nie mam partnera- mam spokojną głowę

źródło: Twój Styl
źródło: Twój Styl

Jestem sama (celowo nie używam nowoczesnego określenia „singielka”) już jakoś ponad rok. Dla niektórych to prawie że nieskończoność a dla innych mrugnięcie powieki. Przez pierwsze tygodnie mojej samotności oczywiście „leczyłam się” z nieudanego związku. Dałam sobie czas na wytchnienie, po czym nawet zaczęłam próbować znaleźć sobie jakiegoś idealnego partnera (niektórzy pamiętają moje przygody z randkami internetowymi 😛 ), co skończyło się tylko zszarganymi nerwami i ogólnym zniechęceniem do kontaktów wszelakich 😛
Moja N. od czasu do czasu próbowała mi przypominać, że związek dwojga ludzi jest bardzo ważny i że może „do cholery w końcu zaczęłabyś coś robić z tą swoją samotnością”, i że przecież „nie jest powiedziane że znów trafisz… na kogo trafiałaś”. Faktycznie… przecież nigdy nie jest tak źle, aby nie mogło być gorzej 😛 Przecież dopiero jeden facet próbował podnosić na mnie rękę, więc nie jest powiedziane, ze jakiś następny po prostu tego nie zrobi 😉 Swoją drogą aż dziw bierze, że ja po tym wszystkim wchodziłam w kolejne związki 😛
Przy okazji naszych spotkań, w których N. z nadzieją oczekiwała jakiś pozytywnych wieści z Chomikowego frontu, wymieniałyśmy się newsami z życia naszych znajomych i naszych osobistych również 😉 I tak w wielkim skrócie któraś z naszych koleżanek zwątpiła w swój związek po tym, jak jej mąż w prezencie urodzinowym zakupił jej żelazko; inny mąż od dwóch lat nie kupił swojej żonie choćby na Dzień Kobiet kwiatka; jeszcze inny od roku nie powiedział swojej żonie, że ładnie wygląda (a dziewczyna jest po dwóch porodach, wygląda pięknie i naprawdę potrzebuje miłego słowa…) i tak mogłabym wymieniać i wymieniać… Później N. mi mówi, że jej mąż wolał uśpić ich ukochane zwierzątko, niż je leczyć, bo generalnie szkoda na to czasu i pieniędzy (N. się uparła, że będą je leczyć i już miesiąc stworzonko chodzi zdrowe po mieszkaniu 🙂 ). Ja zamyślona i zesztywniała na myśl o tym jak ja bym się czuła w powyższych sytuacjach powiedziałam Mojej N, że m.in.właśnie dlatego wolę być sama. Nie chcę już żadnych ROZCZAROWAŃ w moim życiu. Pamiętam, że będąc z jakimkolwiek facetem w związku, po jakimś czasie przestawałam mieć jakikolwiek oczekiwania, tylko po to, żeby nie zwariować 😛 Bo jeśli na urodziny otrzymuję tulipana, który szklanki z wodą nie widział ponad 24 h oraz informację, że prezent niestety był tak nieporęczny, że muszę sobie sama po niego przyjechać, to chyba mogę być rozczarowana…? I chyba mogę być rozczarowana, kiedy proszę faceta, który akurat ma 2 tygodnie wolnego, żeby zrobił coś na obiad, kiedy wrócę do domu po 12 godzinach pracy a w czajniku nie ma nawet wody…? No i chyba mogę oczekiwać od faceta, z którym plączę się już rok, żeby mi powiedział w końcu czy cokolwiek do mnie czuje, PRAWDA? No i oczywiście mogę czuć rozczarowanie i złość, kiedy facet mi mówi, że zamiast dwóch wspólnych tygodni urlopu, on na jeden tydzień wyjedzie ze znajomymi nad jezioro, czyż nie? Ach! Nie wspominając o kompletnym zaskoczeniu i rozgoryczeniu, kiedy facet mi oznajmia, że idzie ze znajomymi do klubu GO GO…….. MAM PRAWO, tak?
Ja już nawet nie chcę myśleć o tych wszystkich przykrościach, które jeszcze mogą mnie spotkać. Nie chcę myśleć o tym, jakbym się czuła, gdyby mi mój ukochany zakomunikował 3 tygodnie po porodzie, że tak przytyłam, że właśnie zakupił mi w prezencie z okazji narodzin pierworodnego… BIEŻNIĘ (autentyk!) Ba! Ja nawet nie chcę myśleć o tym, jakbym się poczuła, gdyby nie daj Boże mój mąż powiedział mi, że przerasta go wychowanie chorującego dziecka i odchodzi.
Nie chcę czuć się niepewnie. Nie chcę być w związku czujna jak płochliwa sarna, która nadstawia uszy i tylko czeka aż wydarzy się coś złego 😛 Naprawdę nie chcę wydmuchiwać w chusteczki łez rozczarowania i złości. I nie chcę już zapijać winem kolejnego rozstania 😛 Moja wątroba może już tego nie wytrzymać. Nie chcę być w związku po prostu samotna. Bo w sumie zawsze byłam. I tak zawsze musiałam liczyć tylko na siebie lub na moich najbliższych. Miałam swoje problemy na głowie i jego. Miałam swoje mieszkania do sprzątania i jego. Miałam swoje marzenia na wspólny urlop i jego, który trzeba było zrealizować. Miałam nadzieję na jakąś pomoc i wsparcie a otrzymywałam radę w stylu „Ja ci radzę- rób jak uważasz” 😛

Wiecie dlaczego tak świetnie się czułam przy facecie „z innej bajki” o którym wspominałam tutaj: http://niecodzienne-notatki.blog.pl/2014/08/08/spotkanie-dwoch-swiatow  ? Już pomijam fakt, że potrafił sprawić, aby wieczór stał się wyjątkowy i gadkę również miał opanowaną do perfekcji 😉 ale ja podczas tych kilku godzin, które spędziliśmy na randce,  nie musiałam się o nic martwić. Nie bałam się, że stolik nie będzie zarezerwowany. Nie martwiłam się, że może mu zabraknąć raptem pieniędzy i nie myślałam o tym, że nie będzie wiedział za 2 godziny gdzie mnie zabrać. NIE MYŚLAŁAM O NICZYM. Chociaż od czasu do czasu nie musieć myśleć za dwoje… Szkoda, że facet miał inną wadę 😛
Tracę wiarę, że poznam człowieka, przy którym będę się czuć komfortowo, przy którym budowanie związku NIE będzie zależało tylko od takiej biednej Chomikowej. Moje myślenie zaczęło się ograniczać tylko do tego, że facet może się przydać tylko w łóżku (choć przy współczesnych wibratorach też niekoniecznie 😛 ) lub jego portfel (jeśli oczywiście ma pracę 😛 ). Czy ktoś mnie wyprowadzi z błędu?

Moja N. mi ostatnio powiedziała, że zaczęła mnie rozumieć. Bo jak pojawiają się prawdziwe problemy, to kobieta i tak zostaje z nimi sama.
Zmotywowała mnie do szukania męża. Zadzieram kiecę i lecę.
Tylko… że ja naprawdę chciałabym mieć rodzinę…
Szlag by to.

Chomikowa ze wzrostem na świętą…

źródło: pixabay.com
źródło: pixabay.com

Sobota. Godzina 9.00. Sms. „Chomiczku, o której u mnie dzisiaj będziecie?” Moja Matka Polka zapomniała, że ci, co nie posiadają dzieci, to w weekend wstają najwcześniej o 9.30 😛 Z półprzymkniętymi powiekami, na macanego odpisuję jej na wiadomość. Teraz idź spać Chomikowa, idź spać. Masz czas, żeby przespać najbliższe nic nie wnoszące w Twoje życie godziny przynajmniej do 15.00. Po prostu śpij.
Budzę się w południe i wcale nie chcę wstawać. Chcę zostać w łóżku. Czuję się zmęczona brakiem życia. Potrzebuję jakiegoś tchnienia, które pobudzi mnie całą do patrzenia, słuchania, działania… Chcę po prostu jakiejś emocji…
Do Matki Polki docieram z Blondyną po południu. Stawiam na ławę zrobioną sałatkę makaronową, na którą nota bene rzuciłam się dzień wcześniej, wyżerając jak prosiak połowę półmiska cudownego MAKARONU 😛 Siadam bez życia i patrzę na jednego malucha grzecznie śpiącego w łóżeczku i starszego rozrabiakę walczącego z zestawem klocków Lego. I nic… Coś we mnie pęka. Rzucam się do nogi Matki Polki:
-Powiedz mi, że dobrą zrobiłam sałatkę. Dobrą, prawda????- pytam jak rozkapryszony 5-letni bachor.
-Oczywiście, Chomiczku, że pyszna. Ja wiem, że ty nie gotujesz, ale jak już coś zrobisz, to naprawdę jest dobre. Co się z tobą dzieje?- pyta, kiedy ja nie chcę się odczepić od jej nogi. Jak pijawka, która przyssała się do nogi, żeby wyssać z niej całe dobrodziejstwo świeżości 😛
-Co się dzieje? No właśnie NIC SIĘ NIE DZIEJE! Podporządkowałam swoje ostatnie tygodnie znalezieniu roboty tam,gdzie jest słońce i teraz to już tylko CZEKAM. Już nic nie jestem w stanie zrobić. Siedzę w domu i CZEKAM. Chyba na cud. Ja już nawet mój kurs językowy traktuję jako mega rozrywkę, więc wyobraźcie sobie!

O 18.00 dostaję smsa ratującego mój stan psychiczny „Chomikowa, znów rozstałam się z moim facetem. Idę z kumpelą w miasto. Idziesz?”

