dwa razy do tej samej rzeki się NIE WCHODZI, czyli ucz się na błędach

źródło:pixabay.com
źródło:pixabay.com

Kilka miesięcy temu pisałam o facecie, któremu raptem po dobrych 6 latach przypomniało się o moim istnieniu http://niecodzienne-notatki.blog.pl/2014/07/17/po-tylu-latach/ Przypominacz okazał się dość upartą postacią i nie dawał mi spokoju przez dobre kilka miesięcy. Bo przecież „my musimy się spotkać” i „skoro przez tyle lat trzymam twoje zdjęcia, to znaczy, że przez te lata nie mogłem o tobie zapomnieć”. Nie, no bajka. Już wybieram suknię ślubną i szykuję listę gości weselnych 😛 Niech no tylko Rodzicielkę o wszystkim poinformuję. Z pewnością podskoczy z radości i z miejsca da mi błogosławieństwo 😛
Przez grzeczność i swoją własną głupotę nie pogoniłam go na koniec świata. Co więcej, spędzając kilka dni w jego mieście, zaproponowałam spotkanie. Był niezwykle zaskoczony propozycją (jak to? Przecież chyba do tego dążył?), ale wyraził ogromną chęć spotkania.
No i niech to szlag.
Już po kilku minutach przypomniałam sobie, z jakiego powodu byłam tym człowiekiem tak mocno zachwycona. Już pomijam fakt, że spełniał moje wszelkie wymagania odnośnie prezencji 😛 Ponadto rozmowa z nim to prawdziwa intelektualna uczta. Ogólnie rzecz biorąc nie za bardzo miałam się do czego przyczepić, choć BARDZO chciałam 😛 No dobra, nie posiada „motoru” 😛 Ale myślę, że biorąc pod uwagę masę innych jego zalet, jednak potrafiłabym się bez tego obyć 😉

Przypominacz po spotkaniu odprowadził mnie do Pędzidła i podziękował za poświęcony mu czas.
-Chomiczku, wiem że jutro wyjeżdżasz, ale jakbyś miała czas, to bardzo chętnie bym się jeszcze jutro z tobą zobaczył, choćby na kilka minut. Gdybyś podjechała pod moją pracę, to postaram się urwać się na godzinkę i jeszcze z tobą pogadać.- zagadał do mnie i spojrzał na mnie tym swoim maślanym wzrokiem.
-Dobrze, Przypominacz. Jak znajdę tylko chwilę, to postaram się podjechać.

I znalazłam czas. Wpakowałam się w moje kochane Pędzidło i podjechałam. Głupia Chomikowa. A co sobie obiecałaś? Czym się kierujesz w życiu? Niby ROZSĄDKIEM 😀 Pfffff 😀
Podobno nie był w stanie urwać się z pracy choćby na minutę.
Nie był też już w stanie odpisać mi na smsa, w którym mu napisałam, że bardzo mi przykro, ale muszę już jechać. Generalnie nie był w stanie już później w ogóle się do mnie odezwać i choćby przeprosić. Generalnie zrobił ze mną to samo, co 6 lat temu. Generalnie ZNIKNĄŁ bez słowa. Chyba znów przestraszył się tego, że z „kimś może być tak miło i dobrze”. Nawet zaskoczona nie jestem. Odrobinę wściekła 😛 ale chyba tylko na siebie. 

Jeśli jeszcze KIEDYKOLWIEK w życiu najdzie mnie choćby najmniejsza ochota zamoczenia najmniejszego palucha od stopy w tej samej rzece, to swoje kroki skieruję do barku 😛

—————————————————
Zapraszam do posłuchania bloga w aplikacji Audio-blog 🙂

moja N. wysyła mnie na randkę, czyli niech szlag trafi moją intuicję

Emma Watson hyperreacts conformity gif
żródło: emotiongifs.com

Kilka dni temu na portalu społecznościowym odebrałam wiadomość od BARDZO starego znajomego. Pamiętam, że spędziliśmy razem czas na koloniach i kilka razy na rodzinnych wczasach. Bardzo ciepło wspominam tę znajomość, bo chłopak był naprawdę fajnym człowiekiem i trochę żałowałam, że nasze drogi się rozeszły. Tym bardziej ucieszyłam się na wiadomość, że chciałby się ze mną spotkać. Coś jednak budziło moją czujność. Gdzieś tam w głowie paliła mi się czerwona żaróweczka ostrzegająca przed tego typu znajomościami. Bo po 15 latach czego może chcieć ode mnie facet, który życie ma ułożone, i który raptem wraca do Polski z pracy za granicą…?  Liczyłam po cichu na to, że nie będzie chciał ode mnie pożyczać pieniędzy na rozkręcenie jakiegoś interesu w ojczyźnie, ale masa innych podejrzanych  ewentualności krążyła mi po głowie…
Spotykam się z moją N.
-Wiesz mała, kto do mnie pisał wczoraj?- Mateusz.* Pamiętasz go? Minęło wiele lat, ale powinnaś go kojarzyć.
-Kurczę, jak przez mgłę. Ja chyba bardziej kojarzę jego siostrę, bo to z nią bawiłam się w podchody a ty się tam plątałaś zawsze z Mateuszem. Ej! Ale PO CO on do ciebie pisał?- widzę po jej oczach, że już mi węszy romans albo choćby szybką randkę. Szybko gaszę jej zapał.
-Bo wrócił zza granicy i jak to ujął „musi coś ze swoim życiem zawodowym zrobić”.
-Chomik! Przecież on chce iść z tobą na randkę! NARESZCIE pójdziesz na jakąś randkę!-niebezpiecznie się ekscytuje. Ja nie wiem skąd u niej tyle tej naiwności. Przecież już stara jest a nadal wierzy w jakieś bajki 😛
-N! Ty się OGARNIJ w końcu! To że facet do mnie dzwoni, czy pisze i chce się ze mną spotkać, to nie oznacza, że chce iść ze mną na RANDKĘ! Życie to nie tylko RANDKI!
-Ale ty jesteś twardo stąpającą po ziemi babą! A co on miałby chcieć od ciebie?! Co?! Przecież on nie wie gdzie ty pracujesz i czy w ogóle pracujesz, więc nie sądzę, aby chciał, żebyś cokolwiek mu „łatwiła”. Dlatego jak na moje oko, to on bardzo chce się z tobą spotkać na randkę. I już wiem w co się ubierzesz! Masz tę piękną nową spódniczkę! Ją założysz!
-NIE ZAŁOŻĘ, bo to nie jest randka! Ty już mi tyle razy wmawiałaś, że faceci chcą się ze mną umawiać i brać śluby, że to już się nudne robi! I nie chcę ci przypominać (BARDZO CHCĘ 😛 ), ale ZAWSZE to ja miałam rację, więc się uspokój!
-Dobra Chomikowa! To się zakładamy! O co?! Wiem! O najpyszniejsze lody w naszej galerii, że to będzie randka!
Przewracam oczami i wierzyć mi się nie chce, że ona ma w sobie tyle tej dziewczęcej naiwności. I chyba też dlatego tak ją uwielbiam 😀
-Dobra! O najpyszniejsze lody!

