub czegokolwiek, w co wierzymy, wziąć głęboki wdech… Może wtedy odkrylibyśmy, że szczęście to żadna tajemnica…
To ulubiona piosenka w radio. To uśmiech do przypadkowych ludzi. Mieć świadomość, że nikt i nic nie jest wieczne. Akceptować swoje odbicie w lustrze. Śmiać się do utraty tchu. Odpuścić. Mieć odwagę do zmian. Zapalić odświętne świece w dzień powszedni. Bez okazji założyć najlepszą bieliznę. Wycieczki poza miasto. Uśmiech dziecka. Rzucanie się śnieżkami. Prowadzenie samochodu w środku nocy na wiejskiej drodze. Niebo pełne gwiazd.
To być wiernym sobie i swojemu partnerowi. Taniec. Głowa pełna marzeń. Zabawa z dzieckiem w „a ku ku!” Ciepły koc w środku zimy. Być konsekwentnym. Nie robić innym przykrości. Zapach świeżo skoszonej trawy. Używanie emotikonek-Minionków. Dostawać odręcznie pisane listy. Wybierając się samochodem pierwszy raz w jakąś trasę, trafić w miejsce docelowe za pierwszym razem. Przyznawać się do błędów. Życzenie na widok spadającej gwiazdy. Ciepła noc nad morzem. Słuchać. Nowa para butów. Wywołane zdjęcia. Obiad z najbliższymi. Iść na zwolnienie lekarskie. Powiedzieć wrogowi komplement. Noc pełna namiętności. Wybrać się w podróż z dnia na dzień.
Szczęście to spacery w lesie. Dobre ubezpieczenie. Huśtawki. Przyjaciele. Sałatka owocowa. Kwiaty w wazonie. Słońce na niebie. Idealnie dopasowana sukienka. Zapach starej książki. Ciepły powiew wiatru podczas letniej nocy. Rozmowa z mamą. Wspomnienia dziadków. Dobra książka. Wodoodporny tusz do rzęs.
To powiedzieć „kocham cię” nie będąc pewnym uczuć tej drugiej osoby…
To radość z tego, co jest tu i teraz. Wszędzie naokoło nas. Tylko trzeba się troszkę rozejrzeć. Może jest nawet na wyciągnięcie ręki… 🙂

Nigdy nie powiedziałam „Kocham cię” pierwsza…
Ale!
Gdzieś tu było jeszcze Ferrero Rocher…

nie pytaj więcej…

źródło: gifsgallery.com

Minęło tyle czasu… Tyle wydarzeń… Tyle miesięcy, lat, uśmiechów, planów, spotkań, wyznań i uczuć… Tyle wszystkiego… innego. I nagle na ulicy pełnej samochodów, ludzi, rozmów, telefonów…
-N… Spotkałam go dzisiaj, wiesz…?
-Oj… Niedobrze, Chomiczku- N. się martwi. Wiem, że się martwi, dobrze ją znam.
-A sama się mnie o niego ostatnio pytałaś! Sama pytałaś!- oskarżam ją, jakby to jej była wina, że wszystko wygląda jak wygląda…
-Wiem, no wiem przecież! Pytałam…
-Nie pytaj więcej, proszę cię… Nie pytaj.

rozłącz…

źródło: własne
źródło: własne

Czerwone pole na dotykowym wyświetlaczu. Teraz wszystko musi być szybkie, dotykowe, zbliżeniowe. Jednym dotykiem połącz, jednym dotykiem rozłącz.
Rozłącz…
W ciemnym oknie tli się tylko małe światło. Płomień świecy świadkiem dzisiejszego wieczoru. Jeszcze nigdy świadkiem szczęśliwego zakończenia… Wystarczy jeden podmuch, by go zgasić. Taki jego sens? Taki mały jeden podmuch a tyle energii, aby znów go rozniecić…
Ja już nie mam tyle siły i zapału… I nie mam wiary.
Przed chwilą tyle wypowiedzianych pięknych słów. Nie dałoby się ukryć, że dzięki niemu jestem bardziej, mocniej, do głębi, do cna…
Mogłabym wejść w ogień i miłością góry przenosić. Mogłabym swoim szczęściem oświetlić najciemniejszą bezgwiezdną noc. Mogłabym zniknąć w jego nierównym, pełnym namiętności oddechu. Brałabym każdy uśmiech, każdy gest i każde słowo w zamian dając siebie. Tylko siebie. Z zachłannością nie zasnęlibyśmy żadnej nocy. Z pasją odkrywalibyśmy każdy milimetr siebie a ja ze spełnieniem spojrzałabym w swoje odbicie w jego źrenicach… Przy nim bym się zapomniała. Byłby wszystkim…

Mogłabym umrzeć z miłości.
Mogłabym.
Tylko nie mam nadziei.

