bo baby są głupie…

bored emma stone whatever easy a crickets
źródło: giphy.com

Kilka ładnych lat temu poznałam kobitkę. Już nie ma znaczenie gdzie. Znaczenie ma to, że kobitka jest energiczna, miła i naprawdę ładna. Tylko inteligencją nie grzeszy, ale o tym za chwilę.
Odkąd tylko pamiętam, w rozmowach wspominała o swoim narzeczonym. Jak to on ją BARDZO mocno kocha, jak świata poza nią nie widzi i jak bardzo chce dla niej wszystkiego co najpiękniejsze, najlepsze i najdroższe. Poza tym narzeczony przychodzi do niej na kolację, narzeczony idzie do lekarza, narzeczony zmienia pracę, narzeczony potrzebuje pomocy, pogłaskania, posprzątania, poklepania po plecykach i innych rzeczy na „po”. Podpalenia w szczególności.
Słuchałam cierpliwie. Ba! Nawet wykazywałam zainteresowanie. Jednak spokoju nie dawał mi fakt, że jeszcze nie słyszałam, żeby wspólnie spędzili urlop, o weekendzie nie wspominając. No i czemu do cholery ta kobitka wynajmuje ciągle mieszkania, skoro facet jest właścicielem kilku nieruchomości, które oczywiście wynajmuje????? A że bywam osobą bezpośrednią i czasem może zbyt ciekawską 😉 zaczęłam temat drążyć i drążyć. Na początku odpowiedzi były wymijające, ale po jakimś roku, znajomej się chyba ulało i ze łzami w oczach wypaliła:
-Chomikowa, tyle poświęciłam temu Grześkowi* a on wciąż nie może się zdecydować.
ZDECYDOWAĆ????
-Ej, ej! O czym ty tu mówisz? O jakich decyzjach, hm?- pytam spokojnym tonem, żeby jej nie wystraszyć, bo zapłakana kobieta to płochliwe stworzenie.
-No pomiędzy mną a tamtą.
Rozkosznie.
Jak się okazało, ukochany Grześ jest w związku z jakąś tam kobietą. Są razem od…. Uuuu… Przynajmniej 10 lat a moja znajoma… cóż… od jakiś 5 lat wstecz stała się jego kochanką.
Popatrzyłam na tę kupę nieszczęścia, które siedziało skulone na krześle i wierzyć mi się nie chciało, że tyle lat można czekać na coś, co za cholerę NIE NADEJDZIE.
-5 lat? Naprawdę 5 lat? Ale on ci coś obiecywał, czy jak?- pytam zszokowana dokumentnie i próbuję znaleźć jakieś rozsądne wytłumaczenie tej głupoty.
-Tak, bardzo obiecywał na początku. I tak kochał i tak pięknie zapewniał o tej miłości, ale od jakiś 3 lat już mi nic nie obiecuje, tylko mówi, że kocha. I wiesz, ja go też tak mocno kocham. Bo to musi być miłość…. Wiesz?
Oczy otwieram już tak szeroko, że aż dostrzegam plamy na suficie. Matko kochana! To nie jest ta kobieta, którą znałam! Gdzie rozsądek?! Gdzie się podziała jej inteligencja?! PODMIENILI MI KOLEŻANKI!!!!
-Ale zaraz, zaraz! Jak mam już być tak z tobą szczera, to ja nie wiem czy ty masz w ogóle jakieś oparcie w tym człowieku! Dlaczego on ci nic nie pomagał w walce o mieszkanie? Skoro tak kocha, to mógłby chociaż pozwolić ci mieszkać w którymś z tych jego mieszkań! Czemu jak rok temu leżałaś w szpitalu, to on odwiedził cię tylko raz? Dziewczyno, czy to naprawdę jest MIŁOŚĆ?
-Chomikowa, a czy ty cokolwiek wiesz o miłości?!-pyta zdenerwowana. A ja się zamykam na amen. Może nie wiem jak wygląda prawdziwa miłość, ale na pewno wiem, że tak wyglądać nie powinna. W ciężkim szoku wychodzę z pokoju i próbuję ochłonąć.
Mijały lata. Do tematu już wolałam nie wracać, bo nie chciałam wywoływać u koleżanki agresji. Czasem tylko ręce mi opadały, kiedy słyszałam, że idzie do niego do domu, wypielić mu ogródek, albo kupiła mu nową kurtkę, samej sobie odejmując od ust któryś z kolei obiad. NUDA. Po prostu NUDA.
Jednak jakiś czas temu, szlag mnie trafił.
-Chomikowa, natychmiast potrzebuję podwózki do szpitala- dzwoni znajoma.
-Matko, co się dzieje? Pewnie, że jedziemy! Już do ciebie jadę!
-Nie mnie, tylko Grzesiowi. Od wczoraj ma jakieś duszności, więc poruszyłam wszystkie znajomości, żeby go dzisiaj w końcu przyjęli na oddział.
Wzdycham głęboko. Ciągle tylko wzdycham. Ja to muszę mieć świetnie dotleniony organizm 😛
  W sali szpitalnej dziewczyna lata naokoło faceta jak nieprzytomna. Ja się tylko zastanawiam, gdzie jest ukochana, z którą Grzesiu dzieli swoje życie od jakiś 15 lat. Jakbym przewidziała:
-Wiesz co? Możesz wyjść na chwilę? Muszę zadzwonić do (tu pada imię ów ukochanej)- mówi Grzesiu do nierozgarniętej znajomej. I co ona robi? Wychodzi z tego kącika, jak grzeczna uczennica. WYCHODZI z podkulonym ogonem!!!!
Dlaczego ja nie palę papierosów?! No DLACZEGO? To był świetny moment, żeby trzasnąć tyłkiem i wyjść zapalić papierosa albo całą paczkę od razu.
-Słuchaj…-zagajam w drodze ze szpitala- jestem pełna podziwu, wiesz? Ja bym nawet za największą miłością swojego życia nie czekała tych 10 lat, które ty czekasz.
-Co ty wiesz, Chomikowa. On mnie bardzo kocha.

