Przyzwyczaiłam się. Do samodzielnie podejmowanych decyzji, cholernie ciężkiej walizki, pustego łóżka, bycia kierowcą, braku większych planów na życie, wypitej w samotności kawy, samodzielnego szukania rozwiązań. Uwiłam z nici codzienności swój na pozór bezpieczny świat i kompletnie zapomniałam, że może być inaczej.
Jeśli ktoś zaglądał na fb, to dowiedział się, że kilka dni temu zostałam wysłana na służbowy wyjazd. Przez kilka dni musiałam ogarniać wyjazd integracyjny. Po kilku godzinach jazdy, już na miejscu okazało się, że razem z kierowcą zostaliśmy zakwaterowani w jednym hotelowym pokoju. Żeby jeszcze ten cholerny 2-sosobowy pokój miał oddzielne łóżka. Po wykonaniu setek telefonów i dyskusjach z recepcją hotelową pomaszerowaliśmy ze spuszczonymi głowami do wspólnego pokoju. Byłam zmęczona i potrzebowałam jeszcze zająć się papierami dla naszej integracyjnej wycieczki.
-Martwisz się, Chomik?- pyta zaczepnie rozłożony na łóżku.
-Martwię się, że chrapiesz.
Abstrakcja całej sytuacji zaczyna mnie bawić.
-Ty się śmiej, Chomik! Najlepiej jest się z tego wszystkiego śmiać. Tylko jeśli moja kobieta dowie się, że spędziliśmy te noce we wspólnym pokoju, to będę skończony.
Znów muszę utrzymywać coś w tajemnicy. Męczą mnie te wszystkie męskie tajemnice……..
-Póki mnie nie tkniesz, to obiecuję milczeć- syczę, ale nadal ze śmiechem. Chyba ze zmęczenia nadal mnie to wszystko bawi.
Usiadłam przy biurku, rozłożyłam stos papierów i pomyślałam, że może będziemy wieczorem tak zmęczeni, że oboje pośniemy jak dzieci po całym dniu na placu zabaw. O jakimkolwiek placu zabaw mowa 😉
Skup się, Chomik.
-Chomikowa, ale czy ty się stresujesz?- zagaduje.
-Za stara jestem na stresy. Potrzebuję skończyć te papiery przed przylotem grupy. Proszę cię.
Mogę prosić. Nigdy nie miałam posłuchu u mężczyzn.
-Wiesz, że ja ci krzywdy nie zrobię, prawda?
Udaję, że nie słyszę.
-Czy ty mnie słuchasz? Czy mam do ciebie wstać?
-Grozisz mi? Nie minęło 15 minut pod wspólnym dachem a ty już mi grozisz? Pięknie się zaczyna nasza wspólna przyszłość!- i znów się śmieję. Nie wiem czemu tak mnie ta sytuacja bawi, bo jakby spojrzeć na to z boku, to nie ma w tym nic śmiesznego. Perspektywa wspólnej nocy, w której będę walczyć z facetem wyglądającym mniej więcej (no trochę mniej 😉 ) jak Pudzian odrobinę może niepokoić.
Zerwał się z łóżka.
-Wiesz, że ja nigdy nikogo nie skrzywdziłem? I ciebie też nie skrzywdzę- słyszę jego kojący szept i czuję oddech na policzku. Jego koszula nadal delikatnie pachnie perfumami…- Za dużo, Chomik analizujesz…
3 dni z mężczyzną.
-Przynieść ci herbatę, Chomik?
-Co ci się śniło? Opowiedz mi.
-Daj te wszystkie rzeczy, pomogę ci, tylko powiedz, że chcesz tej pomocy.
-Kupisz te rajstopy, znajdę ci sklep i przecież cię tam zawiozę. Przestań się martwić.
– Jak ci pomóc? Wydrukowałaś te wszystkie papiery?
-Nie jesteś głodna? Coś szybko znajdziemy do przegryzienia.
Zapomniałam, jak to jest mieć kogoś koło siebie. Zapomniałam, jak to jest, kiedy ktoś się ciebie pyta co ci się śniło. Zapomniałam, jak to jest nie martwić się o wszystkie ciężkie walizki. Zapomniałam, jak to jest mieć wsparcie. Po prostu zapomniałam, jak to jest mieć kogoś koło siebie.
Może powinnam mu podziękować?
Bo chyba zmieniłam zdanie.