Rozłącz…

ta psychiczna ex

źródło: giph.com

Jakiś czas temu pisałam o młodszym facecie http://niecodzienne-notatki.blog.pl/2015/03/19/a-moze-mlodszy/, z którym znalazłam wspólny język. Bardzo wspólny. Tak wspólny, że aż mnie to bardzo mocno zaskoczyło 😉
Jakiś tam kontakt utrzymywaliśmy. Chłopak sporo mi opowiadał o swojej „byłej”, która jak to ujął „wymęczyła go psychicznie i zniszczyła mu życie swoją obsesją”. Troszkę podpytywałam jaka to była obsesja, bo jeszcze w moim życiu żaden facet tak strasznie nie narzekał na swoją „byłą”, jak właśnie on. Dowiedziałam się, że dziewczyna robiła mu awanturę o prawie wszystko- o to, że powiedział, że jakaś piosenkarka jest ładna; że utrzymuje kontakt ze znajomymi; że z kilkuminutowym opóźnieniem odpisuje na wiadomości; że go wyzywała itp. I już mu zaczynałam bardzo współczuć jego „byłej”, do momentu aż mi nie powiedział, że bywał chorobliwie zazdrosna i przeszukiwała mu telefon. Bo tutaj jakaś się troszkę zrobiłam czujna. Doświadczenie mi mówi, że jak ktokolwiek zaczyna gmerać w telefonie swojej „połówki”, to z reguły ma ku temu powody. Może nie jakieś mocne, ale raczej ma. Oczywiście, że na pewno zdarzają się osoby, które gmerają w życiu osobistym swojej „połówki” bez wyraźnej przyczyny, ale ja raczej zakładam, że większość z nas jest jednak zdrowa psychicznie 😛
Studencina poinformowała mnie, że „była” doprowadziła go do takiego stanu, że zablokował ją we wszelkich komunikatorach oraz sam zmienił numer telefonu. Dobrze, nie moja sprawa. Jego przeszłość, niech ją zamyka po swojemu.
Na Bałkanach tak naprawdę jedną z bardzo nielicznych osób, które jakoś pomagały mi przetrwać  była właśnie Studencina. Miałam w nim jakieś tam oparcie i wiedziałam, że jak zacznie mi się zbierać na płacz, to on zawsze na moją wiadomość odpisze i znajdzie dla mnie czas na Skypie. Był nawet pomysł, żebyśmy spędzili razem urlop. Tak po prostu zwiedzić to, co zawsze chciałam zwiedzić a moje 30-ste urodziny spędzić tam, gdzie bym tego najbardziej pragnęła.
No i wszystko pięknie, tylko jakoś… Przecież dość nędznie się znaliśmy. Tak naprawdę poznawaliśmy się internetowo. I coś Studencina zbyt mocno zaczynała naciskać na te wspólne wakacje. I te jego wiadomości zaczynały być jakby pisane w pośpiechu. Coś było nie tak. A że ja bardzo ufam swoim przeczuciom, to znajomość postanowiłam zakończyć jeszcze na Bałkanach.

Tak mijały tygodnie, ja zdążyłam wrócić do Polski, zapomnieć o wszystkim, o czym powinnam zapomnieć, aż dostałam wiadomość od Studenciny.
-Chomikowa, jak tam u ciebie?-zagaduje tak niby od niechcenia.
I tak od słowa do słowa aż konwersacja zaczęła przeradzać się we flirt. A całkiem niepotrzebnie, bardzo niepotrzebnie, bo wiem, że nic z tego NIE BĘDZIE. Jakoś z tym zaufaniem do niego było mi za daleko…