Widzę właśnie.
I widzę, że głupota kobiet nie ma granic.
———————————–
*imię zmienione

wstyd i wyzwanie w Budapeszcie

12633110_1083813751663946_705033288_oWyjazd do Budapesztu nadszedł w doskonałym czasie. Podłamana wszelkimi ostatnimi wydarzeniami z radością spakowałam podręczny bagaż i pognałam Pędzidłem na lotnisko. Znacie moje podejście do latania i samolotów. Skoro mój mózg na lotnisku odmawia współpracy, wolę być tam odpowiednio wcześnie, aby ogarnąć siebie, bagaż i bilety. Siebie. Siebie PRZEDE WSZYSTKIM.
Wiecznie Niezadowolona z narzeczonym mówi, żebym w ogóle się nie martwiła o ich przyjazd, ponieważ oni mają prawie 300 km do lotniska, więc wyruszą odpowiednio wcześnie i na pewno będą wcześniej ode mnie. Oczywiście wyruszyli za późno.
Na lotnisku, jak grzeczna dziewczynka objęłam panowanie nad jedną z ławeczek i zajęłam się nerwowym OCZEKIWANIEM. Obok mnie rozpanoszyła się jakaś rodzina. Wyglądają na artystów. Artystów Arabów. Są dość głośni, ale mówią po polsku. Słyszę, że muszą iść kupić coś do picia. Idą wszyscy zostawiając swój CAŁY bagaż koło mnie. Bez paniki, Chomikowa. I tak jesteś spanikowana, więc po co ci jeszcze dodatkowy powód do stresu? Tym bardziej, że pieluch ze sobą nie nosisz.
Spokój. Spokój przede wszystkim.
Bagażami w ciągu 40 sekund zainteresowała się ochrona lotniska.
-Czy to pani bagaże?- pytają się oczywiście mnie.
-Bożesz, nie, nie moje. Tu była taka rodzina. Podobno poszli po wodę.
-Bagaże powinni wziąć ze sobą- odpowiada najspokojniej pod słońcem ochroniarz.
Ale ja spokojna nie jestem. Nie chcę przy tym być. Nie chcę tego widzieć. Chcę ŻYĆ. Obieram kierunek „toaleta”. To jest najbezpieczniejsze miejsce pod słońcem. Toaleta. Mogę udać, że poprawiam makijaż. Mogę udać, że szykuję się na wylot do najwspanialszego narzeczonego i muszę wyglądać BOSKO. W toalecie mogę WSZYSTKO.
Po 10 minutach decyduję się zbadać sytuację przy ławeczkach. Po bagażach i rodzinie ani śladu. I całe szczęście.
Wiecznie Niezadowolona z narzeczonym wbiegają na lotnisko 40 minut przed odlotem. Pierwszy raz lecę bez bagażu rejestrowanego, więc nie za bardzo wiem co i jak. Oni też nie. W pośpiechu i panice udaje nam się przejść przez kontrolę bagażu. Mamy 25 minut do odlotu. Chcę biec do bramek.
-A ty gdzie, Chomikowa?!- dopada do mnie Wiecznie Niezadowolona- Przecież musimy kupić flaszki na bezcłówce!
-Jakie flaszki?! Po co teraz???
-Dla Rozsądnego i jego rodziny! No i na drogę koniecznie!
-Naprawdę musimy TERAZ?! Kupimy w Budapeszcie!
-Nie. Idziemy teraz. Mamy jeszcze czas.
Z zapasem alkoholu chyba na cały miesiąc, biegniemy do bramki. Ja już mam dość. Nienawidzę samolotów. Nienawidzę latać. Nienawidzę biegać.
W ostatniej chwili dopadamy do bramki.
Pasażerów w samolocie błagam, aby zamienili się ze mną miejscami i pozwolili siedzieć przy przejściu a nie przy oknie. Moja panika sięga zenitu. Chce mi się po prostu płakać. Nie wyję i nie krzyczę tylko dlatego, bo boję się, że ktoś mnie sfilmuje i będę bohaterką na youtubie. Zatykam uszy, zaciskam oczy i przeżywam start.
-Kochani, to mój ostatni lot bez alkoholu- poważnie informuję znajomych w trakcie lotu.
Wiecznie Niezadowolona bierze sprawę w swoje ręce i znika w toalecie. Wraca po 5 minutach i daje mi butelkę Coca-Coli.
-Pij, Chomikowa. Tylko porządnie.
No chwała. Coca-Cola i wiśniówka. Ten zestaw pozwala mi przeżyć lądowanie.
Z lotniska odbiera nas Rozsądny i od razu zabiera na zwiedzanie. Wzgórze Gellerta. Wiecznie Niezadowolona z narzeczonym nie odejmuje butelki z alkoholem od ust. Ja się rozkoszuję widokami i faktem, że jestem daleko od wszystkich problemów. Kątem oka zauważam, że narzeczony Wiecznie Niezadowolonej lekko się chwieje. Nie mój facet, nie mój problem.
W drodze do domu Rozsądnego, moja urocza parka nie odmawia sobie alkoholu. Kiedy docieramy w końcu na miejsce, ukochany koleżanki nie wysiada z auta, tylko z niego wypada……..
Matko… jaki WSTYD. Jak teraz go przedstawić całej rodzinie? Co z nim zrobić? I jak on tego dokonał? Jeszcze 40 minut temu prowadziłam z nim dialog a teraz jest NIEPRZYTOMNY.
-Aaaaa jjjjjaaaaaa tu zostaję-oznajmia kompletnie nieprzytomny.
Jak dla mnie, to może i tu zamarznąć, tylko koszty przewozu zwłok do Polski mogą wszystkich przerosnąć. Wciągamy faceta do domu i rzucamy na pierwsze lepsze łóżko. Wiecznie Niezadowolona jest o dziwo bardzo spokojna. Razem wszystkich przepraszamy i uśmiechamy się najszerzej, jak to tylko możliwe.
Pięknie.
Po kolacji facet trochę przytomnieje i siada koło mnie na kanapie. Bardzo dokładnie mi się przygląda i podejmuje cholernie dla mnie niespodziewaną decyzję, że mnie pocałuje.
-Ej! Ej! EJ!!!!-krzyczę do gościa i w tej samej chwili nie wiadomo skąd doskakuje do nas niczym młoda łania Wiecznie Niezadowolona.
-Skarbie, kochanie. Popatrz na mnie-dziewczyna odciąga chłopa ode mnie i odwraca jego ledwo przytomną głowę w swoją stronę-Ja jestem tutaj. Tam jest nasz Chomiczek a ja tutaj. Mnie możesz całować, ale Chomiczka raczej niekoniecznie.
Zarąbiście.
Szukam ukrytej kamery.
-Rozsądny, mówiłeś, że masz winko, tak? Zmieniłam zdanie. CHCĘ winko.