Z Mateuszem jestem umówiona w południe. Witamy się jak para starych przyjaciół, jednak moja czujność osiąga stan szczytu Czomolungmy 😛 Spotkanie przebiegało dość przyjemnie. Wspominaliśmy, opowiadaliśmy sobie ostanie 15 lat, pokazywał mi zdjęcia córeczki, snuł plany na przyszłość a ja siedziałam jak na szpilkach oczekując jednego wielkiego BUM. Przecież po coś do cholery chciał się ze mną spotkać! W pewnym momencie zaczęłam wyłapywać pewne informacje o zdrowym stylu życia.
-Oho!- pomyślałam- coś czuję, że to jest punkt dzisiejszego spotkania. A nic mnie tak nie irytuje jak ten modny ostatnio zdrowy styl życia.
-I wiesz, Chomikowa… Ja bym chciał, żeby społeczeństwo wiedziało, że to co, robimy, to co jemy to jest jeden wielki chłam i że musimy swoje organizmy nauczyć żyć w zgodzie z naturą.
Sztywnieję. Takie gadanie jest dla mnie porównywalne do zmuszenia mnie do zmiany wiary i wmawianie, że jest tylko jeden sposób na udane życie i ON właśnie TEN sposób zna, irytuje mnie jak mało co. Szlag by to.
Przez grzeczność (niech szlag moją Rodzicielkę, że wychowała mnie na taką grzeczną osobę 😛 ) i wzgląd na stare dobre czasy nie rzucam widelcem o talerz i nie opuszczam restauracji.
-Wiesz Mateusz. Ameryki nie odkryłeś mówiąc, że wcinamy chemię i że najzdrowszy byłby powrót do natury. Ale ludzie sami sobie wybierają swój sposób na życie i nic nam do tego.
-Tak, Chomikowa, ale ja znam sposób na to, żeby ludzie byli zdrowsi. W Stanach trwają badania…
Aaaa badania w Stanach. No oczywiście. Tylko w Stanach teraz się robi badania nad czymkolwiek. I coś czuję, że teraz poznam złoty środek na to, żeby ludzie żyli całą wieczność, tylko będę za ten złoty środek musiała słono zapłacić.
I tak na stole restauracyjnym nagle lądują buteleczki z tym magicznym „czymś”. Oczywiście to magiczne „coś” sprawi, że: pozbędę się z organizmu wszystkich toksyn, poprawi się gospodarka hormonalna mojego organizmu, oczyści się mój układ trawienny, cera będzie bardziej promienna, będę zdrowsza i piękniejsza…
Ach! Czyli taki zestaw „zęby wyrywa, krawaty wiąże i usuwa ciążę”. A po zażyciu tego preparatu (oczywiście specjalnie dla mnie okazyjna cena) znajdę miłość swojego życia, wygram miliony w totolotka i świat stanie przede mną otworem. Ja już dobrze wiem, którym otworem 😛
Patrzę na ten zestaw buteleczek i zastanawiam się co ja tu robię…
A mogłam w tym czasie siedzieć w ogrodzie i kosić trawę. Ba! Mogłabym świat ratować 😛 I po cholerą ja tu przylazłam…. Trzeba było słuchać intuicji i siedzieć z tyłkiem w domu. Ale nie- Chomikowa naiwnie myślała, że może choć RAZ moja intuicja mnie zawiedzie i spędzę czas kreatywnie…

Wieczorem piszę do mojej N.
Wisisz mi najlepszą porcję lodów w mieście.
Ojej! Znów się myliłam??? Przepraszam! Dobrze, jak już wrócisz z tych Bałkanów, to kupię ci wszystko, co tylko będziesz chciała. To cóż to za biznes Mateusz wymyślił?
-Jakieś magiczne zioło do „wszystkiego”.
-Matko kochana… Chomikowa, wiesz…….. Ty to masz życie 😛

ZAPRASZAM NA FB 🙂 tam też jest wesoło 😉
———————————————————
* Imię zmienione

blog ma MOC!

źródło:Internet
źródło:Internet

Za chwilę minie rok od dnia, w którym założyłam niecodzienne-notatki. Motywowana przez moją N. i Rodzicielkę, zarejestrowałam się na platformie blog.pl. Wiedziałam, że moja pisanina ma być z przymrużeniem oka; że ma być jakąś tam moją małą formą walki z szeroko pojętą niesprawiedliwością, i że ma wyśmiać nasze poważne i sztywne podejście do dnia codziennego. Natomiast w ogóle nie przeszło mi przez myśl, ilu poznam ludzi; na jaką ilość maili będę odpisywać; ile wyleję łez wzruszenia; jak często będę wybuchać śmiechem; ile godzin spędzę nad klepaniem w klawiaturę komputera oraz… jakie tak naprawdę blog ma MOŻLIWOŚCI.
Spotykając się z innymi blogerami nasłuchałam się tysięcy opowieści o tym, jak blog zniszczył ich znajomości i przyjaźnie. O tym jak posypały się związki, bo czyjaś „połówka” nie mogła zrozumieć jeszcze innej miłości poza nią samą. Jak widać miłość jest bardzo egoistyczna… Ktoś dzięki blogowaniu zebrał pieniądze dla chorej córki. Jeszcze ktoś inny znalazł miłość swojego życia (oby jednak miłość znów nie okazała się być miłością samolubną 😛 ). Ktoś znalazł wymarzoną pracę. Masa blogerów wydaje swoje książki. O wszystkim. Ha! Niektórzy blogerzy pozują w swoich pokręconych ciuchach na „ściankach” 😛 Legendy głoszą, że dostają za to nawet pieniądze! 😀 To jest dopiero LIFE 😀

Chomikowa jak do tej pory blogiem życia nikomu nie uratowała, książki nie wydała (broń Boże!) i miłości samolubnej nie znalazła 😉 Ba! Zdążyła się już nawet skłócić z rodziną! Jak się bowiem okazało niecodzienne-notatki dość poczytnym blogiem są 😛 Człowiek niby nie ma jakiejś oszałamiającej liczby odsłon, ponadto stara się być anonimowy a tu proszę, taka NIESPODZIANKA 😛 I to jakie osobistości bloga czytają! Kto by się spodziewał! Takich fanów mieć! Pamiętacie Oślicę z mojej byłej pracy?- OTÓŻ TO! Podobno nawet trochę się w pracy ogarnęła i pracownicy nie życzą jej już długotrwałej choroby uniemożliwiającej codzienne stawianie się w pracy 😛 Teraz życzą jej jedynie zmiany miejsca pracy 😛
Cóż… zasługi przypisuję sobie 😛 😀 Całować w pierścień nie trzeba, dziękować również 😀 😛
Ja się tylko boję, że woda sodowa może mi do tej Chomikowej głowy uderzyć…
😛