Matko kochana! Pewnie, że IDĘ! BIEGNĘ! Tylko sukienkę zarzucę i już pędzę! Jak ja potrzebowałam wyjść do LUDZI, do miasta! PĘDZĘ na tych swoich Chomikowych długich nóżkach, PĘDZĘ! Tylko se zębów nie wychlaśnij, Chomikowa na tym świeżym śniegu… Zdążyłam pomyśleć.
To nieprawdopodobne jak szybko człowiek może zobaczyć swoje długaśne nogi w powietrzu na wysokości twarzy…
Leżę…
A na niebie pełno chmur… Jak nic przypierdzieli śniegiem i znajdą mnie dopiero na wiosnę. Zbierając resztki rozumu i łapiąc oddech podejmuję pierwszą próbę. Rękoma ruszam?- wszystko git. Tyłek-boli, ale to normalne. Jest wielki, więc musi boleć. Nogi- spoko. To pozbieraj te zwłoki, Chomikowa i leć na tramwaj!
Jak gdyby nigdy nic podnoszę się z chodnika i doczołguję na przystanek tramwajowy. Nic mnie nie powstrzyma przed wyjściem do ludzi. NIC. Muszę coś przecież ze sobą zrobić, bo niedługo zakup biletu tramwajowego zacznie mnie napawać lękiem 😛
Masa ludzi w knajpie na początku mnie onieśmiela. Podczas rozmowy z dziewczynami, podchodzi do mnie jakiś chłopak. Przyszedł sam i w ogóle tu nie pasuje. Pyta się mnie, czy skoro jest koło mnie trochę wolnego miejsca, to może się przysiąść. Obiecuje nie przeszkadzać w babskim spotkaniu i oferuje ewentualne przypilnowanie stolika. Chłopak wzbudza we mnie dużą sympatię i zaufanie. Może dlatego, ze bardzo przypomina mojego „byłego” i ma nawet tak samo na imię. Siet.
-Chłopaku, czemu przyszedłeś tu sam? To nie jest miejsce, gdzie można na spokojnie wypić piwo- pytam- Tu się za chwilę rozkręci impreza.
-Mieszkam niedaleko i bardzo lubię tę knajpę. Zamiast znów siedzieć przed TV, wolę tutaj przyjść i popatrzeć jak ludzie się uśmiechają. Czasem z kimś pogadam, tak jak z tobą. Czasem już o północy wrócę do domu. Smutne, prawda?
Co ja mam chłopakowi powiedzieć? Smutne. Pewnie, że smutne. Tak, jak i moje życie ostatnio, ale ja jeszcze nie jestem na etapie wychodzenia samej na imprezy…
Zamieniam z chłopakiem jeszcze kilka zdań i wiem, że jest dość wartościowym człowiekiem, który idealnie pasowałby do mojej koleżanki! 🙂 Po mistrzowsku usuwam się na bok i robię miejsce dla kumpeli.
Po 5-ciu godzinach rozmowy (koleżanki na parkiecie w sumie nie było- tak była zajęta rozmową 🙂 ) wziąl od niej numer telefonu i umówili się na spotkanie 🙂
YES, YES! 🙂 🙂 🙂 Aż mi serce rośnie!
Nagle podbiega do mnie jakaś dziewczyna. Łapie mnie za rękę i krzyczy! Zaznaczam, że wygląda naprawdę na trzeźwą.
-Ej! Mój kumpel obserwuje cię już od jakiegoś czasu i nie może wyjść ze zdumienia, że ty taka wysoka jesteś!
Ooo… tego już dawno nie było! Już prawie zapomniałam, że mam ponad 180 cm. Jak to dobrze, że są jeszcze na tym świecie istoty, które mi o tym przypomną 😛
-No popatrz! Można mnie poobserwować całkiem jak małpkę w zoo, prawda?
Na te słowa podchodzi do mnie rzeczony kumpel.
-Matko Boska! Dziewczyno! Ja tak już patrzę i patrzę a ty obcasów nawet nie masz! To niesamowite, wiesz?- oznajmia cały uradowany- Ile ty masz wzrostu?
Patrzę się na niego troszkę jak na idiotę. Bo skoro tak zaczyna ze mną rozmowę, to chyba nie prezentuje inteligencji najwyższych lotów, prawda?
-Matko Boska? Ty nie rób ze mnie świętej już po kilku zdaniach, bo się zaczerwienię.
-Ale ja się serio pytam? Ile masz wzrostu 184, 185 cm?
-Jak w mordę strzelił. A ty co? Geodeta, że tak ci dobrze pomiary idą?
-A nie, sam mam 184, więc mogłem celnie strzelić.
Pewnie. Sobie w kolano.
Łapie mnie druga znajoma i pyta się, czy może iść potańczyć z jakimś facetem, bo nie chce mnie samej zostawiać. Idzie uradowana z moim błogosławieństwem. Niech idzie i niech sobie też w końcu kogoś znajdzie, a nie od 6 lat kołuje się z facetem, który zostawia ją średnio co pół roku. Ja sobie jakoś poradzę.
W drodze do baru mijam kilku obcokrajowców. Z doświadczenia wiem, że lepiej z takimi nie nawiązywać kontaktu wzrokowego, bo potem żyć mi nie dadzą przez resztę imprezy. Chomikowa, focus na podłogę, na podłogę.
-Oh! My God! Bella! So tall and bella!- ktoś mi krzyczy w ucho.
Teraz to już nawet God? Pójdę na ołtarz jak nic… Spoglądam na obcokrajowca i bawi mnie swoim wyrazem twarzy. Niektórzy mają w sobie coś takiego, że samym wyrazem twarzy wzbudzają sympatię. Chłopak do tego tak się wygłupia, że zaśmiewam się przez dłuższą chwilę. Z Włochem bawię się naprawdę dobrze przez resztę wieczoru. Nie wiem nawet czy nie za dobrze.
Moje dziewczyny wyszły z knajpy umówione z nowo poznanymi facetami na telefon i na kolacje. Jestem nieprawdopodobnie szczęśliwa 🙂
Śnieg sypał całą noc. Taksówkarz przywiózł mnie do domu nad ranem.
-Pani to taka normalna dziewczyna. Proszę wybaczyć moje niedyskretne pytanie, ale ile ma pani lat?
-Ojojoj! Wie pan, że każda kobieta dociera do takiego momentu w swoim życiu, że musi określić to ile ma lat i się tego trzymać aż do śmierci?
-No mówię, że pani to taka normalna, wesoła osoba. Dla mnie widzę, że jest pani za młoda,  zresztą ja żonaty jestem, ale mam takiego wysokiego syna, który nie może poznać takiej normalnej dziewczyny, jak pani. Teraz te młode kobiety to jakieś zgłupiałe chodzą. Rozumie pani?
-Rozumiem, rozumiem. Ale to wcale nie znaczy, ze ja mądra jestem 😉 Zresztą syn, skoro ma 25 lat, to jest sporo młodszy ode mnie. Ja już kremy przeciwzmarszczkowe pod oczy kupuję niestety…
-A no widzi pani… To ja życzę pani wszystkiego dobrego i UŚMIECHU!

Szkoda, że normalnym ludziom trudno jest kogoś znaleźć.
Świat nad ranem w niedzielę wygląda pięknie. Puch śnieżny pokrył drzewa i chodniki. Wiatr delikatnie przesuwał chmury. Spojrzałam na lśniący księżyc wystawiając policzki do wiatru. Delikatny i ciepły jak powiew wiosny. Nareszcie tak mi spokojnie i ciepło w środku. Jakby mi serducho ktoś przykrył pierzyną… 🙂

———————————————————————
Zapraszam do polubienia strony Chomikowej na fb 🙂

o ostatniej portalowej randce

emma-watson-hermione-granger-thinkingJak już wcześniej wspominałam, podjęłam decyzję, że skoro moje randki internetowe to jedna wielka porażka, więc daję szansę jeszcze jednemu Potencjalnemu Przyszłemu Mężowi i ODPUSZCZAM.
Zanim umówiliśmy się po raz pierwszy, rozmawiałam z Potencjalnym dobre 5 razy przez telefon. I super. Facet przez telefon wydawał się dość inteligentny, bardzo miły i generalnie sympatyczny.  Rozmawialiśmy najczęściej o remontach (ja w trakcie tworzenia kanalizacji i remontu kuchni Rodzicielki) a on zarabiający na życie przy remontach, produkcji mebli i czegoś tam jeszcze. Tak mu życie upływa- na pracy… Podczas pierwszej lub drugiej rozmowy przez telefon opowiedział mi o swojej córce, z czego się ucieszyłam, bo to oznacza, że ojcem mimo rozwodu jest dobrym. A jak ktoś jest dobrym ojcem, to jest duże prawdpodobieństwo, że jest po prostu dobrym człowiekiem. A ja przecież chciałabym mieć UCZCIWEGO, dobrego i w miarę inteligentnego faceta w domu.
Umówiliśmy się na wieczór tym razem w knajpce, którą ja wybrałam. Przywitał mnie na pierwszy rzut oka uśmiechnięty i sprawiający wrażenie normalnego człowieka mężczyzna. Jakaś miła odmiana! 🙂
Zamówiliśmy kawę i widzę jak Potencjalny mi się przygląda. Bada mnie. To niesamowite jak czasem to wszystko widać 😉 Bada, zerka i zadaje mi pytanie, na które NIGDY nie wiem jak odpowiedzieć i CO.
-Chomiczku, jak to możliwe, że taka kobieta szuka faceta? Jak to się stało?
Czuję się troszkę zakłopotana i naprawdę szukam słów, jakimi mam określić to co się zadziało w życiu, że jest się w miejscu, w którym się jest…
-Jestem kobietą jak każda inna, tylko trochę jak zauważyłeś wyższa. Trochę czasu gdzieś zmarnowałam i jest, jak jest. Poza tym mam wady- odpowiadam najbardziej logicznie jak mi tylko mój humanistyczny umysł na to pozwala 😉
-Wady? No jakie ty możesz mieć wady, mów śmiało!
Ojej, ojej! Szukam gdzieś w zakamarkach świadomości wad, których przecież NIE POSIADAM 😉 ale coś mi się udaje znaleźć:
-Przeklinam na przykład.
-Ale po co? – zadaje mi pytanie tak troszkę zaniepokojony, jakbym mu właśnie powiedziała o dzieciach pochowanych w szafach.
-Bo to jest mój sposób na odstresowanie się. Niektórzy biją ludzi, niektórzy wpadają w nałogi, ja czasem soczyście przeklinam.
-Ale to możesz się tego oduczyć, jak będziesz tylko chciała. – ewidentnie naciska. A mnie się to nie podoba, bo co? On teraz będzie chciał mnie już zmieniać? Zacznie się od tego, żebym nie przeklinała, potem zacznie mnie zmuszać do noszenia szpilek a zakończy na tym, że ograniczy moje kontakty z przyjaciółmi, bo nie będą mu oni pasować.
-Ale ja nie chcę przestać. Coś na literę P muszę robić. Nie palę, nie piję, nie puszczam się, to może chociaż poprzeklinam? Coś z tego życia muszę mieć.
-Nie, no pewne. Jak tylko chcesz. – odpuścił. Ufff
-Ale to niesamowite, wiesz?- kontynuuje.- Naprawdę! I że ty się ze mną chciałaś spotkać… aż mi ego rośnie!
Dobra, wystarczy, bo już jestem speszona. Oczywiście, że to bardzo gdzieś kobietę dowartościowuje, kiedy widzi, że podoba się facetowi a ja to widzę w jego uśmiechniętych oczach. Słowa już nie są potrzebne, bo od zbyt wielu miłych akcentów poczuję się przytłoczona i bardzo nieswojo.
Rozmowa nawet zlatuje dość miło. Nie ma żadnej krępującej ciszy, czasem nawet oboje się pośmiejemy. Nie mam się do czego przyczepić, póki Potencjalny nie przerwie miłej atmosfery informacją:
-Ja ci muszę powiedzieć, że ja nie jestem do końca dobrym człowiekiem.
Świetnie. Uwielbiam takie przecinki w wypowiedziach. Nie dadzą nawet złapać dobrze oddechu przed kolejną porcją zdań a ja po takiej informacji mam ochotę uciec do Pędzidła i ruszyć do bezpiecznego domu…
-Taki zły z ciebie człowiek? To z kim się umówiłam na takie miłe spotkanie? Z seryjnym mordercą? Złodziejem? Czy może pedofilem? No wal śmiało, póki siedzę!
-Nie jestem pewien, czy nie mam drugiego dziecka i wcale nie chcę wiedzieć.
Ah! To już mi w sumie ulżyło, bo myślałam, że może mi powie, że podczas remontów cementuje w ścianach młode ciałka nienarodzonych dzieci, czy coś w tym stylu a on jest TYLKO ojcem jakiegoś dziecka, które ma głęboko w … no wiadomo gdzie.
-Ale to z byłą żoną, czy jak…?
I wysłuchuję uroczej historii…