Rano przychodzi do mnie Wiecznie Niezadowolona.
-Słuchaj,mam problem z moim facetem.
-To chyba nie tylko jeden… Co? Uznał, że spędzi weekend w waszym pokoju, bo troszkę mu WSTYD?
-Żebyś wiedziała…
-Może jak mu powiesz, że nie tylko jemu jest wstyd za to, co wczoraj wyprawiał, to będzie mu lepiej…?- pytam ironicznie.
-Ej! To jest MYŚL!- odpowiada pełna radości i biegnie do pokoju.
Po 5 minutach na śniadaniu pojawił się cały komplet polskich turystów 😛 Przy stole planujemy cały dzień. Najpierw Parlament, Plac Bohaterów a na koniec termy 🙂
W drodze do Parlamentu Wiecznie Niezadowolona zmieniła zdanie.
-Nie, to bez sensu. My nie chcemy oglądać Parlamentu. Najpierw pojedźmy na zamek.
Jedziemy.
Zamek Królewski nie zrobił na mnie oszałamiającego wrażenia. Może dlatego, że było mi zimno i padał śnieg z deszczem 😛 Ale nie tylko ja mam takie zdanie. Decydujemy się zostawić Parlament na dzień następny i od razu udać się do term. Węgry słyną z wielu źródeł termalnych. Uwierzcie mi- to doskonałe miejsce na relaks 🙂 Kąpiel w zewnętrznym basenie ukoi nerwy po odstaniu 55 minut w kolejce po bilety 😛
Kolejnego poranka budzę się podekscytowana możliwością zwiedzenia Parlamentu.
-Wiecie co?- zagaduje narzeczony Wiecznie Niezadowolonej- my wolimy iść na termy, niż zwiedzać. Później możemy jechać do Wyszehradu i na sanki.
Szlag mnie trafi.
Rozsądny jako główny przewodnik dwoi się i troi jak to wszystko pogodzić. Zakochanych podwozimy do term a ja z Rozsądnym wpadamy do metra, żeby jak najszybciej zobaczyć Parlament i Bazylikę Św. Stefana.
Jestem ZAUROCZONA. Po placu przed Parlamentem poruszam się jak nieprzytomnie zakochana turystka. Jest naprawdę cudowny. Dokładnie taki, jak go przedstawiają przewodniki.
W Wyszehradzie na sanki oczywiście nie poszliśmy… Rozsądnego podziwiałam za spokój i opanowanie. Jak ja bym tak zmieniała co chwilę zdanie, to Rodzicielka na bank zaprowadziłaby mnie na tory kolejowe i przywiązała do szyn.
Reszta pobytu przebiegła bez żadnych problemów. To, że moja cudowna parka zmienia co 2 godziny zdanie, potraktowałam jako wyzwanie. Nie chciałam się denerwować. Po co? Przecież muszę wrócić samolotem do Polski… Tam stracę wszystkie nerwy.
Jak myślicie? Kiedy dostaliśmy się na pokład samolotu? Oczywiście, że znów ostatni. Przecież moja ukochana parka gołąbków przed wylotem musiała zjeść posiłek. CIEPŁY POSIŁEK, żaden inny. Zdania nie chcieli zmienić 😛

rozmemłana emocjonalnie, czyli Poliglota część kolejna

12516832_1075549095823745_983364076_oSprawy się komplikują jeszcze bardziej, niż mogłam przypuszczać… Od momentu, kiedy facet do mnie zadzwonił i mi zakomunikował, że ROZSTAŁ SIĘ ZE SWOJĄ WIELKĄ MIŁOŚCIĄ, o której oczywiście wcześniej nie pisnął ani słowa, swoją nieustająca obecnością nie pozwala mi ogarnąć emocjonalnego bałaganu.
Naprawdę byłam przekonana, że po jego telefonie, w którym przepraszał za 4-godzinną wymianę sms-ów, już nigdy więcej nie będzie miał odwagi się do mnie odezwać. Tym bardziej, że podczas tych wszystkich wiadomości napisałam mu, że bardzo mi się nie podoba jego podejście do kobiet i związków a flirtowanie z dziewczyną, podczas trwania związku z MIŁOŚCIĄ ŻYCIA (BŁAGAM!) jest delikatnie mówiąc nie na miejscu.
Ocknij się, Chomikowa! Nie wszyscy mają w sobie tak wysoko rozwinięty poziom samokrytyki, jak ty.
Po dwóch dniach błogiej ciszy dostałam wiadomość, w której wysłał mi zdjęcie samochodu jego marzeń.
Jak wrócę po tych 10 miesiącach za granicą, to właśnie taki sobie kupię, Chomikowa.
Niesamowite…
-Patrząc na cenę, to chyba nie będziesz spożywał posiłków, żeby to sobie kupić. Radzę już teraz nauczyć się łowić ryby.
-Coś tam jeszcze wezmę kredytu i kupię. To jest miłość! Muszę go mieć!
-Aaaa… miłość! No to tak. Chociaż znając ciebie, miłością za chwilę zapałasz do pięciu innych samochodów.
-Co ty taka uszczypliwa?
No proszę, nawet wyczuł złośliwość. Jednak głupi nie jest.

Wiesz co? Wybacz, ale jestem wyjątkowo zajęta i nie mam czasu na konwersacje.
Tak, wiem. Mogłam być bardziej bezpośrednia i najzwyczajniej w świecie mu napisać „NIGDY WIĘCEJ DO MNIE NIE PISZ I NIE DZWOŃ”, ale przecież GŁUPI NIE JEST. Nie jest i tym niestety mi zaimponował jakiś czas temu. Jeszcze wtedy, kiedy nie wiedziałam, że to zakompleksiony flirciarz, i że zafunduje mi jazdę emocjonalną.

Spoko, odezwę się. Miłego wieczoru, Chomiczku!
Nie mogę się doczekać.