Dzisiaj ruszył nowy projekt kilku blogerek, które bardzo sobie cenię: na temat blogowania wpis dodały dzisiaj również inne autorki: Arte1973, Avatea i Lunka1969.
http://arte1973.blogspot.com/2015/04/blogowacisko-po-co-to-wszystko.html?zx=6f5d0727998d9273
http://szkodnikowo.uchwycone-chwile.pl/dziennik-okretowy-co-gdzie-kiedy-dlaczego/
http://poziomkowe-wzgorze.blog.pl/2015/04/30/blogowe-wyzwanie-na-kwiecien-dlaczego-bloguje/

Zerknijcie jaką rewolucję w życiu zafundował im ich osobisty blog 🙂

ZAMKNIJ w końcu tę buzię!

Shut up Meg by JeffyraccoonUmówiłam się ze znajomą. Znajoma jest znajomą od wielu, wielu lat. I chyba bardziej jest tą znajomą z sentymentu, niż z jakiegokolwiek  innego powodu 😛 Bo dziewczyna ma wadę. Wadę, której niestety nie daję rady PRZEMILCZEĆ. Mianowicie znajomej niestety nie zamyka się buziuchna…
Gdyby dziewczyna nie próbowała usilnie utrzymywać ze mną kontaktu, to ja bym zapewne się poddała. Uciekłabym w swoją ciszę i zwyczajny świat dźwięków przeciętnych 😛 Ale NIESTETY.
W meetingach z koleżanką przybrałam taktykę umawiania się u niej w domu. Mogę wtedy ewakuować się w dowolnej chwili- czyli najdalej po dwóch godzinach słuchania o ciotkach i pociotkach; coraz to nowszych facetach, którzy się w niej podkochują (chciałabym zauważyć, że dziewczyna mimo swoich 30 lat w prawdziwym związku jeszcze nie była); sąsiadkach; serialach, które obejrzeć MUSZĘ, kotach; dorywczych pracach; chorobach; butach; romansie fryzjerki; facetach, którzy się w niej podkochują; butach; facetach, którzy się w niej podkochują; butach……….
Jack Tripper, Three’s Company, breathing scaredTym razem niestety mój wrodzony brak asertywności zmusił mnie do zorganizowania spotkania u mnie w domu. Mając świadomość tego, że znajoma nie zna granicy, w której meeting należałoby zakończyć, zapobiegawczo zaprosiłam ją do siebie dopiero na godzinę 19.00. Przecież chyba każdy z odrobiną przyzwoitości, kto został zaproszony TYLKO na kawę, opuści czyjąś chałupę w okolicach godziny 22.00?! Wyjątkiem są oczywiście bardzo miłe spotkania i poczucie, że spotkanie jest tak ciekawe, że pan(i) domu nakłania gości do dłuższego pozostania w domostwie. Mylę się?
Tak więc ja nie nakłaniałam.
😛
Dziewczę zadowolone przybyło przed czasem.
-Chomikowa! Ja ja dawno u ciebie nie byłam! Wieki całe!- już ja dobrze pilnowałam tych „wieków”.- Chomikowa, jak ja nigdy nie lubiłam tych schodów do ciebie. Coś byś może wreszcie z nimi zrobiła, bo po pijaku, to się nie da po nich wejść!* Jak ja się cieszę, ze się w końcu widzimy! Teraz jak wyjedziesz, to znów nie będziemy miały czasu na spotkanie. W sumie niedaleko siebie mieszkamy, ale jakoś nie mamy czasu się spotkać, no widzisz, Chomikowa.
Oczywiście, że „nie mamy”. Jestem cholernie „zabieganą” Chomikową, która ABSOLUTNIE nie jest w stanie znaleźć choćby dwóch godzin na „pogaduszki” 😛
-Wiesz, Chomikowa, musimy sobie wreszcie porządnie pogadać. Tym bardziej teraz, kiedy ty na takie Bałkany lecisz- zabrzmiało jak groźba- Ale żeś sobie wymyśliła z tymi Bałkanami, wiesz? Czekaj, gdzie ja te buty mam tu zdjąć? Czy nie zdejmować? Bo ja pamiętam, że u ciebie się nie zdejmuje. O czym to ja mówiłam…? A widzisz, Chomikowa! Bo ja……………………….
Bożesz….  😥
Przez pierwsze półtorej godziny autentycznie starałam się słuchać jej monologu. Nawet kiwałam ze zrozumieniem głową na to, co znajoma wyrzucała z siebie z prędkością karabinu maszynowego. Z racji, że niestety nie miałam okazji otworzyć ust choćby na wypowiedzenie dwóch zdań, to zjadłam prawie całe naszykowane ciasto. W końcu czymś się zająć MUSIAŁAM!
Po dwóch godzinach już jej w ogóle nie słuchałam. Co więcej- zaczęłam ostentacyjnie ziewać. W ogóle jej to nie zraziło.
W trzeciej godzinie poczułam prawdziwe zmęczenie. Wzięłam do ręki telefon i zaczęłam pisać wiadomości na WhatsAppie. Koleżanka tymczasem w ogóle sobie nie przeszkadzała (!) Przez chwilę nawet mnie to rozbawiło. Bo przewidziałam każdy fragment tego spotkania. Wiedziałam, że nie będę w stanie zainteresować dziewczyny jakąkolwiek moją wypowiedzią. Postanowiłam nawet sprawdzić czy aby na pewno się nie mylę… Jaką informacją możemy zainteresować drugą osobę NAJBARDZIEJ?- Owszem, wiadomością, że jest się w ciąży np. z żonatym facetem LUB! Że się pisze BLOGA 😀
-Piękna, a ja ci wspominałam kiedykolwiek, że piszę bloga?- gdzieś udaje mi się wtrącić w czasie, kiedy dziewczę nabiera powietrza w płuca.
-A, serio? No i słuchaj- tata wziął kocicę od sąsiadów i poszedł ją wykastrować. Wiesz, ja nie wiedziałam jak się teraz kastruje koty………….
Wybucham śmiechem 😀 WIEDZIAŁAM 😀
Początek czwartej godziny już był nie do zniesienia. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Byłam już trzy razy w toalecie, żeby tylko nie musieć jej słuchać. Podeszłam dwa razy do komputera, żeby sprawdzić pocztę. Szukałam sposobu na to, żeby już zakończyć tę farsę. Jej głos wywiercał mi w mózgu ogromną dziurę. Pierwszy raz w życiu czułam fizyczny ból, jaki sprawił mi dźwięk. Głos. Tylko głos.
O godzinie 23.00 już nie byłam w stanie tego znieść. PIERWSZY RAZ w życiu wyprosiłam gościa z mojego domu.
-Wiesz, ja cię bardzo przepraszam, ale ja już jestem padnięta. Musimy się pożegnać.
-No właśnie widzę, Chomikowa, że ziewasz od ponad dwóch godzin.
Litości!
Szybko podaję dziewczynie torebkę, palto. Buty prawie jej zakładam i odprowadzam na dół pod drzwi.
-Dziecko, a może ty idź ją odprowadź pod furtkę, bo jeszcze nie daj Boże ci się wróci- dopada do mnie Rodzicielka.