Zdążyłam zakończyć naszą konwersację, kiedy na wyświetlaczu telefonu pojawiła mi się charakterystyczna chmurka. Od jakiejś Niny. Nazwisko niepolskie. Oj, niedobrze, niedobrze… Otwieram wiadomość z niemałym lękiem, bo wiem, że z reguły wiadomości od obcych kobiet nie wróżą nic dobrego…
-Jeśli ostatnio flirtowałaś ze Studenciną, to wiedz, że on jest zajęty.
SIET!
Rzuciłam telefonem w najdalszy kąt pokoju, jak oparzona.
Pięknie.
Ja jestem za stara na takie klimaty. Ja się z żadną dziewczyną nie będę o nic wykłócać. Zresztą, jakbym miała cokolwiek na sumieniu. Ja faceta w życiu nawet nie dotknęłam, nie wspominając o czymś więcej. Jestem CZYSTA. No prawie jak łza. Ale skąd ja mogłam wiedzieć? Przecież oczywiście, że mi nic nie powiedział.
-Zajęty??? To ja bardzo „sorry”. Już mnie nie ma.
I chyba dziewczynę zaskoczyłam taką odpowiedzią, bo zaczęła prowadzić ze mną normalną, ludzką rozmowę. Tak od słowa do słowa okazało się, że Nina jest właśnie tą „byłą”, która uprzykrzyła Studencinie życie. Co więcej. Dziewczyna jest jedną z najbardziej zdroworozsądkowych kobiet, jakie znam.
Rozmawiałyśmy prawie całą noc. Okazało się, że Studencina na okrągło szukał dodatkowych doznań w Internecie. Wszystkie jak to nazywał „przyjaźnie” to były „przyjaciółki”. W telefonie miał mnóstwo zdjęć półnagich kobiet, które zresztą same mu te zdjęcia wysłały. Chłopak był ( i jest) nałogowym flirciarzem. Nina próbowała jakoś go zmienić, ale średnio jej się to udawało. Z reguły wszystko kończyło się na awanturach. Kiedy ostatnio już kompletnie straciła cierpliwość, powiedziała, że jest narcystycznym idiotą i nie che mieć z nim do czynienia. Wtedy dość szybko pojawiłam się ja- dla zabicia nudy przypuszczam. Kiedy ja na Bałkanach zauważyłam, że jego wiadomości są pisane jakby chaotycznie i w pośpiechu, akurat właśnie „godził się” setkami wiadomości ze swoją „chorą psychicznie” byłą 😀
BOSKO 😀
-Widzisz, Chomikowa… Bo my razem byliśmy teraz na wakacjach i on chciał odbudować nasz związek i ja myślałam, że on się zmienił. Zdążyliśmy wrócić a on już napisał do ciebie. To chore.
Chore, chore… a nawet „chorsze i trup” 😀

-Chomikowa, podobno moja „była” do ciebie pisała?- wyświetla mi się charakterystyczna chmurka w telefonie od Studenciny- Tak, byliśmy razem na wakacjach, ale ona jest nienormalna! Ona znów mnie atakuje! Oskarża! Ja myślałem, że ona się zmieniła a jednak nadal jest taka sama! Chora psychicznie!

Z Niną się chyba zaprzyjaźnię 😀
I tak mi przyszło na myśl… Co jak co, ale chłopak ma chociaż dobry gust 😀

porozmawiajmy o… bzykanku ;)

źródło: giph.com

Kilka ostatnich miesięcy mojego życia kręciło się naokoło… bzykania. I to nie pszczół, os czy innych stworzeń latających. Nie, nie. To by było zbyt… infantylne?