Następny dzień. A raczej późny wieczór. Północ 😛 SMS! Stało się coś, na bank. Ostatni czas, kiedy dostałam wiadomość o północy (nie licząc sylwestra 😛 ) dostałam… w Bułgarii, kiedy zaginęły bliźniaczki…
Pozdrowienia z (tu pada nazwa mojego miasta)!
Do wiadomości załączone było ZDJĘCIE Z JAKĄŚ DZIEWCZYNĄ!
Oczom własnym nie wierzę. Jestem zła, zniesmaczona i załamana. Ręce opadły mi już kompletnie. Czy ktoś jest mi w stanie wytłumaczyć po co otrzymałam to zdjęcie z informacją, że jest w moim mieście? Wybaczcie, ale moja wyobraźnia właśnie napotkała na granicę i już nie posunie się ani kroku dalej. No to po co????
Na wiadomość nie odpisałam. Następnego dnia telefonu nie odbierałam. W końcu przyszła wiadomość, że mnie przeprasza za brak informacji, że będzie w moim mieście. Znowu mnie przeprasza. Mam wrażenie, że powinien mnie przeprosić za swoją obecność w moim życiu. Nie chciał, to nie poinformował! Spoko, nie umarłam! Po co tylko ciągle do mnie pisze lub dzwoni????
Jestem zmęczona tą relacją. Czuję się oszukana i na jakiś sposób wykorzystana. Jak zwykle. To już druga relacja w ostatnim czasie, która powinna się zakończyć, a której niestety nie mogę radykalnie uciąć. Nie zniosłabym setek pytań od Wiecznie Niezadowolonej, Prawie Idealnego i innych. Nie wiem, czy umiałabym z nich wybrnąć…
I tak pozostaje mi na dzień dzisiejszy zajadanie się herbatnikami i nerwowe zerkanie na telefon. Jest wieczór, więc za chwilę znów przyjdzie jakaś wiadomość…
Otóż to.
Co robisz, Chomiczku? Napisz coś w końcu do mnie i się uśmiechnij.
No żessssszzzz… A ja znów bez Ferrero 🙁

telefony, rozstania i oburzenie Chomikowej w Sylwestra

źródło: newscult.com

Pamiętacie Wiecznie Niezadowoloną z Bułgarii? http://niecodzienne-notatki.blog.pl/2015/09/01/ Tak, tak… To właśnie do niej zostałam zaproszona na sylwestra i na małe zwiedzanie jej okolic na Mazurach. Po drodze odebrałam paczkę pod postacią Poligloty i RUSZYŁAM 🙂
Poliglota nie tryskał humorem, jak zawsze bywało. Dzień wcześniej zapytał się mnie łamiącym głosem, czy może ze mną jechać na Mazury, ponieważ rozstał się ze swoją dziewczyną. Tylko wybuchnęłam śmiechem. Tak, tak- cholernie nietaktowne zachowanie… Ale jak miałam zareagować, skoro facet od wielu miesięcy do mnie wydzwania, mówi masę komplementów, pisze dziesiątki smsów a tak naprawdę MA DZIEWCZYNĘ, o której wcześniej oczywiście nie pisnął ani słowa????
A takie Toto niepozorne no.
Bożesz, jak mam nie pić? Jak nie będę pić, to w końcu wyląduję w szpitalu dla obłąkanych.
Tak, czy siak. W Pędzidle wysłuchałam godzinnego wykładu o historii węgierskich nazwisk, teorii Lady Gaga jako Lalka Illuminati (?????), kilku zdań w językach kompletnie mi nieznanych jak litewski, koreański, serbski, rosyjski i węgierski oczywiście (swoją drogą ciekawa jestem, czy mnie obrażał, czy mówił pornograficzne świństewka 😛 ) oraz o budowie komputera.
-Chomikowa, coś niewiele mówisz. Coś się stało?
Hmmm… Równie dobrze mogłabym zacząć szczekać. Efekt byłby taki sam.
-A wiesz… jakoś tak fascynująco opowiadasz, że zdecydowałam się ograniczyć do słuchania.
-Tak? Nie sądziłem, że tak cię to zainteresuje.
Postanowienie na Nowy Rok- NIE KŁAM, CHOMIKOWA!

Po południu szczęśliwie dojechaliśmy na Mazury 🙂 Wiecznie Niezadowolona już była pod wpływem. Chyba wszystkiego pod czego można być wpływem 😛 Jej facet chory z wysoką temperaturą. Pięknie. Nic nie jest naszykowane a ja nie wiem, jak to ogarnę w obcym mieszkaniu i obcej kuchni… Co bardzo dziwne dziewczyna była w stanie przygotować każdy ciepły posiłek. Co prawda z Bożą pomocą i moją 😉 ale i tak byłam pod wrażeniem.
Cała zabawa przebiegała naprawdę przyjemnie. Obśmiałam się za wszystkie czasy, z inną koleżanką obgadałam cały pobyt w Bułgarii i obejrzałam rewelacyjne fajerwerki 🙂 Długo po północy do ciągle załamanego rozstaniem Poligloty zaczęły przychodzić smsy.
Bzzzz… Sms. Odpisał. Nie minęły 2 minuty znów bzzzz. Bzzz… Bzzzzzzzz…. Bzzzzzzzz… Wypijam drinka. Bzzzzz…. Jestem spokojna. Nie będę się odzywać. Bzzzz… Kolejnego. Bzzzzz……. I tak przez cholerne 2 godziny!!! BZZZZZZZZZZZZZZZ.
SZLAG MNIE TRAFIŁ.
Wiecznie Niezadowolona z typowym po wypiciu któregoś z kolei drinka, stoickim spokojem zapaliła papierosa a ja trzaskając tyłkiem i drzwiami od łazienki oddaliłam się na dłuższą chwilę.
Albo mu lutniesz, albo na niego nawrzeszczysz, albo się Chomikowa na tym kiblu uspokoisz. I to trzecie rozwiązanie jest chyba najlepszym, bo każde inne wiąże się z kiepską atmosferą we wspólnym mieszkaniu. Mało tego, ja muszę z tym gościem wrócić do domu. Opanuj się, Chomikowa, opanuj… Nie wszyscy przecież wiedzą, że jak się jest w towarzystwie, to się nie napierdziela smsów przez cholerne 2 godziny. Może właśnie się godzi ze swoją WIELKĄ MIŁOŚCIĄ, która jest tak wielka, że się flirtowało z innymi.
Wracam do pokoju po dłuższej chwili. Względnie opanowana.
-Przepraszam was, że jakoś nie miałem dzisiaj humoru, ale trochę mnie ta sytuacja z moją dziewczyną zdołowała- odpala nagle Poliglota- ale już mi lepiej.
-Ty!-wtrąca Wiecznie Niezadowolona- a co to niby za wielka miłość? Ty nam nigdy o niej nie mówiłeś.
-A bo w sumie byliśmy ze sobą tylko ponad miesiąc.
ILE???? ZAGOTOWAŁAM SIĘ.
-Chłopie, i ty po miesiącu jesteś przekonany, że to miłość twojego życia? Mogłaby zostać matką twoich dzieci?
-Tak, myślę, że mogłaby, ale nie zostanie. Ja wyjeżdżam na 10 miesięcy za granicę. Ona tego nie akceptuje.
Nie odzywaj się, Chomikowa, NIE ODZYWAJ.
-Ale wiesz, ze jakbyś nie chciał wyjeżdżać, to byś nie wyjechał-dość celną uwagę wtrąca Wiecznie Niezadowolona.
-Może i tak…- odpowiada Poliglota i się zawiesza w tym swoim smutku.
-Człowieku! OGARNIJ SIĘ DO CHOLERY!- odpalam, bo już nie mogę w tej surrealistycznej scenie dłużej grać- Ile ty z nią byłeś? MIESIĄC?! I niby taka wielka miłość? BŁAGAM CIĘ!
-Właśnie, Poliglota, ogarnij się, bo Chomikowa zaraz znów trześnie tyłkiem i pójdzie siku.
Wiecznie Niezadowoloną spiorunowałam wzrokiem.
-Ty! Ja mam ci więcej powiedzieć o tej twojej jak to nazywasz wielkiej miłości?! Jakby to była Ta Jedyna, to nie zachowywałbyś się, jak zachowujesz! I dobrze wiesz o czym mówię! Więc ja cię, chłopie BŁAGAM! Ogarnij się! Daj żyć innym! A niby taki inteligentny!
I tak- rzuciłam swoim telefonem o stolik, trzasnęłam tyłkiem i poszłam siku 😛
Po powrocie wszystkie łóżka już były pościelone a światła pogaszone.
Cóż 😛
Kolejne dni na szczęście przebiegły już w bardzo miłej atmosferze. Mimo mrozu udało nam się coś pozwiedzać, Poliglota nawet zaczął się uśmiechać a ja odetchnęłam z ulgą.
Zdążyłam wrócić do domu i dostaję smsa od Poligloty:
Bardzo miło spędziłem ten czas na Mazurach, był mi potrzebny.
-Cieszę się.
-Chomiczku, a mogę spytać jak długo jesteś sama?
-A czy ta informacja coś zmieni w twoim życiu?
-Bo ja się nie mogę nadziwić dlaczego ty jesteś sama. Takie kobiety nie powinny być same.
ZACZYNA SIĘ.
-Czy ty pijesz coś dziś znowu?
-Jestem trzeźwy jak dawno nie byłem, Chomiczku kochany. Z ciekawości się pytałem ile jesteś sama. Mógłbym Ci mówić tyle pięknych rzeczy…
I tak pisał i pisał… aż zasnęłam 😛
Zadzwonił następnego wieczoru.
-Przepraszam cię, Chomikowa za te wczorajsze smsy. To się więcej nie powtórzy.
Litości.
-Chomikowa! A jak tam Poliglota?- dzwoni Wiecznie Niezadowolona.
-Jak dla mnie, to przypadek kliniczny. Leczenie psychiatryczne mocno wskazane.