Gdzieś się zaczęłam zastanawiać, czy ludzie którym nie zamyka się buzia zdają sobie sprawę z tego, że NIKT ICH NIE SŁUCHA? Człowiek jest w stanie się skupić powiedzmy na godzinę (i to i tak tylko wtedy, jak jest dobrze zmotywowany). Pozostały czas będzie sobie robił w głowie plan rzeczy, które ma zrobić w domu, przypomni sobie fabułę filmu, który go nie zainteresował, ułoży nowy przepis na ciasto, zaliczy szybki seks z sąsiadką/ sąsiadem ale NA BANK nie będzie słuchał tego, co ta druga osoba KLEPIE.

I zwiąż się teraz z kimś takim węzłem małżeńskim. Jak nie rozwód, to alkoholizm lub inna choroba psychiczna jest niejako wpisana w ten związek drobnym druczkiem 😛

 

*Oczywiście, ze się DA. Na czworakach wszystko się da 😀

spełniam marzenia :)

Motivation-wallpaper-10553095Zaparłam się. Zawzięłam gdzieś sama w sobie i postanowiłam, że nie ustąpię. Wiedziałam, że to jedno małe marzenie da się spełnić, więc całą zimę spędziłam na przygotowaniach do zdobycia wymarzonej pracy, która pozwoli mi odkryć coś nowego, obudzić to, co gdzieś we mnie od dłuższego czasu drzemie. Łaziłam na kurs językowy, jeździłam do tej całej Warszawy, gubiłam się w gąszczu zabieganych mieszkańców, nieświadomie atakowałam kioski ruchu (wpis tutaj:http://niecodzienne-notatki.blog.pl/2015/03/05/podejscie-do-warszawy-nr-2-i-niegoscinnosc-miejscowych/) zapisałam się na szkolenie i… UDAŁO SIĘ 🙂

Chomikowa w maju leci na Bałkany do roboty 🙂

Ostateczną decyzję podjęłam wczoraj. Miałam wybór pomiędzy Rumunią, Bułgarią, Maroko… Kręciłam nosem, badałam potencjalne szefostwo (kolejnego mobbingu już bym psychicznie nie zniosła), porównywałam zarobki i wybrałam ogólnie Bałkany. Chociaż ostatecznie, gdzie mnie rzuci los… Tego nie wie nikt 😉
Umowę mam do jesieni, więc na najgorszą porę roku wracam do Polski… Choć moja N. mi powiedziała, że ona czuje, że ja tam sobie życie ułożę i nie będę chciała wrócić. Jakoś nie widzę siebie w innym kraju, niż Polska, ale życie mnie nauczyło, żeby „nigdy nie mówić nigdy”, więc NIE MÓWIĘ 😉 Tylko że ja tu mam ludzi, którzy naprawdę mnie kochają. Wiecie… W sumie jeszcze nikt z moich bliskich tak szczerze nie ucieszył się na mój wyjazd. Rodzicielka zanim mi pogratulowała, to się oczywiście popłakała. Gratulacje odebrałam po 40 minutach 😛 Przyszywany Ojciec mówi, że kobieta będzie w takiej desperacji, że porwie kolejny samolot, żeby tylko polecieć na te pół roku za mną 😛 Ja się obawiam, że w tym samolocie może być też moja N. i moje dziewczyny 😛 bo żadna z nich nie rzuciła mi się na szyję gratulując zdobycia pracy, o której przecież od dłuższego czasu gdzieś marzyłam 😛
Nie ma nic piękniejszego od poczucia, że ma się naokoło siebie ludzi, dla których jest się naprawdę ważną… Nie mam własnych dzieci, nie mam męża a jednak absolutnie nie czuję się samotna. Wiem, że mam koło siebie ludzi, na których mogę polegać i którzy już nie raz pokazali mi, że mogę na nich liczyć. Na własną rodzinę nie zawsze można liczyć a na przyjaciół taki zwykły, niepozorny Chomiczek może. Coś wspaniałego. Polecam 🙂
Kochani… Ponieważ w pracy będę miała tylko 1 wolny dzień, to na pewno nie będę w stanie pisać notek częściej, niż raz w tygodniu, ale bloga nie porzucę. Nie ma takiej mocy, która zmusiłaby mnie do zamknięcia niecodziennych-notatek 🙂 Zresztą okazało się, że mój blog ma MOC i jest przeglądany przez osoby, które NIGDY nie posądzałabym o takie fanaberie (o tym innym razem ;))
Gdzie mnie te moje marzenia zaprowadzą, tego nie wie nikt 😉 Ale uwierzcie mi- na pewno spotkają mnie sytuacje, które będą warte opisania i wyśmiania na niecodziennych-notatkach 😀 Aż strach się bać 😀
Przygodo AHOJ! 😀

—————————————————–
Kto zagląda na fb, ten wie, że wczoraj wróciłam z Krakowa, w którym nagrywałam niecodzienne-notatki do aplikacji Audioblog. Już dziś możecie odsłuchać jednej notki oraz mojego i Lunki1969 komentarza do nagrania.
Zapraszam ja- Chomikowa 🙂 http://www.audio-blog.pl/