Seks (bo o seksie mowa) gdzieś ciągle towarzyszy nam w życiu. Dzieckiem nie jestem, więc coś o tym wiem 😉 Seksem kipi reklama, o seksie się plotkuje, o seksie się śni, o seksie się marzy, seks relaksuje, o seksie się rozmawia i seksem podobno nawet się leczy… Nie pytajcie mnie CO 😛
Dobrze, dobrze. W końcu to takie… naturalne. Przecież dzięki niemu większość z nas jest na tym świecie 😉 Rozmawiajmy o nim, twórzmy aluzje i uprawiajmy go jak najwięcej! Ale…
Ale… no właśnie.
Czasem mam wrażenie, że nasze życie kręci się jak nie wokół pracy, to wokół seksu właśnie. TYLKO. Stał się tak powszedni, że chleb zaczął mi smakować już inaczej 😉 I wcale nie lepiej. „Szybkie bzykanko”, jak to ujmował Prawie Idealny z kimś ledwo poznanym, to właśnie chleb powszedni dla wielu, bardzo wielu…
-No zaliczyłeś ją w końcu?- pyta Wiecznie Niezadowolona Prawie Idealnego a ja się przysłuchuję z boku z niedowierzaniem.
-Wczoraj bzyknąłem tę czarną.-chwali się na forum Petro.
-Chomikowa, ale miałam dzisiaj zarąbisty seks.-informuje mnie Wiecznie Niezadowolona.
Super, no bosko. Jak im tak kwitnie życie seksualne, to tylko się CIESZYĆ. Tylko, czy ja naprawdę chcę o tym wiedzieć??? podobno jestem dobrym słuchaczem. ZA DOBRYM, bo często po informacji, że ktoś się „bzyknął”, czy ktoś kogoś „przeleciał” następuje informacja „jak, gdzie, kiedy”.
-Dobra, dobra Petro! Ja się bardzo cieszę, że twoje życie seksualne nadal kwitnie, ale ja chyba nie chcę wiedzieć kiedy i jak to robiliście, wiesz?- stopuję w opowieściach kolegę.
I tak mi się wydawało, że byłam od tego wszystkiego gdzieś „obok”. W ich polowaniach nie uczestniczyłam, z moich nocy czy wieczorów im się nie spowiadałam i jakoś dni i tygodnie leciały.
-Ty! Chomikowa! Ty podobno na randce byłaś wczoraj!- zaśmiewając się zagaduje do mnie Prawie Idealny.
Wywiad skubany ma lepszy, niż Kreml.
-A ty, Prawie Idealny widzę, że jesteś lepiej zorientowany z moim życiu, niż ja sama.
-Dobra, dobra! Ty mi lepiej powiedz, czy było jakieś bzykanko?
????
Patrzę na gościa z niedowierzaniem.
-Ty na serio, Facet?
-Chomikowa, OCZYWIŚCIE, że na serio! No było, było????? GADAJ.
-Ej, a nawet jakby było, to czy mam ci też opowiedzieć jak i gdzie???- i nie spuszczam z niego wzroku, bo może jednak jakoś się facet speszy, może się wycofa.
Nic bardziej mylnego.
-Chomiczku! Wiesz… jak tylko będziesz miała życzenie, to oczywiście, że możesz mi wszystko opowiedzieć a ja bardzo chętnie wysłucham.-odpowiada mi z typowym dla siebie uśmiechem.
Nie wątpię 😛
Ma szczęście, że go uwielbiam.

-Chomikowa, ty musisz się tu w końcu bzyknąć!-poucza mnie Wiecznie Niezadowolona.
Nie wierzę.
-MUSZĘ?- pytam, bo uszom chyba własnym nie wierzę.
-OCZYWIŚCIE! A później mi opowiesz jak było!
-Wiesz, laska… Jakie to szczęście, że jednak nie widzę tu (póki co) kandydata na „dobre bzykanko”.-odpowiadam zgodnie z prawdą zresztą, co mnie bardzo cieszy, bo kłamać NIENAWIDZĘ.
-A ja tam, Chomikowa widzę, tylko ty nie chcesz widzieć.
No masz ci.
Okulary czas zmienić. Przez te okulary ma mnie ominąć dobry seks??? W życiu! 😛
Dobra, jedyne, co czas zmienić, to towarzystwo, które żyje tylko tym całym „bzykaniem”. Ile można się wykręcać od odpowiedzi i delikatnie zbywać znajomych? Swoją drogą zastanawiam się skąd u nich tyle energii i taka ciekawość. Może to ten bułgarski klimat? Słońce? Nadmiar pracy?
Wrócę do Polski, to wszystko wróci do normy. Ja się też unormuję.

Po powrocie do kraju spotykam się w końcu z Moją N. Nareszcie ktoś normalny, kto normalnie podchodzi do spraw seksu. ULGA.
-Chomikowa… słuchaj- zagaduje figlarnie N.-czytałam twojego bloga no i… powiedz mi w końcu! Bo nie wytrzymam!
-Jeju! Ale CO?- nie za bardzo wiem, o co jej może chodzić, bo raczej dziewczę było na bieżąco z wydarzeniami mojego życia a i rewelacyjnej niespodzianki pod postacią pierścionka zaręczynowego też ze sobą nie przywiozłam.
-No weź przestań, Chomikowa! GADAJ! No bzyknęłaś się w końcu?!

Chyba jednak NIC się nie unormuje 😛

oceńmy ich. Wydajmy wyrok.