Na tym świecie nie ma już normalnych facetów. Zostanę sama do starości 😛
——————————————————————————–
Polecam serdecznie aplikację na telefon Audioblog! 🙂 Masa nowych blogów do posłuchania. Recenzje książek, wywiady i emocje!

świąteczne cuda u Chomikowej

12465040_1068334789878509_444237660_oProszę… i po Świętach Bożego Narodzenia. Nawet obyło się bez ofiar śmiertelnych, choć przyznam, że niewiele brakowało…

Nie wiem, jakim cudem udało mi się grzecznie wytrzymać do końca Wigilii. Po niepohamowanym wybuchu złości Ciotki, najpierw parsknęłam śmiechem a potem przemyślałam sprawę i jednak odechciało mi się rodzinnego kolędowania. Skąd ta złość? Bo Chomikową chcą zatrudnić dwa biura. Tak być przecież nie może. Najpiękniej jest wtedy, kiedy… nie jest pięknie.

Drugą połowę Świąt spędziłam w rozjazdach. Nocleg u Przyszywanej Cioci w Zakopanem. Pomimo tego, że Zakopane jest już tylko symbolem kiczu, nadal uwielbiam to miasteczko i za każdym razem odnajduję w nim nowy detal, w którym się zakochuję. Nic nie jest w stanie popsuć mi choćby godziny w górskim kurorcie.
-Dziecko, jakim cudem ty tam dajesz radę z Przyszywaną Ciocią?- pyta Rodzicielka.
-Mamoooo, stara panna z drugą starą panną zawsze się dogada.

JAKIM CUDEM ON MA DZIEWCZYNĘ?????
Znów dzwoni do mnie Poliglota. Dobra, przyznaję. Facet od wielu miesięcy mnie „próbuje” a ja ciągle nie jestem przekonana. Za każdym razem, kiedy mimo wszystko decyduję się dać mu szansę, on doprowadza mnie czymś do szału… Niedawno spędziliśmy wspólnie wieczór. Nie czułam, że to randka, póki nie usłyszałam iście rozgrzewającego,  erotycznego komplementu…
Wracając do jego telefonu.
-Chomiczku… mam złamane serce.
Jejku, JAK TO? Że JA? Jak mogłam coś złamać, kiedy nawet tego nie dotknęłam???
-Ej, jak to złamane? Co ty opowiadasz?- pytam bardzo ostrożnie, bo cały czas nie wiem o co może chodzić.
-Moja dziewczyna nie daje znaku życia już 3 dni.
WTF????????????

Na szczęście w tym całym worze „cudów” znalazł się jeden prawdziwy. Jedyny facet w tym domu się wzruszył. Na widok prezentu 😉