wyjście zablokowane

źródło: pixabay.com
źródło: pixabay.com

Zapewne nikogo nie zdziwię, kiedy napiszę, że Święta Wielkanocne spędziłam kursując „po rodzinie”. Na szczęście rodziny nie mam zbyt dużej, więc podróżowanie ograniczyłam do odwiedzin ciotki i dziadków.
Parking u dziadków pod blokiem jest niewielki. Bitwa o miejsce parkingowe przypomina zabawę z dziecinnych lat „gorące krzesła”- kto ma szybszy refleks, ten wygrywa. Ja mam jeszcze tyle więcej szczęścia, że moje niewielkie Pędzidło mieści się w wiele zakątków parkingowych. Jak zawsze wcisnęłam się w najciemniejszy kąt parkingu i beztrosko pognałam do dziadków.
Wyglądając sobie przez okno mieszkania (w mieście coś się zawsze dzieje- ktoś się pokłóci, ktoś pokrzyczy, kogoś napadną 😛 a nie to, co u mnie- raz w ciągu dnia sąsiad przejdzie z psem na spacer) zauważyłam, że za moim Pędzidłem stanął jakiś dostawczak. Tak zaparkował, że mnie ZABLOKOWAŁ. Westchnęłam sobie głęboko, po cichu licząc na to, że kierowca ograniczył się z wizytą do złożenia życzeń świątecznych i za chwilę wróci, żeby odjechać w siną dal… Tudzież do swojego domu 😛
Myliłam się.
Minęła godzina a dostawczak nadal zastawiał mi tyłek Pędzidla. Zaczęłam się irytować. Pod wieczór byłam umówiona ze znajomym, więc nie mogłam sobie pozwolić na dłuższe marnowanie czasu. Moje trąbienie rozchodzące się na całe osiedle nic nie dawało. Pytania przechodniów o ewentualną znajomość kierowcy dostawczaka również. Podjęłam desperacką decyzję wykonania telefonu do Straży Miejskiej. Bardzo uprzejmie sobie porozmawiałam z dyspozytorem i dowiedziałam się, że niestety ale z taką bzdurą muszę zadzwonić na Policję. Nie wierzę. Naprawdę chciałam uniknąć telefonowania z tak mało istotną sprawą aż na Policję, ale jednak wyjścia nie miałam. Kolejna uprzejma rozmowa przez telefon (autentycznie jestem pod wrażeniem!) z dyspozytorem i powrót do mieszkania. Uznałam, że trąbić więcej nie będę, bo ktoś z sąsiadów mógłby wezwać Policję dla odmiany w mojej sprawie 😛
W trakcie oczekiwania na służby mundurowe, dziadek postanowił urozmaicić wnuczce smętnie płynące minuty, przepytując ją z życia prywatnego. Oczywiście.
-Malutka, a masz ty jakiegoś narzeczonego?
Dawno nie było tego pytania, więc zrobiłam się automatycznie czujna…
-Dziadkuuuu…. a skąd nagle to pytanie?
-No co „dziadku’? Zawsze kogoś miałaś a teraz co? Za mąż nie wychodzisz?
-NIGDZIE, dziadku nie wychodzę.
-Ale ja nie o tym mówię. Ja się pytam, czy ty za mąż nie wychodzisz może w końcu, co?
-Dziadziuś! Litości!- zaczynam się odrobinkę irytować sytuacją z moim Pędzidłem oraz próbami wydania mnie za jakiegoś faceta- Nie widzisz, że ja od dwóch godzin nawet z waszego mieszkania wyjść nie mogę?! A co dopiero za mąż!

Info dla wybitnie ciekawych końca historii z parkingiem:
Obyło się jednak bez Policji. Zwolniło się jedno miejsce parkingowe koło mojego Pędzidła, więc rozjeżdżając trawnik i taranując śmietniczki, wydostałam się z pułapki 😛
Oczywiście jak przystało na wzorową obywatelkę, szkody naprawiłam 😛

tolerancyjna Chomikowa uciekła z tramwaju…..

imigranci muzulmanie

Troszkę już mnie znacie. Wiecie, że do życia podchodzę dość realnie. Coś, co da się obliczyć, zbadać, doświadczyć i racjonalnie wytłumaczyć ma dla mnie rację bytu. Reszta już niekoniecznie 😉 Tak samo podchodzę do tolerancji i akceptacji ( w szerokim tego słowa znaczeniu). Staram się nikogo nie szufladkować i nie generalizować. To, że ktoś mieszka dajmy na to w Warszawie nie znaczy, że musi być nadęty. Urodzonemu na wsi nie musi „wystawać słoma z butów”. Nie każdy Polak jest złodziejem. Nie w każdym „Ruskim” budzą się mordercze instynkty na widok Polaka oraz nie każdy muzułmanin musi być terrorystą…
Proszę, ukamienujcie mnie za naiwność i głupią tolerancję.
Zatrzymując się jednak na chwilę przy muzułmanach. Nie oszukujmy się- jest ich w Polsce coraz więcej. Najczęściej z wymiany studenckiej. Pamiętam, że 5 lat temu, kiedy przechodziłam przez centrum mojego miasta, spotykałam najwyżej dwie osoby z ciemną karnacją skóry, która wskazywałaby na bank, że Polakami z dziada- pradziada to oni nie sa 😉 Dzisiaj takich osób widuję zdecydowanie więcej. Nie ma takiej możliwości, żeby publicznym środkiem transportu nie podróżować wraz z facetem z ciemną karnacją skóry. Od pamiętnego 11.09.2001 roku pomimo mojej ogromnej tolerancji i sympatii dla każdego obcokrajowca, na widok Araba stawałam się bardziej czujna. Wiecie- wzrok wytężony, słuch wyostrzony, bodźce odbierane nawet przez skórę 😉 Zawsze jednak rozsądek wygrywał z lękiem i potrafiłam sobie przetłumaczyć, że ta walizka, którą trzyma w dłoni na pewno nie jest walizką z bombą a pod kurtką nie jest obwieszony dynamitem 😛
Kilka dni temu usłyszeliśmy o kolejnym ataku terrorystycznym zorganizowanym przez islamistów. Wydałam z siebie głośny dźwięk westchnienia… Dobrze. Ataki terrorystyczne były zawsze. Są i będą. Tak to sobie tłumaczę w tym moim Chomikowym móżdżku, żeby nie zwariować. Tłumaczę, ale…
Kilka dni temu, wieczorem wpakowałam się w tramwaj (niesamowite, ilu młodych ludzi przemieszcza się wieczorami publicznymi środkami transportu). Chomikowa siedziała sobie najspokojniej w świecie wymieniając się wiadomościami tekstowymi w telefonie ze znajomymi. Nagle gdzieś z tyłu usłyszałam jak dwóch facetów zaczyna się o coś kłócić. Ton głosu zaczął się podnosić coraz bardziej a ilość testosteronu powoli wylewała się z wagonu. Oczywiście. Przecież jak Chomikowa wybierze się w podróż publicznymi środkami transportu, to na bank coś się musi wydarzyć. To taki standardzik.
Zaczęłam się troszkę niepokoić.
Po chwili, na przystanku, wsiadł do tramwaju jeden z tych facetów z ciemną karnacją skóry. Z plecakiem oczywiście. Oni do cholery tylko z plecakami podróżują! Moja czujność i nerwy zaczęły diametralnie wzrastać, ale jeszcze zachowałam w sobie resztki rozumu i rozsądku. Panowie z tyłu wagonu zaczęli okładać się pięściami. Kilku pasażerów zaczęło przesuwać się w moją stronę, czyli z daleka od dwóch tłuczących się idiotów. Jakby tego było mało, na kolejnym przystanku wsiadł następny Arab z telefonem przy uchu, który był znajomym tego pierwszego. Skąd to wiem? Bo dawali sobie jakieś dziwne sygnały rękoma i patrzyli w swoim kierunku (czemu nie stanęli koło siebie?- NIE WIEM). Ten z telefonem prowadził dialog bardzo głośno i bez przerwy krzyczał „Allah! Allah!”. I na nic mi się zdało moje racjonalne tłumaczenie, że oni tak gadają CIĄGLE, bo to jest jak zwykły przecinek w rozmowie, wyrażenie zaskoczenia itp. Z tramwaju mnie WYMIOTŁO (w przenośni oczywiście 😛 ). Ta racjonalna, rzeczowa i rozsądna Chomikowa uciekła z tramwaju na najbliższym przystanku. Odważnie. Bardzo odważnie………..
Jak tak dalej pójdzie, to ja z łóżka nie wyjdę i to wcale nie dlatego, bo będzie w nim jakieś rozkoszne ciacho 😛
Chociaż takim kawałkiem jabłecznika lub sernika też bym nie pogardziła;) Hmmm… 🙂
————————————————–
Lojalnie uprzedzam, że ewentualne komentarze nacechowane prymitywną ksenofobią zostaną przeze mnie zablokowane.