Znam Twój ból…
Człowiek okopuje się w swojej samotności (przykładowo zero weekendowych wypadów z dziewczynami i żyję = takie spędzanie czasu nie jest niezbędne do życia… a skoro nie jest niezbędne, to – po jakimś czasie – można zablokować taką potrzebę)…
Pół biedy, jakby taki wyjazd był do chrzanu – można byłoby sobie powiedzieć „miałem/am rację”… gorzej, jak się spodoba
Wtedy na początku euforia („kurczę, podobało mi się to”), ale potem… W najlepszym razie – żal („dlaczego wszyscy inni mogą sobie pozwolić na taki wypad”), poprzez szukanie za wszelką cenę osoby towarzyszącej, w najgorszym… nawet i nienawiść do własnego życia…
tak – tam też już byłem…
Na szczęście – z prawie każdego stanu można wyjść – słabszym o kolejne rozczarowanie i kolejne stracone siły, silniejszym o kolejne doświadczenie…
ja też z tego wychodziłem… raz, drugi, trzeci… kolejny… (przyznaję, że mój nick miał inne źródło pochodzenia… ale okazało się, że jednak coś w tym jest…)
na szczęście – masz swoją N.
Ja też jakieś półtorej roku temu poznałem kogoś, kto uczy mnie rozmawiać (a nie tylko słuchać… jest różnica między wysłuchiwaniem kolejnych żali a mówieniem o swoich sprawach…) – uczniem jak zwykle jestem leniwym, ale jednak daję radę… I za to tej osobie jestem wdzięczny
O matko… strasznie pesymizmem u Ciebie powiało 😉
Przyjaciele i rodzina są bardzo ważni. Bez nich nie wiek czy codzienność miałaby jakikolwiek sens.
z drugiej strony – jeśli nie masz, po co żyć – żyj na złość innym;)
pesymizmem powiadasz… nie wszystkie tematy nadają się do mojego pisania o cholera wie czym;D
Hahaha.
Na zlość innym- też to jest jakiś cel 😉
Phoenix … Widać ludzie różnie to przechodzą, bo mnie takie historie wzmocniły, nauczyły dystansu i tolerancji. Choć prawdą jest, ze w pierwszej chwili człowiek czuje się tak sponiewierany, że ostatnie o czym myśli, to siła. Ona przychodzi wraz z gojeniem się kolejnej rany, z dystansem, którego nabieram po każdej takiej historii..
A gdybyś zapytał, co może wiedzieć mężatka o samotności – odpowiem: wiele 🙂
Cieszę się, że mimo wszystko otworzyłeś się na kogoś 🙂
Tolerancji powiadasz… Mnie nie, gdyż nadal (uwaga – można cytować;D)
NIE MAM TOLERANCJI WOBEC BRAKU TOLERANCJI DLA MOJEJ OGRANICZONEJ TOLERANCJI WOBEC OSÓB ZBYT TOLERANCYJNYCH…
(z polskiego na nasze – nie wiem czemu, ale wiele świadczy o tym, iż najbardziej nietolerancyjne są osoby, które krzyczą wszem i wobec o konieczności tolerancji… A to mi się nie podoba… Zatem – jestem przeciwnikiem osób żądających tolerancji za wszelką cenę i bez względu na koszty… bo rzadko kiedy to Ci głosiciele koszty takie poniosą… )
A na serio – wcześniejsze sytuacje nauczyły mnie jednego – nie być zbyt ufnym wobec wszystkich ludzi
No i „zasłużyłeś” na kolejnego buziaka ;* 😀 😀 😀
Muszę ten tekst zapisać,bo pamięć bywa zawodna;)
Trza to przeredagować – polonistka by mnie zabiła za dwukrotne użycie słowa „wobec” w jednym zdaniu;p
(zamiast drugiego „wobec” niech będzie „w stosunku do osób” ;p)
Nawet tego nie zauważyłam,taka jestem tolerancyjna 😉
Patrz- i przeżyłeś..