niespodzianka w saunie

Zarejestruj, No Nude Opalania, Informacji, Beach
źródło:pixabay.com

Sauna w moim centrum sportu nie jest koedukacyjna, więc troszkę się zdziwiłam, kiedy zbliżając się do pomieszczenia, usłyszałam wydobywające się z niego męskie głosy. Mężczyzn się nie boję, więc mimo wszystko, dzielnym krokiem weszłam do środka.
-Nie będzie pani przeszkadzać, że są tutaj panowie?- pyta się mnie dziewczyna, która najprawdopodobniej korzystała z uroków sauny z dwoma kolegami.
-Nie, absolutnie-odpowiadam zgodnie z prawdą, bo towarzystwo jest wesołe, więc i mnie może jakoś te 15 minut zleci w dobrym humorze.
-Ale wie pani, my tutaj nago sobie siedzimy-zagaduje wesoło jeden z panów.
Rzucam na nich okiem i widzę, że przecież wszystko jest okej. To znaczy golizny BRAK 😛 więc nie budzi się we mnie instynkt samozachowawczy.
-A spoko, ale nie liczcie na to, że ja się rozbiorę- odpowiadam i boję się, co może nastąpić.
Tu nastąpił jęk rozczarowania a ja siadam z tyłkiem na ławeczce.
I faktycznie- towarzystwo jest wesołe. Gadamy sobie o pierdołach, opowiadamy dowcipy. Prawie jak przy ognisku 😀 😉 Po niecałych 10 minutach dziewczyna z jednym chłopakiem opuszcza saunę. Ja się modlę, żebym wytrzymała jeszcze 5 minut i wdaję się w rozmowę z trzecim facetem. I o dziwo nawet dobrze nam się rozmawia. Chłopak też wydaje się być całkiem spoko. Rozmowny, dowcipny, otwarty. Otwarty…
-Wiesz co? Ja pójdę jeszcze pod szybki prysznic, ale za chwilę tu wrócę, ok? – pyta się mnie, jakby o pozwolenie???
Chłopak wstaje a ja widzę pozostawione przez niego… majtki i okulary do pływania. Świetnie. Bajecznie.  Pozostaje mieć tylko nadzieję, że ten ręcznik, którym jest okręcony naokoło talii pozostanie na swoim miejscu…
Nic bardziej mylnego. Ręcznik pozostał w jego rękach….
Wlazł do sauny taki, jak go Pan Bóg stworzył a że sauna jest naprawdę niewielka a ja siedziałam przy drzwiach, tak facet wchodząc do środka, machał mi swoim… penisem przed samymi oczami. Matko kochana! Przed samymi oczami! W odległości tak bliskiej, że aż zez mi się zrobił!
No dlaczego JA?! Dlaczego ja nie mogę przeżyć choćby jednego tygodnia bez jakiś dziwnych zdarzeń w moim życiu! Jestem sama z nagim facetem w pomieszczeniu 3×3 metry! I co ja mam teraz zrobić z tym gościem?! Jak mam z nim prowadzić dalej dialog?! Na czym mam skupić wzrok??????
Facet rozsiadł się na ławeczce jak pan i władca. Pełna swoboda, pełen rozkrok i luz.
-Chomikowa, bądź tolerancyjna. No bądź! Nagość to nie koniec świata. Już widziałaś nagich facetów, więc nie masz być czym zaskoczona. Bądź TOLERANCYJNA do cholery!- myślę sobie, a raczej wmawiam.
-A ty nie lubisz się rozbierać? Nie lubisz poczuć takiej wolności?- zagaduje Pan Swobodny.
-Ja???? Ja tam wolność czuję jak jestem w lesie i to ubrana, więc niekoniecznie- odpowiadam zażenowana.
-A ja bardzo lubię iść do sauny bez ubrania. Często sobie tutaj przychodzę, zdejmuję kąpielówki i korzystam z życia. Tobie też proponuję, to naprawdę działa. Musisz koniecznie spróbować.
-Muszę? Dzisiaj????
-Pewnie, czemu nie?
Pewnie. Oczywiście… Na co on liczy?- że ja się rozbiorę i wskoczę na niego? Taka fantazja seksualna sprzed lat? Może teraz się w końcu UDA? Czemu to ma służyć?!
-BO CIĘ NIE ZNAM- palnęłam, jak nierozgarnięta.
A jeszcze 3 minuty temu było tak miło… Szlag by to!
-No, ale nie mów mi, że ci to przeszkadza? Raz mi się zdarzyło, że siedziałem tak z jakimiś dziewczynkami tutaj, które przyszły się ogrzać. Ty wiesz, że one nie wyszły od razu? Posiedziały nawet z 5 minut.
DZIEWCZYNKAMI?! Nie, to nie jest zdecydowanie NORMALNE. To jest cholernie podejrzane. Nagi gość w damskiej saunie, który mi mówi o dziewczynkach.
-Dobra, jak dla mnie to już wystarczy- informuję Pana Swobodnego i zbieram swoje zabawki- do zobaczenia.
-Ojej! Naprawdę już musisz iść? Posiedź jeszcze!
Nigdzie nie będę siedzieć. Postanowione.
-Do zobaczenia (oby nigdy więcej).
-Do zobaczenia! Musi być do zobaczenia!

To chyba nie było normalne, prawda? Nie jest też normalne to, że mnie ciągle spotykają dziwne sytuacje.
A może jestem NIETOLERANCYJNA????

nie pytaj więcej…

źródło: gifsgallery.com

Minęło tyle czasu… Tyle wydarzeń… Tyle miesięcy, lat, uśmiechów, planów, spotkań, wyznań i uczuć… Tyle wszystkiego… innego. I nagle na ulicy pełnej samochodów, ludzi, rozmów, telefonów…
-N… Spotkałam go dzisiaj, wiesz…?
-Oj… Niedobrze, Chomiczku- N. się martwi. Wiem, że się martwi, dobrze ją znam.
-A sama się mnie o niego ostatnio pytałaś! Sama pytałaś!- oskarżam ją, jakby to jej była wina, że wszystko wygląda jak wygląda…
-Wiem, no wiem przecież! Pytałam…
-Nie pytaj więcej, proszę cię… Nie pytaj.

rozłącz…

źródło: własne
źródło: własne

Czerwone pole na dotykowym wyświetlaczu. Teraz wszystko musi być szybkie, dotykowe, zbliżeniowe. Jednym dotykiem połącz, jednym dotykiem rozłącz.
Rozłącz…
W ciemnym oknie tli się tylko małe światło. Płomień świecy świadkiem dzisiejszego wieczoru. Jeszcze nigdy świadkiem szczęśliwego zakończenia… Wystarczy jeden podmuch, by go zgasić. Taki jego sens? Taki mały jeden podmuch a tyle energii, aby znów go rozniecić…
Ja już nie mam tyle siły i zapału… I nie mam wiary.
Przed chwilą tyle wypowiedzianych pięknych słów. Nie dałoby się ukryć, że dzięki niemu jestem bardziej, mocniej, do głębi, do cna…
Mogłabym wejść w ogień i miłością góry przenosić. Mogłabym swoim szczęściem oświetlić najciemniejszą bezgwiezdną noc. Mogłabym zniknąć w jego nierównym, pełnym namiętności oddechu. Brałabym każdy uśmiech, każdy gest i każde słowo w zamian dając siebie. Tylko siebie. Z zachłannością nie zasnęlibyśmy żadnej nocy. Z pasją odkrywalibyśmy każdy milimetr siebie a ja ze spełnieniem spojrzałabym w swoje odbicie w jego źrenicach… Przy nim bym się zapomniała. Byłby wszystkim…

Mogłabym umrzeć z miłości.
Mogłabym.
Tylko nie mam nadziei.