a może… MŁODSZY???

źródło: fakt.pl
źródło: fakt.pl

Nie wiem jak to wyszło, ale w ciągu ostatnich miesięcy miałam bardzo dużo do czynienia ze studentami… Sama nie wiem jak to się dzieje, ale jakoś tak sami się przyplątują nie wiadomo skąd 😛 Luźno prowadzę dialogi, śmieję się, flirtuję i… i jestem coraz bardziej ZAUROCZONA.
Nigdy w życiu bym nie przypuszczała, że jakaś tam studencina może tak mnie zafascynować, ale jednak 😉
Zastanawiając się nad tym, co sobą reprezentują mężczyźni w moim wieku, jak bardzo zaczynają być „zwichrowani” przez kobiety, które pragną się wepchnąć na siłę do ich łóżka lub do ich portfeli, zaczęłam dostrzegać masę pozytywnych aspektów związku z młodszym.
Przede wszystkim można ich sobie „wychować” 😉 Powiedzenie stare jak świat a ponadto wywołuje uśmieszek na twarzy. Skoro jednak powiedzenie jest stare jak świat, to coś w sobie musi mieć… 😉 Przecież taki studencik jest jeszcze w wieku bardzo „plastycznym”. On dopiero uczy się zachowań mile widzianych w związku. To kto go tego najlepiej nie nauczy, jeśli nie jego starsza kobieta, w którą będzie wpatrzony jak w obrazek? Sprzątanie po sobie, gotowanie, pranie (nie, pranie nie- lubię wstawiać pranie i wyjmować czyściutkie ciuchy 😛 ), budowanie przeświadczenia że kobieta ma zawsze rację a w trakcie okresu ma rację podwójną 😉 , koszenie trawy (chociaż… koszenie trawy jak na kobietę przystało (taaa…) mnie relaksuje, więc tu też mu odpuszczam) oraz wiele innych.
Poza tym takie młode Toto nie jest „skażone” jeszcze złem związków wszelakich. Jest wierny swoim wszelkim zasadom, nie chadza do klubów GoGo (czyli jednak MOŻNA 😛 ), jeszcze naiwnie wierzy w miłość oraz traktuje kobietę jak na kobietę przystało. Ha! Mało tego! Jaka on ma młodzieńczą fantazję w sypialni!-w jakiej sypialni…?! – każde miejsce staje się miejscem idealnym na realizowanie fantazji 😉
Nad czym ty się, Chomikowa jeszcze zastanawiasz 😛
Ostatnio sporo rozmawiam z takim studentem (nie z Polski niestety) traktując nasze rozmowy jako „wymianę doświadczeń kulturowych” oraz szlifowanie języka angielskiego w komunikacji werbalnej (zabrzmiało tak poważnie, jakbym miała pisać pracę doktorską o kontaktach z obcokrajowcami 😀 ). Poznając chłopczynę coraz lepiej, z dnia na dzień jestem pod większym wrażeniem. Ambitny, z marzeniami które jeszcze nie zostały zgaszone trudami dnia codziennego, celami, znający się na samochodach (NARESZCIE), uprawiający sporty walki (ach! To POCZUCIE BEZPIECZEŃSTWA u boku mężczyzny!) i z zamiłowaniem do kuchni (nie jako pomieszczenia, w którym stoi „samo zapełniająca się” lodówka, tylko z pasją gotowania!) oraz z zasadami, których kurczowo się na ten moment trzyma.
IDEAŁ!
Co prawda nie omówiliśmy jeszcze kwestii dotyczącej planowanych dzieci, ale to już w powiązaniu z powyższymi zaletami wydaje się pryszczem, nieprawdaż? 😀 😛
BIORĘ! ZDECYDOWANIE!

Dobra, dobra… Tak, ja wiem że taki układ ma tysiące wad, które za chwilę zaczniecie mi z pasją wymieniać, ale pozwólcie starej Chomikowej odrobinę pofantazjować 😉 Niech coś mam z tego życia, oprócz udręki i kołowrotka dnia codziennego 😉

——————————————————
W zakładce „zrecenzowane przez Chomikową” znajduje się recenzja książki, którą naprawdę POLECAM 🙂 „Pensjonat”- Piotr Paziński

o klubie GoGo i o tym, jak straciłam miłość swojego życia

Jessica Day, New Girl, crying Inconsolably gif
źródło: emotiongifs.com/

Pod którymś z niedawnych postów ktoś mi zarzucił, że mam abstrakcyjne wymagania odnośnie mojego Przyszłego Potencjalnego oraz że nie ma we mnie empatii podczas oceny zachowania mężczyzn.
Matko kochana i wszyscy święci! Zmartwiłam się niezmiernie, ponieważ zaczęłam sobie uzmysławiać, że skoro moje poprzednie związki się rozpadały przez moje wymysły i brak empatii, to jestem najdelikatniej mówiąc suką straszną… 🙁 Mogę mieć pretensję o to, że dobiegając w tempie już błyskawicznym do 30-stki, nie mam jedynego, ukochanego i najwspanialszego mężczyzny pod słońcem (taaa 😛 ) tylko sama do siebie…
Próbując ratować swoją reputację i pisząc gdzieś tutaj jakieś zdanie o zerwaniu znajomości z człowiekiem, który oznajmił mi, że idzie do klubu GoGo z kolegą, pogrążyłam się jeszcze bardziej. Okazało się bowiem, że nie rozumiem męskiej potrzeby dosięgania estetycznych wartości tkwiących w pięknym kobiecym ciele…

Boże… Cóż za ignorantka ze mnie!
Zaczynam mieć coraz więcej kompleksów z tego powodu 🙁

Zasięgnęłam opinii kilku znajomych płci męskiej- tak z czystej ciekawości jak oni widzą chodzenie do klubów GoGo w celach doświadczania wartości ESTETYCZNYCH. Pomyślałam, że może jeśli pozbieram opinie mężczyzn z różnych środowisk, miast, z różnych grup społecznych, to jednak większość powie mi, że chodzenie do tego rodzaju klubów nie jest niczym ekscytującym, i że wolą tego typu występy SWOICH partnerek/ żon czy innych tam postaci 😉 Po kilku rozmowach i dyskusjach okazało się jednak, że jest to ich zdaniem całkiem przyjemna forma spędzenia wolnego wieczoru z kolegami….