-Byłem w związku ponad 2 lata. Zimą zaszła w ciążę i nic mi o tym nie powiedziała, tylko nałykała się jakiś tabletek i już po fakcie mnie o tym poinformowała. Wiesz, wkurzyłem się…
Ja się nie dziwię. Też bym się wkurzyła. Jak dla mnie, sprawa w takiej sytuacji jest jasna. Rozsądny facet związek powinien zakończyć i zwiewać jak najdalej od „uczciwej” kobiety, ale dalszy ciąg tej historii jest zgoła inny:
-No to jej powiedziałem, że nie mam do niej zaufania i jeśli ona nie chce mieć więcej dzieci, to będziemy robić wszystko, żeby ich nie mieć.
Troszkę to nierozsądne, ale różnie sobie ludzie życie układają i ja im w to życie buciorami wchodzić nie chcę. Potencjalny jednak historii jeszcze nie skończył… A ja nie wiem czy naprawdę mam ochotę słuchać ciągu dalszego…
-I ona mi w czerwcu powiedziała, że znów jest w CIĄŻY! No to się wściekłem i wyprowadziłem. Nie chcę mieć z tą kobietą nic wspólnego.
Hurrraaaaaaaaaaaaaa….
Jestem odrobinę wzburzona, bo kobieta jaka by nie była, nie zasługuje na to, żeby być w ciąży sama… Polazł z nią do łóżka, to niech bierze teraz za to odpowiedzialność!
-Słuchaj Potencjalny. Ja ci powiem co ja myślę na ten temat- jesteś dorosłym człowiekiem i wiesz skąd się biorą dzieci. Trzeba było wziąć to pod uwagę, kiedy szedłeś z tą kobietą do łóżka.
-Ale ona nie miała prawa być w ciąży!
-ZAWSZE jest jakieś prawdopodobieństwo. Nawet przy tabletkach prawdopodobieństwo jest ZAWSZE i trzeba to wziąć pod uwagę. Zresztą co ja ci będę tłumaczyć. Zmieńmy temat, bo chyba nie o takich rzeczach na pierwszym spotkaniu powinniśmy gadać.
-Ale ja się z tobą nie zgodzę! Są sytuacje, kiedy NIE MA takiej możliwości!
Uparł się a ja tematu nie chcę drążyć, bo coś czuję, że za chwilę będę świadkiem ich życia seksualnego a ja NIE CHCĘ. Naprawdę NIE CHCĘ.
-Wiesz Potencjalny, jak się kobieta uprze, to ZAWSZE znajdzie sposób na zajście w ciążę a facet musi być tego świadom, skoro decyduje się iść z nią do łóżka.
-Właśnie! Żeby zajść w ciążę podczas seksu analnego, to chyba tylko musiała się MOCNO postarać, prawda?
No żesz! Kur… mać. I jednak jestem świadkiem ich życia seksualnego! Chomikowa, skup się na filiżance pysznej kawy i nie daj Boże nie próbuj sobie tego wszystkiego wyobrażać! NIE PRÓBUJ!

Niech szlag trafi moją bujną wyobraźnię! Niech to szlag!
Nie chcę już tej kawy… Przesuwam ją na bezpieczną odległość i milczę…
-Chomiczku, co nic nie mówisz? Nie zgodzisz się ze mną? Przecież ona mnie w to dziecko wrobiła! Nawet jeśli jest w tej ciąży.
-Czy ja mam ci, Potencjalny tłumaczyć zasady anatomii i antykoncepcji? Błagam cię… To ty się z nią od tego czasu nie widziałeś?
-Nie i nie chcę się zobaczyć.
-Czyli nie jesteś zainteresowany tym, że gdzieś po Polsce będzie się plątać twoje dziecko?
-Nie, jeśli jestem w to dziecko wrobiony. Ja chcę mieć dziecko z kimś normalnym, w normalnym domu i z normalną kobietą, która nie usuwa ciąży bez mojej wiedzy. Zresztą ja wcale nie mam pewności, że ona w tej ciąży jest.
Świetnie, Chomikowa. Świetnie. Ja wiedziałam, że w moim wieku będę musiała akceptować przeszłość jakiegokolwiek Potencjalnego, ale ja chyba nie chcę plątać sobie życia nie dość, że byłą żoną i dzieckiem, to jeszcze byłą narzeczoną w nieokreślonej ciąży… A co ja zrobię, jak za 15 lat to naszych drzwi zapuka jakieś dziecko???
Zamykam się podwójnie. Nie wiem jak mam do tego wszystkiego podejść. Nie chciałam słyszeć tego wszystkiego już pierwszego wieczoru. Nie wiem co mam powiedzieć, żeby się z gościem nie pokłócić i nie wyjść z tej całej imprezy wściekłą. Tym bardziej, że widzę, że facet nie jest typem, który chciałby się kłócić, czy w ogóle jakkolwiek dążyłby do nieporozumienia. Dość zgrabnie zmienia temat i bardzo się stara, żeby reszta wieczoru przebiegła miło. Proponuje spacer na Rynek naszego miasta, w którym zostanie puszczona transmisja meczu Polaków. Uznajemy jednak, że jest nam dobrze w knajpce i tylko zmieniamy salę na tą z TV. Siadamy koło siebie a ja sama się sobie dziwię, że nie czuję się przy nim w ogóle skrępowana. Jak na pierwszą randkę jest naprawdę miło i swobodnie. Potencjalny się stara i robi na mnie dość dobre wrażenie.
Spędzamy ze sobą prawie 5 godzin i nie czuję się znudzona. Nawet nie czuję, że chcę już iść do domu. około godziny 23.00 Potencjalny reguluje rachunek i odprowadza mnie do samochodu. Żegnamy się dopiero po jakimś czasie. Ze swobodą i poczuciem miło spędzonego czasu wsiadam do Pędzidła.
Nie wiem jak mam do tego wszystkiego podejść… Niby normalny, miły człowiek, ale… ta ciąża, to podejście do całej sprawy. Nie wiem.
Z czymś takim najlepiej jest się przespać. Rano świat wygląda zupełnie inaczej a i myśli zbierają się z większą łatwością.

chciał wyjść na chojraka, wyszedł na… buraka

źródło: www.satyrycznie.pl
źródło: www.satyrycznie.pl

Podczas kolejnych dni mojej obecności na portalu randkowym wyodrębniła się kolejna kategoria wiadomości. Są to wiadomości „ateistów czyli niedowiarków”. Panowie wysyłający do mnie taką wiadomość nie tracą czasu na pytanie jak mi mijają dni. Ba! Nie tracą czasu nawet na powitanie! Oni od razu przechodzą do pytania: „Serio jesteś taka wysoka?”, „Naprawdę masz tyle wzrostu?”  Nie! Tak se machnęłam te cyferki- dla FANU! I już ich później nawet nie ratuje zdanie „Uwielbiam takie kobiety!” Tak się zastanawiam… jakbym była OTYŁA, to czy ludzie pisaliby do mnie z pytaniem „Ile ważysz?”, „Serio jesteś taka pulchna?”
Po dziesiątkach nieudanych maili, w końcu pojawia się kolejny konkretny Potencjalny. Na zdjęciu wygląda całkiem w porządku (co prawda nie jest to zdjęcie jakoś specjalnie z bliska, ale raczej faceta dobrze widzę). Wymieniamy się kilkoma mailami i facet proponuje, że do mnie zadzwoni. W sumie SUPER- już przez telefon będę mogła stwierdzić, czy człowiek potrafi prowadzić konwersację, czy nie jest typem pesymisty i czy warto w ogóle się umawiać.
DZWONI.
I po 25 minutach rozmowy odbieram Potencjalnego za całkiem pozytywną postać 😉 Dużo żartuje (no chwała!), zadaje pytania odnośnie mojej osoby i opowiada też trochę o swojej pracy. Okej. Tylko czemu w ogóle nic nie wspomniał o swoim dziecku…? Ma w profilu wpisane, że ma jedno dziecko, więc czemu jako rodzic nic o tym nie wspomina…? I czy ja gdzieś tam w rozmowie usłyszałam piorunujące „poszłem”…?????