Idę do Ciebie na korki. Bo ja się wciąż tego nie nauczyłam 😛 :)))
zastanów się, czy aby na pewno chcesz, abym to ja udzielał Ci takich korepetycji… ;>
A co, coś mi grozi? 🙂
Zawsze uczę się od speców 😛 :)))
Zaczęłam czytać i w głowie hahahahahaha,a potem ha ha ha i zostało o ku#wa…
Ale jeśli jesteś sama liczysz tylko na siebie,bo nie masz innego wyjścia.Gorzej jak się jest w związku,a i tak musisz liczyć tylko na siebie…Ech życie…
Dobra,nie będziemy się dołować w poniedziałkowy poranek – spaliście pod jedną kołdrą czy chociaż dali Wam jakiś koc?Bo wiesz – w tej sytuacji faceci mają o wiele gorzej 😀 😉
Poranne buziaki dla Ciebie Chomiś i dla Phoenixa ;*
Buziak Tati 🙂 Też o tym pomyślałam-że tragedia jest wtedy, gdy jesteśmy w związku i jednak jesteśmy nadal sami. Bez sensu taki związek…
A z kolegą… hahah. Poradziłam sobie na szczęście w oficjalny sposób 😉
Owszem,bez sensu ale życie to odpowiedzialność za czyny…
Hmmm kolegą czy kolegą kolegi? 😀 😉
Hahaha. Sama sobie poradziłam 😉
Zapominamy o takich rzeczach, odzwyczajamy się – bo tak jest łatwiej, gdy trzeba iść przez życie w pojedynkę… Da się? Pewnie, że się da. Ubieramy pancerz, przyklejamy sobie uśmiech i nawet same zaczynamy wierzyć, że takie jesteśmy i że tak jest dobrze. Grunt to być twardym i niezależnym. Aż tu nagle ktoś np. zapyta, co Ci się śniło i nagle w pancerzu powstaje dziura…
Dla niektórych życie w pojedynkę hest latwiejsze i ja nawet ich rozumiem… ale coś mi się zdaje, że jedbak człowiek to stworzenie stadne i dąży do bycia w grupie…
Pozdrawiam 🙂
Jedbak 😀 to będzie moje nowe przekleństwo 😀
hahahaah. Cholerny telefon 😀 Jedbak 😀
Tylko się Chomiczku nie zaplącz, proszę ja Cię bardzo!
Natomiast fajnie jest mieć kolegów. Kumpli, nie kumpelki 🙂 Serio – serio 🙂 Wielu z moich absztyfikantów niedoszłych przekształciło się w kumpli. Takich, co to zrobią herbaty, pójdą z Tobą na piwo (to jest fajne przeżycie – narąbać się w męskim towarzystwie w absolutnie bezpieczny sposób ), pomogą ci z walizą i obronią przed zakusami innych samców :)))
Inna rzecz, że takie kumpelstwo albo zaczyna się od głębszych uczuć, albo się na nich kończy. Dlatego trzeba bardzo uważać, nawet jeśli facecik zupełnie nie jest w Twoim guście 🙂
Uściski 🙂
Ależ ja się z Tobą zgadzam, że fajnie jest mieć kumpli 🙂 Mam ich kilku, ale… kurczę czasem mam wrażenie, że gdyby nie małżonki moich kolegów, to inaczej wszystko by się toczyło. No nie wierzę w te czyste przyjaźnie damsko-męskie. I z moim kierowcą też się nie zaprzyjaźnię. No właśnie nie.
Aczkolwiek fajnie, że było w miarę sympatycznie, nieprawdaż?
Pewnie, że fajnie. To znaczy na ten moment myślę, że fajnie 😉
Próbuje napisać mądry komentarz i jakoś nie idzie. Smutna puenta w twoim tekście, bo niby kazdy taki samodzielny, a jednak trudno żyć samotnie.
Niestety (albo i stety) darwinowska teoria ewolucji się w tej kwestii sprawdza – organizmy są w stanie dostosować się do każdych warunków (albo giną…)
Jeśli człowiek wystarczająco długo jest samotny – samotność staje się jego środowiskiem naturalnym i może mieć później problem w zmianie takiego środowiska… Co więcej – może nawet zacząć się bronić przed wszelkimi zmianami (bo „jest za stary”, bo „skoro do tej pory nie wychodziło, to czemu na wyjść teraz”, bo „wolę po raz enty obejrzeć fajny film lub przeczytać książkę ulubionego autora, niż tracić czas na jakieś imprezki, z których i tak nic nigdy nie wychodzi”…)
Najprostsza w tej kwestii metoda? „Skoro miłość może człowieka spotkać w najbardziej nieoczekiwanym miejscu i momencie – jakie jest bardziej nieoczekiwane miejsce i moment niż gra na singlu w Diablo 1/2/3 ? Skoro człowiekowi jest coś pisane, to się to stanie …”
Zastąpiłabym określenie samotny na sam…A poza tym ludzie boją się tego co nieznane.
Kurczę, no nie jest lekko. Choć z drugiej strony, kiedy pomyślę o związkach kompletnie nieudanych-wtedy samotność jest wybawieniem.
Wow, bardzo optymistyczna historia. Mam też takiego kolegę, który na wyjeździe stara się nienachalnie zadbać o wszystkich. Nie czujesz się ubezwłasnowolniona, ale zadbana. Niewiele osób potrafi być takimi w sposób naturalny, niewymuszony…
🙂 też znam takie osoby, które dbają o wszystkich. Bardzo uprzyjemniają wszelkie pobyty 🙂
wyczuwam jakieś drugie dno;D