Turcja, Flagi, Cudzoziemców, Niemcy, Obejmują
źródło: pixabay.com

Zanim rozpoczęłam pracę, miałam tygodniowe szkolenie. Mieszkaliśmy w hotelu, w pokojach dwuosobowych. Jako współlokatorkę dostałam Agniątko. Niezmiernie miłe, ciepłe i dobre dziewczę.
Wiecie jak to jest, kiedy zaczyna się mieszkać z kimś obcym- po jakimś czasie zaczynają padać pytania o związki, miłości itd. To NORMALNE. U mnie jak ogólnie wiadomo za dużo do opowiadania nie było 😛 O wszelkich nieudanych randkach i rozwianych nadziejach myślę, że jest za wcześnie opowiadać 😛 a koleżanka w sumie ograniczyła się tylko do informacji, że od roku jest w związku. I to by było na tyle. Żadnych zdjęć, opowieści o pięknej miłości i innych tego typu pierdół. Za język z reguły nie ciągnę. Będzie chciała powiedzieć więcej, to powie.
Po jakimś czasie dziewczyna sama wyjęła swój telefon i pokazała mi „człowieka, Chomikowa którego kocham tak mocno, jak nikogo do tej pory”.
I oczom mym ukazało się fantastyczne ciacho. Pierwsze zdjęcie- boski. Drugie- jeszcze bardziej boski, trzecie- wpatrzony w Agniątko Adonis. Matko kochana! Czemu ona takiego faceta ukrywa?! Jak szybko o tym pomyślałam, tak szybko mnie olśniło…
-Mała, a skąd on jest? Bo Europejczykiem z dziada-pradziada to chyba niekoniecznie…?
-Widzisz, Chomiczku…-i spuszcza wzrok jak małolata zapytana o pierwszy pocałunek- on pochodzi z tych dla nas zakazanych rejonów Iraku, Iranu, Palestyny.
No tak. Jasne.
Nie, wcale nie jasne. Ciemne i to jeszcze bardziej, niż kolor jego skóry.
Od razu robi mi się cholernie przykro. Za nią i za nich. Bo oni się kochają. Na szczęście nie jest im dane żyć w Polsce, bo tutaj na pewno nie daliby rady być razem dłużej, niż 2 miesiące. Zostaliby zgnębieni. I tak czuję, że Agniątko właśnie zostało przez swoją rodzinę i znajomych zgnębiona. Inaczej nie potrafię wytłumaczyć jej smutku…
Dopiero po kilku miesiącach zdobywania jej zaufania, dziewczyna opowiedziała mi o tym jak ciężko rodzina i znajomi reagują na jej związek z obcokrajowcem i to jeszcze „TAKIM”. Ilość wypowiedzianych zdań, pretensji, łez i żalu doprowadziła ją prawie że do depresji.
Tak łatwo nam włazić z buciorami w czyjeś życie. Taki łatwo nam przypinać innym łatki. Oceniać, mówić jak mają żyć, z kim chodzić do łóżka i w jakich pozycjach płodzić dzieci. To takie proste. Zatruć komuś życie.
Na wycieczce do Istambułu byłam świadkiem jak połowa turystów z mojego autokaru cały czas krytykowała ten naród. Bo przechodzą na czerwonym świetle jak osły; bo prowadzą samochody jak samobójcy- terroryści; bo zamiast po Bożemu siedzieć wieczorami w domu, to oni wyłażą jak szczury na ulice; bo najgorsze co się może przytrafić Polce, to związek z takim „arabusem”.
-No właśnie! A już najgorsze jak się taka Polka zwiąże z takim Irakijczykiem lub Palestyńczykiem. Gorzej być nie może!- dokrzykuje załamane Agniątko.
A mnie się serce łamie… Bo to taka dobra dziewczyna. Zasługuje na wiele pięknych chwil, zasługuje na normalną miłość a co ma? Ciągłą walkę o swoją miłość. I to nie tylko ona. O swoją miłość walczy codziennie tysiące par. Bo ona jeździ na wózku inwalidzkim; bo on jest jeszcze nierozwiedziony; bo ona jest wyższa od niego; bo on jest dla niej za gruby; bo ona jest starsza; bo on jest… ona jest… tysiące przykładów.

Kiedyś ludzie też próbowali na siłę wtargnąć w mój związek. Oceniając, przypinając łatkę i niszcząc całą radość z początków miłości. Moja N. zacytowała mi wtedy bardzo ważne słowa: „Chomikowa, nikt za ciebie nie umrze, więc niech ci nikt nie mówi jak masz żyć”.
Bo to moje życie. TYLKO moje.