Rozłącz…

ta psychiczna ex

źródło: giph.com

Jakiś czas temu pisałam o młodszym facecie http://niecodzienne-notatki.blog.pl/2015/03/19/a-moze-mlodszy/, z którym znalazłam wspólny język. Bardzo wspólny. Tak wspólny, że aż mnie to bardzo mocno zaskoczyło 😉
Jakiś tam kontakt utrzymywaliśmy. Chłopak sporo mi opowiadał o swojej „byłej”, która jak to ujął „wymęczyła go psychicznie i zniszczyła mu życie swoją obsesją”. Troszkę podpytywałam jaka to była obsesja, bo jeszcze w moim życiu żaden facet tak strasznie nie narzekał na swoją „byłą”, jak właśnie on. Dowiedziałam się, że dziewczyna robiła mu awanturę o prawie wszystko- o to, że powiedział, że jakaś piosenkarka jest ładna; że utrzymuje kontakt ze znajomymi; że z kilkuminutowym opóźnieniem odpisuje na wiadomości; że go wyzywała itp. I już mu zaczynałam bardzo współczuć jego „byłej”, do momentu aż mi nie powiedział, że bywał chorobliwie zazdrosna i przeszukiwała mu telefon. Bo tutaj jakaś się troszkę zrobiłam czujna. Doświadczenie mi mówi, że jak ktokolwiek zaczyna gmerać w telefonie swojej „połówki”, to z reguły ma ku temu powody. Może nie jakieś mocne, ale raczej ma. Oczywiście, że na pewno zdarzają się osoby, które gmerają w życiu osobistym swojej „połówki” bez wyraźnej przyczyny, ale ja raczej zakładam, że większość z nas jest jednak zdrowa psychicznie 😛
Studencina poinformowała mnie, że „była” doprowadziła go do takiego stanu, że zablokował ją we wszelkich komunikatorach oraz sam zmienił numer telefonu. Dobrze, nie moja sprawa. Jego przeszłość, niech ją zamyka po swojemu.
Na Bałkanach tak naprawdę jedną z bardzo nielicznych osób, które jakoś pomagały mi przetrwać  była właśnie Studencina. Miałam w nim jakieś tam oparcie i wiedziałam, że jak zacznie mi się zbierać na płacz, to on zawsze na moją wiadomość odpisze i znajdzie dla mnie czas na Skypie. Był nawet pomysł, żebyśmy spędzili razem urlop. Tak po prostu zwiedzić to, co zawsze chciałam zwiedzić a moje 30-ste urodziny spędzić tam, gdzie bym tego najbardziej pragnęła.
No i wszystko pięknie, tylko jakoś… Przecież dość nędznie się znaliśmy. Tak naprawdę poznawaliśmy się internetowo. I coś Studencina zbyt mocno zaczynała naciskać na te wspólne wakacje. I te jego wiadomości zaczynały być jakby pisane w pośpiechu. Coś było nie tak. A że ja bardzo ufam swoim przeczuciom, to znajomość postanowiłam zakończyć jeszcze na Bałkanach.

Tak mijały tygodnie, ja zdążyłam wrócić do Polski, zapomnieć o wszystkim, o czym powinnam zapomnieć, aż dostałam wiadomość od Studenciny.
-Chomikowa, jak tam u ciebie?-zagaduje tak niby od niechcenia.
I tak od słowa do słowa aż konwersacja zaczęła przeradzać się we flirt. A całkiem niepotrzebnie, bardzo niepotrzebnie, bo wiem, że nic z tego NIE BĘDZIE. Jakoś z tym zaufaniem do niego było mi za daleko…

Zdążyłam zakończyć naszą konwersację, kiedy na wyświetlaczu telefonu pojawiła mi się charakterystyczna chmurka. Od jakiejś Niny. Nazwisko niepolskie. Oj, niedobrze, niedobrze… Otwieram wiadomość z niemałym lękiem, bo wiem, że z reguły wiadomości od obcych kobiet nie wróżą nic dobrego…
-Jeśli ostatnio flirtowałaś ze Studenciną, to wiedz, że on jest zajęty.
SIET!
Rzuciłam telefonem w najdalszy kąt pokoju, jak oparzona.
Pięknie.
Ja jestem za stara na takie klimaty. Ja się z żadną dziewczyną nie będę o nic wykłócać. Zresztą, jakbym miała cokolwiek na sumieniu. Ja faceta w życiu nawet nie dotknęłam, nie wspominając o czymś więcej. Jestem CZYSTA. No prawie jak łza. Ale skąd ja mogłam wiedzieć? Przecież oczywiście, że mi nic nie powiedział.
-Zajęty??? To ja bardzo „sorry”. Już mnie nie ma.
I chyba dziewczynę zaskoczyłam taką odpowiedzią, bo zaczęła prowadzić ze mną normalną, ludzką rozmowę. Tak od słowa do słowa okazało się, że Nina jest właśnie tą „byłą”, która uprzykrzyła Studencinie życie. Co więcej. Dziewczyna jest jedną z najbardziej zdroworozsądkowych kobiet, jakie znam.
Rozmawiałyśmy prawie całą noc. Okazało się, że Studencina na okrągło szukał dodatkowych doznań w Internecie. Wszystkie jak to nazywał „przyjaźnie” to były „przyjaciółki”. W telefonie miał mnóstwo zdjęć półnagich kobiet, które zresztą same mu te zdjęcia wysłały. Chłopak był ( i jest) nałogowym flirciarzem. Nina próbowała jakoś go zmienić, ale średnio jej się to udawało. Z reguły wszystko kończyło się na awanturach. Kiedy ostatnio już kompletnie straciła cierpliwość, powiedziała, że jest narcystycznym idiotą i nie che mieć z nim do czynienia. Wtedy dość szybko pojawiłam się ja- dla zabicia nudy przypuszczam. Kiedy ja na Bałkanach zauważyłam, że jego wiadomości są pisane jakby chaotycznie i w pośpiechu, akurat właśnie „godził się” setkami wiadomości ze swoją „chorą psychicznie” byłą 😀
BOSKO 😀
-Widzisz, Chomikowa… Bo my razem byliśmy teraz na wakacjach i on chciał odbudować nasz związek i ja myślałam, że on się zmienił. Zdążyliśmy wrócić a on już napisał do ciebie. To chore.
Chore, chore… a nawet „chorsze i trup” 😀

-Chomikowa, podobno moja „była” do ciebie pisała?- wyświetla mi się charakterystyczna chmurka w telefonie od Studenciny- Tak, byliśmy razem na wakacjach, ale ona jest nienormalna! Ona znów mnie atakuje! Oskarża! Ja myślałem, że ona się zmieniła a jednak nadal jest taka sama! Chora psychicznie!