Z racji, że facet mieszka 50 km od mojego miasta, to umawiamy się w galerii handlowej, czyli tam, gdzie on dobrze wie jak dojechać. Na umówione spotkanie przybywam trochę za wcześnie, ale to znaczy, że mam czas na wejście do jakiegoś sklepu i poplątanie się po drogeriach. I tak drepcząc pomiędzy tymi kosmetykami, zaczynam mieć coraz więcej wątpliwości… Nie powinno mnie tu być… to znaczy nie- ja NIE CHCĘ tu być. Chcę być na spacerze nad morzem. Chcę być z innymi ludźmi. Chcę czuć. Chcę… I czuję, że łzy napływają mi do oczu. Siadam na pufach gdzieś w kącie galerii i wyciągam telefon. Szukam ratunku oczywiście u mojej N.
-„Mała, jestem przed kolejną randką a chce mi się po prostu wyć… Nie  chcę tam iść. Nie chcę…”
– „Ale czujesz, że to kolejny idiota, czy ci się nie chce tego znów sprawdzać?”
Jak to dobrze, że ją mam…
Nie chcę tego sprawdzać. Niby jest zabawny, ale chyba sepleni i chyba… mam różne dziwne przeczucia. On tu jedzie kawał drogi, nie mogę tego odwołać. Najwyżej mu się popłaczę na tej randce i będzie GIT 😛 Trzymaj kciuki.”
-Nie świruj! To tylko spotkanie. Na szczęście żyjemy w XXI wieku i nie musisz wychodzić za niego za mąż 😉 Idź i pogadaj z kimś innym, niż zwykle.”
No ma rację dziewczyna… Zbliża się godzina „W”. Ogarnij się, Chomikowa. Jesteś dorosłą, rozsądną kobietą i nie takie rzeczy trzeba było w tym nieogarniętym życiu ogarnąć. Zepnij tyłek i IDŹ.
Nacieram na miejsce spotkania niczym czołg. Pewnym krokiem podchodzę do faceta i… CZEMU ON DO CHOLERY MA NA SOBIE BLUZĘ???? Boże, i warga zdradzająca jakąś bójkę najdalej przedwczoraj! Boże, Boże… Nie zadaję mu pytania o przyczynę tego wszystkiego. Ja po prostu nie chcę znać prawdy.
Szybko decyduję gdzie siadamy. Szybko zamawiam kawę. Te kawy mi niedługo wyjdą bokiem, tak samo jak ta cała siłownia 😛
Potencjalny (inaczej Dresiarz 😛 ) prawie cały czas patrzy przez okno. Zdaje się nie być mną zainteresowany nawet w najmniejszym stopniu. W sumie nie ma się czemu dziwić- reprezentujemy dwa zupełne inne światy. Wpatruję się w faceta bardzo intensywnie wymuszając kontakt wzrokowy. Nareszcie jest skory do rozmów.
– Potencjalny, to kiedy teraz znów wyjeżdżasz do Holandii?
-Jak będę miał kolejne zlecenia od szefa. Nigdy dokładnie nie wiem kiedy będę musiał wyjechać.
A jedź, jedź i nie wracaj…
-To co wy tam dokładnie robicie? O co chodzi tak dokładnie z tym wizerunkiem  Internecie?
-Wizerunkiem? Wiesz, ja tam remonty ludziom robię. Ocieplam domy itd.
Nawet nie jestem zła, że mnie okłamał mówiąc przez telefon, że jeździ do Holandii, bo ma jakieś zlecenia związane z Internetem itp. Mój wyraz twarzy i intensywne spojrzenie w oczy chyba mówiło samo za siebie. Potencjalny próbuje jakoś wszystko obrócić w żart i robi to tak nieudolnie, że nawet mnie bawi.
-Słuchaj, a kiedy coś mi powiesz na temat swojego dziecka? Masz córeczkę, synka…?- zadaję pytanie z nie skrywaną ciekawością, bo chciałabym wiedzieć czemu facet tak skrzętnie unika tego tematu a jest to przecież jedna z najważniejszych kwestii w jego życiu.
-No mam syna, ale o czym tu opowiadać? Ma 6 lat.
-I??? Widujecie się, czy coś?
-Tak- co drugi weekend.
Czekam aż może jakoś rozwinie temat, coś mi opowie o swoim jedynym dziecku, ale na marne.
-Potencjalny, przecież to jest twoje DZIECKO, to nie chciałbyś, żeby kobiety coś wiedziały na jego temat?
-Niby tak, ale o czym tu opowiadać? Ale nie ukrywam, że chciałbym jeszcze mieć jeszcze jedno.

Tatuś, tatulek, tatuńcio. Noż ty! Która będzie chciała sobie zrobić z takim gościem dzieciaka? Z człowiekiem, który generalnie wstydzi się swojego syna i najchętniej schowałby je w szafie? Dresiarz pretenduje do zdobycia tytułu jednego z najgorszych tatusiów.
I nagle facet zaczyna się rozwijać w swoich wypowiedziach. Opowiada, snuje plany na przyszłość, komplementuje a ja słucham i wyłapuję coraz to ciekawsze newsy z jego życia. Chwali się, że pasów bezpieczeństwa to on nie zapina, bo ich NIE LUBI; że kocha jeździć samochodem niebezpiecznie przekraczając przy tym prędkość. Dziecka w foteliku po mieście też nie wozi, bo po mieście to bez sensu. A! I najlepsze! Po jednym piwie to bez skrępowania wsiada do auta, bo co to jest jedno piwko? Jak siedziałam w pozycji „noga na nogę” tak mi jedna bezwładnie opadła na podłogę… Mniemam, że to wszystko mi mówił, bo chciał zrobić rażenie i wyjść na chojraka… Ale cóż… wyszedł na buraka.
Dopijam kawę i kończę tą farsę.
-Chomikowa, jesteś samochodem? Bo bym cię odwiózł, co ty na to?
-Samochodem! Samochodem! Nie! Dziękuję!
Przecież nawet, jakbym miała w perspektywie zasuwać te 10 km na pieszo, to bym dała z pięty, żeby tylko z tym świrem nie wsiadać do auta.

Tym razem jestem naprawdę zła. To wszystko to jakaś paranoja. Pomyłka a ja przez przypadek znalazłam się w jej epicentrum.
Dojeżdżam do domu. Rzucam torbę w przedpokoju Rodzicielki i Przyszywanego Ojca. Nos mi mówi, że siedzą na tarasie i grillują. Nie mylę się 🙂
-Macie coś mocniejszego?
-Dziecko, gdzie ty byłaś, że wracasz taka zła?
-Aaaa, powiem ci mamusiu, że na randce byłam! W takich emocjach w dzisiejszych czasach kobieta wraca z RANDKI.
-Oooo, dziecko, to ja ci zrobię dobrego drinka, bo widzę, że lekko nie było. A już się do ciebie odezwał „po”?
-OCZYWIŚCIE!
-I co?
-No jak to CO? Muszę go szybko spławić!
-Tak, ja ci koniecznie tego drinka już zrobię.

spotkanie-randka ze Smutnym Panem

źródło... skądś ;)
źródło… skądś 😉

Minęło już troszkę więcej czasu, niż troszkę, odkąd pojawiłam się na portalu randkowym i na ten moment mogę napisać, że moje doświadczenia są… przewidywalne i na pewno dość CIEKAWE 😛 A poza tym, skoro o nich wspominam tutaj na blogu 😉 to musiały szarpnąć moim światopoglądem i spokojem psychicznym 😉 Wiadomości nadal oscylują pomiędzy tymi, w których muszę stawać na wyżyny moich umiejętności prowadzenia dialogu a tymi, które kończą się propozycją mniej lub bardziej bezpośrednią „niegrzecznych zabaw” (!!!). Pamiętacie rozmowę z facetem, który po spotkaniu napisał mi na gg, że najchętniej to ubrałby mnie w lateks i dał pejcz do ręki? Pewnie, że pamiętacie 😛 Od tego czasu jestem cholernie wyczulona na tego typu pisaniny 😛 Zmusiło mnie to do dopisania na moim profilu, że nie będę zabawką do łóżka jak również, że bardzo bym chciała, aby Przyszły Potencjalny miał chociaż odrobinę poczucia humoru (powagę i smutek zostawię sobie na czas, kiedy będę chodzić o lasce i będzie mnie boleć każda część mojego ciała a małżonek po 40 latach współżycia będzie mnie doprowadzał do furii 😉 ). Wszystko jasne? JASNE 🙂
I tak w końcu pojawił się facet, który potrafił poprowadzić ze mną normalną rozmowę, wzrostem nie sięgał mi tylko do biustu i nie nawiązał póki co do seksu 😛 Jedyne, co mnie troszkę zaniepokoiło to jego zdjęcie profilowe, na którym dość słabo go widać- pełen artyzm- półcień, gitara w ręku. Intuicja mi mówi, że zdjęcie, na którym człowieka prawie nie widać umieszcza ktoś, kto ma coś do ukrycia (żonę, narzeczoną na przykład) lub niestety nie „grzeszy urodą”. Ale żeby później nie było, że gaszę ludzi jeszcze przed startem, to z chęcią przystaję na propozycję kawy.
Jak zwykle jakoś nie robię z siebie przed spotkaniem seks-bomby. Nie nakładam na siebie tony makijażu na co dzień, więc na spotkanie też nie nałożę, bo to nie będzie prawdziwa Chomikowa a ma być prawdziwa. Punktualnie dochodzę na miejsce spotkania i z daleka widzę, że czeka już na mnie Przyszły Potencjalny. Z każdym krokiem jego pierwsze wrażenie, które ma na mnie zrobić jest coraz słabsze… Pamiętacie taki film dla dzieci „Grinch: świąt nie będzie”? Główna postać to nieprawdopodobnie ucharakteryzowany Jim Carrey- maleńki nos, policzki zlewające się z brodą i wieczne niezadowolenie wypisane na tej komicznej twarzy?
Tak właśnie wyglądał Potencjalny Przyszły…

Bosko… A co ci, Chomikowa mówiła twoja nieomylna intuicja??? NO CO?!