Taaaaaaak…………

Czytałam i słuchałam tych wszystkich opinii z lekko rozdziawioną buzią. Gdzieś mi się neurony plątały po tym moim Chomikowym móżdżku i szukały celu… I jak mi raptem coś pierdyknęło pod sufitem! Jak mi w głowie zaszumiało! Jak mi w uszach zadudniło! W oczach pojaśniało! Bo coś sobie uzmysłowiłam! Coś BARDZO WAŻNEGO!
Przecież ja te kilka lat temu… STRACIŁAM MIŁOŚĆ SWOJEGO ŻYCIA!

Wpadłam w popłoch. Myśli zebrać nie mogłam, bo serce mi waliło, jak oszalałe (z MIŁOŚCI oczywiście), stanąć na nogach porządnie nie mogłam, bo z tych emocji całe mi się trzęsły! Nie mogąc opanować tych wszystkich uczuć, usiadłam w sypialni i wybuchnęłam płaczem…

Co ty, Chomikowa najlepszego zrobiłaś…? Kilka miesięcy (bardzo „kilka”) związku a ty rzuciłaś fochem na wiadomość, że twój ukochany pójdzie na panienki do klubu GoGo… Nic go nie chciałaś zrozumieć, kiedy ci mówił, że to nic nowego, że on tak chodzi od zawsze i to dla niego to samo, co oglądanie filmów erotycznych. Po co, Chomikowa wchodziłaś z nim w dyskusję, że filmy erotyczne to coś zupełnie innego a oglądanie na żywo roznegliżowanych babek to coś też zupełnie innego? I skąd ci się w ogóle wziął wymysł, że skoro twój ukochany już po kilku miesiącach znajomości czuje potrzebę łażenia po tego typu klubach, to po 10 latach wspólnego pożycia po prostu będzie chodził na dziwki? NO SKĄD?! Głupi ty Chomiczek, głupi 🙁 Trzasnęłaś tyłkiem rozgniewana i w pełnym fochu jego mieszkanie opuściłaś, ani myśląc oczywiście o jakimkolwiek powrocie.
Boże… a on przecież później tygodniami próbował pokazać jak bardzo mnie KOCHA, bo do mnie wydzwaniał i pisał na gg, że skoro tak nam się świetnie układało w łóżku, to moglibyśmy się spotykać tylko na jakieś szybkie numerki, bo związku to raczej z MOJĄ osobowością nie stworzymy. A ja co?- nic! Ślepo ograniczona swoimi zasadami…

Co ja mam teraz zrobić? Przecież ją tę miłość odzyskać muszę ino w mig! Tylko czy po tylu latach, to on jeszcze będzie chciał ze mną rozmawiać…? Jak ja mam go skłonić do rozmowy? Wiem, że nadal życia sobie nie ułożył i się nie ożenił (jedyny „były” wyjątkowo 😛 )… To takie przykre, że inne kobiety nie mogły zrozumieć jego potrzeb dosięgania wartości estetycznych… Ale ja już zmądrzałam! Już wiem, co straciłam!
Wszystko dzięki szczerym rozmowom z kolegami…

kolejny przykład faceta-nieszczęścia

 

źródło: własne
źródło: własne

Jakiś czas temu pisałam, że na jednej z imprez poznałam całkiem sympatycznego chłopaka, który wzbudził we mnie wiele pozytywnych uczuć http://niecodzienne-notatki.blog.pl/2015/02/08/chomikowa-ze-wzrostem-na-swieta/  Z racji, że już na pierwszy rzut oka miał wadę, której niestety nie da się przeskoczyć (raczej on nie dałby rady przeskoczyć 😉 ) podsunęłam mu prawie, że pod nos moją koleżankę, która zdawała się pasować do niego IDEALNIE prawie pod każdym względem. Gołąbeczki radośnie przegadały przy stoliku ponad 5 godzin a ja tylko czekałam aż facet weźmie od znajomej numer telefonu i w roli świadka  będę na zdjęciach uwieczniać przed ołtarzem ich „i żyli długo i szczęśliwie” 😛 Nic bardziej mylnego…
Obserwując pana Prawie Idealnego, widziałam że wyciąganie numeru telefonu od dziewczyny, z którą spędza się całą noc przy stoliku, może być zadaniem wykraczającym poza standardy zachowań tegoż dżentelmena… Już zaczynałam się godzić w duchu z porażką Chomikowej- swatki, kiedy jednak zauważyłam, że Prawie Idealny wyciąga telefon i zapisuje numer telefonu Justyny*  Ha! I już oczami duszy swojej widzę ich pięknych przed ołtarzem i planuję zbiórkę pieniędzy na podróż poślubną 😛 Nad ranem decydujemy się z dziewczynami opuścić lokal i powędrować do SWOICH (podkreślam- SWOICH łóżek 😉 ) Prawie Idealny odprowadza nas do taksówki, po czym… PRZYTULA na pożegnanie Justynę. PRZYTULA?! To pies pogrzebany. Dobrze znam typ panów PRZYTULACZY porandkowych. To wyjątkowo ciężkie przypadki. Są nieśmiali, z reguły „z problemami”, nieszczęśliwi, nieporadni i w ogóle „przepraszam, że żyję”. Takie totalne przeciwieństwo faceta z prawdziwego zdarzenia 😕  Nie, ja wcale nie mówię, że on miał zaciągnąć znajomą do pierwszej lepszej bramy na „szybką zabawę” ani też nie musiał się na nią rzucać z ustami dokonując przeglądu migdałków 😛 ale… no błagam.
-Justyna, widziałam, że Prawie Idealny wziął od ciebie numer telefonu, tak? To chyba dobrze, tak?- zarzucam dziewczynę lawiną pytań, bo w sumie ciekawość mnie zżera jak ona to widzi…
-Niby wziął, ale Chomikowa… Widziałaś?! On mnie PRZYTULIŁ! Już chyba bym wolała, żeby w szale namiętności mnie pocałował, ale nie przytulał…
Ech… Chyba nie ja jedna mam taką a nie inną opinię o „przytulaczach”.
-Ale to źle?- robię z siebie niedomyślną, bo bardzo mnie ciekawi opinia innych o tym sposobie pożegnania.
-Wiesz… to od razu mi pokazuje, ze typ jest cholernie nieśmiały i może być ciężko… A ja za stara jestem na podchody- Justyna na chwilę milknie w zamyśleniu- Chomikowa! On ma 32 lata a nie 14, że mnie przytula…
WŁAŚNIE!
Dobra, ale nie stawiajmy jeszcze krzyżyka na nieśmiałych facetach. Może weźmie w tygodniu coś mocniejszego i zbierze się na odwagę, żeby do Justyny zadzwonić…