Z Niną się chyba zaprzyjaźnię 😀
I tak mi przyszło na myśl… Co jak co, ale chłopak ma chociaż dobry gust 😀

porozmawiajmy o… bzykanku ;)

źródło: giph.com

Kilka ostatnich miesięcy mojego życia kręciło się naokoło… bzykania. I to nie pszczół, os czy innych stworzeń latających. Nie, nie. To by było zbyt… infantylne?

Seks (bo o seksie mowa) gdzieś ciągle towarzyszy nam w życiu. Dzieckiem nie jestem, więc coś o tym wiem 😉 Seksem kipi reklama, o seksie się plotkuje, o seksie się śni, o seksie się marzy, seks relaksuje, o seksie się rozmawia i seksem podobno nawet się leczy… Nie pytajcie mnie CO 😛
Dobrze, dobrze. W końcu to takie… naturalne. Przecież dzięki niemu większość z nas jest na tym świecie 😉 Rozmawiajmy o nim, twórzmy aluzje i uprawiajmy go jak najwięcej! Ale…
Ale… no właśnie.
Czasem mam wrażenie, że nasze życie kręci się jak nie wokół pracy, to wokół seksu właśnie. TYLKO. Stał się tak powszedni, że chleb zaczął mi smakować już inaczej 😉 I wcale nie lepiej. „Szybkie bzykanko”, jak to ujmował Prawie Idealny z kimś ledwo poznanym, to właśnie chleb powszedni dla wielu, bardzo wielu…
-No zaliczyłeś ją w końcu?- pyta Wiecznie Niezadowolona Prawie Idealnego a ja się przysłuchuję z boku z niedowierzaniem.
-Wczoraj bzyknąłem tę czarną.-chwali się na forum Petro.
-Chomikowa, ale miałam dzisiaj zarąbisty seks.-informuje mnie Wiecznie Niezadowolona.
Super, no bosko. Jak im tak kwitnie życie seksualne, to tylko się CIESZYĆ. Tylko, czy ja naprawdę chcę o tym wiedzieć??? podobno jestem dobrym słuchaczem. ZA DOBRYM, bo często po informacji, że ktoś się „bzyknął”, czy ktoś kogoś „przeleciał” następuje informacja „jak, gdzie, kiedy”.
-Dobra, dobra Petro! Ja się bardzo cieszę, że twoje życie seksualne nadal kwitnie, ale ja chyba nie chcę wiedzieć kiedy i jak to robiliście, wiesz?- stopuję w opowieściach kolegę.
I tak mi się wydawało, że byłam od tego wszystkiego gdzieś „obok”. W ich polowaniach nie uczestniczyłam, z moich nocy czy wieczorów im się nie spowiadałam i jakoś dni i tygodnie leciały.
-Ty! Chomikowa! Ty podobno na randce byłaś wczoraj!- zaśmiewając się zagaduje do mnie Prawie Idealny.
Wywiad skubany ma lepszy, niż Kreml.
-A ty, Prawie Idealny widzę, że jesteś lepiej zorientowany z moim życiu, niż ja sama.
-Dobra, dobra! Ty mi lepiej powiedz, czy było jakieś bzykanko?
????
Patrzę na gościa z niedowierzaniem.
-Ty na serio, Facet?
-Chomikowa, OCZYWIŚCIE, że na serio! No było, było????? GADAJ.
-Ej, a nawet jakby było, to czy mam ci też opowiedzieć jak i gdzie???- i nie spuszczam z niego wzroku, bo może jednak jakoś się facet speszy, może się wycofa.
Nic bardziej mylnego.
-Chomiczku! Wiesz… jak tylko będziesz miała życzenie, to oczywiście, że możesz mi wszystko opowiedzieć a ja bardzo chętnie wysłucham.-odpowiada mi z typowym dla siebie uśmiechem.
Nie wątpię 😛
Ma szczęście, że go uwielbiam.

-Chomikowa, ty musisz się tu w końcu bzyknąć!-poucza mnie Wiecznie Niezadowolona.
Nie wierzę.
-MUSZĘ?- pytam, bo uszom chyba własnym nie wierzę.
-OCZYWIŚCIE! A później mi opowiesz jak było!
-Wiesz, laska… Jakie to szczęście, że jednak nie widzę tu (póki co) kandydata na „dobre bzykanko”.-odpowiadam zgodnie z prawdą zresztą, co mnie bardzo cieszy, bo kłamać NIENAWIDZĘ.
-A ja tam, Chomikowa widzę, tylko ty nie chcesz widzieć.
No masz ci.
Okulary czas zmienić. Przez te okulary ma mnie ominąć dobry seks??? W życiu! 😛
Dobra, jedyne, co czas zmienić, to towarzystwo, które żyje tylko tym całym „bzykaniem”. Ile można się wykręcać od odpowiedzi i delikatnie zbywać znajomych? Swoją drogą zastanawiam się skąd u nich tyle energii i taka ciekawość. Może to ten bułgarski klimat? Słońce? Nadmiar pracy?
Wrócę do Polski, to wszystko wróci do normy. Ja się też unormuję.

Po powrocie do kraju spotykam się w końcu z Moją N. Nareszcie ktoś normalny, kto normalnie podchodzi do spraw seksu. ULGA.
-Chomikowa… słuchaj- zagaduje figlarnie N.-czytałam twojego bloga no i… powiedz mi w końcu! Bo nie wytrzymam!
-Jeju! Ale CO?- nie za bardzo wiem, o co jej może chodzić, bo raczej dziewczę było na bieżąco z wydarzeniami mojego życia a i rewelacyjnej niespodzianki pod postacią pierścionka zaręczynowego też ze sobą nie przywiozłam.
-No weź przestań, Chomikowa! GADAJ! No bzyknęłaś się w końcu?!

Chyba jednak NIC się nie unormuje 😛