To jest właśnie ten moment, kiedy powinnam użyć magicznych słów: „Przepraszam cię, ale mam tylko 40 minut, bo właśnie zadzwonili do mnie z pracy” 😛 Ale ja nie mam jaj do takich tekstów… Poza tym może jest cholernie inteligentny, może jest nieprawdopodobnie dowcipny…? Może chociaż jest nieprzyzwoicie BOGATY? 😀 Daj mu, dziewczyno szansę, no daj!
Nic z tych rzeczy…
Zabiera mnie do jakiejś knajpki. Knajpka, jak knajpka. Nie mam pod tym względem specjalnych wymagań. Chcę po prostu dobrze się bawić i nie wrócić do domu z podłamanymi skrzydłami. Ponieważ jest ładna pogoda, to siadamy na zewnątrz. Potencjalny Przyszły widzę, że jest zestresowany… Niewiele mówi, jest skupiony na stoliku do kawy, cały czas się mnie pyta czy na pewno to jest dobre miejsce i czy jest mi wygodnie. Dobre miejsce. Tak, wygodnie. NA PEWNO DOBRE MIEJSCE i TAK- JEST MI WYGODNIE. Próbuję rozładować sytuację i zagaduję faceta jak się da a on siedzi ze wzrokiem wbitym w stolik i odpowiada mi na pytania z jakimś smutkiem w głosie, unika mojego wzroku.
Nie ma lekko…
-Potencjalny, ja cię bardzo przepraszam, że zadaję ci takie pytanie, ale… czy dzisiejszy dzień był dobry na spotkanie? Wszystko u ciebie okej?
-Pewnie, że tak a czemu pytasz?- pyta naprawdę zdziwiony.
-A jakoś tak coś mi na myśl przyszło. Przepraszam.
Przecież nie powiem facetowi, że wygląda jakby mu matka tfu tfu umarła albo chociaż świnka morska, do której przecież mógł być bardzo przywiązany 😛 No mógł, prawda? 😀

Spotkanie to katastrofa… Pierwsze 15 minut zadaje mi pytania o mój wypadek samochodowy.
-Ale Chomikowa, to opowiedz mi jak to się stało, że ten samochód w ciebie wjechał?
-No zwyczajnie, nie rozejrzałam się 5 razy i dostałam w prawe tylne drzwi. Ale w ogóle nie ma o czym gadać. Samochód skasowany i tyle. Mam nauczkę i już.
-Ale to przecież straszne!
-Może i straszne, ale nic strasznego mi się nie stało. Jestem tu i teraz i żyję, i chcę brać to życie – odpowiadam mu z uśmiechem i nie chcę dłużej o tym gadać, bo to nie jest temat na pierwszą randkę. Zresztą uważam, że naprawdę NIE MA O CZYM.
-Ale popatrz jakie to życie jest niewesołe. Raz jesteś a za chwilę może cię nie być.
I siedzi jak takie nieszczęście za stolikiem, pełne pesymizmu, pełne jakiegoś lęku, czy Bóg wie czego jeszcze.
Wbijam z nerwów paznokcie w palce i wypijam ogromną kawę na 5 łyków, bo chcę mieć to za sobą i wrócić do domu. Matko kochana, co mam wymyślić, żeby już stąd iść? Kawa wypita, to w sumie dobry czas i świetny pretekst, żeby się zmyć…
-Wiesz co Potencjalny? Zobacz jakie chmury się zebrały nad nami. Myślę, że to dobra pora, żeby się już zebrać, prawda????
I zabieram już swoją torbę, podnoszę się z fotela i już oczami duszy swojej widzę siebie w Pędzidle ruszającą do domu z piskiem opon.
-Chomikowa to bardzo dobry pomysł. Idziemy do środka, co chcesz jeszcze do picia?
?! Aż mnie ścisnęło w klatce piersiowej! Oddechu prawie złapać nie mogę. NIE CHCĘ. Nie wytrzymam, NIE!
-Ale naprawdę nie trzeba! Już wystarczy, prawda? Ja już naprawdę nie chcę niczego do picia. NAPRAWDĘ – odpowiadam z rozpaczą w głosie.
-Ale jakie wystarczy? Coś ty! jest bardzo miło! Czego się napijesz? Kawy, lemoniady?- i wpycha mnie do środka…
Uciekam do łazienki. Siadam na muszli klozetowej i patrzę na zegarek. Chociaż 10 minut. Przesiedzę tu chociaż z 10 minut i już to będzie 10 minut mniej z tym chodzącym, sztywnym smutkiem.
Jak ten czas WOLNO płynie!!!
Wracam do stolika i czeka na mnie lemoniada. Szlag mnie trafia.
-Ale ja ci mówiłam Potencjalny, że nie chcę nic do picia, prawda? Bardzo DZIĘKUJĘ.
-Ale pomyślałem, że wypijesz, bo nie będziemy przecież siedzieć przy pustym stoliku, prawda?
Nie pamiętam, żebym cokolwiek z lodem wypiła w ciągu niecałych 10 minut. Dostanę anginy. To pewne.

W ciągu całego spotkania zaśmiałam się AŻ dwa razy i to z żartu, który sama powiedziałam. Nie dałam mu dokończyć jego lemoniady, tylko u kresu wytrzymałości oznajmiłam:
-Wiesz co? Wypij już do końca i będziemy się zbierać, prawda?
-Ah. Już?
JUŻ! Czy on naprawdę nie czuje, że to spotkanie to jedna wielka farsa??? Nie widzi, że zaciskam zęby i wbijam sobie paznokcie w dłonie, bo nie daję rady??? Przecież sam w połowie spotkania powiedział, że coś „smutno jest”! No jest!
-Tak, już. Kompletnie zapomniałam, że muszę na jutro zupę jeszcze ugotować.
-To ja cię odprowadzę do samochodu!

KONIECZNIE.

Nigdy tak szybko nie szłam do samochodu 😛
A na koniec jeszcze się mnie pyta:
-To mam nadzieję, że jeszcze kiedyś…
-Wiesz! Ja cię przepraszam, ale ta ZUPA! Kompletnie zapomniałam!

Moje autko, bezpieczne autko… W nerwach zbieram włosy z twarzy i ruszam z piskiem opon.
Słuchaj intuicji, Chomikowa, SŁUCHAJ! Masz nauczkę! Czas tylko znów zmarnowałaś i pieniądze na dojazd. Muszę się naprawdę zastanowić nad wystawianiem faktur za dojazdy 😛

o randce na parkingu…

źródło: www.tumblr.com

Za kilka dni znów mam urodziny. Coraz niebezpieczniej mi do 30-stki. Myślę, że to właśnie będzie ta granica wiekowa, kiedy będę musiała określić to, ile mam lat i się tego trzymać 😉 I tak właśnie nieubłagalnie zbliżając się do Tego Dnia dopadł mnie mały smutek, pustka i poczucie osamotnienia… Nie wiem czy to minie, czy będzie jeszcze gorzej, ale już nawet moja N. zaczęła się o mnie martwić.
-A może ty byś sobie w końcu faceta poszukała, hm? Ja nie pozwolę, żebyś ty została starą panną!
Uparte toto zawsze było 😛 Nieugięte i uparte 😛 A że jestem ostatnio w nastroju bardzo spolegliwym i nie bardzo coś mogę spotkać mężczyznę, który byłby mną zachwycony tak jak powinien 😉  i nie miałby przy tym żony i gromadki dzieciaków,  na pytanie mojej N., odpowiedziałam… TWIERDZĄCO. Szybka decyzja, szybkie logowanie na portalu randkowym, kilka nie nadzwyczajnych zdjęć i … szybki odzew.
W ciągu pierwszych trzech dni otrzymałam ponad 20 wiadomości. To normalne. Na nową rybkę zarzucana jest cała masa sieci. Naturalnym jest, że rybka jakoś bronić się MUSI i dokonuje wstępnych weryfikacji. I tak odrzucając panów niższych ode mnie o głowę (czy naprawdę mężczyzna ze wzrostem 168-172 cm. myśli, że stworzymy związek? kto kogo będzie przepraszam trzymał na kolanach i no przepraszam, ale też NOSIŁ NA RĘKACH? 😛 😀 ) oraz panów ze zdjęciem na tle traktora lub też ciągnika (do czegóż ja bym miała temu panu służyć? Właśnie- SŁUŻYĆ? Myć mu ten ciągnik, czy nie daj Boże segregować ziemniaki na bulwy mniejsze lub większe…??????). Po wstępnej segregacji pozostało mi ok. 6-8 panów, z którymi ewentualnie mogłabym spróbować wymienić kurtuazyjną korespondencję 😉
Z trzema z nich korespondencja przebiegała nie tyle źle, co katastrofalnie. Wspinałam się na wyżyny moich umiejętności prowadzenia dialogu, ale moje starania spełzły na niczym…
Przykłady tych „wyjątkowych” korespondencji:
Potencjalny Mąż Chomikowej 😀 😉 : Hej!
Chomikowa: Witam! Ciężko jest mi znaleźć jakiś punkt zaczepienia na Twoim profilu, ponieważ jest on pusty… ale bardzo ci dziękuję za wiadomość. Jak mijają ci dni?  Praca, czy też odrobina lenistwa? Pozdrawiam! 🙂
Potencjalny Mąż Chomikowej: Fajnie, że odpisałaś. Niestety tylko praca.
No świetnie… Ale nie poddawaj się Chomikowa, nie kasuj go już teraz!
Chomikowa: jesteś w takim razie pasjonatem swojej pracy, czy po prostu szefostwo nie daje ci odpocząć? 😉 I wnioskując po jednym z twoich zdjęć pracujesz chyba w ratownictwie medycznym, nie mylę się?
Potencjalny Mąż Chomikowej: Tak, jestem ratownikiem medycznym.

I koniec. KROPKA.
Cóż za zainteresowanie moją osobą! Jaki pasjonujący DIALOG!
NASTĘPNY!
I tak było z kilkoma.
Kolejnych trzech po otrzymaniu ode mnie wiadomości w ogóle już mi nie odpisało. Cóż… jest tyle piękniejszych, ciekawszych i ŁATWIEJSZYCH dziewczyn ode mnie.