Nie zadzwonił.
Jakoś zaskoczona nie byłam… Justyna też nie 😛

Po tygodniu udałyśmy się kolejny raz do naszej ulubionej knajpy. Prawie Idealny też tam był… Nawet nabrał w sobie tyle śmiałości, żeby do nas podejść i przywitać się z Justyną. Tyle że Justyna była już tak rozczarowana brakiem kontaktu, że nie miała zbyt dużej ochoty na jakiekolwiek dialogi z Prawie Idealnym. Wcale się jej nie dziwię. Też bym nie miała 😛
Złoszczę się. Przez takich facetów ten damsko-męski świat wygląda jak wygląda  😡

Z racji, że to ja poznałam dżentelmena, i że razem przegadaliśmy dłuższy czas, to uzurpuję sobie prawo do szczerego dialogu z Prawie Idealnym. Może zbawię świat od rozczarowań 😉
-Możesz mi powiedzieć, czemu nie zadzwoniłeś do Justyny, skoro wziąłeś do niej numer telefonu?
-A ona chciała, żebym zadzwonił?-patrzy mi w oczy szczerze zdziwiony i pytaniem i tym że ona czekała na telefon.
Wierzyć mi się nie chce!  Moja anielska cierpliwość właśnie znajduje swoje granice.
-I to właśnie dlatego dała ci telefon? Bo nie chciała, żebyś dzwonił, TAK?- zaczynam podnosić głos, ale jeszcze nad sobą panuję 😛
-Wiesz Chomikowa… to nie jest takie proste… A może dała, bo nie miała innego wyjścia? Może wcale nie jest zainteresowana…?
Nieszczęście. Kompletnie nieszczęście jak w mordę strzelił! Zagotowałam się i już przestałam nad sobą panować:
-I właśnie DLATEGO przesiedziała z tobą 5 godzin przy stoliku zaśmiewając się co 10 minut??? Człowieku, co ty mi w ogóle opowiadasz?! Ile ty masz lat?! Bądź FACETEM! FA-CE-TEM! Których nota bene coraz mniej na tym świecie…
-Bo ja nie byłem przekonany, że ona by chciała…
-To teraz ja ci nie dam gwarancji, że nadal by chciała.
Trzasnęłam tyłkiem i poszłam do baru.
Gołąbeczki przesiedziały kolejną noc przy stoliku. Przy pożegnaniu schemat się powtórzył a nam ręce opadły.
To typ niereformowalny. Postawiłam na nim krzyżyk. Justyna również.
Zadzwonił do niej po… 5 dniach. Znacie standard telefonu do kobiety? – maksymalnie 3 dni, chyba że żona rodzi 😛 ewentualnie tsunami zalewa Polskę. Wtedy wykonanie telefonu może się opóźnić o JEDEN dzień 😉
-Cześć Justyna- chwila krępującej ciszy…- pamiętasz mnie…?
-Tak, choć przyznaję, że jak przez mgłę- typowa złośliwość kobiety 😛
-Będziecie jutro w knajpie?
-Nie, ponieważ Chomikowa wyjeżdża na szkolenie do Warszawy.- prawdę powiedziała przecież!
-Acha. To przepraszam. Cześć.
Justyna jest naprawdę porządną dziewczyną. Następnego dnia przemyślała sprawę i uznała, że może była zbyt ostra (?!) w tej rozmowie i wysłała mu smsa z pytaniem jak mija dzień.
Nie odpisał.
URAŻONY? WYSTRASZONY?
LITOŚCI. Wiecie co? Taki typ osobowości jak dla mnie nadaje się na ciężką pracę z psychologiem. Jednak dobrze mi moja intuicja podpowiadała, że gość może mieć jednak inne wady oprócz tej „najmniejszej” 😉 Panowie… My- kobiety poszukujemy w mężczyźnie OPARCIA, zdecydowania. Chcemy czuć się przy Was bezpieczne (piękne, pożądane i kochane również 😉 ) Naprawdę nie chcemy kogoś, przy kim to my będziemy musiały bronić swojego gniazda przed innymi drapieżnikami… Takim zachowaniem dajecie nam do zrozumienia, że w razie niebezpieczeństwa zwiejecie szybciej, niż my pomyślimy o spakowaniu walizki 😛

Po dwóch tygodniach znów odwiedziłyśmy naszą ulubiona knajpę (pytając zawczasu Justynę, czy w razie spotkania z Panem Idealnym będzie w stanie to znieść). Nieszczęście siedziało samo przy stoliku. Od razu dopadło w zachwycie do Justyny i zaciągnęło do stolika. Przewracam w zrezygnowaniu oczami i nawet nie chcę na to patrzeć.
-I co, Chomikowa… znów nawaliłem, prawda?- zagaduje mnie późnym wieczorem.
-Jak się o to pytasz, to chyba wiesz, że tak.
-Bo wiesz… Justyna to naprawdę wartościowa dziewczyna. Nie chciałbym zrobić czegoś nie tak…
-Na ten moment robisz wszystko nie tak.
-Ale czemu mnie atakujesz?
No zagotowałam się.
-Ja CIEBIE?! Cholera jasna! Bądź facetem do cholery! Ja i tak się zastanawiam jakim cudem ta dziewczyna chce jeszcze z tobą gadać! Chyba dlatego, ze jak sam powiedziałeś, jest wartościowa i może próbuje w tobie odnaleźć coś, czego szuka od dłuższego czasu? NIE WIEM. Ale jeśli nie chcesz jej stracić, to idź do przodu! Bo w tym tempie to do emerytury będziecie się plątać!
A ja się roztyję i na pewno nie zmieszczę w sukienkę na wasz ślub 😛 Nie- tego na szczęście nie powiedziałam 😉
Kątem oka widziałam, jak Prawie Idealny porwał Justynę w namiętnym pocałunku.
Odwróciłam wzrok, jak onieśmielone dziewczę 😉 😀

Ale chyba i tak nic z tego nie będzie…
Za dużo nieszczęścia w tym nieszczęściu 😛

———————————————————
Zapraszam na fb 🙂
* Imię zmienione

Przypominam o tym, jak wygląda dodawanie komentarzy na blogu… Zanim spróbujesz mnie obrazić lub co gorsza moją rodzinę, to zerknij na wcześniejszy post.