Tak po kilku dniach nieustającej „walki” korespondencyjnej z Potencjalnymi Przyszłymi Mężami Chomikowej 😉  w końcu trafił się jeden wart jakiegoś zainteresowania i spotkania na przysłowiową „kawę”. Doświadczenie mi mówiło, żeby NIKOGO nie zapraszać do mieszkania (już o tym pisałam), póki nie będę miała pewności, że chcę z nim spędzić wspólną noc, więc umówiliśmy się w mieście. Potencjalny nie jest z mojego miasta, więc nie za bardzo wie, gdzie można coś dobrego zjeść lub czegoś się napić. Wie jedynie,  gdzie jest największe centrum handlowe i tam wolałby się ze mną zobaczyć. Kawał drogi przede mną, bo muszę przejechać całe miasto i jeszcze trochę, ale czego to się nie robi dla miłości 😀 Przecież to nie 500km 😀 Godzina spotkania umówiona po dłuższej korespondencji bo i ja pracuję i on ma tzw. „doby” podczas których musi być cały czas dostępny. OKEJ. Wszystko ZGRANE.
JADĘ.
Spóźniam się niecałe 5 minut i pod centrum handlowym nikogo nie ma… Skoro już przejechałaś 25 km, to czekaj cierpliwie, Chomikowa, czekaj jeszcze z 5 minut.
I zjawia się w końcu  ON. Podchodzi do mnie zdyszany facet, podaje mi rękę i mówi:
-Słuchaj, ja cię przepraszam, ale mam dla ciebie tylko 40 minut.
WTF?!
Aż taka jestem beznadziejna na pierwszy rzut oka?! Naprawdę nie zasługuję na choćby godzinę spotkania? Przecież wiedział, że jestem wielka! Wiedział jak wyglądam! A ja nawet jeszcze słowa nie powiedziałam! I już mnie skasował?!
-Ja cię przepraszam, ale niedawno z pracy do mnie zadzwonili i muszę jechać.
-Mogłeś zadzwonić przecież- mówię zgodnie z prawdą. I nie ma w tym żadnej złośliwości. Jestem jedynie ZREZYGNOWANA.
-No niby mogłem. Przepraszam. To przejdziemy się gdzieś?
Przejdziemy?! Cholera jasna! Jestem zmęczona po całym dniu roboty, jest mi gorąco! Niech mi kawę mrożoną chociaż kupi!
-A nie wejdziemy chociaż na kawę? Napiłabym się czegoś.
-No ale przecież na 40 minut to nam się nie opłaca. Przejdźmy się.
Zaczynam być wkurzona. Chce mi się pić. Jest mi gorąco a do tego rozglądam się po całym terenie centrum handlowego i NIE MA GDZIE SIĘ PRZEJŚĆ. Tu jest tylko ogromny PARKING.
-Dobrze Potencjalny, to gdzie chcesz iść na spacer, skoro oprócz parkingu mamy tylko w pobliżu „wylotówkę”???
-To przejdźmy się po parkingu.

I tak dwoje dorosłych ludzi poszło na randkę na spacer po PARKINGU. Między Mercedesem a Oplem wysłuchałam historii o jego byłym związku (!!!) a między wózkami handlowymi a Peugeotem o jego pracy.
Wytrzymałam 30 minut. Dałam facetowi 10 minut na dodatkowy postój w drodze do „pracy”.

Pięknie się zapowiada Chomikowa, PIĘKNIE… Lepiej może odpuść, póki nie masz nerwów zszarganych. Ale jeśli ja odpuszczę, to moja N. mi nie odpuści. Przecież ona już snuje plany wysłania mnie na „szybkie randki”… Tego jeszcze nie było!
Tak czy siak jestem w czarnej d*** 😛

lubisz seks, prawda???

źródło: www.urodaizdrowie.pl
źródło: www.urodaizdrowie.pl

Już kilka razy poruszałam tutaj temat braku znajomości powszechnie znanych zasad kultury. Podawałam różne przykłady i nawet przez dłuższy czas udawało mi się nie mieć do czynienia z zachowaniami wartych opisania i wykpienia tutaj na blogu. Wszystko, póki nie umówiłam się z jednym dżentelmenem na spotkanie. Niby niezobowiązujące, ale… wiadomo 😉
Spotkanie bardzo miłe, ciekawe. Sporo tematów do rozmów, intersujące dialogi itd. Jak w romantycznym filmie 😉 Po całym spotkaniu czekałam na znak od ciekawego dżentelmena. I tak po dwóch dniach na pasku startowym mojego komputera pojawiła się piękna żółta migająca koperta z wiadomością od tegoż pana. Odrobinkę podekscytowana otworzyłam wiadomość i rozpoczęłam rozmowę.
Po standardowej wymianie uprzejmości (jak to wspaniale, że są jeszcze mężczyźni, którzy pamiętają o miłym słowie i dbają o samopoczucie kobiety!) ni stąd ni zowąd pada pytanie:
– Masz piegi na całym ciele?
To pytanie już powinno być dla mnie ostrzeżeniem. Ta maleńka żółta żaróweczka, która zapaliła mi się po przeczytaniu tego pytania nie oświetliła wystarczająco jasnym światłem pozostałych wątpliwości…
Pełno piegów. Pieg piegiem piegi pogania. Jak mroczki, które przesłoniły mi zdrowy rozsądek, kiedy cię poznawałam 😛
– A jaki masz brzuch? Płaski, czy z „oponką”?
Myślałam, że już nic mnie w życiu nie zaskoczy; że żadne pytanie nie jest w stanie zbić mnie z tropu a jednak… Trwało chwilę, zanim się ocknęłam, zorientowałam, że pytanie faktycznie padło i teraz dżentelmen oczekuje na moją odpowiedź.
Tylko oponki. Ja generalnie cała jestem, jak postać Oponki Michelin 😛
-A jaka jest twoja ulubiona część ciała mężczyzny?
Leżę. Leżę na biurku. To się naprawdę dzieje. Ten facet- TEN szarmancki, kulturalny mężczyzna, który dbał przez kilka godzin o moje dobre samopoczucie, właśnie zadaje mi jedno z najbardziej niedorzecznych pytań.
Jak już się podnoszę z tego biurka, odpowiadam mu na to pytanie i zżera mnie ciekawość jakie będą następne, bo czuję, że to będzie jedna z „najciekawszych” rozmów na gg w moim życiu 😛
Palec wskazujący. Nikt mnie tak nie rozpala, jak mężczyzna, który z gracją i finezją dłubie w nosie np. stojąc samochodem w korku. Mrau!
-Zdaje mi się, że lubisz seks, prawda?
Ciekawe po czym wysnuł takie wnioski? Po sposobie, w jaki spożyłam grecką sałatkę? Czy może po tym, z jaką namiętnością zakładam nogę na nogę? Bo ja kolacje z mężczyznami, z którymi czuję, że kiedykolwiek pójdę do łóżka, spożywam jak Sharon Stone w tej słynnej scenie „Nagiego Instynktu” (wybaczcie brak odnośnika 😛 )
Nic innego w życiu nie robię, tylko uprawiam seks i o niczym innym nie myślę. Moje myśli krążą tylko i wyłącznie wokół seksu. Co rusz wymyślam nowe pozycje i nowe miejsca, w których mogłabym „poświntuszyć”.  I WSZYSTKO mi się z nim kojarzy 😛
Taka prawda! A jak!
I PEREŁKA na koniec:
-Lubisz się ubierać w takie seksowne ciuszki? Wiesz o co mi chodzi, prawda?
Bujną mam wyobraźnię. Niestety bardzo BUJNĄ. I widzę siebie w tych lateksowych geterkach z pejczem w ręku i na niemiłosiernych obcasach, w których za cholerę nie mogę utrzymać równowagi. Scena godna nakręcenia 😛 Dam sobie rękę uciąć, że umarłabym ze śmiechu i z pikantnych chwil zrobiłaby się nieudana komedia.

Świetnie.

Myślę że to najwyższy czas, żeby dżentelmena uświadomić, że zabawki erotycznej ze mnie NIE BĘDZIE. Pod zły adres trafił. Cóż. Znów muszę kogoś rozczarować…
Mój rozmówca jest BARDZO zaskoczony, że taka wykształcona, inteligentna i współczesna (ach! och!) kobieta mogła go tak ŹLE odebrać i wziąć za kogoś, kim nie jest!
Litości…

Rozmawiam z moją N.
-Chomiczku, no a nie mogłaś zaszaleć i spróbować jakby to było? Przecież mówiłaś, że był taki kulturalny i w ogóle?
Właśnie, taki kulturalny… Nie wiem… A może ja tak fatalnie prowadzę rozmowę, że facetom nie pozostaje już nic innego, jak tylko zaproponowanie wspólnego pójścia do łóżka?
-Pogięło cię?
-Może trochę…
-A ty mi powiedz co ja bym z nim w łóżku miała robić za 5-10 lat, jeśli on już teraz ubrałby mnie w lateksy, dał pejcz do ręki i szpile, w których na bank połamałabym nogi?
-Nie wiem. Ty mi powiedz, bo chyba masz już sporo pomysłów, prawda?- pyta zadziornie.
-No chyba przybiłabym go krzyżem do ściany i smyrała piórkiem po stopach 😛 W szpilach i lateksie oczywiście.

spotkanie dwóch światów

Mój świat… Wbrew pozorom wcale niepoukładany. Świat w zawieszeniu i oczekiwaniu. Nawet dobrze sama nie wiem na co. Chyba na coś lepszego. Wartego łez, walki i wyrzeczeń. Nauczona w nim żyć. Taki mój świat…
Nie tak dawno temu poznałam człowieka. Z zupełnie innej bajki. Na pewno nie mojej. Jego bajka nawet nie była napisana na kolejnej stronie po mojej. Nawet nie była  w tym samym rozdziale. Ale była w tej samej książce. A główny bohater jakimś cudem dotarł do mojego świata. Mojego małego, chomikowego świata…
-Chomikowa, dlaczego nie chcesz się ze mną umówić? Co ci we mnie tak bardzo przeszkadza?- Książe z innej bajki zadaje mi konkretne pytanie a ja szukam w głowie konkretnego wyjaśnienia…
-Masz wadę. Bardzo dużą i nie do przeskoczenia.- mówię prawdę, ale troszkę wymijającą. Liczę na to, że nie będzie wnikał w temat i może jakoś odpuści.
-Tak bardzo przeszkadza ci to, że mam dziecko?
-To mi w ogóle nie przeszkadza. Przecież z matką dziecka się rozstałeś. Twoją wadą jest to, że masz zbyt dużo cyferek na koncie bankowym.
-To jest dla ciebie wada? Nie przypuszczałem, że jakiejkolwiek kobiecie to może przeszkadzać….Inaczej- to jest wabik na kobiety. Nie jedna nawet próbowała mnie z tych cyferek wydoić… A dla ciebie to wada?- nie kryje zaskoczenia.
-Tak, bo twój świat jest zupełnie inny od mojego. Twoje życie jest zupełnie inne i nie widzę tego, jak moglibyśmy te dwa światy ze sobą połączyć.
-Ale czy po mnie widać, że mam tyle tych cyferek na koncie? Powiedziałabyś, że ten facet jest bogaczem? Przecież ostatnio ja się nawet poruszam tramwajem. Zresztą najwięcej pieniędzy to mam na lokatach.
Nooo… ja też miałam kiedyś pieniądze na lokacie. SKO w szkole podstawowej. Zebrane 35 zł wydałam na zdrapki 😛
Faktycznie. Tych pieniędzy po nim nie widać. Tzn. na pewno nie na pierwszy rzut oka… Skoro tak mnie namawia, to znaczy że bardzo chce się spotkać. W głowie huczą mi zdania wypowiadane przez najbliższych o uporządkowaniu życia. Nie chcę spędzić kolejnego wieczoru w domu. Chcę wyjść. A że akurat z nim… Najwyżej znów wrócę do domu rozczarowana i przygnębiona.
Bardzo się stara, pyta jakie miejsca lubię i gdzie najchętniej spędziłabym z nim czas. Czuję, że chce dobrze wypaść. Naprawdę to czuję. Widzę, że chce, aby wieczór wypadł dobrze. Kiedy ktokolwiek był zainteresowany tym co chcę zjeść i gdzie… i kiedy ktoś chciał to wszystko samemu zorganizować…

Na umówione spotkanie docieram punktualnie. Czeka. CZERWONE SPODNIE?! Zerkam na nie chyba zbyt mało dyskretnie 😛
-Tak, wiem- założyłem czerwone spodnie. Podobno tylko geje je noszą.
-Podobno…
-Zobacz jak bardzo muszę być pewien swojej seksualności, że założyłem czerwone spodnie. Przeszkadzają ci?-zadaje pytanie i naprawdę oczekuje na nie odpowiedzi.
-Najważniejsze, że nie przyszedłeś w dresach. Cała reszta jest zawsze do zaakceptowania- odpowiadam zgodnie z prawdą.
-Natomiast ty bardzo ładnie wyglądasz… choć myślałem, że się bardziej „wylaszczysz”.
-Bardziej mówisz… Kobiety z reguły spotykają się z tobą prosto od fryzjera, kosmetyczki i w spódniczkach ledwo przykrywających tyłek, prawda? Tak próbują cię zdobyć?
-Nie przeczę.
-A czy ty w ogóle masz z nimi o czym pogadać?
-No właśnie nie często… stąd miejsce, w którym jestem. Pytanie tylko czy cię nie wystraszę. Tylko nie zamykaj się na mnie. Bo ja otwarty jestem, zawsze mówię co myślę i otwieram się na samym początku. U ciebie liczę na to samo.
-Ale ja cię prawie nie znam… Jak mam się otworzyć i o wszystkim ci opowiadać na samym początku? Nie wiem czy potrafię… Spróbuj mnie nauczyć.
I rozmawiamy. O prawie wszystkim. Szukam czegoś, do czego mogę się „doczepić”. Szukam, ale ciężko mi to znaleźć. Wszystko jest tak, jak powinno. Słucham o jego życiu, o córeczce za którą oddałby życie, o studiach we Francji i o pracy…
-Mam teraz bardzo dużo pracy. Szukam pracowników. Ale powiem ci Chomiczku, że ludzie nie doceniają tej pracy. Nie doceniają tego, że zarabiają na samym początku 5 tysięcy złotych i dostają ode mnie służbowe auto prosto z salonu.
-Wiesz, jak ty młodym ludziom na starcie taką kasę fundujesz, to może im się w dupach poprzewracać. – otwieram człowiekowi oczy na świat, bo widzę, że chyba w jakiejś utopii chce funkcjonować.
-Ale Ty, Chomiczku mówiłaś, że chcesz pracę zmienić. Nie chciałabyś u mnie pracować? No powiedz, nie chciałabyś???
Że co? Że jak..???? To rozmowa kwalifikacyjna? Nie sądziłam, że w ten sposób będą odzywać się na moje CV, które rozsyłam po całej Polsce… Ale ja jestem bardzo nieodpowiednio ubrana jak na rozmowę kwalifikacyjną. Zresztą ja W OGÓLE po tym winie nie nadaję się na rozmowę kwalifikacyjną…
-A czy ja bym się do tej pracy nadawała? Tu trzeba mieć gadane itp…
-Myślę, że nadawałabyś się. Najważniejsze, że doceniałabyś tę robotę. Nieważne. A to co ty byś chciała robić w życiu? Jakiej ty pracy szukasz?
Jakiejkowiek, byleby z daleka od oślicy. No ale tego mu przecież nie powiem…
-Wiesz… ja mam dużo znajomości w tym mieście. Bardzo dużo kontaktów. Powiedz mi, czym chcesz się zajmować i będziesz się tym zajmować.- kontynuuje.
A mnie się oczy bardzo szeroko otwierają. Szukam myśli w mojej głowie. Szukam słów. Książe z innej bajki, ba! Z innego świata chce dać mi pracę o jakiej marzę… Oczywiście. A ja w zamian co? Będę spełniać jego fantazje seksualne? Bo za darmo na tym świecie to już nawet w gębę nie można dostać a co dopiero wymarzoną robotę.
-Nie wiesz Chomiczku, że w życiu trzeba mieć oczy szeroko otwarte i mówić głośno o tym, o czym się marzy? Każdy spotyka na swojej drodze kogoś, kto zmienia jego życie. Trzeba tylko głośno mówić o tym, czego się chce i o czym się marzy. O czym marzysz? Jakie masz Chomiczku marzenie?
A mnie się chce płakać.
Jeszcze z rok temu miałam marzenia. Od kilku miesięcy już nie… Żeby spełniać marzenia trzeba mieć pieniądze a mnie się one kurczą… I chyba za długo milczę, bo Książe z innej bajki ponawia swoje pytanie
-Mów o twoim marzeniu. Głośno a się spełni.
-Marzę o podróży dookoła świata.- wyrzucam z siebie zwerbalizowane marzenie niczym strzał z karabinu maszynowego.
-Mówię ci, że się spełni.
Chcę tego na piśmie. Jakby co, to wiem kogo będę mogła pozwać za niespełnione marzenia 😛
I opowiada. Opowiada o tym ilu ludzi spotkał na swojej drodze, dzięki którym jest w miejscu, w którym jest. Opowiada o swojej fundacji charytatywnej. A ja próbuję to wszystko ogarnąć. Co ja tu robię? Co to za człowiek? Gdzie miejsce na moje cholernie nudne życie? O czym ja mam takiemu człowiekowi opowiadać? Kim mam być? Zabawką erotyczną? Bo nie sądzę, aby kimkolwiek innym… Ja? Taki nikt, kto nawet nie potrafi zobaczyć przed oczami swoich marzeń…? Zaczynam się zamykać w sobie, co natychmiast dostrzega.
-Dlaczego się zamykasz? Znów się ode mnie odsunęłaś. Nie bój się. Żyj tym wieczorem. Zobacz jaki piękny wieczór. Jak ciepło. Jaka piękna muzyka gra. Przestań wszystko analizować i ŻYJ.
-Taki z ciebie entuzjasta carpe diem? Zawsze sobie pozwalasz na życie chwilą? Ty możesz. Ja nie. Muszę myśleć o tym, co będzie jutro, pojutrze, za rok. Muszę, bo jednym posunięciem mogę sobie spieprzyć życie a mnie na to nie stać.- tłumaczę. Tłumaczę jak jakaś przyzwoitka i stara baba. I taka się poczułam. I zrobiło mi się przykro. Bo taka prawda… Zawsze analizuję problemy, zawsze podejmuję racjonalne decyzje. Cholerna racjonalistka. Banalna dziewczyna. Sztywna, banalna dziewczyna. Cała ja.
-Wiesz Chomiczku… Obyś teraz nie uciekła, ale ja ci coś powiem- mam nowotwór. Nieoperacyjny. Do obserwacji od ponad roku. Nie wiem, co będzie za rok. Ale jak widać nie załamuję się i żyję i chcę brać z tego życia co się da. Zresztą zawsze taki byłem.
Dostałam tą informacją, jak obuchem w łeb. Muszę jakoś zareagować. A jakoś… nie wiem jak. O co w tym wszystkim chodzi? Czy to jakiś fragment filmu? A co z wynagrodzeniem za taką rolę? Czy dostanę chociaż jakąś kasę za ten film???? A może choćby Oskara???
-Wiedziałem… już kompletnie się zamknęłaś w sobie.
Niech go szlag. Język ciała też ma opanowany. Faktycznie- jestem zamknięta podwójnie. Ale czemu on się dziwi? Prawie go nie znam. Nie znam tego świata, próbuję się odnaleźć w tej swojej niepewności. Bo jak mam reagować kiedy on we mnie rzuca takimi informacjami? I oczekuje, że rzucę się na niego w podzięce, czy z litości..? Tak- jestem NIEUFNA. Znam go kilka dni, co o nim wiem..? Prawie nic…
Zadaję mu kilka pytań odnośnie tego nowotworu i zbieram informacje do kupy. Nie jest tak źle. Będzie żył. Zmieniamy temat i klimat. Rozmowa się toczy, ja się często śmieję. Nie mogę mieć o nic pretensji. Wszystko jest tak jak być powinno. Wszystko jest ciekawe. Jego życie jest ciekawe, jego podejście do wielu spraw jest ciekawe. Tylko czego on ode mnie chce…?
-Nie chcesz mi jeszcze uciec? Nie zanudzam cię?- pyta
-Jakbym chciała uciec, to bym uciekła już dawno temu. Skoro jestem z tobą dłużej, niż 2 godziny, to znaczy, że naprawdę dobrze się bawię.
-Naprawdę? Bo szczerze ci powiem, że jestem niepewny tego, czy ci ze mną dobrze. Nie wyglądasz na uradowaną.
-Nie?- jestem szczerze zaskoczona. – to znaczy co? Mam się jeszcze szerzej uśmiechać? Mam robić z siebie słodką idiotkę i mam się na tobie uwiesić? Nie mam szpilek, więc wybacz, ale ten manewr bez szpilek mi nie wyjdzie 😛
-Kogo?
No tak, on bloga nie czyta (i chwała!), więc o słodkiej idiotce nic nie wie 😛
-Nieważne, zapomnij.
-Na pewno dobrze się bawisz? Jak chciałabyś spędzić resztę wieczoru? Bo mam nadzieję, że mi nie uciekniesz?
-Chcę iść potańczyć.

Jestem rozpieszczana, czuję się jak Julia Roberts z Pretty Girl, jestem w zupełnie innym świecie i… dobrze się bawię, choć czuję się bardzo niepewnie…
Dobrze po północy uznaję, że czas zakończyć tę bajkę i decyduję o powrocie do domu.
-Na pewno dobrze się bawiłaś? Bo skoro już uciekasz…
-Człowieku! Spędziłam z tobą 7 godzin! Nie pamiętam z kim tyle czasu spędziłam a ty uważasz, że ja nie bawiłam się dobrze? Co ty mówisz?
Nie rozumiem… Jedyne co mi przychodzi do głowy to to, że próbuje mieć dzisiaj w nocy ze mnie gadżet erotyczny. Założę się, że po takich wieczorach jak ten, te wypielęgnowane dziewczyny pchały mu się do wyra. A ja się na gadżety nie nadaję. Za wysoka jestem na gadżet 😛
No a poza tym przecież ja taka racjonalna nudna baba jestem… Z zupełnie innej bajki. A dwóch różnych bajek jeszcze nikt nie połączył w jedną zgraną całość… Taki pisarz się jeszcze nie trafił.

desperat z desperatką

desperatPrzybiega do mnie wczoraj podekscytowana Rodzicielka. Patrzę na jej radość i czekam z niecierpliwością co mi oznajmi, bo jak na moje oko, to co najmniej w Totka wreszcie wygrała.
-Słuchaj, dziecko!
-Słucham… jak zawsze słucham…
-W necie na tych randkowych stronach znalazłam takiego faceta w sam raz dla CIEBIE! Mówię ci, że ci się spodoba! Pracę ma, motocykl i w ogóle!
-Oooo, matka! Rozpieszczasz mnie normalnie!- troszeczkę jej dogryzam, ale to z miłości 😛 – Pracę ma, pewnie jeszcze nawet koszulę ma, ale… CO…?
-Ale on nie z Polski i nie mówi po polsku… Ale to chyba nie jest duży problem?
-No duży nie… Ale o filozofii egzystencjalnej z nim nie pogadam, o budowie silnika też nie 😛
-To nawet po polsku z nim o tym nie pogadasz 😛 I co? I co? Może napiszesz do niego?
-Może…
-Dziecko, zrób coś do cholery ze swoim życiem! Próbuj!
Bierze mnie na zmartwioną matkę… Nie lubię tego.
-No popatrz tylko!- kontynuuje nie bacząc na moje zniechęcenie- On zdesperowany, ty zdesperowana! Może coś z tego będzie!

No tak… biorąc pod uwagę powyższe kryteria, to  mamy OGROMNE szanse stworzyć RODZINĘ 😛

Chomikowa na rozmowie kwalifikacyjnej

rozmowaNareszcie po wielu żmudnych tygodniach rozsyłania CV i listów motywacyjnych zostałam zaproszona na rozmowę kwalifikacyjną. Ogłoszenie o pracy było stworzone dla mnie, wręcz krzyczało „Chomikowa, Chomikowa! To ja dla ciebie tutaj zostałam stworzona, dla ciebie i pod ciebie, chodź do mnie i zaopiekuj się mną!”. Pędzę! Pędzę! Jestem stworzona do opieki nad nową pracą! Jestem w ogóle stworzona do ZMIANY tej cholernej pracy.
Nawet się specjalnie nie stresuję. Przecież nie zależy od tego moje życie. Przecież mniej więcej wiem, o co zostanę zapytana. A poza tym przeszłam w swoim życiu przez tyle randek, że już żadna rozmowa mnie nie zdziwi i nie zaskoczy 😛
Z pracy wyrywam się kilka minut wcześniej (akurat Maczo pełnił rolę kierownika, więc z czystym sumieniem mogłam wyjść o której chcę). W samochodzie zakładam elegancką białą spódniczkę, zmieniam stanik, aby był pod kolor bluzki (muszę przejrzeń zasoby Internetu, bo panowie, którzy akurat budowali blok naprzeciwko firmy, w której chciałabym pracować na BANK zrobili mi zdjęcia), bluzkę, biorę łyk wody i dostojnym krokiem prę do przodu 🙂
Zostaję zaproszona do przyjemnego pokoju i oczekuję na właściciela firmy. Po niecałych 10 minutach (z nudów już myślałam, żeby zacząć przeglądać blog w telefonie 😉 ) wita się ze mną uśmiechnięty mężczyzna. Witamy się, odstawiamy standardową szopkę przedwstępną, po czym pada pytanie numer 1:
– Pani Chomikowa (umarłabym, gdyby naprawdę tak się do mnie zwrócił 😀 ), aktualnie pani pracuje w… w… jaka długa nazwa…, więc nie jest pani bezrobotna. Czemu chce pani zmienić pracę?
Bo jeszcze dwa miesiące pracy z Oślicą i albo wyląduję w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym, albo w zamkniętym zakładzie karnym za morderstwo. Każdy ma jakieś granice. Zaczynam być zdesperowana i już myślę o pracy na kasie z Biedronce, ale nie wiem czy z wykształceniem wyższym i podyplomowym to mnie przyjmą… Dlatego pozostajecie mi WY 😛 Jako OSTATNIA DESKA RATUNKU.
– Pracowała pani wcześniej w szkole. Czemu zmieniła pani zawód?
Bo bym gnoja, który sikał do kosza na śmieci zatłukła a jego matkę za sam wygląd wsadziła do więzienia i wykastrowała jak kocicę, bo tacy ludzie dzieci mieć nie powinni.
-Czy wie pani czym się zajmujemy?
Pewnie, że wiem. Każdy głupi wie. Niepokoi mnie jedynie to, że macie do czynienia z rodzicami dzieci. Nie wiem czy nie stanę się nieobliczalna. Ale pan wydaje się normalny. Najważniejsze, żeby pan był normalny! To mnie podnosi na duchu! Niech mnie pan przyjmie, pliiiiissss…
-Jakie ma pani zalety, które ułatwiłyby pani pracę na tym stanowisku?
O rety! Ja mogę mówić cały wieczór o moich zaletach! Ja mam same zalety! Jestem mądra, dowcipna, piękna, robię świetną jajecznicę i inne rzeczy świetnie robię 😉 , świetnie udaję zainteresowanie, umiem pisać bloga… tzn. wydaje mi się, że umiem. Ale to znaczy, że SKROMNA JESTEM a to na pewno jest bardzo ważne w pracy! Nie jest…? Hmmm… I zapomniałabym! Najważniejsze! Prawie ze wszystkimi się dogaduję, tylko z szefową nie za bardzo i tu wracamy do punktu wyjścia… Bo wie pan, PAN MNIE MUSI PRZYJĄĆ, BO JA JĄ ZATŁUKĘ.
Tak więc widzi pan… SAME ZALETY! To na pewno przez to jestem singielką 😛
-A jakie ma pani wady, które mogłyby pani utrudniać pracę na tym stanowisku?
Panie, jakie WADY? Toż to ja idealna jestem! Niech pan zapyta tych, co mojego bloga czytają! Bo kto mnie zna lepiej od nich! WAD NIE POSIADAM. Chodzący IDEAŁ. I dlatego jestem singielką 😛
To rozmowa kwalifikacyjna a nie rozmowa w sprawie ślubu…? Ojej… pomyliło mi się już wszystko…
-A ile chciałaby pani zarabiać?
Tyle, żeby mi na chleb i moje Pędzidło starczyło… O wakacjach już przestałam marzyć, bo samej na wakacje nie wyjadę a na pewno nie za granicę. A urlop w Polsce to się nie liczy, bo pada deszcz. Tak więc na pewno nie mniej, niż teraz. Nie mogę mniej. No chyba, że mi pan zagwarantuje, że Oślicy już więcej na oczy nie zobaczę, to przemyślę niższe wynagrodzenie, obiecuję. Ale za darmo to ja też nie chcę. Wiem… mam wymagania, prawda? Bardzo dużo wymagam- normalnej atmosfery i jako-takiego wynagrodzenia…
-A to czemu nie chciałaby pani więcej zarabiać?
Pewnie, żebym chciała, ale warunki mamy jakie mamy. Jak sobie znajdę bogatego męża (jest pan bogaty???), to nie będę myśleć o tym, że nie wyjadę na zagraniczny urlop, tylko wyjadę. Chcę, żeby mnie było stać na Pędzidło i na mnie. Z całą resztą będę sobie jakoś radzić.
-A jakie są pani warunki mieszkaniowe? Mieszka pani sama, z rodzicami?
Yyyyy????????
A jednak coś mnie zaskoczyło na tej rozmowie… Zawsze trafi się jakiś kwiatuszek, który swym zapachem i wyglądem powali kobietę na glebę. Czemu miało służyć to pytanie? Ktoś wie…?
To jednak nie jest pan bogaty, skoro  szuka pan swojego lokum…? A może dla swoich dzieci? Czy dla współpracowników? Będziemy pracować u mnie w domu? Ale z kim? Z panem? U MNIE???? Ale ja nie gotuję, tzn. kiepsko. Ale chleb już potrafię upiec! A poza tym skoro rodziców mam na dole, to w nocy wszystko słychać. Więc ja w nocy PRACOWAĆ nie mogę. A w ogóle o jakiej my pracy mówimy…? Bo miała być związana z tym, co robię teraz w pracy a nie z tym, co mam na myśli…
-Czy ma pani jakieś pytania?
Pytań może niekoniecznie, ale niech mnie pan przyjmie. Proszę, błagam. Tak, ja wiem, że się uczepiłam pana nogi, ale mnie BARDZO zależy. Jestem w patowej sytuacji. Za chwilę mnie zwolnią. kolega z pracy zaczął się zachowywać podejrzanie uroczo, to nic dobrego nie wróży. Poza tym ciągle kogoś zwalniają. Ja już nie mogę… Ale niech mi pan da dokończyć a nie strąca mnie pan ze swojej nogi. No błagam pana… Dobrze, już wychodzę, niech mnie pan tak nie popycha… Ale ja będę grzeczna, ja rodziców z domu wyrzucę, więc w nocy też będę mogła pracować, ale pod warunkiem, że jest pan bogaty i nie ma pan żony i dzieci. Zęby pan ma, potrafi pan zdania składać, więc SPOKO.
To JAK? MAM TĘ ROBOTĘ????????